Autor: David Levithan
Tytuł: „Każdego dnia”
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 256
Z
twórczością pana Levithana spotkałam się wcześniej jedynie w powieści „Will
Grayson, Will Grayson”, którą tworzył razem z Johnem Greenem. Nie zwracałam
wtedy wielkiej uwagi na jego styl i sposób pisania, ale skupiłam się na
powieści. Cóż, teraz chyba tego żałuję.
Jeśli
chodzi o styl Davida Levithana, jest on prosty i zrozumiały. Raz za czas
pojawia się jakieś głębsze przemyślenie na dany temat, jednak wciąż utrzymane w
takim samym, luźnym nastroju, idealnym dla powieści młodzieżowych.
W
fabule nie ma co spodziewać się wielkich wybuchów i zwrotów akcji, bo jest ona
raczej spokojna i statyczna, jednak w żadnym stopniu nie można nazwać jej
przewidywalną – chociażby ze względu na to, iż nie wiemy, w jakim ciele obudzi
się jutro nasz bohater.
Sam
pomysł na powieść jest moim zdaniem bardzo dobry. Ukazuje życia wielu
najróżniejszych osób, od homoseksualistów do człowieka o skłonnościach
samobójczych – swoją drogą, opis dnia w ciele takiej osoby był chyba jednym z
moich ulubionych. Może i książka jest luźna i prosta, jednak naprawdę głęboka.
Bohaterów
mamy tutaj jednocześnie mnóstwo, a zarazem niewiele. Może i znajdziemy
czterdziestu różniących się od siebie osobowości, w których to ciele ląduje A,
ale w pewien sposób są takie same właśnie przez głównego bohatera. Oprócz tego
występuje również wspomniana już w opisie Rhiannon i parę niezbyt ważnych
postaci drugoplanowych, co daje co prawda sporą ilość bohaterów, która jednak
nie przeszkadza w lekturze.
A
może z początku nie podbił mojego serca, ale niewątpliwie zrobił to na końcu
powieści. Jego przekonania życiowe i sam sposób bycia, tok myślenia i
oczywiście charakterystyczne dla każdego nastolatka pomyłki trafiły w mój gust.
Nie utożsamiałam się z nim, ale jednak czułam, że coś nas łączy.
Rhiannon
jest dla mnie postacią bardziej neutralną, do której żywię może cząstkę
pozytywnego uczucia. Podobało mi się w niej to, że nie była głupiutką
dziewczynką i nie dała się od razu rozkochać. Myślała poważnie o przyszłości i
następstwach decyzji, którą mogłaby podjąć. Nie była irytująca i pusta, a jej
zachowanie okazało się zrozumiałe.
Czy przez to, kim jestem, różnię się od innych ludzi? Owszem, morderstwo uszłoby mi na sucho, jednak przecież w każdym człowieku tkwi zło. Chodzi o to, że dokonujemy wyboru. Każdego dnia decydujemy, że nikogo nie skrzywdzimy. Nie jestem inny pod tym względem.
Recenzję
strasznie trudno jest mi pisać i sama nie wiem, dlaczego. Książka jest naprawdę
świetna i cudowna, zmusza do myślenia – bo co zrobić, jeśli pewnego dnia
budzisz się w ciele kogoś zupełnie innego? Albo kiedy to ktoś znajdzie się w
twoim ciele, a ty nie pamiętasz prawie nic? Powieść o podobnej tematyce już
kiedyś czytałam – dla zainteresowanych: Switch! – jednak nie dorasta ona do
pięt czy też miejsca, gdzie znajduje się kod kreskowy na „Każdego dnia”.
Humoru
tutaj nie znajdziecie – cóż, przynajmniej ja nie znalazłam – ale nie jest to w
żadnym razie minusem. Powieść porusza poważne tematy, a jednak czyta się o nich
przyjemnie, jednocześnie myśląc nad nimi poważnie.
Dodatkowymi
plusami w książce są maile, wymieniane między A i Rhiannon oraz między A i
pewną osóbką, której jednak nie zdradzę, bo to już chyba podchodziłoby pod
spoiler. Z początku ciężko było mi przyzwyczaić się do stylu Levithana, ale po
jakimś czasie chłonęłam już każde słowo.
- Widzisz, to możemy być my za dziesięć lat.- Albo za dziesięć miesięcy - odparł wtedy Hugo.- Albo za dziesięć dni - dodał Austin.- Albo za dziesięć minut - powiedział Hugo.- Albo za dziesięć sekund - zakończył Austin.A potem odliczyli do dziesięciu, chwycili się za ręce i tak się trzymali do końca dnia.
Końcówka
dosłownie mnie rozwaliła i może dlatego też pisanie recenzji nie idzie mi
najlepiej. Po raz pierwszy chyba nie miałam standardowego happy endu, co jest
chyba największym plusem całej powieści. Miałam łzy w oczach czytając ostatnią
kartkę, aż sobie zasłoniłam ręką ostatnie zdanie, żeby nie spoilerować. Tak
właśnie mam zniszczoną psychikę na wtorkowe popołudnie.
Podsumowując:
„Każdego
dnia” jest lekką lekturą, poruszającą jednocześnie ważne tematy. Chyba wszyscy
bohaterowie są wykreowani bardzo dobrze, a każdy z nich różni się w jakiś
sposób od poprzedniego, jednocześnie pozostając tym samym A. Powieść nie jest
przewidywalna, jednak chwilami może nudzić niektórych czytelników poprzez swoje
dość liczne opisy. Mnie osobiście oczarowała i z pewnością dołącza do stoika
jednych z ulubionych powieści.
Moja ocena:
Chętnie przeczytam tą książkę, jednak musi trochę poczekać bo lista tych do przeczytania jest jeszcze dłuuuga...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Julka
http://karmeloweczytadla.blogspot.com/
Chętnie przeczytam tą książkę, recenzja mnie zachęciła :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, niestety, będzie kolejną pozycją na długiej liście książek do przeczytania.
Styl pisania Davida Levithana jest nietypowy, ale przez to interesujący, co jestem w stanie ocenić po lekturze tylko jednej książce tego autora, napisanej we współpracy z Johnem Greenem i jest to, oczywiście "Will Grayson, Will Grayson", ale zdecydowanie kiedyś sięgnę po tą pozycję :D
W takim razie zostałam zachęcona. Szczególnie przez tą rozwalającą końcówkę - uwielbiam kiedy dostajemy coś zaskakującego, nie będącego happy endem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Mam tę książkę na swojej liście, ale jakimś dziwnym sposobem o niej zapomniałam :D Teraz już koniecznie muszę pamiętać, żeby rozejrzeć się za nią w bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
Czytałam i mam podobne zdanie do twojego. Mnie jednak opisy nie nużyły, a spokojne tempo akcji pasowało do klimatu książki. Zamierzam sięgnąć po inne dzieła Levithana. :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ją w Biedronce i naprawdę miałam wielką ochotę na przytulenie jej i nie wypuszczanie z ramion.
OdpowiedzUsuńJednak cóż... Nie śpię na pieniądzach xD
Na pewno kiedyś ją przeczytam!
Pozdrawiam,
Isabelle West
recenzjekawoholika.blogspot.com