Tytuł: "Dom na Wschodniej"
Oryginalny tytuł: "Dom na Wschodniej"
Tom: -
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja
Ilość stron: 332
Dla większości przeprowadzki są na pewno czymś, po czym
potrzebuje się trochę czasu, aby przystosować się do nowej okolicy. Należałoby
poznać nowych sąsiadów, zrobić dobre pierwsze wrażenie, zdobyć względy u nowych
przyjaciółek z ładnymi twarzami czy miłym charakterem. Doro przeprowadził się
razem z matką i siostrą do Jadownik – niewielkiej, podkrakowskiej wsi. Już
parę dni po przeprowadzce odkrywa nieco dziwny dom z jeszcze dziwniejszymi
mieszkańcami. Poznaje pierwszych przyjaciół, z którymi usiłuje nawiązać więzi.
A pewnego dnia znajduje nawet tajemniczy klucz. Jego tajemnicę próbuje
rozwiązać z lokatorami tytułowego domu na Wschodniej. Ale… czy mu się to udało?
Czy zdołał zaklimatyzować się w nowym miejscu i znaleźć kogoś, komu może się
zwierzyć? Czy Dom na Wschodniej naprawdę stał się dla niego prawdziwym domem?
Do [Domu na Wschodniej] przymierzałam się od listopada. Ale
coś odwodziło mnie od tej książki. Próbowałam każdego kolejnego miesiąca, aż w
końcu wiosna okazała się łaskawa i to właśnie dzięki jej aurze mogę wreszcie
powiedzieć, że powieść Sabiny Jakubowskiej mam za sobą. Po lekturze odkryłam
wreszcie wielką tajemnicę, dlaczego wcześniej czytanie przychodziło mi z
trudem.
Jeśli chodzi o [Dom na Wschodniej], to nie wystarczy tylko
przyglądać mu się z daleka. Trzeba zapukać i poczekać, aż jego mieszkańcy
wpuszczą cię do środka. Aż wprowadzą cię w niezwykłą atmosferę.
Do polskich autorów nigdy nie byłam jakoś szczególnie
przekonana. A jednak opis powieści Jakubowskiej zainteresował mnie. Postanowił
spróbować – w końcu cudze chwalimy, swego nie znamy. W takim razie czy w tym
przypadku mogę bez dłuższego zastanowienia zachwalać to, co nasze?
Doro jest nastolatkiem, który na swoje barki bierze pomoc
mamie, pracującej jako położna. Nie chodzi tu o to, że pomaga jej przy
odbieraniu porodów, rzecz jasna. Zajmuje się siostrą, a matkę
traktuje wręcz jak przyjaciółkę. Gani ją, kiedy bierze na siebie zbyt dużo
godzin w pracy. Pomaga i doradza.
Pani Emma jest z kolei właścicielką domu na Wschodniej.
Patrząc na tę staruszkę, z pewnością nie domyślamy się przeszłości, jaka jest
zapisana w jej życiu. Tak samo, jak spoglądając na sam budynek, nie możemy
zobaczyć jej mieszkańców i poznać ich problemów. Nie bez powodu Mały Książę
mówił, że „dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla
oczu”.
Akcja [Domu na Wschodniej] nie należy do wartkich, ale jest
pełna różnych sytuacji i wydarzeń, które nas zainteresują. Od porodu po romantyczne rozmowy i sytuacje. Od tajemnic po
problemy, skryte w sercach bohaterów.
Jeśli chodzi o bohaterów, każdy znajdzie tu chyba swojego
faworyta. Mamy szeroki wybór, do wyboru, do koloru. Jest Jachu,
Pi-Stachu, Roksana, Konstancja i jej braciszek (motyw z jelonkiem podbił moje
serce), Róża (jej motyw z muminkami również pozostanie w mojej pamięci), Jok
czy też inni. Mamy tu standardowo wredną jędzę, która z początku nie jest w
sumie taka wredna. Mamy romans, mamy dramat, mamy tajemnice. Mamy… wszystko.
Dlatego też po tę książkę może sięgnąć każdy. Lubisz
kryminały? Śmiało. Przepadasz za historiami przeplatanymi faktami? Leć do
księgarni. Ubóstwiasz nastoletni romans? Spodziewasz się porządnego
zakończenia? Jesteście spragnieni dobrego stylu autorki i jej kreatywności, jaką
się wykazała? [Dom na Wschodniej] wszystko to posiada.
Książka sama w sobie nie jest wspaniała, ale na pewno ma w
sobie coś magicznego. Przyczyną mojej oceny może być też spory dystans do
polskiej literatury – nie znalazłam jeszcze żadnego autora, który podbiłby moje
serce. Jednak opis na okładce informujący o tym, że w treści jest wszystko co
powinna mieć powieść dla młodzieży, jest bez wątpienia prawdą.
A sama powieść jest bardzo dobra. Nie zyskała mojego
serca, ale bardzo mi się spodobała. Zapukałam do drzwi domu na Wschodniej i
poczekałam, aż otworzy mi pani Emma. Weszłam do środka. Rozgościłam się.
Zostałam na dłużej.
Podsumowując:
[Dom na Wschodniej] jest przyjemną lekturą, która powinna
spodobać się miłośnikom polskich młodzieżówek. Znajdziemy tutaj wiele wątków i
ciekawych motywów, a także naprawdę dobry humor, dzięki któremu na naszych
ustach zagości uśmiech. Mogę napisać to z czystym sumieniem: pani Jakubowska
odwaliła kawał naprawdę dobrej roboty!
Moja ocena:
Za egzemplarz serdecznie dziękuję grupie wydawniczej Relacja.
Książka bierze udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku.
Psst, recenzję tej książki oczami #Ivy znajdziecie tutaj!
Swego czasu też miałam pewien dystans do polskich autorów, jednak teraz coraz częściej się do nich przekonuję. O tej autorce jeszcze nie słyszałam, ale z chęcią ją poznam :)
OdpowiedzUsuńHmm... Zatracona również w... czasie? ;)
Usuń18 kwietnia 2016:
http://zatraceniwkartkach.blogspot.com/2016/04/wywiad-z-sabina-jakubowska_18.html
Bardzo cenię sobie literaturę polską. Chętnie po nią sięgam i odkrywam nowe twarze :D Dlatego mimo wszystko dałabym szansę ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe Ciekawe. Jakoś mi to się kojarzy z Szafą z Opowieści z Narnii. Mimo wszystko chętnie poznam tę książkę. Szczególnie, że to polska autorka. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://biblioteczka-na-poddaszu.blogspot.com/
Nie dla mnie. Niestety...
OdpowiedzUsuńNo ale recenzja ciekawa :)
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Świetna recenzja! :) Zdecydowanie jestem zainteresowana książką. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńOd nas Jadwiga wkrótce zabierze się za tę książkę. Mówiła, że jest jej bardzo ciekawa, chyba nawet ją wygrała w jakimś konkursie czy coś... :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że i tobie się spodobała. Do tej pory nie wiedziałem złej recenzji tej książki.
Pozdrawiam
Zając z Zajęczej Nory
Ostatnio dość rzadko sięgam po młodzieżówki, więc jeszcze się zastanowię nad tą książką. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
Wydaje się fajna, choć wcześniej o niej nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkomania
Bardzo chętnie przeczytam, bo czuję się naprawdę zaintrygowana ;)
OdpowiedzUsuńJa nie jestem jakoś szczególnie uprzedzona do polskich autorów, również lubię czasem sięgnąć po jakąś dobrą młodzieżówkę :) Może się skuszę, skoro nie jest taka zła. Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńMieszkałam już w tylu miejscach :) Wydaje się być fajna. Ładna okładka!
OdpowiedzUsuńhttp://nonstopyou.blogspot.com/
Recenzja to jest, czy... reklama? Bo jakoś wyszła... antyreklama. ;) I to również... nie wspaniała. ;) Bez urazy, ale nie wystarczy dużo czytać; trzeba jeszcze czytać ze zrozumieniem. Natomiast pisząc recenzje należałoby unikać wyświechtanych sloganów i... szkolnych błędów, a przywołując rzeczywiste miejsca - odrobić wpierw lekcję z geografii, a nie powtarzać - po raz kolejny - za jakąś nierozgarniętą "recenzentką" brednie o podkrakowskich Jadownikach (bohaterowie powieści przeprowadzili się do Jadownik, a nie do... Jadowników), które są jedną z największych wsi w Polsce, a nie jakąś tam niewielką wioseczką. I tak można by się czepiać dalej, ale myślę, że wystarczy, bo nie o to chodzi... Cóż, książka ta jakoś nie ma szczęścia do recenzentów, i chociaż od czasu jej wydania ukazało się sporo opinii, to jednak niewiele z nich jest napisanych z sensem, prezentujących znośny poziom językowy i merytoryczny, w sposób w miarę obiektywny oddających zawartość książki. Co ciekawe, do tej ostatniej grupy z pewnością należy wyważona przedpremierowa recenzja współautorki niniejszego blogu; dlatego też dziwić musi, że na tychże stronach obecnie pojawia się... coś takiego..., przejmująco ambiwalentnego. Ale rozumiem, że to, przede wszystkim, sprawa... marketingu. ;)
OdpowiedzUsuńOkładka książki, po przez swoją prostotę wydaje mi się być przepiękna, naprawdę! A co do samej treści - z młodzieżówkami co prawda już trochę mi nie po drodze, ale może kiedyś się jednak skuszę ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie i dość lekko... Może na wakacje :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki młodzieżowe, więc w zupełności będę miała na uwadze ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
skrytaksiazka.blogspot.com