Autor:
Erin Beaty
Tytuł:
Pocałunek zdrajcy
Tytuł
oryginału: Traitor's Kiss
Tom:
1
Seria:
Traitor's Trilogy
Przekład:
Zuzanna Byczek
Wydawnictwo:
Jaguar
Ilość
stron: 472
Sage
Fowler, po śmierci jedynego rodzica – ukochanego ojca – trafia
pod opiekę wymagającego wujostwa, które automatycznie stawia sobie
za cel wychować ją na doskonałą panią domu. Niestety problem
polega na tym, że ta inteligentna, odważna jak mało kto, zakochana
po uszy w książkach krnąbrna dziewczyna nie zamierza ułatwić
zadania swoim opiekunom i robi dosłownie wszystko, aby tylko
zniweczyć ich plany. Nawet, pomimo wielu przygotowań oraz uczeniu
się istotnych w ważnej rozmowie formułek na pamięć, spotkanie
Sage z najlepszą w swoim fachu swatką, Darnessą Rodelle nie kończy
się pomyślnie, przez co zamążpójście panny z niższych sfer
staje pod ogromnym znakiem zapytania. Próbującej pozostać
niezależną osobą dziewczynie ani odrobinę nie przeszkadza taki
bieg zdarzeń, lecz kiedy odkrywa, że jej niestosowne zachowanie
mogło przysporzyć problemów kuzynostwu, postanawia schować dumę
do kieszeni i ponownie odwiedzić kobietę, aby załagodzić
sytuację. Kolejna rozmowa również zdaje się nie kleić, ale jej
finał niezmiernie zaskakuje młodszą z rozmówczyń...
Sage
otrzymuje propozycję pracy dla swatki, którą – po dłuższej
chwili namysłu – postanawia przyjąć. Od tamtej pory uważnie
obserwuje potencjalnych kandydatów na mężów dla wpływowych
panien, również dbając o to, aby i one nie pozostawały dla niej
tajemnicą. Dlatego też, kiedy żołnierze eskortują swatkę,
wysoko postawione damy do stolicy, aby tam mogły je zaprezentować
oraz ją samą, dziewczyna ma doskonałą okazję, aby odkryć, czy
któryś z nowych towarzyszy nie okaże się dobrą partią dla ich
podopiecznych. Panna Fowler niestety nie przypuszcza, że w czasie
wykonywania tej misji stanie na jej drodze ktoś, kto może sprawić,
iż jej zdanie o własnym zamążpójściu może nabrać zupełnie
innych kształtów.
Czy
Sage pozwoli na to, aby jej skamieniałe serce nadal pozostało w
takim stanie? A może zaryzykuje i da się porwać w ramiona uczuciu,
jakim jest miłość? I jak potoczą się losy ich wszystkich, kiedy
nieprzyjacielowi zacznie przeszkadzać panująca dotąd sielanka i
postanowi rozpętać piekło w królestwie?
Po
ekstremalnych przeżyciach, jakie zafundowałam sobie poprzez lekturę
[Teatru snów] pani Iwony Anny Dylewicz, gdzie praktycznie na każdym
kroku musiałam mieć się na baczności, pomyślałam sobie, że tę
odrobinę wytchnienia da mi książka [Pocałunek zdrajcy] autorstwa
Erin Beaty. Wywnioskowałam to po dość skromnym opisie i jakież to
ogarnęło mnie zdziwienie, kiedy zamiast wsiąknąć w coś
lekkiego, w coś wymagającego mniejszego skupienia, ponownie
nastąpiłam na czytelniczą minę. A co za tym idzie? Ponownie
wyzwoliłam rażącą dawkę wrażeń, ale muszę przyznać, że ani
odrobinę tego nie żałuję!
Kiedy
otrząsnęłam się z niemałego szoku, dość szybko pozwoliłam
porwać się średniowiecznej scenerii, gdzie odwieczne waśnie
między królewskimi rodami czy wszechobecne na każdym kroku intrygi
zdawały się rozprzestrzeniać znacznie szybciej niż choroby
zakaźne. Zanim jednak pozwolono wdrążyć mi się w takowe realia
tego świata, potraktowano mnie łagodnie, skromnie przedstawiając
obowiązki swatki oraz jej asystentki, w którą wcielała się sama
Sage. I właśnie ten moment wydaje mi się najdelikatniejszym w
całej książce, bo to, co później się działo ciężko nazwać
czymś, przy czym można się zrelaksować, prawie że pragnąc
samemu przeżyć tam parę czy paręnaście lat. A wystarczyła
jedynie obecność żołnierzy, aby akcja nabrała tempa oraz
ostrzejszych wątków, a tym samym mnie samą pobudzając do znacznie
uważniejszego śledzenia tekstu. Praktycznie co chwilę działo się
coś, co zasługiwało na moją uwagę, aczkolwiek największa
czujność uruchomiła się u mnie w chwili, kiedy sama dałam się
wkręcić w jedną z wielu intryg. Spowodowała ona, że zaśmiałam
się z własnej niedomyślności oraz pogratulowałam w myślach
autorce, iż w jakiś sposób zdołała uśpić moją czujność i
zaatakowała z niespodzianką w najmniej oczekiwanym momencie. To
przyczyniło się do tego, że moja podejrzliwość wzrosła, tym
samym napędzając mnie do rzucania fałszywych (lub też
prawdziwych) oskarżeń. Momentalnie nawet niewinne osoby stawały
się w moich oczach wrogami i każdy ruch z ich strony oceniałam pod
każdym możliwym kątem. I mam wrażenie, że ten zabieg został
zaplanowany z premedytacją, aby czytelnik nie odszedł ani na chwilę
od fabuły, aby oddychał ją, spożywał w nieograniczonych
ilościach – po prostu żył nią! A ja nie mam jej tego za złe,
bo dzięki tej zagrywce wgryzłam się w [Pocałunek zdrajcy] jak
wygłodniały student w ofiarowaną przez kolegę kanapkę!
Niestety
nie obyło się bez wątpliwości. Wraz z rozwojem znajomości Sage z
jednym z żołnierzy zaczynało robić się coraz goręcej, a co za
tym idzie – obawiałam się, że wątek miłosny przysłoni
pozostałe skrawki fabuły. Ale – na moje szczęście – tak też
się nie stało. Sercowe rozterki między tą dwójką stanowiły
jedynie tło dla politycznych rozgrywek, które – pomimo swej
intensywności – nie zamęczały, a wręcz przeciwnie – z minuty
na minutę coraz bardziej angażowały do biernego uczestniczenia w
wojnie. Wprost nie potrafiłam doczekać, jakie będą efekty danych
zagrań i czy w trakcie ich realizowania nie wpadną na coś znacznie
kreatywniejszego, czym zaskoczą wroga. Za to pragnę poskarżyć
się, że mimo wcześniejszego uprzedzenia do wątku ze swatką, to
wraz z rozwojem wojskowych potyczek z armią nieprzyjaciela zaczynało
mi go brakować. Owszem, od czasu do czasu powracał on na tapetę,
ale kiedy przychodziło co do czego, to zostawał przysłonięty i
musiał cierpliwie czekać na swoją kolej. To nieładnie, pani Erin
Beaty, nieładnie!
Gniew był płaszczem, który nosiła z przyzwyczajenia, chociaż na dłuższą metę nie dawał jej ciepła.
Sage,
pomimo drobnej postury, młodego wieku oraz wielu paskudnych przeżyć,
udowodniła, że nie można oceniać ludzi po pozorach. W trakcie
lektury wielokrotnie zaimponowała mi swoją inteligencją, sprytem
oraz stanowczością, kiedy ktoś zamierzał decydować o jej losie
bez wcześniejszego zapytania, czy taka wizja przyszłości odpowiada
samej dziewczynie. Może niekiedy zdawała przesadzać ze swoją
walecznością i chęcią „zagryzienia” każdego, kto nie brał
jej słów na poważnie, ale właśnie w ten oto sposób zdobyła
znacznie więcej, niżeli podczas bycia pod opieką wujostwa. Chociaż
Sage szanowała ich i czuła się wdzięczna za okazane wsparcie, to
jednak życie z wymagającą i nieznoszącą sprzeciwu swatką, panną
Rodelle, pozwoliło jej osiągnąć pewne cele, a co więcej – dało
wymarzoną wolność słowa. Także godny uwagi okazał się sam
obiekt westchnień panny Fowler, który pomimo maski aroganckiego
mężczyzny okazał się pełnym ciepłych uczuć doskonałym
kawalerem dla rozbrykanej Sage. To właśnie on pokazał tej damie,
że wiara w siebie i swoje możliwości (oraz – rzecz jasna –
wsparcie innych) doprowadzą ją znacznie dalej, niż wieczna
samokrytyka. Nie mogę także zapomnieć o samym nieprzyjacielu,
którego również przyszło mi poznać, o którym mogę powiedzieć,
że przedstawił się jako cwana bestia! Sama nie chciałabym mieć z
nim do czynienia. Już od samego tytułu tego mężczyzny wyczuwałam,
iż z nim nie będzie lekko...
Erin
Beaty już od pierwszego rozdziału zdołała oczarować mnie
wyimaginowanym przez siebie światem, a zarazem nieco
zszokować panującymi tam zasadami. Trudno się temu dziwić, bo
przecież nie jestem przyzwyczajona do średniowiecznych obyczajów i
zabawy związane z łączeniem rodów poprzez swatanie młodych na
tej samej stopie majątkowej nie są u nas na porządku dziennym. To
nie zmienia jednak faktu, że autorce udało się stworzyć brutalną
rzeczywistość, a poprzez umiejętne posługiwanie się opisami oraz
wykorzystanie trzecioosobowej narracji zdołałam poznać znacznie
lepiej realia tamtej rzeczywistości i chłonąć jej krajobrazy bez
jakiejkolwiek ochoty na oderwanie się od tego wszystkiego.
Także pragnę podziękować za samą mapę tego królestwa, bo
dzięki temu miałam wgląd na to, jak ono w ogóle się prezentuje i
czy aby na pewno nie zostało ono przesadzone!
Podsumowując:
Nie
dajcie się zwieść opisowi, który zapowiada lekką, pełną
miłosnych uniesień historię sieroty wychowywanej przez wujostwo.
[Pocałunek zdrajcy] wyciąga pazury i atakuje w najmniej
spodziewanym momencie swoim ognistym temperamentem i prawie że
pożera! Dlatego też warto zabezpieczyć się przed potencjalnymi
ranami, bo ta lektura to ostra jazda bez trzymanki, gdzie przy każdym
zwrocie akcji można nabawić się wielu kontuzji, a co więcej –
zapragnąć samemu przenieść się do tych średniowiecznych
realiów!
MOJA
OCENA:
RECENZJA
ZOSTAŁA ZAMIESZCZONA NA:
PRZECZYTAM
52 KSIĄŻKI W 2017 ROKU!
Muszę przyznać, że brzmi ciekawie. Zapiszę sobie tytuł. ;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, a swoją recenzją zachęciłaś mnie, żebym zabrała się za jej lekturę.:)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką powieści, których akcja rozgrywa się w minionych epokach...ale fabuła tej książki jakoś mocno mnie kisi. Zapewne będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNo tego to ja się nie spodziewałam! faktycznie wydawało mi się, że to będzie taka lekka książka... trochę romansidło ale jakieś takie lepsze niż gorsze a tu niespodzianka! Okładka też jakoś tak sugeruje że wątek miłosny będzie grał pierwsze skrzypce (nie pytaj dlaczego, bo nie wiem :D). Jestem na tyle zaintrygowana że chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com
Opis trochę przypomniał mi Mulan i jej wizytę u swatki i to właśnie ta sytuacja stanęla mi przed oczami, gdy to czytałam :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zachęca do uwzględnienia tej pozycji podczas książkowego szaleństwa :)
Pozdrawiam, Dominika
https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/
Mam na półce! I po Twojej opinii nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam. Tylko musi poczekać, aż uporam się z zaległościami...
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym tą książkę przeczytała ^^ Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Może, może kiedyś. Zaciekawiłaś mnie, ale nie na tyle ;)
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nie słyszałam nic na temat tej powieści. Póki co jednak nie zainteresowała mnie na tyle, by zapisywać ją na moją listę TBR :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Turkusowa Sowa
Właśnie niedawno do mnie przyszła i kurcze, no! Tak bardzo nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę, choć mam jeszcze do przeczytania kilka innych książek.. :CCC
OdpowiedzUsuńNaD okładkę :)
Nie słyszałam wcześniej o tej pozycji, ale czuję się naprawdę zaintrygowana. Myślę, że mogłaby mnie wciągnąć :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Oto kolejna książka którą KONIECZNIE MUSZE PRZECZYTAĆ.:O Może przeraża mnie ta krwistość ale skoro przeżyłam ja przy Igrzyskach śmierci to i tutaj to przeżyje.:))
OdpowiedzUsuńBuziaczki i zapraszam do nas.<33
https://teczowabiblioteczka.blogspot.com/
Mam ją w planach :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna powieść! Jestem nią ogromnie zaskoczona :)
OdpowiedzUsuńNo ja też po opisie spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a tu taka niespodzianka! Ale nie ma tego złego - jeszcze bardziej czuję się rozochocona :)
OdpowiedzUsuńUściski!
Po opisie w życiu bym po to nie sięgnęła, ale po twojej recenzji już i owszem <3
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - kawał dobrej lektury! I pomyśleć, że opis prawie mnie zniechęcił. Ogromny minus dla tej osoby, która go przygotowała - widać, że niewiele zrozumiała z lektury.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie chciałabym się zapoznać z tą książką :)
OdpowiedzUsuń