Autor: Joseph Delaney
Tytuł:
Arena 13
Oryginalny
tytuł: Arena 13
Seria:
Arena 13
Tom:
I
Przekład:
Paulina Braiter
Wydawnictwo:
Jaguar
Ilość
stron: 304
Jak
często siadamy wieczorem w fotelu i zaczynamy rozmyślać o naszych
marzeniach? W naszych głowach przewijają się kadry, gdzie
otrzymujemy pozytywną ocenę z ostatniego sprawdzianu, szef chwali
nas przed wszystkimi pracownikami i awansuje na lepsze stanowisko lub
nasz ulubiony sklep organizuje wyprzedaż, a portfel jest gotowy na
tę ewentualność. To tylko nic nieznaczące dla wielu sceny, ale
czy musimy ostać na marzeniach? Przecież szczęściu trzeba
pomagać, bo inaczej ucieknie, zostawiając po sobie wspomnienia.
Leif
doskonale o tym wiedział, dlatego też - kiedy otrzymał potrzebny
mu bilet – wyruszył w drogę, aby móc spotkać się z
najlepszym zbrojmistrzem Tyronem i zacząć u niego szkolenie.
Chłopak od wielu lat marzy o tym, by stać się profesjonalnym
wojownikiem i trafić na słynną Arenę 13, a ten wybitny człowiek
może mu w tym pomóc. Nie zapomina jednak, że musi dać też
coś od siebie, bo inaczej transakcja nie będzie uczciwa. W końcu
ma w tym pewien cel.
Chłopak
pamięta, kto jest winien śmierci jego rodziców i pragnie
zemsty. Wie, że Hob, potwór grasujący na ich terytorium,
przybywa na arenę i staje do walki z najlepszymi wojownikami z
Gindeen, gdzie jak wygra starcie to zabiera ze sobą przegranego:
żywego lub martwego. Leif zamierza ukrócić tę chorą
tradycję raz na zawsze i pozbyć się swojego największego wroga,
lecz przed nim jeszcze długa droga.
Czy
Leif okaże się dobrym uczniem i Tyron pozwoli mu na szkolenie u
siebie? A może okaże się beztalenciem i jego zapał do walki
zostanie zdetronizowany poprzez inne zajęcia? I jak zachowałby się,
gdyby było mu dane stanąć twarzą w twarz z Hobem?
Człowiek
jest nieprzewidywalny, kiedy chęć zemsty przysłania mu wszystko inne.
Po
dość łagodnych czytelniczych harcach przyszła pora sięgnąć po
coś znacznie cięższego, co tym razem przerazi mnie swoją
brutalnością i nie pozwoli spać po nocach. Dlatego też
zaryzykowałam i ściągnęłam z półki [Arenę 13] Josepha
Delaney. Czy chciałabym stanąć na tej słynnej arenie i zawalczyć
o chwałę i bogactwo? A może powinnam dać sobie z nią spokój
i zająć się czymś innym?
„Niechaj ci, którzy zginą, umierają z honorem. Niechaj ci, którzy przeżyją, zapamiętają ich.”
Kiedy
rozpoczynałam swoją przygodę z tą książką, to nie spodziewałam
się, że będzie ona dość mocno oddziaływać na moją wyobraźnię,
ale zacznijmy od początku.
Już
od pierwszej strony zostaliśmy wprowadzeni do dość brutalnego
świata, gdzie hazard i bijatyki uliczne są na porządku dziennym.
Wielu młodych chłopaków startuje w rywalizacjach
polegających na uderzaniu swojego przeciwnika, przystosowanym do
tego typu walk, kijem, gdzie zetknięcie się broni z pewnymi
częściami ciała oznacza zwycięstwo dla tych, co tego dokonają.
To właśnie dzięki tej niebezpiecznej rozrywce (i wiecznym
triumfie) główny bohater otrzymuje bilet, który jest
pierwszym krokiem ku zasilenia szeregów wojowników
staczających walki na słynnej Arenie 13.
Bacznie
obserwowałam poczynania Leifa, który starał się zdobyć
sympatię swojego mistrza Tyrona poprzez przyswojenie potrzebnej mu
na arenie wiedzy. Wraz z głównym bohaterem poznawałam ten
brutalny świat od podszewki. Nieraz zamierałam przy niektórych
scenach i krzywiłam się, wyobrażając sobie to wszystko w głowie.
Momentami było również przyjemnie i mogłam odetchnąć od
wszechogarniającego prawie każdą kartkę mroku. Nie trwało to
jednak zbyt długo i znowu wkraczałam w środek niebezpiecznej
akcji. Nie mogę także powiedzieć, że książka w całości jest
nieprzewidywalna, bo bym skłamała. Było niewiele momentów,
gdy czułam zaskoczenie malujące się na twarzy, bo większość z
nich wiedziałam znacznie wcześniej, zanim zaczęłam o nich czytać.
Poza tym niektóre sceny wydawały mi się potraktowane po
macoszemu. Gdyby autor poświęcił im więcej uwagi i czasu to na
pewno wyglądałoby to znacznie lepiej. Jednak te wady nie
przeszkadzały mi w pochłanianiu [Areny 13], bo naprawdę czułam
się zaintrygowana tym światem i strasznie ciężko było mi się z
nim pożegnać, kiedy na sam koniec wkroczyliśmy na minę. Teraz
boję się kolejnego ruchu, bo nie wiem, czy przy kolejnym tomie
zostanę rozerwana na strzępy czy też moje obawy będą
bezpodstawne i w moim życiu nic się nie zmieni.
Czasami
miałam wrażenie, że nasz piętnastoletni Leif urodził się za
późno, bo nieraz jego zachowanie wskazywało na to, iż
mógłby być uznawany za kogoś starszego. Sam fakt dojrzałej
postawy wobec swojego postanowienia zaskoczył mnie. Nie mogłam
wyjść z podziwu, że czytam o losach tak młodej osoby, dość
doświadczonej przez los. Wtedy przychodziły momenty, gdy Joseph
Delaney przypominał sobie o wieku naszego głównego bohatera
i przywracał go do porządku. Wtedy rozsądny nastolatek wykazywał
się głupotą, którą mógł mylić z odwagą. To i tak
nie zmienia faktu, że mocno mu kibicowałam i pragnęłam tego, aby
jego szkolenie przeszło pomyślnie. Ten dzieciak zaimponował mi i
to sprawia, iż darzę go sympatią.
„Czymże jest złoto, gdy na szali spoczywa ludzkie cierpienie?”
Jeżeli
mam być szczera to autor nie popisał się pod względem kreacji
postaci drugoplanowych. Co z tego, że podkreślił ich najważniejsze
zalety i wady, kiedy większość bohaterów przewijających
się przez karty książki mogłaby dla mnie nie istnieć. Owszem –
mamy tutaj synka bogatego człowieka, który jest rozpieszczony
do szpiku kości i jest też buntująca się wobec prawom panującym
w Gindeen córka Tyrona, Kwin, ale co z tego, skoro byli słabo
nakreśleni. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie zostanie to
poprawione, bo wielu z nich stanowi kluczową rolę w życiu Leifa, a
wieczne zdawkowe informacje w tym nie pomogą.
A
co mogę powiedzieć o naszym największym złoczyńcy, jakim jest
Hob? Stwór urzędujący w nocy, żywiący się ludzką krwią
– czy to nie jest znajome? Tak, to przypomina typowego wampira,
jednak niektóre cechy pozwalają nam odróżnić
krwiopijcę znanego z wielu horrorów od naszego straszydła.
Zapewne pan Delaney zaczerpnął nieco inspiracji, ale – moim
zdaniem – powinien dać mu więcej indywidualności, bo wtedy nikt
nie będzie krzyczał, że to już było. A teraz czytelnicy mogą
sobie pozwolić na takie skandowanie.
„Naucz się przegrywać, byś później mógł nauczyć się wygrywać.”
Joseph
Delaney miał prawo zaszaleć ze słownictwem. Mógł stworzyć
niesamowitą mieszankę powodującą naprawdę mocne dreszcze
utrzymujące się przez całą lekturę, lecz musiał pamiętać dla
kogo przeznaczona jest ta powieść. [Arena 13] jest skierowana do
młodszych czytelników (nie całkiem młodych, no bo wtedy to
wszystko wyglądałoby inaczej) i to ta grupa wiekowa dyktuje tutaj
warunki! Na każdym kroku widać uproszczenia, a krótkie
rozdziały pozwalają na szybsze zapoznawanie się z treścią. Nie
mogę jednak odmówić pomysłowości autorowi, ponieważ –
mimo widocznych na każdym kroku wad – oczarował mnie tym
wyimaginowanym światem. Wolałabym jednak, aby pokazał cały swój
potencjał, a nie jego część, bo na pewno stać go na więcej.
[Arena
13] udowadnia wszystkim, że tak naprawdę marzenia się nie
spełniają – marzenia się spełnia. Każdego dnia, krok po kroku,
trzeba dążyć ku wyznaczonym celom i przybliżać się do niego z
coraz większym zaangażowaniem.
Podsumowując:
[Arena
13] to mrożąca krew w żyłach powieść, która wkradnie się
do twojego życia i wyssie z niej parę godzin, dając ci przy tym
przeżyć wiele emocji. Chociaż dla starszego czytelnika ta książka
może być nieco przewidywalna, ale warto dać jej szansę. Pozwólcie
Leifowi przedstawić swoją historię. Wkroczcie w nią śmiało i
oderwijcie się od szarej rzeczywistości. Ja się oderwałam i
niczego nie żałuję!
Moja
ocena:
Recenzja
została zamieszczona na:
Za
egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Książka
ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Bardzo ciekawa pozycja. Chętnie sięgnęłabym po coś cięższego, ostatnimi czasy miałam fazę na lekkie i niewymagjące książki new adult. Mam tylko nadzieję, że ta powieść nie będzie kolejną schematyczną i przewidywalną książką.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! ^^
Natalia z http://natalie-and-books.blogspot.com/
Nigdy nie słyszałam o tej książce. Arena, brutalne walki i ten mroczny nastrój mnie do siebie przyciągają, dlatego z chęcią przeczytam tą książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/
Nie przeszkadzają mi przewidywalne fabuły. Czasem warto sięgnąć po coś tego typu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Skryta Książka
Książka zapowiada się naprawdę ciekawie. Lubię sięgać po pozycje o takiej tematyce. Na pewno postaram się zaopatrzyć we własny egzemplarz :)
OdpowiedzUsuńPozycja raczej nie dla mnie, ale z chęcią polecę ją kuzynowi. On uwielbia ten typ akcji i właściwie ja też, ale co racja to racja. Im więcej przeczyta się podobnych wątków książkach, tym fabuła staje się bardziej przewidywalna. Co do brutalności, mi ona nie przeszkadza, może się skuszę, ale to jako odskocznia od dłuższych serii :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIch perspektywy
Brzmi ciekawie, w wolnej chwili może i ja się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu książki. Aktualnie co prawda mam wiele pozycji do czytania, ale kiedyś po tę na pewno sięgnę! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Książka naprawdę mnie zaciekawiła. Będę musiała ją przeczytać ^^ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Jakoś przypomina to Zwiadowców, jednak nwm to raczej nie moja tematyka. Chociaż o zwiadowcach też tak mówiłam, a gdy się wciągnęłam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://fanofbooks7.blogspot.com
Miałam być wieczorem? No to jestem :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem przekonana do tej książki. Ta przewidywalność mnie odrzuca. Ale bardzo podobają mi sie oryginalne imiona chociaż teraz w wielu książkach to normalne zjawisko.
Czekam na recenzje książki Lidsey w twoim wykonaniu :*
To chyba nie jest moja ,,filiżanka herbaty", bo za tego typu historiami nie koniecznie przepadam. Jednak niezwłocznie polecę tę pozycję mojej siostrze, która w takim rodzaju literatury wyraźnie się lubuje :)
OdpowiedzUsuńmarcepanowe recenzje
Ta oprawa graficzna jest prześliczna *.* Strasznie mi się podoba! Książkę widzę pierwszy raz na oczy, ale wydaje się być interesująca, więc z chęcią ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJa bym z przyjemnością dała szansę tej książce, coś mi się wydaje, że spędziłabym przy niej naprawdę dobre chwile ;)
OdpowiedzUsuńa ja sobie daruje :D mam juz za duzo na glowie i mnie dok onca nie przekonuje ^^ pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sięgnę :D
Okładka jest cudoooowna!!
Z książkami przy kawie