Autor:
Iwona Anna Dylewicz
Tytuł:
Teatr snów
Ilustracje:
Iwona Anna Dylewicz
Wydawnictwo:
Dygresje
Ilość
stron: 344
Szukasz
książki, w której zamiast prostych odpowiedzi czekają pytania, a
gatunki literackie mieszają się jak w tyglu czarnoksiężnika?
Właśnie trzymasz ją w ręku.
Główną
bohaterką na scenie „Teatru snów” jest Ruda, kobieta o włosach
w kolorze płomienia, którą dręczą koszmary.
– Cóż
w tym dziwnego? – zapytasz. – To się przecież zdarza.
Lecz
sny niczym trucizna przenikają do rzeczywistości. Rudą uprowadzają
zakapturzone szkielety, a pan Cairo oskarża o czary.
To
początek przedziwnej gry w życie-śmierć. Szybko stajemy się
uczestnikami niezwykłych zdarzeń, odwiedzamy światy, które tworzą
się na naszych oczach, by po chwili rozpaść i zniknąć w nicości.
Czeka nas podróż przez labirynty wspomnień, historie pełne magii,
miłosnych uniesień i śmiertelnych potyczek, przerażenie, a może
śmiech.
„Teatr
snów” to prawdziwa uczta dla wyobraźni, surrealistyczny spektakl
niedopowiedzeń, koszmarnych zjaw tonących w mroku pośród słów,
niebezpiecznie wciągający i pozostawiający uczucie niedosytu.
Co
tak naprawdę kryje się za kurtyną „Teatru snów”?
Chaos,
chaos, jeszcze ociupinka chaosu oraz szczypta zdradzieckiej
dezorientacji bezpardonowo plującej nam w twarz – właśnie w ten
sposób mogę śmiało określić swoją przygodę z książką
[Teatr snów], która tymi „składnikami” mocno namieszała w
mojej głowie. Wystarczyło doprawdy niewiele (czytaj: kilka akapitów
pierwszego rozdziału), abym nie wiedziała, co ze sobą począć i
jak postrzegać to, co właśnie było mi dane przeczytać. Każda
kolejna strona powodowała, że formowane w umyśle proste, a zarazem
banalnie brzmiące pytania zaczęły ewoluować w złożone potwory,
na które nadal nie potrafiłam odnaleźć właściwych odpowiedzi.
Do tego jeszcze dochodziła podzielona narracja, gdzie przyszło mi
obserwować batalię Rudej o własnej życie widzianą jej oczami
oraz z perspektywy „prześladowcy”, gdzie wydarzenia toczące się
w śnie lub na jawie początkowo są sprzeczne względem siebie, by
następnie wywoływały wrażenie déjà vu, powoli ukazując, jak te
dwa odmienne światy zaczynają w pewnym stopniu przenikać przez
siebie... totalne szaleństwo! W tej chwili zapewne myślicie, że
zaraz zacznę swoją tradycyjną tyradę o tym, jakie to jest złe,
jak można tak postępować i robić zwyczajnego czytelnika na szaro,
ale niestety muszę was rozczarować. Otóż... to wszystko nie
zostało wykreowane od czapy. Taki był zamysł samej autorki! Wraz z
głębszym wniknięciem w fabułę otrzymywałam coraz to więcej
wskazówek mogących doprowadzić mnie do właściwych wniosków,
gdzie zagadki – z pozoru bez ładu i składu – zaczęły formować
się w logiczną, zwartą całość. Poza tym dodatkowym atutem było
utrzymanie przyprawiającej o zawał serca grozy panoszącej się
niczym mysz w spiżarni, przez co wielokrotnie drżałam o losy
głównej bohaterki. Nieraz chciałam krzyknąć, aby uważała na
siebie i nie robiła czegoś pochopnie, bo zakapturzone kreatury
czają się tuż obok, byle tylko ponownie ją pochwycić i
doprowadzić przed oblicze paskudnego pana Cairo. I jak na początku
nie potrafiłam aż nadto wczuć się w historię przedstawioną na
kartach książki, tak tuż prawie pod sam koniec ciekawość zżerała
mnie od środka, a każdą kolejną stronę połykałam w ekspresowym
tempie! Jak widać, opłaca się cierpliwie czekać na dalszy rozwój
sytuacji, bo przypuszczam, że gdybym odpuściła gdzieś w połowie,
to ominęłoby mnie wiele ciekawych atrakcji.
[...] zazdrość bywa równie niebezpieczna, jak miłość.
Ruda
należy do tej grupy bohaterów książkowych, których można kochać
bezgranicznie, a zarazem darzyć ich tak ogromną nienawiścią, że
ma się ochotę ją tulić i dusić za jednym zamachem. Ceniłam ją
za zaradność, pomysłowość, przebiegłość czy samą wolę walki
o własne życie, lecz niekiedy irytowała mnie zbyt raptownie
podejmowanymi decyzjami, które – niestety – w większości nie
wychodziły jej na dobre. Ale właśnie taka kreacja spowodowała, że
nie mogę uznać ją za cyborga bez uczuć, bo Ruda, pomimo twardej
postawy, nieraz okazywała słabość i bezsilność, prawie
zatracając się w swej beznadziejnej sytuacji. Natomiast, jeżeli
chodzi o słynnego pana Cairo i jego anorektycznych pomagierów to
muszę przyznać, że doskonale odegrali swoje role, bo gdyby teraz
przyszło mi się z nimi zmierzyć, to uciekałabym, gdzie pieprz
rośnie, aby tylko nie stawać z nimi twarzą w twarz!
Przystojny jegomość, nieprawdaż? :) |
Styl
pisania pani Iwony Anny Dylewicz teoretycznie nie wprowadza niczego
nowego na rynek czytelniczy. Przecież mamy od grona książek, gdzie
zetkniemy się z jakimiś potwornymi tajemnicami, a główny bohater
będzie starał się je rozwikłać, w międzyczasie uważając na
wszelkie złe moce próbujące uniemożliwić to zadanie.
Teoretycznie, bo ta autorka wprowadza te pozornie często powielane
schematy na zupełnie wyższy poziom! Jak już wcześniej
wspominałam, tutaj praktycznie na każdym kroku musimy spodziewać
się kolejnych niewiadomych, gdzie te przynoszą ze sobą zaskakującą
mieszankę gatunków literackich, które – o dziwo – w większości
doskonale ze sobą współpracują. Niestety w pewnym momencie czułam
lekki przesyt tego wszystkiego, bo jak dobrze wiemy „Co za dużo,
to niezdrowo” i w tym przypadku również można odnieść się do
tego stwierdzenia. Ale za to nie mogę narzekać na ilustracje, które
dodawały całej tej historii mrocznego klimatu i pozwalały ujrzeć
to, co dotąd jedynie sobie wyobrażałam.
Podsumowując:
[Teatr
snów] to jedna z wielu książek, których szpony tajemniczości i
macki grozy spowodują, że nie będziesz w stanie zaprzepaścić
okazji poznania największych sekretów ukrytych na kartach powieści
i zostaniesz wręcz zmuszony do poznania odpowiedzi na zadawane
wiecznie w myślach pytania. To również historia ukazująca, że
nawet gdyby cały świat zwrócił się przeciw nam, to nie wolno nam
się poddawać – musimy walczyć o swoje lepsze jutro, próbując
udowodnić, że jesteśmy warci swojego istnienia. Tylko uprzedzam –
to nie jest lektura dla każdego!
MOJA OCENA:
RECENZJA ZOSTAŁA ZAMIESZCZONA NA:
PRZECZYTAM
52 KSIĄŻKI W 2017 ROKU!
Zapiszę sobie tytuł tej książki, bo wydaje mi się, że może mi się spodobać. ;)
OdpowiedzUsuńhttps://czytam-wszystko.blogspot.com
Uu zdecydowanie nie dla mnie.:( Nie dała bym rady tego przeczytać!
OdpowiedzUsuńBuziaczki i zapraszam do nas!<333
http://teczowabiblioteczka.blogspot.com/
Nietypowa fabuła i styl autorki... Nie wiem, czy dałabym radę tej książce :) wygląda na bardzo oryginalną.
OdpowiedzUsuńDziwna książka, ale bardzo przyjemna w odbiorze. Przyznaję, że nie spodziewałam się tylu wrażeń podczas lektury ;)
OdpowiedzUsuńNie wie, powiadasz, że bohaterkę można kochać i nienawidzić jednocześnie...twardy orzech...może kiedyś się łapane na niego :)
OdpowiedzUsuńLubię tajemnicze książki, więc czuję że i w tej odnajdę coś wartego odkrycia ;-)
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco.:)
OdpowiedzUsuńBrzmi niesamowicie ciekawie i na pewno kiedyś po nią sięgnę, żeby przekonać się co ja bym o niej powiedziała, ale na razie nie do końca jestem pewna czy to moja bajka :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będzie to niebanalna lektura...
OdpowiedzUsuńWow! Już pierwsze zdania recenzji mnie zachęciły.
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką tajemniczość, zapisuję sobie tytuł :-)
Ostatnio poszukiwałam czegoś niebanalnego, nieco wymagającego i jak widać dzięki tobie udało mi się to odnaleźć ;-) Tytuł sumiennie zapisany w kajeciku, teraz trzeba odwiedzić księgarnię.
OdpowiedzUsuń