Autor:
M. R. Carey
Tytuł:
Pandora
Oryginalny
tytuł: The Girl with all the Gifts
Przekład:
Martyna Tomczak
Wydawnictwo:
Otwarte
Ilość
stron: 416
Dzisiejsze
dzieci mają prawie wszystko, co tylko zapragną. Spotykane na ulicy
odziane w kolorowe ubranka z wizerunkami postaci z ulubionych bajek,
ledwo trzymają w swych drobnych dłoniach telefony komórkowe
– prezenty urodzinowe lub komunijne. Kilkulatki płaczące przy
sklepowych półkach, kiedy rodzic wybiera batonik z brzydkim
opakowaniem zamiast tego dwukrotnie droższego reklamowanego w
telewizji. Zazwyczaj kończy się to kapitulacją dorosłego i
spełnieniem zachcianki jego pociechy. Natomiast jeszcze gorsze są
poranne awantury o pójście do przedszkola lub szkoły. Dzieci
na wszelkie możliwe sposoby próbują uciec od tego obowiązku.
Tym samym wymyślają coraz to kreatywniejsze wymówki.
Dziesięcioletniej
Melanie nigdy nie przyszłoby do głowy sprzeciwić się tym, którzy
mają nad nią władzę. Nauczona posłuszeństwa codziennie rano
czeka na wyznaczony znak sygnalizujący, że musi ubrać specjalne
odzienie i zasiąść na wózku inwalidzkim. Kiedy jest już
gotowa, do jej celi bez okien wchodzą uzbrojeni po zęby ludzie
Sierżanta i przywiązują ją do środka transportu. Właśnie w ten
sposób jest prowadzona na lekcje.
Melanie
uwielbia tę prowizoryczną szkołę, lecz jeszcze bardziej jedną z
nauczycielek – pannę Justineau. Jednakże wie, że kobieta nie
może się spoufalać ze swoimi uczniami. Żaden z dorosłych, nawet
po zaaplikowaniu blokera emitującego naturalny zapach ciała, nie
może być pewny reakcji tych dzieci. Trudno się dziwić, skoro ich
organizmy zostały przejęte przez dziesiątkującego ludzkość
grzyba Ophiocordyceps unilateralis. To właśnie on spowodował armię
głodnych żywiących się innymi ludźmi. I dotąd nikt nie odnalazł
antidotum mogącego zmniejszyć odsetek zachorowań czy nawet
zlikwidować pasożyta.
Tylko
co się stanie, kiedy prowizorycznie poukładany świat mieszkańców
bazy wojskowej rozsypie się niczym domek z kart? Jak część z nich
poradzi sobie poza jej murami? Czy będą w stanie obronić się
przed hordą głodnych? A może drobna odmienność Melanie jest ich
kluczem do przeżycia w drodze do bezpiecznej przystani?
Niekiedy
trzeba zaryzykować własne życie, aby poznać prawdę. Nawet wtedy,
gdy jest ona okrutna.
Od
momentu skończenia [Tytanów] nie byłam w stanie sięgnąć
po jakąkolwiek książkę. Za każdym razem przystawałam przy
swojej domowej biblioteczce i odchodziłam od niej z pustymi rękami.
Dopiero zakup [Pandory] przerwał tę czytelniczą ciszę. Czym
prędzej chciałam poznać fenomen tego tytułu i odkryć, czy aby na
pewno ten szum wokół niej
jest uzasadniony. Tylko jak ja go odebrałam? Byłam zachwycona? A
może poczułam się jak mityczna Pandora i otwierając książkę
zesłałam na siebie same nieszczęścia?
„Nie każdy, kto wygląda jak człowiek, jest człowiekiem.”
Wydawałoby
się, że motyw zombie jest przereklamowany i bardzo ciężko
wykreować te potwory w oryginalny sposób. Dlatego też
autorzy próbują czerpać inspirację ze starych pomysłów
i stają na głowie, by na ich korzeniach jednak doprowadzić do
jakiegoś przełomu. I to właśnie udało się M. R. Careyowi, który
tym samym podbił moje serce!
Autor
umożliwił mi stopniowe wnikanie w książkę, dając czas na
oswojenie wszystkich informacji, jakie przemycał między różnymi
wątkami. To stosowne udogodnienie zaraz przed totalnym wybuchem
akcji, która wręcz napierała na moje emocje. Po nastaniu
czytelniczej godziny zero przez moment czułam się niczym świeżo
zainfekowana osoba oddająca się władzy pasożytniczego grzyba. Na
szczęście ta iluzja nie trwała zbyt długo. Po otrząśnięciu się
i oswojeniu z tym zabiegiem jeszcze uważniej śledziłam tekst i
chłonęłam go jak gąbka wodę. Gęsia skórka, wstrzymywanie
oddechu, przyśpieszone bicie serca... M. R. Carey mnie nie
oszczędzał! Jednakże mogłam
liczyć na chwile wytchnienia pomagające na szybko regenerację
ciała (i umysłu). Nie mogę również zapomnieć fragmentów,
przy których dziękowałam samej sobie odpuszczenie dziennej
dawki pożywienia. Zapewne gdybym miała pełen żołądek, a moja
wyobraźnia zaczęłaby działać na pełnych obrotach przy tych
drastycznych – jak dla mnie – scenach, to byłoby naprawdę
kiepsko. Możliwe, że po czasie bym się przyzwyczaiła, ale
pominęłam to ryzyko. Także warto wspomnieć o pełnym dopracowaniu
względem nieprzewidywalności. W tej materii autor śmiało wodził
mnie za nos! Jedynym drobnym minusem jest samo zakończenie. Chociaż
przypadło mi do gustu, aczkolwiek czuję po nim lekki niedosyt. Po
prostu spodziewałam się czegoś znacznie mocniejszego, utrzymanego
we wcześniejszym klimacie. Najwyraźniej nie można mieć
wszystkiego...
„Świat się wali, ludzie go odbudowują. Założę się, że w historii ludzkości nie było momentu, kiedy życie po prostu... płynęło spokojnie. Zawsze jest jakiś kryzys.”
Muszę przyznać, że opis jest nieco
mylący. Znacznie sugeruje narrację prowadzoną z punktu widzenia
Melanie, kiedy prawda jest całkiem inna. I wcale się o to nie
gniewam! Autor wprowadził narratora skupiającego swoją uwagę na
kilku znaczących bohaterach. To daje nam możliwość poznania ich
nie tylko przez pryzmat myśli innej postaci. Wnikamy znacznie
głębiej, mogąc zrozumieć postępowania i wytypować swoich
ulubieńców. Dlatego też mogę śmiało powiedzieć, że moje
serce podbili: twardy na zewnątrz, lecz kruchy wewnątrz Sierżant
Eddie Parks, pewna siebie i swoich przekonań panna Justineau i
zamknięta w ciele dziecka dojrzała jak na swój wiek Melanie.
Pokonali oni swoje uprzedzenia do pozostałych i krok po kroku uczyli
się sobie ufać. Oczywiście M. R. Carey pamiętał, że ludzie
bywają zmienni i zadbał o chwilowe kryzysy prawie niszczące ten
sojusz. A czy całkowicie go zniszczył? Tego już nie mogę
zdradzić!
„Prawda pozostaje prawdą: jedynym, co jest warte wysiłku. Próbując z nią walczyć, dowodzimy tylko, że nie jesteśmy jej godni.”
To
moje pierwsze spotkanie z piórem tego autora i przypuszczam,
że na pewno nie ostatnie. Wręcz płynęłam przez zdania, którymi
mnie uraczył. Nawet terminy naukowe zostały wykorzystane w taki
sposób, by czytelnik nie miał problemów ze
zrozumieniem ich. Po prostu widać spory wkład tego pana na
udoskonalenie całej historii i niepotraktowanie jej po macoszemu.
Nawet mogę mu pogratulować oryginalności pod względem połączenia
narracji trzecioosobowej z czasem teraźniejszym. Nigdy wcześniej
nie miałam do czynienia z takim duetem i zostałam tym wręcz
oczarowana! I to wszystko dzięki M. R. Careyowi!
[Pandora]
uświadamia nas, że nawet w kryzysowej sytuacji warto walczyć o
swoje lepsze jutro. Nie wolno zrażać się porażkami i bronić nimi
swojej rezygnacji. To właśnie na nich się uczymy i próbujemy
nowych rozwiązań. I nieważne jak długo nam to zajmie – trzeba
po prostu zacząć w siebie wierzyć. A wtedy możemy samych siebie
zaskoczyć.
Podsumowując:
[Pandora]
to thriller, który spełnia swoje wymagania. Dostarcza sporej
dawki wrażeń i jak tylko pokąsa cię swoją fabułą – nie ma
zmiłuj! Nawet nie zauważysz, kiedy pożre godziny i zostawi cię z
kacem książkowym w samym środku nocy. A wtedy nie będziesz
wiedzieć, co począć z własnym życiem. Dlatego nie zwlekaj i
zabezpiecz się we własny egzemplarz. A jak już go posiadasz – to
na co czekasz? Czym prędzej wniknij w ten przerażający świat i
daj się ponieść wyobraźni autora!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Książka
ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Kurczę, wiedziałam, że zdołasz mnie zachęcić. Wpisujemy [Pandorę] na moją listę! Jestem ciekawa, czy i mnie porwie ta historia, czy może jednak będą wobec niej bardziej krytyczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
zniewolone-trescia.blogspot.com
Zgadzam się w 100% :) U mnie jednak niedosytu nie było. Świetne pokazanie apokalipsy, świeże podejście do tematyki zombie, narracja, bohaterowie... Tyle emocji i jeszcze te nieszablonowe i takie nieamerykańskie zakończenie :) Ubóstwiam tę książkę i nie mogę się doczekać filmu...
OdpowiedzUsuńWidzę, że recenzja bardzo przychylna, że książka jest w porządku, ale odczuwam wrażenie, że nieokniecznie mnie by się spodobała. Więc jak narazie się wstrzymam, później zobaczymy. :)
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że temat zombie - nawet po tak dobrej recenzji - nadal nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam te powieść - jedna z najlepszych książek o zombie jakie przeczytałam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Fabuła bardzo mnie zaciekawiła, więc zapewne sięgnę po powieść :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zaczęłam przekonywać się to thrillerów, więc "Pandorę" z chęcią przeczytam. Twoja recenzja jest dla książki świetną reklamą.
OdpowiedzUsuńMocny wstęp do recenzji, ale niestety prawdziwy. Sam opis fabuły również jest wstrząsający. Już po zarysie fabuły stwierdziłam, że chyba powinnam przeczytać tę książkę. Piszesz też o drastycznych scenach, które mnie podwójnie kusza, aby sięgnąć po tę powieść, choć dla ciebie były zbyt drastyczne, może dla mnie takie nie będą? Lubię sugestywne opisy i wszelkiego rodzaju krwawe sceny.
OdpowiedzUsuńChyba MUSZĘ rozejrzeć się za swoim egzemplarzem Pandory.
Pozdrawiam.
Opis fabuły robi wrażenie, motyw zombie wydaje się być naprawdę ciekawy, a apokalipsa w książce to dla mnie magnez :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Klaudia z bloga http://thebooksandclouds.blogspot.com/
Nie byłam przekonana do tej historii, ale gatunek w jakim jest napisana uwielbiam najbardziej, więc siłą rzeczy coś mnie do tej historii ciągnęło. Myślę, że chyba nadszedł czas odnaleźć swój egzemplarz ;)
OdpowiedzUsuńPowróciłam. Może nie na długo, ale nieco nadrobie zaległości bo ich sobie sporo zrobiłam.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie ta recenzja. Sposób w jaki ukazujesz te książke, której okładka nie wiele mówi od razu mnie zacheca do jej kupna. Jak tylko znajde jakieś oszczedności to zapewne bede za nią zaglądać :-)