Tytuł: Jedyny pirat na imprezie
Oryginalny tytuł: The Only Pirate at the Party
Wydawnictwo: Feeria young
Ilość stron: 296
Kiedy byłam dzieckiem, chciałam zostać pokemonem. Dokładnie
tak, oczy Was nie mylą. Uwielbiałem te małe, różnorodne stworzonka i razem z
kuzynem często je udawaliśmy. Właśnie w takich chwilach wyobraźnia pozwalała na
spełnienie prostego, dziecięcego marzenia. Była magią, dzięki której byłam kim
tylko zechciałam. Power Rangers? Nie ma problemu. Piosenkarka? Szczotka
podkradziona z łazienki. Panna młoda? Nic trudnego, należało tylko dyskretnie
pożyczyć firankę, po czym ułożyć ją na plecach (ewentualnie na głowie – dla
mnie wystarczyły po prostu plecy, żeby welon ciągnął się po podłodze). Raz
byłam nawet księdzem – komunikanty z wafelków może i nie były okrągłe, ale
spełniały swoją funkcję.
Parę lat temu to właśnie marzenia były dla mnie wszystkim.
Nie liczyła się wtedy szkoła ani obowiązki domowe. Byłam ja i mój świat, w
którym uwielbiałam tonąć. Jednak z czasem wszystko staje się trudniejsze. Im
jesteśmy starsi, tym więcej rozumiemy i mamy do zrobienia. Marzenia oddalają
się na drugi plan, ważniejsza jest szkoła czy też praca.
Dlatego też tak ważne jest, aby o swoje marzenia walczyć.
Nie pozwólcie, aby zatonęły w oceanie dorosłości i szarej rzeczywistości. Stańcie
się piratami, kapitanami na swoim statku życia, czujnie obserwującymi majaczące
gdzieś na horyzoncie cele. Wywieście flagi, łapcie wiatr w żagle i razem z
Lindsey Stirling brnijcie ku marzeniom! A wtedy już na pewno nie będziecie
jedynym piratem na naszej imprezie!
Jednak jak wiadomo, w oceanie czyha na nas wiele
niebezpieczeństw. Krwiożercze rekiny, zwodnicze góry lodowe, które pokonały
nawet Titanica, hordy niekoniecznie przyjaznych piratów. Czy [Jedyny pirat na
imprezie] zdał test i szczęśliwie dopłynął do celu z zadowoloną załogą? Czy
może nie potrafił zbytnio bronić się przed niebezpieczeństwami, tonąc przy pierwszej
lepszej okazji?
Zapewne nie będzie dla Was dużym zaskoczeniem, jeśli
poinformuję, że fascynacją Lindsey Stirling zaraziła mnie Ivy. Zaczęło się to
niedługo po rozpoczęciu naszej prawdziwej znajomości (czytaj: w momencie, kiedy
zaczęłyśmy w miarę regularnie ze sobą rozmawiać). Cóż mogłam powiedzieć jeszcze
parę dni wcześniej? Że lubię pannę Stirling, ale nie uwielbiam jej, nie słucham
jej utworów każdego dnia i nie zachwycam się nad nimi za każdym razem. Kiedyś po
prostu miałam krótki okres, w którym kochałam tę skrzypaczkę. Czas minął, a ja
zapomniałam o Lindsey. A przynajmniej do czasu, kiedy dowiedziałam się o jej
autobiografii. Nawet nie zgadniecie, kto mnie o niej poinformował…
Nigdy nie miałam ochoty zagłębiać się w życiu kogoś znanego.
Nie pociągały mnie biografie sławnych osób, nie czułam potrzeby zagłębiania się
w ich życie tylko po to, aby wiedzieć o tej personie więcej. Co ciekawe, z
dziełem Stirling było inaczej. Od początku moje serce mówiło mi, że będzie to
coś wartego uwagi. Coś, czego nie mogłam przegapić. Nakręciłam się na ten
tytuł. Zaczęłam wyczekiwać go podobnie jak Ivy. Byłam wniebowzięta, kiedy po
raz pierwszy przyjrzałam się z bliska okładce (i oczywiście cudownym
patronatom, gdzie znalazły się Bluszczowe Recenzje – wciąż nie mogę uwierzyć w
to, że to przecież my!). Ucieszyłam się jeszcze bardziej na widok sporej ilości
zdjęć – już wtedy miałam pewność, że lektura nie będzie nudna.
I cóż więcej mogę powiedzieć? Nie była.
Muszę szczerze przyznać, że chwilami miałam wrażenie, jakbym
czytała normalną książkę, a nie autobiografię. Nie mogłam zdać sobie sprawy z
tego, że to przecież autobiografia, która zawsze kojarzyła mi się z czymś
niezmierni nudnym! Przy [Jedynym piracie na imprezie] było kompletnie inaczej. Autorka
wciągnęła mnie do swojego świata i przedstawiła go tak, że nie chciałam jej
opuszczać. Podzieliła się swoimi wspomnieniami oraz sekretami, odsłoniła część
siebie. W książce tej nie była sławną skrzypaczką. Była człowiekiem. Miała
swoje problemy, miała marzenia, w które chwilami wątpiła, robiła błędy jak
każdy z nas. Patrząc na Lindsey, którą widzimy w teledyskach, nie myślimy o
tym, jaka jest ani jaką miała przeszłość. Widzimy ją jako kogoś popularnego,
nie jako człowieka.
Z kolei podczas lektury autobiografii panny Stirling mamy
zupełnie odwrotne wrażenie. Chwilami miałam ochotę jeszcze raz spojrzeć na
autorkę, ze zdziwieniem myśląc: „czy to na pewno jej historia? Nie pomyliłam
książek?”. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona niektórymi faktami z jej życia i
sytuacjami, które przed nami ujawniła. Co jakiś czas na moich ustach wykwitał
szeroki uśmiech po przeczytaniu niektórych uwag Lindsey czy jej wspomnień. Dodatkowo
styl był na tyle lekki, prosty i przystępny, że pozwalał pochłonąć [Jedynego
pirata na imprezie] w mgnieniu oka!
Sama lektura nie jest tylko pamiętnikiem, mającym na celu
przekazanie faktów o pannie Stirling. Autorka napełnia nas energią rozpierającą
jej ciało sprawia, że zarażamy nią innych. Ponadto zawiera w swoim tekście
niesamowity przekaz, który czyni tę książkę wręcz magiczną. Smutek, dobry
humor, wspaniałe rady – zatrzymajcie się w księgarni właśnie przy półce z autobiografią
Lindsey, bo jeśli tego szukacie, to trafiliście do celu!
Muszę również przyznać, że cała wydawnicza ekipa pracująca
przy tej książce spisała się znakomicie. Nie zauważyłam ani jednego błędu, a
sam egzemplarz prezentuje się pięknie – zarówno w środku, jak i na zewnątrz.
Należałoby również pogratulować tłumaczowi, Jerzemu Bandelowi, który wykonał
swoją pracę znakomicie. Właśnie takich ludzi potrzebujemy! Nic, tylko dziękować
za tak świetne wydanie tak świetnej pozycji!
Podsumowując:
[Jedyny pirat na imprezie] to świetna pozycja nie tylko dla
fanów Lindsey Stirling, ale praktycznie dla każdego z nas. Przy tak wspaniałym
kunszcie pisarskim okraszonym świetnym, nienaciąganym humorem nie można źle się bawić! Lektura sprawiła, że polubiłam skrzypaczkę jeszcze bardziej niż
wcześniej. Tym samym zrozumiałam, że do spełnienia marzeń trzeba dążyć, nawet
jeśli los rzuca ci kłody pod nogi. Przenieś się na morza oceanu, wyrusz swoim
statkiem na bezkresne morze, dąż wytrwale do celu, a na końcu trasy będzie na
ciebie czekać prawdziwy skarb…
Piracka impreza wciąż trwa – czy zechcesz dołączyć?
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona również na granice.pl
Książka w sprzedaży już od 2 czerwca!
Za egzemplarz książki, jak i też możliwość patronowania jej, ogromnie dziękuję wydawnictwu Feeria young!
Książka ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Uwielbiam Lindsey <3 Kiedy tylko dowiedziałam się o jej biografii wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Założę się, że w dzień premiery będę po nią biec jak głupia ;)
OdpowiedzUsuńhttp://naturaniezaksiazkowana.blogspot.com
Uff, jakie szczęście że mam dziś urodziny to mogę sobie w czerwcu pozwolić na wydatki książkowe. Już idę ustawić się w kolejce po książkę :)
OdpowiedzUsuńJak ja Ci zazdroszczę! Uwielbiam Lindsay - jest świetna! Musze kiedyś przeczytać tą książkę!
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, i bardzo zachęciłas mnie do książki! Dorwę jak najszybciej ;) Osobiscie również lubię Lindsay, ale nie uwielbiam, i może ta książka to zmieni :D
OdpowiedzUsuńAch, jak ja uwielbiam Lindsey! Wyczekuję na premierę tej książki, a potem lecę do księgarni ją kupić! <3
OdpowiedzUsuńZnam Lidsey, jest bardzo utalentowaną dziewczyną. Bardzo zachęcająca recenzja, aż mam ochotę sięgnąć po tę pozycję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:))
http://natalie-and-books.blogspot.com/
Uwielbiam muzykę, którą tworzy Lindsey. Ona i skrzypce to coś niesamowitego :3 Mam ogromną ochotę na przeczytanie tej książki! ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
bookowe-love.blogspot.com
Gratuluję ogromnie patronatu, a o tej książce jeszcze nie miałam szansy usłyszeć na innym blogu, więc jest to dla mnie nowość. Pozycja wydaje się interesująca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Skryta Książka
A to mnie zaciekawiłaś, nie spodziewałam się takiej dobrej książki :)
OdpowiedzUsuńGratulacje patronatu :*
OdpowiedzUsuńWcześniej w ogóle nie zwracałam uwagi na tę książkę, mimo tego, że ciągle widuję zdjęcia, bo premiera tuż tuż.Ogromnie mnie zachęciłaś:)
Zostaję na dłużej, pozdrawiam :*
www.biblioteczkapati.blogspot.com
Nie słyszałam o niej, ale już googluję!
OdpowiedzUsuńZwykle nie czyta biografii, ale po tej recenzji czuję że po nią sięgnę :)
Pozdrawiam!
http://fanofbooks7.blogspot.com
Książka już na półce i czeka na swoją kolej :) Już nie mogę doczekać się czytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkomania
Gajdgakgdiua.
OdpowiedzUsuńMuszę to przeczytać. *^*
Lindsay <3
Zapraszam też na dopiero rozwijający się blog:
zamknietawpozytywce.blogspot.com
Nie słyszałam nigdy o tej autorce jednak książka wydaje się ciekawa być może ją przeczytam gdy dorwe :)
OdpowiedzUsuńTruskaweczka
Nigdy nie miałam styczności z Lindsey, więc się jeszcze zastanowię, czy jest to książka dla mnie. :) Ale zaciekawiłaś mnie jej postacią i muszę sprawdzić jej nagrania. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&tvseries&films
znam ta pania i az sama bym sobie przeczytala co i jak :D
OdpowiedzUsuńJa Lindsey słuchałam, jeszcze zanim było na niej wielkie BUM! :D
OdpowiedzUsuńA to dlatego że miałam epizod z skrzypcami - uwielbiam ich dźwięk!
Podziwiam ją za talent ale i za trud - każdy kto grał na skrzypcach wie, że to wcale nie takie łatwe !
Ja właśnie bardzo lubię czytać biografie, a Lindsey to tak niezwykła osóbka, że po prostu muszę o niej przeczytać :D
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Uwielbiam tą utalentowaną kobietę! Jej twórczości słucham już od bardzo dawna i za każdym razem pozytywnie mnie zaskakuje. Muszę sięgnąć po tą pozycje.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Kolejny raz pogratuluje wam patronatu! To ogromny zaszczyt objąć taką książke patronatem kiedy jedna z recenzentek na blogu ma bzika na punkcie Lindsey Stirling. Tak Ivy - mówie tutaj o tobie!
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, zacheca do przeczytania książki. Ja sama zamierzam ją kupić :)
Pozdrawiam cie Króliczku :*