Tytuł: „Pocałunek Kier”
Oryginalny tytuł: „Der Kuss Kjer by Lynn Raven”
Przekład: Magdalena Mistewicz
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Foka
Ilość stron: 504
Przy pomocy podstępu, Mordan, pierwszy dowódca armii
wojowniczych Kierów, dostaje w swe ręce młodą Lijanas z
ludu Nivardów. Na polecenie swojego władcy Haffrena ma
dostarczyć uzdrowicielkę na dwór królewski. Lijanas
myśli jednak tylko o jednym – o ucieczce. Lecz gdy poznaje bliżej
Mordana – słynnego „Krwawego Wilka” – ten zaczyna ją coraz
bardziej pociągać. A on odczuwa to samo w stosunku do niej.
Obydwoje czeka jednak śmiertelna niespodzianka.
Ponownie muszę się zabawić w odświeżanie swoich starych
recenzji, gdyż aktualnie wyparowała mi wena na stworzenie coś
nowego. W kolejce czekają cztery książki, a będzie ich jeszcze
więcej. Postaram się napisać świeżą opinię we wtorek (o ile
znowu nie będę miała minusowej chęci). Wróćmy jednak do
książki, jaką jest „Pocałunek Kier”
Piękna i Bestia. Tak mogę określić te dwie postaci, które
można było poznać w tej historii. Nie chodzi mi o to, że Lijanas
niczym Bella rozmawia z imbryczkiem. Porównuję bohaterów
do tytułu tej bajki, ponieważ tak sobie wyobrażałam ich wygląd.
Na szczęście Mordan nie był aż tak owłosiony.
Głównymi postaciami są Lijanas i Mordan.
Mordan to wojowniczy Kier, pierwszy dowódca armii swoich
rodaków. Jest bezlitosnym mordercą, który ma za sobą
okrutną przeszłość. „Krwawy Wilk” jest znany w każdej
wiosce. Pewnego dnia otrzymuje rozkaz od swojego króla,
Haffrena, by przyprowadził do Turasu nivardzką uzdrowicielkę
imieniem Lijanas. Zebrał swoich najlepszych ludzi i wyruszył na
misję.
Lijanas to uzdrowicielka, znana w całej Anscharze. Urokliwa kobieta
oczekuje powrotu swojego ukochanego, by dać mu ostateczną odpowiedź
na pytanie, które on zadał przed swym wyjazdem. Lijanas
zostaje wezwana do ciężko chorego pacjenta, nie wyczuwając małego
podstępu. Zostaje schwytana przez Kierów, którzy
wyruszają z nią do swojej wioski, napotykając na swojej drodze na
przeszkody.
Lynn Raven nieco mnie zaskoczyła tą książką. Na samym początku
czytanie jakoś mi nie szło, ale z czasem wszystko się rozkręciło
i z przyjemnością oddałam się lekturze.
Musiałam się przyzwyczaić do stylu pisania tej pani. Posługiwała
się starymi zwrotami, które pierwszy raz spotkałam w trakcie
swojej przygody z książkami. Natomiast imiona jak i nazwy wiosek są
tak wymyślne, że można to uznać za rekompensatę.
Fabuła jest wprost magiczna. Znalazłam tutaj wzruszające momenty,
były chwile, kiedy uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale również
są krwawe sceny, przy których miałam gęsią skórkę.
Dreszczyk emocji zapewniony.
Narracja jest trzecioosobowa, co jest kolejnym atutem. Historia jest
opowiadana pod kątem Lijanas i Mordana, ale także bohaterów
drugo czy trzecioplanowych. Dzięki temu mamy większy wgląd w ich
naturalne życie i codzienne rytuały. Możemy poznać tamten świat
z różnych perspektyw. Kolejny plus.
Opisy natury i pomieszczeń nie odstraszają swoją prezentacją.
Czasem mi się zdawało, że jest tego za dużo, ale wkrótce
stwierdziłam, że gdyby było krótsze to wszystko straciłoby
sens.
Spoglądając na okładkę można zauważyć srebrzystowłosą
dziewczynę o magnetycznie zielonych oczach. Kiedyś sama chciałam
mieć taki kolor patrzałek (mam brązowe) i nie raz spoglądam na
nią z zazdrością. Może to trochę chore zazdrościć
wyretuszowanej postaci na kawałku kartonu, ale ta zielona barwa nie
daje mi spokoju. Muszę jeszcze wspomnieć o cudownym koniu koło
niej. Może i ma wygląd zwierzęcia ze wścieklizną, ale i tak bym
go wybrała na przejażdżkę konną.
Pomysł na książkę wydał mi się oryginalny. Nie znalazłam tutaj
nic co by mi podpowiedziało: „#Ivy, ten fragment powinien ci
przypomnieć lekturę tego i tego autora”. Nie. Mój mózg
nic takiego nie zakodował.
Tak jak napisałam na samym początku było mi ciężko czytać
początek. Może to spowodowało to, że po czasie odwidziała mi się
ta lektura? Postanowiłam jednak ją przeczytać do końca. Nie
żałuję tego. Opinie innych czytelników okazały się zgodne
z prawdą.
Co mi się w najbardziej podobało? Oczywiście osobisty koń
Mordana. Był tak wyjątkowy, że chętnie bym go wyrwała z powieści
i zrobiła mu stajnię koło swojego łóżka.
Następny lajk otrzymują rozmowy między Mordanem a Lijanas.
Uwielbiałam czytać co było z nimi związane. Podchodziłam do tego
z sercem i odczuwałam ich emocje. Ich wzajemne przyciąganie
przypominało mi bieg w spowolnionym tempie. Dorastające uczucie
bohaterów dodaje pikanterii.
Nie mogę zapomnieć, że również uroniłam łzy. Nie ze
śmiechu. Ze smutku. Nieczęsto mi się to zdarza, bo jak twierdzą –
mam serce z kamienia. Jednak okazuje się, że to tylko wymysły. Po
prostu nastała taka sytuacja, że nie umiałam się powstrzymać.
Przygryzałam wargę, słone krople spływały mi po policzkach i
czytałam dalsze rozwinięcie akcji. Czy zakończyło się to happy
endem? To już tajemnica.
Jedyne, co mi przeszkadzało to jaskrawość stron. Nie lubię, gdy
coś takiego przeszkadza w czytaniu. Może można się do tego
przyzwyczaić, ale osoby, które mają problemy ze wzrokiem to
raczej męczy, niżeli zachęca do kontynuacji. chciałam wtedy
zmienić ustawienia jasności, ale to papierowa książka – nie z
nią te numery!
Książkę polecam serdecznie fanom Lynn Raven, którzy mieli
przyjemność przeczytania jej innych dzieł. Również gorąco
wciskam ją przed nosy książkoholikom, którzy kochają takie
klimaty. Jak wam niestraszne opisy walk i rozcinania ciał to
„Pocałunek Kier” jest dla was idealny.
Moja ocena: 4+/5
Recenzje można znaleźć również tutaj:
~ *** ~
Służbowa notatka.
Zaległości na waszych blogach nadrobię w najbliższy wtorek,
ewentualnie w piątek. Jak zauważyliście zostawiam również
komentarze pod recenzjami, które są już trochę „do tyłu”.
Czytam wszystko – dobra ja. :)
Zdecydowanie nie mój gatunek ;)
OdpowiedzUsuńTroszkę szkoda, bo książka warta uwagi, ale nie będę cię do niej zmuszać. ;)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą recenzją. Znowu. Lista książek do przeczytania się wydłuża, a czasu na to nie ma.
OdpowiedzUsuńA mnie coś to przypomina, przynajmniej to porwanie. To samo stało się przecież z Violet w "Mrocznej bohaterce". Ale nie ma książki, która byłaby gorsza od tej, przynajmniej takie jest moje zdanie.
Dawno już nie czytałam młodzieżowej powieści pisanej w trzeciej osobie, tym chętniej sięgnęłabym po "Pocałunek Kiera". Jeśli masz ją w swojej biblioteczce, to wiedz, że kiedyś mi ją pożyczysz ;)
Czekam na kolejną recenzję ^^
Kiedy recenzowałam tę książkę to Mroczna Bohaterka dopiero była przede mną. ;)
UsuńNo to raczej pod młodzieżowe nie podchodzi, ale co tam. Tak, posiadam ją na swojej półce i grzecznie czeka na kolejną osobę, która ją weźmie w tango. ;D
Książka, od której zaczęła się moja miłość do poważniejszego fantasy. Od tamtej pory zaczynałam z wolna zauważać coraz więcej wad w paranormalach młdzieżowych i sięgałam po książki z innego gatunku. Cudo!
OdpowiedzUsuńjak dobrze pamiętam to ja cię do niej przekonałam. :D Ale jak widać po twoim entuzjazmie - było warto. ;)
UsuńTo mnie zaciekawiłaś, bo zawsze gdy widziałam tę okładkę to myślałam, że jest słaba,a tu proszę takie zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńCzasami szaty graficzne nas oszukują, dlatego uwielbiam powiedzenie: nie oceniaj książki po okładce. ;)
UsuńJakoś do tej pory nie mogłam się zdecydować co do tej powieści. Mam ją co prawda na półce, ale nie spieszyło mi się do ściągnięcia jej stamtąd. Widzę jednak, że warto to zmienić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo się opłaca odkurzyć okładkę i zacząć ją czytać. :)
UsuńBardzo sporadycznie sięgam po fantasty, ale na powyższą książkę wyjątkowo mam ochotę, choć sama nie wiem dlaczego. Być może masz taki rewelacyjny dar przekonywania? :)
OdpowiedzUsuńJa i rewelacyjny dar przekonywania? Oj, cyrysia, masz rewelacyjne poczucie humoru! :)
UsuńNazwa już kiedyś obiła mi się o uszy. Może i po to sięgnę- jeszcze się zobaczy;)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam - świetna książka. :)
UsuńMnie się wydawało, że to coś na okładce, to nie koń, a Pożeracz Dusz. ;)
OdpowiedzUsuńDialogi Mordana i Lijanas rzeczywiście są prześwietne. :D
"Pocałunek..." to jedna z moich ulubionych książek ;)
To jest koń! I tego się trzymajmy! :D
UsuńJa mam tak samo. Pocałunek Kier należy do tych ulubionych! :)
Od dłuższego czasu planuję przeczytać (czy. zmusić się ;)) coś z gatunku fantasty, ale to raczej będzie inna książka... Choć kusisz, obawiam się, że mi może nie przypaść do gustu ;))
OdpowiedzUsuńJak to niektórzy mówią - nie przekonasz się, gdy nie przeczytasz. Ale nie namawiam. :)
Usuń