Autor: Paulina Hendel
Tytuł: Pusta noc
Seria: Żniwiarz
Tom: I
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Ilość stron: 432
Na pierwszy rzut oka
Magda sprawia wrażenie zwyczajnej dwudziestolatki. Przecież nie ma
nic dziwnego w tym, że pracuje w małej księgarni, wspomagając
przy tym rodzinny interes. Także pomoc w domowych obowiązkach nie
jest czymś nadzwyczajnym – w końcu zmywanie naczyń, wynoszenie
śmieci czy mycie podłóg to normalne czynności pozwalające
utrzymać własne cztery ściany w nienagannej czystości. Również
widoczna troska o najbliższych wzbudza ciepłe uczucia względem
dziewczyny i doprawdy ciężko wtedy uwierzyć pozostałym, że z
rodziną Magdaleny jest coś nie tak. Jak widać, wystarczy tak
niewiele, by zamaskować swoje prawdziwe oblicze...
W wolnych chwilach,
zamiast imprezować ze swoimi rówieśnikami w popularnych klubach
czy spędzać długie godziny przed komputerem, uzbrojona w przeróżne
zioła i bronie dwudziestolatka ratuje nieświadomą niebezpieczeństw
ludzkość przed upiorami rodem ze słowiańskich zwierzeń. Ale nie
jest w tym zajęciu odosobniona. Od lat dowodzi jej żniwiarz
skrywający się pod maską jej wuja, który jako doświadczony łowca
kreatur z nie tego świata nauczył ją wielu przydatnych technik
pozwalających obronić się przed ich atakami. Niestety żadne z
nich nie przypuszczało, że nabyta przez nich wiedza wkrótce okaże
się im bardziej przydatna, niż do tej pory.
Do Wiatrołomu, ich
rodzinnego miasta, przybywa nieobliczalny i potężny wróg, który
nie cofnie się przed niczym, byle tylko zrealizować swój niecny
plan. Skryty pod cudzą tożsamością wprowadza swoją intrygę w
życie, drwiąc z ich niedomyślności.
Czy ogrom
pracy pozwoli Magdzie i jej wujowi rozwikłać zagadkę nadzwyczajnej
aktywności upiorów? A może nadmiar obowiązków nie pozwoli im na
dalszy krok w tej sprawie? I jak to będzie z zaangażowaniem w tę
sprawę samej Magdaleny, której serce zaczyna mocniej bić w
towarzystwie pewnego młodzieńca? I co, jeśli wróg skrywa się za
maską kogoś, kto jest im dobrze znany?
„Cudze
chwalicie, swego nie znacie” – ten dobrze znany frazeologizm może
zostać śmiało wykorzystany z myślą o wierzeniach pradawnych
ludzi, którymi od najmłodszych lat są karmione nasze umysły. Na
lekcjach historii notowaliśmy w zeszytach informacje powiązane z
religią Rzymian, Greków tudzież Egipcjan, ale czemu pomijamy tę
istotną dla naszego kraju? Wyplewiona i niemalże przesłoniona
przez chrześcijaństwo wiara słowiańska również zasługuje na
wielki powrót, co stara się udowodnić wielu autorów, w tym sama
Paulina Hendel. Strasznie ciekawiło mnie wykorzystanie tego motywu i
niecierpliwie czekałam na dość mocne spotkanie z nim. I w sporym
stopniu się nie zawiodłam! Już w pierwszym rozdziale demoniczne
paskudy dają o sobie znać, a ich pobratymcy niebezpiecznie brykają
w dalszej części książki, dostarczając wielu wrażeń. Stopniowo
wprowadzany motyw grozy wywołujący skoki ciśnienia zapełniał
luki między melancholijnymi, pełnymi zwyczajności i rutyny
momentami, nadając całokształtowi wyrazistych kształtów. Dzięki
temu ani przez chwilę nie czułam się znudzona, wręcz przeciwnie:
doprawdy z trudem odrywałam się od lektury. Oczywiście poza
zmniejszaniem populacji kreatur oraz prowadzenia spokojnego życia,
można również liczyć na spore dawki intryg, które – moim
zdaniem – mocno zaskakują. Sam największy wróg Magdy oraz jej
wuja Feliksa stanowił dla mnie ogromną zagadkę, że kiedy poznałam
jego tożsamość, poczułam się tak, jakbym wreszcie uwolniła się
zza tafli lodu. Plułam sobie w brodę, że przecież rozwiązanie
stało tuż przede mną, a ja po omacku obarczałam kolejne osoby.
Pani Paulino, jest pani kolejną autorką, która wyprowadziła mnie
na manowce. Ładnie to tak?
Aby
nikt nie pomyślał, że jedynie słodzę, pragnę szybko powrócić
do momentu, kiedy to stwierdziłam, iż „w sporym stopniu się nie
zawiodłam”. Poczułam ogromny zawód, kiedy moje ciche nadzieje
powiązane z uzupełnieniem luk w edukacji zakończyło się
niepowodzeniem. Owszem, autorka przedstawia nam sylwetki kilku
demonów, jakie kiedyś zatruwały życie i co takiego nastanie, gdy
staną na naszej drodze, ale brakowało mi większego wniknięcia w
tę sferę. Czułam się ociupinkę zawiedziona tym, że nie
nawiązano do żadnych bóstw, dzięki czemu mogłoby być jeszcze
ciekawiej, bo wiele z nich nadawałoby się do tej historii. Tak –
pobawiłam się w szperacza i co nieco sobie poczytałam, ale
niektóre artykuły zawierały typowy naukowy bełkot, a, znając
autorkę, zapewne napisałaby to w przyswajalny i ciekawy sposób.
Także zakończenie wydawało mi się takie... nietrafione? Nie
powiem, wywołuje niemałe zaskoczenie, ale muszę przyznać, że
można było zaczekać z tym wątkiem do kolejnego tomu. A tak raczej
nie otrzyma się obrażeń wewnętrznych od wybuchu słownej bomby.
Raczej, bo nigdy nic nie wiadomo...
To, że ktoś lepiej dostrzega rzeczy niewidoczne, nie znaczy, że jest wariatem [...].
Znacie
ten typ człowieka, który – pomimo przeróżnych ostrzeżeń i
zakazów – stara się udowodnić swoją rację, co rusz narażając
się na ogrom niebezpieczeństw? Jeżeli nie, to obiecuję, że
poznając Magdę, nadrobicie tę zaległość. Dwudziestolatka
wielokrotnie ignorowała słowa wuja, samoistnie wpychając się w
paszczę lwa. Nawet nie zważała na to, że jej ośli opór
powiązany z chęcią pokazania Feliksowi, że nie trzeba na nią
dmuchać i chuchać może posłać ją dwa metry pod ziemię. Dopiero
z czasem zrozumiałam pobudki Magdaleny i sama zaczęłam się
wściekać na jej wujka. Przecież dziewczyna już od dawna siedziała
w tym bagnie po uszy i to jasne jak słońce, że z czasem zapragnęła
pójść o krok dalej, bo wieczne zbieranie informacji dla żniwiarza
czy użyczanie mu własnego samochodu nie jest szczytem marzeń kogoś
z ambicjami. Tylko Feliks również miał ku temu swoje powody.
Chociaż szanował swoją familię, jednak kiedy ktoś się
wykruszał, to nie potrafił zbyt długo za tą osobą tęsknić.
Zupełnie inaczej było z Magdą. Jej nadzwyczajna wrażliwość na
obecność upiorów spowodowała, że czuł się za nią
odpowiedzialny i nie wyobrażał sobie, aby kiedyś miało jej
zabraknąć. Tym samym stawał się strasznie podejrzliwy, kiedy ktoś
obcy kręcił się wokół jego bratanicy. Sam adorator
dwudziestolatki, Mateusz, nie miał z nim lekko! A co się tyczy
samego antagonisty...
Powiem
szczerze, że od samego początku go polubiłam. Pierwszy (w końcu
zaczynam mówić o nim, posługując się jego imieniem) znakomicie
bawił się w kotka i myszkę z naszym wspaniałym duetem. Wykreowana
przez niego intryga doskonale zdawała swój egzamin, przez co do
samego końca nie potrafiłam domyślić się, pod czyją maską może
skrywać się ten potwór. Może wcielił się w wielbiącego
procentowe trunki lekarza Waldemara odpowiedzialnego za leczenie
żniwiarzy? A może zainfekował swoją obecnością ciało cioci
Jadwigi, wykorzystując, że kobieta potrafiła wzbudzać respekt
wśród członków rodziny? A może to sam Mateusz? Tylu
podejrzanych, wiele ślepych zaułków... Tak czy inaczej, jestem
zdania, iż to najlepiej wykreowana postać!
Paulina
Hendel może całkowicie nie odwołuje się do wierzeń słowiańskich
i zapożycza z nich jedynie te drastyczniejsze elementy, to udało
jej się wykreować świat, który w pewnym stopniu przemieszcza się
z papieru do rzeczywistości. Niejednokrotnie po lekturze [Pustej
nocy] wyobrażałam sobie, że gdzieś w ciemnościach czają się na
mnie potwory! I chociaż powieść nie jest wybitnym arcydziełem
oraz zawiera parę dobrze znanych schematów, to umiejętne władanie
piórem autorki powoduje, że przymykamy na to oko i po prostu
brniemy przez książkę, aż nie dostrzeżemy brzydkiej kropki
umieszczonej tuż po ostatnim zdaniu!
Podsumowując:
Coraz
częściej sięgam po twórczość polskich autorów i muszę
przyznać, że wcale tego nie żałuję. Doprawdy nie wiem, czemu
jest ona tak niedoceniana przez czytelników, bo po raz kolejny udało
mi się natrafić na coś godnego uwagi! [Pusta noc] powoduje, że w
jednej chwili zapominamy o tym, iż potwory nie istnieją i każdy
niespodziewany szmer powoduje szybsze bicie serca i nerwowe
rozglądanie się na boki, a w połączeniu z klimatycznym i pełnym
tajemnic Wiatrołomem zyskujemy godziny niezapomnianych wrażeń oraz
kilka prawie bezsennych nocy. No co? Przecież licho nie śpi!
Moja
ocena:
Recenzja
została zamieszczona na:
PRZECZYTAM
52 KSIĄŻKI W 2017 ROKU
Czytałam i również mi się podobała! Czekam na kontynuację, licząc na nowe wątki i równie wciągającą akcję jak w pierwszej części :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. I jak na polską powieść dość ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNo, jak tobie się podobało, to mi na sto procent się spodoba :D
OdpowiedzUsuńMam w planach twórczość tej autorki, gdyż czytałam o niej dużo dobrych słów. Mam nadzieję, że mnie ona urzeknie, gdyż pokładam w niej wielkie nadzieję.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać serię Żniwiarz! Intryguje mnie już od samego początku pojawienia się w blogosferze :)
OdpowiedzUsuńPo czasie siedzenia w kryminałach i obyczajówkach powinnam pozwolić sobie na inny gatunek. Po Twojej recenzji jestem skłonna na przerywnik wybrać właśnie [Pustą noc]. Już dawno nie miałam w dłoniach powieści, która opierałaby się w jakimś stopniu na wierzeniach, więc tym bardziej czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Od jakiegoś czasu mam ochotę sięgnąć po tę serię i Twoja recenzja mnie tylko do tego zachęciła.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie też będę żałować, że demonologia nie została głębiej przeanalizowana, ponieważ bardzo lubię ten temat.
Bardzo szybko ją pokochałam. Przebieram nóżkami na myśl o drugim tomie. :D
OdpowiedzUsuńPomyślę o niej, jak i o pierwszej części. Coraz bardziej mnie do niej ciągnie. ;)
OdpowiedzUsuńPragnę zauważyć, że recenzja dotyczy pierwszego tomu serii {Żniwiarz}, także Twój komentarz świadczy o tym, że nie zapoznałaś się z opinią. Nawet w danych można dostrzec takową informację.
UsuńTeż mam ją w planach i po Twojej recenzji juz się boję każdych szmerów :P
OdpowiedzUsuńSłyszałam na temat tej książki różne opinie, ale zdecydowanie więcej tych recenzji, podobnie jak Twoja, są pozytywne. Jak lektura jest dobra - a "Pusta Noc" jak najbardziej się do tego zalicza - trzeba koniecznie dać jej szansę! Ja mam nadzieję, że w miarę szybko będę mogła swoje zaległości nadrobić! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
A ja się tą książką odrobinę rozczarowałam. Czytałam wcześniej jej debiutancką trylogię i byłam oczarowana, tutaj jakoś jakby... poziom spadł?
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę i nie mogę powiedzieć, że jestem w niej zakochana, ale mile spędziłam z nią czas. Dobra lektura na jesienne wieczory :)
OdpowiedzUsuń