Autor: Ewa Rajter
Tytuł: Przeklęta laleczka
Seria:
Tom: I
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 288
Chyba nie ma takiej osoby, która
nie chciałaby podróżować po świecie. Perspektywa
zwiedzenia pewnych krajów nie pozwala nam spać po nocach, a
przed oczami widnieje piękny obrazek nas samych: uśmiechniętych i
wypoczętych. Jednak pewne sprawy przywracają nas do rzeczywistości,
a wtedy pozostają nam jedynie marzenia. A co, jeśli postanowimy je
spełnić?
W Meksykańskim hotelu ginie turystka z
Francji, która na pewno miała jakieś plany na przyszłość.
Jej tajemnicze zniknięcie krzyżuje je, jednak policja postanawia ją
odnaleźć.
W tym samym czasie do tego samego hotelu
przyjeżdża dziennikarka ze swoją ekipą, aby nakręcić materiały
pośród wielu ulic Meksyku. Natomiast ich najważniejszym
celem jest wywiad z intrygującym, a zarazem tajemniczym,
biznesmenem. Także tam zatrzymuje się pani kryminolog, która
chciała powiększyć swoją wiedzę w swej ukochanej dziedzinie i
pragnie uczestniczyć w sympozjum, a miesza się w sensacyjną aferę.
Do nich wszystkich dołącza utalentowana malarka popadająca w
depresję, próbująca szukać swojego szczęścia po swojemu,
przy czym wdaje się w romans z miejscowym inspektorem policji.
Co takiego musiało się zdarzyć, że
los postanowił zapoznać je ze sobą? Jak zareagują, gdy odkryją,
że w hotelu skrywa się morderca czyhający na życie jednej z nich?
Czy kobiety będą w stanie stanąć ramię w ramię, kiedy przyjdzie
im zmierzyć się z tym samym wrogiem?
Jedno jest pewne – ta mieszanka
charakterów pokaże, że nie wolno oceniać po pozorach.
Wydawnictwo Jaguar dość długo kusiło
swoich czytelników tym tytułem. Już przed oficjalną
premierą zainteresowanie sięgało zenitu, przy czym ja sama nie
zostałam obojętna na [Przeklętą laleczkę]. Moją ciekawość nie
potęgował tak bardzo opis czy przepiękna okładka, a sama
informacja, że autorką jest polka! Jako że polubiłam się z naszą
rodzimą literaturą to nie mogłam zaprzepaścić okazji, aby
zapoznać się z treścią tej książki. Tylko jak zareagowałam na
nią, kiedy nadeszło to spotkanie? Czy byłam zadowolona? A może
podziałało na mnie przekleństwo laleczki?
„Gdy traci się w życiu to, co najważniejsze, nic nie stoi na przeszkodzie, aby oddać się zemście.”
Po naprawdę tajemniczym prologu wprost
nie mogłam doczekać się tego, co przygotowała dla czytelników
autorka. Przy początkowych rozdziałach byłam oczarowałam,
pochłaniałam je w ekspresowym tempie. Ale jak to bywa – nic nie
trwa wiecznie. W pewnym momencie poczułam stopniowe wystudzenie
entuzjazmu, a zastępował go niedosyt. Miałam wrażenie, że
zostaliśmy uraczeni podstawowymi sytuacjami, w których
zapalna iskra została zgaszona.
Każdy epizod został przedstawiony w tak prosty sposób, iż
ciężko było mi się do tego przyzwyczaić. Poza tym Meksyk –
miejsce, gdzie to wszystko ma swoje miejsce – sprawiał wrażenie
idealnego uzupełniacza treści. Nic poza tym. Owszem – zostajemy
uraczeni opisami tamtego krajobrazu, ale jak dla mnie było go za
mało. Również miałam mętlik w głowie, kiedy z jednej
akcji przeskakiwaliśmy do drugiej, a było ich nieco w tej cienkiej
książce. Zastanawiałam się nad tym, czy aby nie brakuje parunastu
stron tekstu, gdzie to wszystko rozwijało się w spokojnym tempie.
Taki wielki rozgardiasz wepchnięty na niecałe trzysta stron? To o
wiele za dużo!
Były momenty, kiedy ponownie zatracałam
się w czytaniu i odczuwałam emocje, jakie Ewa Rajter chciała nam
przekazać. Smuci mnie jednak to, że trwało to zbyt krótko.
Już w połowie książki wiedziałam, jak to wszystko się skończy,
jednak nadal tliła się we mnie nadzieja, iż coś zaskoczy i będzie
wielki wybuch powodujący wbicie w fotel. Zdarzały się chwile, gdy
mój puls przyśpieszał w kulminacyjnych momentach, ale szybko
powracał on do normy. Zbyt szybko. Moim zdaniem kryminalny wątek w
tej książce leży i kwiczy, jednak nie mogę odmówić
autorce umiejętności atakowania swoich postaci strzałą amora.
Miłośnicy romansów będą wprost zadowoleni z takiego obrotu
spraw. A że ja nie znoszę nadmiaru... Chyba wiecie, jaką mogłam
mieć minę przy niektórych akapitach?
Przez tę książkę przewija się wielu
bohaterów, ale to kobiece trio gra tutaj pierwsze skrzypce.
Mowa tutaj o altruistycznej dziennikarce Agacie, rozchwytywanej w
swej dziedzinie pani kryminolog Zuzannie oraz popadającej w depresję
utalentowanej malarce Ewie. Każda z nich miała tutaj swoją rolę i
w pewien sposób ją spełniły. Chodzi tutaj o sianie zamętu,
o którym wspominałam chwilę wcześniej. W jakiejś części
polubiłam każdą z nich, ale bolała mnie ich kreacja. Autorka
ukazuje je jako piękne kobiety, wciskając gdzieniegdzie to
określenie, aby podkreślić to zjawisko. Przypisano im także
mądrość, ale na litość Boską jaka inteligentna kobieta idzie do
łóżka z facetem, którego zna krócej, niż
czterdzieści osiem godzin? Wytłumaczcie mi to! Tego typów
bohaterów nie znoszę, ale Agata, Ewa oraz Zuzia miały
szczęście, że wcześniej udało mi się je poznać od innej
strony, bo teraz inaczej bym o nich myślała.
Nie można także zapomnieć o
drugoplanowych postaciach, gdzie jedni wnosili coś do fabuły, a
drudzy zostali wspomniani z powodu zaszycia dziury w historii.
Niemniej jednak udało mi się odnaleźć kogoś, kto zwrócił
moją uwagę i – z ciekawością – obserwowałam jego poczynania.
Może jestem chora, ale kibicowałam mu w jego myśli i nawet miałam
nadzieję, że uda mu się ją zakończyć z sukcesem. A wtedy
przyszła chwila, gdy zrozumiałam, jaki będzie koniec i moje
marzenia roztrzaskały się na ścianie. Ale i tak dziękuję Ewie
Rajter za ten promyczek nadziei. To właśnie on trzymał w ryzach
[Przeklętą laleczkę] i nie pozwalał jej się rozpaść.
„(...) niczego nie można być pewnym, poza śmiercią.”
Kunszt pisarski Ewy Rajter jest poprawny,
jednak brakowało mi tej nutki szaleństwa, której poszukuję
w wyimaginowanych historiach. Autorka posługuje się prostym
językiem, dzięki czemu każdy może się odnaleźć w [Przeklętej
laleczce], ale ludzie mogą podzielić się na dwa obozy: jeden
będzie przystawał przy skromnych opisach i dialogach, kiedy drugi
poczuje niedosyt słów. Ja należę do tych drugich, co
potwierdza moje marudzenie zapisane nieco wyżej.
Moim zdaniem [Przeklęta laleczka] ma na
celu ukazanie nam tego, że powiedzenie „prawdziwych przyjaciół
poznaje się w biedzie” nie jest błahym zdaniem. Agata, Zuzanna
oraz Ewa są tego najlepszym przykładem. A kiedy dochodzi do tego w
chwili zagrożenia życia to ta więź staje się jeszcze silniejsza.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: To
chyba jedna z cięższych recenzji, jakie przyszło mi kiedykolwiek
napisać. Uwierzycie w to, że pisałam ją siedem razy?
Podsumowując:
[Przeklęta laleczka], po odsunięciu od
siebie tych złych myśli, to lekka książka, od której nie
można wymagać zbyt wiele. Jeżeli porzucicie wszelkie domysły na
jej temat i pozwolicie sobie brnąć w tę historię to zostaniecie
usatysfakcjonowani. Ja – niestety – wymagałam zbyt wiele i
wyszło jak wyszło. Wy nie musicie popełniać tego błędu!
Idealna lektura na zimne wieczory pod
kocem i kubkiem herbaty, kiedy chcemy odetchnąć od cięższej
literatury.
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Książka ma zaszczyt brania udziału w
wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Wszędzie ta ,,przeklęta laleczka" szkoda, że wątek kryminalny Cię nie zachwycił. Może ja - niepoprawna romantyczka, znajdę w tej powieśći coś dla siebie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Justyna.
Chyba podziękujemy. Jakoś nas fabuła nie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
jak tak czytam to mam mieszane uczucia i chyba sobie daruje xD
OdpowiedzUsuńMoże wątek kryminalny nie jest wysuniety na pierwszy plan ale chetnie zapoznałabym sie z tą książką z innych powodów.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz recenzje. Aż chce sie je czytać. Nie dziwie sie, że tak wiele wydawnictw ceni twoje opinie. No i czytelników. Naprawde umiesz wyłapać plusy i minusy książek, nie spojlerujesz.. Idealnie :)
Pozdrawiam serdecznie i życze ci miłego weekendu ^___^
Nie słyszałam nic o tej książce, ale intryguje mnoe sprawa tego morderstwa. Szkoda, że nie jest idealna pod każdym względem, ale myślę, że jakby wpadła mi w ręce to z chęcią przeczytałabym Przeklętą laleczkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Ta książka do mnie nie przemawia kompletnie. Wielokrotnie widziałam ją na zapowiedziach, etc.. jednak... nie przykuła mojej uwagi w ogóle. Raczej na pewno nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej przemawia do mnie okładka tej książki i chyba nic poza tym. Opis do mnie nie przemawia, a skoro twierdzisz, że nie można od tej powieści za wiele wymagac, to już w zasadzie wiem, jakiego pokroju jest to tytuł. Podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńJak będę potrzebowała takiej literatury to być może po ten tytuł sięgnę, chociaż obawiam się, że również i mnie jakoś nie zachwyci ;)
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię, kiedy wydawca twierdzi, że książka to kryminał, a później okazuje się, że ten wątek kryminalny jest zepchnięty na dalszy plan. Wydaje mi się, że to jest bardziej romans nutką kryminału, dlatego ja podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Jakiś czas temu zaczęłam ją czytać i do dziś nie mogę skończyć bo ciągle coś mi w tym przeszkadza. Po Twojej recenzji jestem jeszcze bardziej zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja ostatnio również polubiłam polską literaturą, a ,,Przeklętą laleczkę" muszę przeczytać. Zapamiętam, żeby nie wymagać od niej zbyt wiele :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej i jakoś mnie nie przekonuje. Zawsze najbardziej interesuje mnie wątek kryminalny, wiec jeśli tutaj się on nie przebija, to chyba nie mam powodu, żeby po nią sięgnąć. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, obecnie mam zbyt dużo lektur do nadrobienia :)
OdpowiedzUsuńPodobnych książek mam u siebie po pęczki.. .także nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńLecz... okładka świetna!
Uuuu... Krytyczna #Ivy!
OdpowiedzUsuńAle jest też parę dobrych atutów, więc nie należy się martwić na zapas. Myślę, że to jest gdzieś pomiędzy...
No cóż! Nie wszystko może być dobre...