Wydawnictwo:
Muza S.A
Ilość
stron: 224
„Musiało
upłynąć wiele lat, by Max zdołał wreszcie zapomnieć owe letnie
dni,
podczas których odkrył, niemal przypadkiem, istnienie magii”.
podczas których odkrył, niemal przypadkiem, istnienie magii”.
Rodzina
Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice)
przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej, na wybrzeżu
Atlantyku, by zamieszkać w domu, który niegdyś należał do
rodziny Fleishmanów. Ich dziewięcioletni syn Jacob utonął w
morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy (Max widzi
nocą w ogrodzie clowna i dziwne posągi artystów cyrkowych), ale
ważniejsze, że dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, dzięki
któremu mogą to i owo dowiedzieć się o miasteczku (np. historię
zatopionego w wodach przybrzeżnych, pod koniec pierwszej wojny,
okrętu "Orfeusz") i poznać dziadka Rolanda, latarnika
Victora Kraya, który opowie im o złym czarowniku znanym jako Cain
lub Książę Mgły, chętnie wyświadczającym usługi, ale nigdy za
darmo. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową
legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą.
Napisanie
recenzji do powieści Zafona jest dla mnie strasznie problematyczne.
Nie wiem czemu, ale nie czuję się na siłach, aby oceniać jego
twórczość. Mimo wszystko, jeżeli już postanowiłam podjąć się
tego trudu, to spróbuję odnaleźć jakieś słowa, dzięki którym
przedstawię to, co odczuwałam w trakcie czytania Księcia Mgły.
Przypuszczam, że nie będzie ona zbyt długa, ale postaram się dać
z siebie jak najwięcej.
Na
początku muszę zwrócić uwagę na to, że książka powstała w
1993 roku, dlatego niektóre zwroty mogą się wydawać nieaktualne,
lub nawet sztuczne. Dodatkowo myślę, ze warto mieć na uwadze, że
jest to debiutancka książka tego autora, dlatego można przymknąć
oko na niektóre spawy. Mimo tego, książka otacza się pewną
magiczną aurą i zostawia ślad w naszej pamięci.
Powieść
Zafona jest zakwalifikowana do książek młodzieżowych, jednak
myślę, że można ją czytać bez względu na wiek, w jakim się
znajdujemy. Jest to książka z przesłaniem, które w gruncie rzeczy
tyczy się ludzi w każdym wieku. Daje nam do zrozumienia jak ważne
jest podejmowanie przemyślanych wyborów, a za bezsensowne
zachcianki możemy zapłacić wysoką cenę, a czasem nawet zbyt
wysoką.
„(...) nie ma potężniejszej siły niż obietnica...”
Warto
także zwrócić uwagę na kreację postaci. Zafon tworzy je w
unikatowy sposób. Każda z nich jest idealnie opisana, dzięki czemu
możemy zżyć się z bohaterami. Z jednej strony są niebanalne, a z
drugiej są zwykłymi osobami, które mogłyby żyć wśród nas.
Fakt faktem, może Maxa postrzegałam za trochę starszego, niż
miało to miejsce w powieści, jednak nie przeszkodziło mi to w
odbiorze całej lektury.
Książę
Mgły nie należy do najdłuższych powieści, jednak nie możemy mu
zarzucić, ze akcja rozwija się zbyt szybko. Toczy się w naturalnym
tempie i pochłania czytelnika na dobre. Magia, która stanowi
fundament lektury, staje się bardzo realna. Dzięki niej książka
staje się lżejsza, bardziej przejrzysta. Myślę, ze dzięki temu
młodsi czytelnicy nie mają problemów, aby zrozumieć całość
utworu, a dla starszych nie stanowi żadnej bariery.
Jeżeli
jest coś, co mogłabym zarzucić Zafonowi, to troszkę skromniej
dopieszczony wątek Iriny. Zaintrygował mnie bardzo i ubolewam, że
nie poświęcił temu kilku stron więcej. Pod koniec powieści
odniosłam wrażenie, ze autor nagle sobie o nim przypomniał i
postanowił go zakończyć. Rozumiem, że nie na tym skupiała się
książka, ale i tak czegoś mi tu zabrakło.
Podsumowując
polecam te książkę każdemu, zarówno tym, którzy już znają
inne książki twórcy Księcia Mgły, jak i tym, którzy mieliby
dopiero zacząć przygodę z jego powieściami.
„Złych wspomnień nie musisz brać ze sobą. I bez tego będą cię prześladować.”
Moja
ocena: 5+/6
Roland - zobaczyłam to imię na okładce książki i zaczęłam się śmiać. Powód - przypomnienie "Pieśni o Rolandzie" oraz kolega mojego brata ma tak na imię. Zalatuje średniowieczem.
OdpowiedzUsuń"Książe Mgły" był pierwszą książką Zafona, po którą sięgnęłam bodajże w pierwszej klasie liceum. A może wcześniej? Nie pamiętam już >o< Ale pamiętam jeszcze (przez mgłę, ale cóż, w końcu to Książę) główny wątek powieści. To chyba pierwsza książka z elementami fantastyki, która skłoniła mnie do analizy psychiki bohaterów, ich zachowań, a dziwne zdarzenia wzmacniały we mnie chęć dalszego czytania.
"Jeżeli jest coś, co mogłabym zarzucić Zafonowi, to troszkę skromniej dopieszczony wątek Iriny. Zaintrygował mnie bardzo i ubolewam, że nie poświęcił temu kilku stron więcej. Pod koniec powieści odniosłam wrażenie, ze autor nagle sobie o nim przypomniał i postanowił go zakończyć. Rozumiem, że nie na tym skupiała się książka, ale i tak czegoś mi tu zabrakło." - miałam podobne uczucie, ale to tylko dlatego, że aż za bardzo chciałam wiedzieć, chwila romantyzmu mnie porwała i nagle rzuciła w głęboką przepaść. Ale takie Zafon miał początki - nie skupiał się na romansach, a na tajemnicach, magii i intrygach.
Max także mnie jawił się jako ktoś starszy niż wskazuje na to metryka, polubiłam go :) Mała Alicja także mnie ujęła, za to za Rolandem nie przepadam. Dla mnie czegoś w nim zabrakło, jakieś dominującej cechy charakteru.
Jak widać, miałyśmy podobne odczucia :) Trudno jest napisać cokolwiek o Zafonie, by w pełni ująć to "coś" jego książek, ale muszę przyznać, że gdybym wcześniej nie zaczytywała się w prozie Carlosa, po przeczytaniu Twojej recenzji skłoniłabym się do lektury ;)
Pozdrawiam serdecznie! :*
I mam radę - nie próbuj recenzować serii Cmentarz Zapomnianych Książek, bo się nie da, za dużo emocji ;)
Zacznę od końca - przy Cieniu Wiatru utknęłam na pierwszym akapicie i nie jestem w stanie tego ruszyć. Chciałabym bardzo przelać swoje uczucia i przedstawić je innym, ale nie czuję się na siłach, aby recenzować tę powieść. :)
OdpowiedzUsuńCo do Rolanda, to w sumie też miałam mieszane uczucia i też mi się kojarzył z "Pieśnią o Rolandzie". Nazwisko "Carver" też mnie nie kusiło, bo czytałam już książkę licealisty o takim tytule, a to była najgorsza rzecz, z jaką mogłam mieć do czynienia... Ale nie chcę wracać do tych chwil.
Jeżeli chodzi o mnie, to we wszystkim mam tendencję do analizowania psychiki i zachowań bohaterów, co chyba mnie kiedyś zgubi... Chociaż z drugiej strony właśnie to mnie skłoniło do napisania mojej pierwszej recenzji. :D
Również pozdrawiam. :*
Carlos Ruiz Zafon wciąż czeka na moment swojej chwały w mojej biblioteczce... wciąż.
OdpowiedzUsuńczasem myślę, że zabraknie mi czasu na te wszystkie książki.
recenzjeami.blogspot.com
Właśnie na taką krótką historię mam ogromną chęć, ciekawi mnie twórczość autora, lecz zawsze gdy widziałam ją na półce to nie byłam przekonana a tu widzę taki psikus, mogłam skorzystać z promocji gdy była do kupienia za parę złotych :)
OdpowiedzUsuńMam na półce książkę "Cień wiatru" autora - jeszcze nieprzeczytaną. Zacznę od niej, a później rozejrzę się za kolejnymi :)
OdpowiedzUsuń"Cień wiatru" może okazać się dla Ciebie czymś za ciężkim i wstawki fantastyczne mogę się nie spodobać.
UsuńZ autorem jest tak, że lepiej zacząć od cieńszych książek ("Książę Mgły"; "Światła września"; "Pałac Północy"), a później przejść do serii Cmentarza Zapomnianych Książek :)
Była to moja pierwsza ksiażka tego autora i miło ją wspominam. Wkrótce zabieram się za kolejne pozycje tego pisarza, więc jak masz jakieś do polecenia to chętnie skorzystam.
OdpowiedzUsuńTo mi się jawi jako niezwykle mądra książka. Autor znany i ceniony. Chyba tylko ja jeszcze go nie czytałam choc mam książkę na półce:)
OdpowiedzUsuńTa książka leży na mojej półce już od kilku miesięcy, a jeszcze jej nie przeczytałam. Muszę to nadrobić, bo podobno Zafon to wybitny pisarz. Muszę się o tym przekonać. :-)
OdpowiedzUsuń