Autor: C.J. Daugherty
n Carina Rozenfeld
Tytuł: „Tajemny ogień”
Oryginalny tytuł: „The Secret Fire”
Seria: Tajemny Ogień
Tom: I
Przekład: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 392
Ile to razy przeklinaliśmy swój
los, że bywamy pechowcami, gdy kierowca samochodu wjedzie w kałużę
na jezdni, a jej zawartość ochlapie nas od dołu do góry?
Jak często rozpaczamy nad sobą, gdy wejdziemy w niespodziankę
pozostawioną na chodniku przez czyjegoś czworonożnego przyjaciela?
A gdyby ktoś powiedział Wam, że zna dokładną datę swojej
śmierci i jedynym ratunkiem dla niego jest pomoc osoby, której
tak naprawdę nie zna? Już Wasze problemy znikają, jakby w ogóle
nie istniały.
Sacha Winters jest tym trzynastym, który
nosi brzemię swego przodka. Kilkaset lat temu doszło do spalenia
pewnej alchemiczki, a ta przed śmiercią zaklęła męski ród
rodziny chłopaka i zapowiedziała ich rychły koniec w dniu
osiemnastych urodzin. Niektórym pokoleniom udało się uciec
przed tym, jednak chłopak nie miał tego szczęścia. Sacha już
odlicza dni do pożegnania się z tym światem, przez co odsuwa od
siebie najbliższe mu osoby, by ci zbyt długo za nim nie rozpaczali.
Natomiast w Anglii mieszka ona – Taylor
Montclair, która pewnego dnia przez przypadek rozsadza
głośniki w barze, a z dnia na dzień jej moc daje się coraz
mocniej we znaki. Angielka nie wie, że to kobieta z jej rodu jest
odpowiedzialna za fatum unoszące się nad rodziną Sachy. Nie zdaje
sobie o tym sprawy, do czasu...
Czysty przypadek (a może to była
planowana rozgrywka) sprawił, że tych dwoje nawiązuje ze sobą
kontakt. Z początku nic nie idzie dobrze, lecz z każdą kolejną
rozmową otwierają się coraz bardziej przed sobą. Zaczynają
układać wszystko w całość i odkrywają, że to właśnie od
Taylor może zależeć życie Sachy. I przyszłość całego świata.
Czy tych dwoje uda się pokonać klątwę?
Czy Sacha i Taylor – mimo przeciwności losu – zdołają
współpracować i rozszyfrować sekrety zwiększające się z
dnia na dzień? I co zrobią, gdy odkryją, że muszą walczyć nie
tylko z czymś, co zostało rozpoczęte kilkaset lat temu?
Tajemny ogień to nie dwa zwykłe słowa.
To potęga pozwalająca pokonać wszelkie zło, ale co się stanie,
gdy ktoś z najbliższego kręgu zaufanych może zdradzić i
wykorzystać go przeciw swoim pobratymcom?
C.J. Daugherty raczej nie muszę
przedstawiać. Ta pani zaistniała na rynku literackim wraz z serią
„Wybrani”, która ma swoich zwolenników, jak również
przeciwników. Muszę przyznać, że sama na początku byłam
nałogową czytelniczką twórczości autorki, ale gdy z tomu
na tom ten cykl wydawał mi się coraz słabszy – porzuciłam go.
Kiedy zaczęto reklamować nową powieść Daugherty, którą
stworzyła z Cariną Rozenfeld pomyślałam sobie: może warto dać
jej kolejną szansę? Jednak bałam się zawodu, ale zaryzykowałam i
wyraziłam swoją chęć udział w Book Tourze z „Tajemnym Ogniem”,
który prowadzi fanpage „Wybrani”. Dostałam się do
jednego z teamów (co jest dla mnie mega zaskoczeniem), a teraz
mogę wam zdradzić swoje zdanie na temat tego zachwalanego przez
tłumy książkoholików dzieła. Tylko jak zadziałał na mnie
tajemny ogień: pochłonął mnie doszczętnie? A może nawet nie
udało mu się rozpalić mojej wyobraźni?
„Będziesz walczyła ze złem i ratowała świat. Nie zapomnij zabrać szczoteczki do zębów.”
Jak wcześniej miałam jakiekolwiek obawy
przed tą książką, tak szybko zostały one rozwiane. Zostałam
porwana już przy pierwszym zdaniu rozpoczynającym całą historię
i bardzo ciężko było mi się oderwać od lektury. „Tajemny
ogień” jest nasycony akcją, która toczy się w swoim
tempie, przy czym autorki świetnie się bawią. Podsycają naszą
ciekawość, a kiedy nastaje kulminacyjny moment – zagryzasz wargi
i z niecierpliwością śledzisz tekst, by wiedzieć, co jest dalej.
Ponadto humor zawarty w rozdziałach mnie bawił i nie czułam, że
wszystko jest wymuszone. Widać także, że cała koncepcja była
przemyślana, bo naprawdę nie odnalazłam takiego momentu, gdzie się
nudziłam. Cały czas bacznie śledziłam losy głównych
bohaterów i kibicowałam w ich niebezpiecznej misji, a w
powietrzu unosiła się magia, jaką obiecywano czytelnikom. Były
także fragmenty, gdy przygryzałam pięść i próbowałam się
nie rozpłakać. Bawienie się emocjami to idealna zabawa dla
pisarzy, nie sądzicie?
Były także momenty, kiedy było mi za
słodko lub miałam wrażenie, że to wrzucono na siłę, ale nie
spotykałam ich na tyle często, aby mogły mnie wytrącić z
lektury. Liczy się jednak jeden fakt – one tam były! Ale przecież
nie wszystko musi być pisane perfekcyjnie pod moim kątem...
Kto by pomyślał, że pewny siebie i
cierpiący na sarkastyczne poczucie humoru francuz Sacha mógłby
mieć coś wspólnego ze spokojną i poukładaną angielką
Taylor. A jednak. Łączy ich jedno – jeżeli ona nie pomoże mu
pokonać klątwy, wtedy światu grozi zagłada.
Sachę polubiłam już od pierwszego
rozdziału, gdzie od razu mnie rozbroił. Jego specyficzne humoru
dobijało mnie (w pozytywnym sensie), ale wiedziałam, że to tylko
przykrywka. Rzucona kilkaset lat wcześniej klątwa na jego rodzinę
oddziaływała na niego, przez co chłopak próbował jakoś
bronić się przed myśleniem o tym. Na próżno. Strasznie mu
współczułam tej sytuacji i bolało mnie, gdy czytałam o
tym, jak myśli o przyszłości swojej rodziny. Dokuczało mu, że
może go tak wiele ominąć w życiu matki i siostry. To było
straszne... Inaczej było jednak z Taylor, której nie
polubiłam od początku. Sprawiała wrażenie takiej sztywnej
dziewczyny, która prowadzi specjalny notatnik i tam zapisuje
wszelkie błędy popełniane przez uczniów i donosiła na nich
nauczycielom. Zaczęłam zmieniać zdanie o dziewczynie, kiedy po
nawiązaniu znajomości z Sachą zaczęła ukazywać całkiem inną
twarz. Zniknęła poza pilnej uczennicy, a ukazała się niedająca
sobie w kaszę dmuchać nastolatka gotowa zmierzyć się ze swoim
przeznaczeniem. Zmienił ją także fakt bycia kimś wyjątkowym z
niecodziennym darem, jakim jest kontrola energii, która ją
otacza. Tylko czy ta wiedza pomoże jej i nastolatkowi pokonać
klątwę i uratować chłopaka przed śmiercią, a tym samym uchronić
Ziemię przed katastrofą? I czy zdołają poznać dane tego, kto ich
zdradził? Odkryjecie to, gdy tylko sięgniecie po książkę – ja
Wam tego nie mogę zdradzić! Chciałabym, ale nie mogę!
Zwrócę się teraz ku innym
postaciom, których mocny zarys nieraz udowadniał, że jeżeli
już myślałam o spokoju, to byłam w całkowitym błędzie. Nie
będę wypowiadać się o wszystkich, bo ta recenzja miałaby
kilkanaście stron, a Wy, czytelnicy, zasnęlibyście w trakcie
czytania, więc wybiorę takie dwie istotki, które utknęły w
mojej pamięci. Po pierwsze cyniczna i szczera do bólu Louisa.
Z miejsca polubiłam ją za całokształt, ponieważ mocno
przypominała mi postać z mojego starego opowiadania (Candice –
dla wtajemniczonych). Gdyby była taka możliwość, to z miejsca bym
chciała się z nią zaprzyjaźnić. Nieważne, że jest
kryminalistką... To się wytnie. Poza tym jej kreacja wskazuje, że
nie każdy, kto na co dzień wydaje się być oschłym człowiekiem,
nie może mieć uczuć. Sam fakt, że martwiła się o Taylor i dbała
o jej edukację związaną z kontrolowaniem mocy o czymś świadczy,
nieprawdaż? Przejdę jednak do drugiego bohatera, którego
chciałabym skopać za jego tchórzostwo. Antoine. Francuzik
wykorzystujący umiejętności Sachy, jednak kiedy przychodziło
niebezpieczeństwo – zwijał żagle i już go nie było. Gdyby
mógł, to by zamieniał się w drzewo, żeby tylko ukryć się
przed przestępczym światem, z którym sam zadzierał... Nie
lubię go!
„Po siedemnastu latach człowiek nie żegna się z życiem, tylko staje u jego progu.”
C.J.
Daugherty oraz Carina Rozenfeld stworzyły niesamowity klimat
książki, a zwyczajne słowa zamieniły się w coś magicznego. Ich
kunszt pisarski nie zakrawa o przepaść, jest przyjemny w odbiorze i
zaczytując się czujesz się tak, jakbyś rozprowadzał masło na
świeżym chlebie. Ponadto ukazują, że mimo tylu przeciwieństw
losu i charakterów zawsze znajdzie się jakiś punkt wspólny,
który pozwoli na połączenie się dwóch biegunów.
Także mamy wskazanie na to, iż życie potrafi płatać figle i
czasami trzeba z nim walczyć, aby spróbować dążyć do
wyznaczonego celu.
Z serii „rozkminy bluszczyny”:
Przyjemnie jest czytać książkę i pisać po niej, zaznaczając
zdania i dodając swoje przemyślenia. Mam nadzieję, że kolejne
osoby będą łapać się za głowę przy tym, co ja dopisywałam.
Szczerze? Już Wam współczuję!
Podsumowując:
„Tajemny ogień” należy do tych
książek, który pochłonie cię od pierwszej strony i nie
wypuści, zanim nie przeczytasz do końca ostatniego rozdziału.
Niespodziewane zwroty akcji, przenikająca tajemniczość,
wszechobecna magia oraz doza humoru – czego chcieć więcej? Nie
czekajcie zbyt długo i czym prędzej wejdźcie do świata Taylor i
Sachy i pomóżcie im pokonać przeciwności losu! I przy
okazji... przepadnijcie do końca!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Kurczę, myślałam, że ta książka będzie raczej słaba, a tu proszę! Będę musiała kiedyś ją dorwać. ;)
OdpowiedzUsuńJa już czekam na drugi tom - mam nadzieję, że akcja będzie równie zawrotna :)
OdpowiedzUsuńNiby mnie kusi, ale jakoś tak bardzo czuje w niej młodzieżówkę. :(
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie, że jednak warto dać tej książce szansę. Co prawda autorka rozczarowała mnie kontynuacją Wybranych, jednak Tajemny Ogień i tak mam w planach i mam nadzieję, że się nie zawiodę :D
OdpowiedzUsuńNie czuję się szczególnie zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńSwoją przygodą z tą autorką planuję zacząć właśnie od Tajemnego Ognia i już nie mogę się doczekać, aż sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy ta książka wpadnie w moje ręce! Uwielbiam styl pisania C.J Daugherty i sposób w jaki przedstawia nam świat ukazany, więc ta książki obowiązkowo musi zostać przeczytana! Poza tym świetna recenzja! :)
OdpowiedzUsuńhttp://zzaczytaniwksiazkach.blogspot.com/
Z każdą kolejną recenzją, mam coraz większą chęć przeczytania tej książki. Na pewno w końcu po nią sięgnę! ;)
OdpowiedzUsuńPonoć książka jest GENIALNA!
OdpowiedzUsuńA to już kolejna recenzja, którą widzę na jej temat i coraz bardziej nie mogę się doczekać, kiedy troszkę więcej pieniążków wpadnie mi do kieszeni i w końcu zdecyduję się na jej zakup.
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Przeczytam na pewno, bo wiele pozytywnych opinii już za mną, więc teraz czas na lekturę w końcu :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Zapowiada się kolejna dobra seria, a ja mam już tyle innych pozaczynanych -,-
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Julka z karmeloweczytadla.blogspot.com/
Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale jak mówisz że jest tak dobrze - to może, może... :)
OdpowiedzUsuń/kwiatusia - mam nowy nick /
Nie za bardzo mam ochotę na tę książkę. W momencie wydania się nad nią zastanawiałam, ale teraz mój entuzjazm nieco opadł. Na razie sobie odpuszczę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Pomimo, że to kompletnie nie moje klimaty to ostatnio mnie ciągnie do takich fantastycznych powieści :) Także dopisuję do jakże niekrótkiej listy "do przeczytania"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Cytaty <3 Ogólnie cała książka jest przeprzeprzewspaniała :D
OdpowiedzUsuńTakże pozdrawiam i także KajaTeam :)
http://czytam-pisze-recenzuje-polecam.blogspot.com/2015/11/15-tajemny-ogien-c-daugherty-crozenfeld.html