Autor: Abigail Gibbs
Tytuł: „Mroczna Bohaterka. Jesienna Róża”
Oryginalny tytuł: „The Dark Heroine: Autumn Rose”
Przekład: Stanisław Bończyk
Wydawnictwo: MUZA SA
Seria: „Mroczna Bohaterka”
Tom: II
Ilość stron: 464
Ile to razy słyszeliśmy o
akceptacji innych osób czy samego siebie. Mówią o tym
kolorowe gazety, stacje radiowe i telewizyjne oraz otaczający nas
ludzie. To właśnie niepewność siebie lub wywyższanie się
doprowadzają do tego, iż większość z nas pragnie być kimś
innym. Kopiujemy styl ubioru, staramy się odwzorować czyjąś
fryzurę czy makijaż, a także chodzimy do takich miejsc, gdzie na
dobrą sprawę nigdy nie zamierzaliśmy dotrzeć. „Jeśli chcesz
wejść między wrony musisz krakać jak one” – dobrze znane
powiedzenie, a jednak jest w nim wiele prawdy.
Dlaczego chcemy być kimś innym?
Czemu pragniemy udawać kogoś, kto nawet na to nie zasługuje? A nie
lepiej iść przez życie zgodnie ze stwierdzeniem: „Wolę być
sobą, niż nieidealną kopią kogoś innego”?
Taka właśnie jest Jesienna Róża
Al-Summers. Mimo swej wyjątkowości dąży do tego, by wpasować się
w otoczenie. Robi wszystko, byle tylko nie słyszeć przytyków
w swoim kierunku. Ukrywa nawet to, że jest dziedziczką tytułu
książęcego. Ale co to da, kiedy jest się Mędrcem, strażnikiem
chroniącym życie uczniów przed złymi mocami i groźną
czarną magią?
Wszystko się zmienia, gdy do jej
szkoły przybywa Fallon, ważna osobowość w świecie Mędrców.
Co takiego się stało, że to właśnie ON staje na drodze Jesiennej
Róży? Czy to ma jakiś związek z ucieczką od swojego
świata? A może tkwi tutaj inna tajemnica, którą trzeba
odkryć?
Po przeczytaniu pierwszej części
(recenzja) byłam nieco zawiedziona tym, co odkryłam na kartkach
książki. Obiecałam sobie jednak, że spróbuję jeszcze raz
podejść do twórczości Abigail Gibbs, dając jej w ten
sposób drugą szansę. Czekałam na to prawie rok, ale słowa
dotrzymałam. Dano mi możliwość poznania kolejnej historii
opowiedzianej przez autorkę. Ale czy tutaj też miałam zamiar
wyrzucić książkę przez okno, niżeli ją dokończyć?
„Górna warga sztywno, dziecko! Życzliwość zyskuje się tylko wtedy, gdy jest się silną. Kiedy dorośniesz, problemy całego świata spadną na twoje barki! Jesteś następczynią mojego tronu, jak śmiesz płakać? Jak śmiesz być tak słaba? Jak śmiesz zrzucać maskę?”
Akcja książki toczy się
równoległe z historią Violet Lee, dzięki czemu możemy
dowiedzieć się, co myślą inne wymiary na temat tak okrutnego
czynu, jakim zasłynęły wampiry. Może to z początku męczyć,
gdyż chcemy powiedzieć bohaterom książki zakończenie tamtej
historii. Dopiero prawie pod koniec możemy obserwować dalszy bieg
całej historii.
Autorka zamieściła miejsce
akcji w hrabstwie Devon, gdzie mieszka Jesienna Róża ze swymi
rodzicami. To tutaj uczęszcza do szkoły średniej, a także
pracuje, by mieć jakiś dodatkowy grosz. Mimo swego tytułu nie ma
ona jak roztrwonić swych pieniędzy, gdyż sprawami finansowymi (i
jej kontem) zajmuje się ojciec dziewczyny trzymający rękę na
pulsie. Mądrze przemyślane, nieprawdaż?
Tak, jak wcześniej wspominałam,
główną bohaterką jest Jesienna Róża. Jest ona
narratorem prawie całej historii (kilka rozdziałów
przeznaczono dla Fallona, ale jest ich tak niewiele, że nie zawracam
sobie nimi głowy). Dzięki temu możemy dowiedzieć się, co ciąży
na jej sercu i co myśli na temat otaczającego ją świata. Wraz z
nią przeżywamy problemy życiowe, wywołujemy uśmiech na twarzy,
gdy spotka nas coś miłego, a także próbujemy uspokoić
oddech, gdy akcja nabiera tempa czy niebezpiecznych obrotów.
Co ja mogę powiedzieć o
Jesiennej Róży? Mam mieszane uczucia co do jej osoby.
Rozumiem jej ból i ogromnie współczuję, ale
zachowanie dziewczyny czasami doprowadzało mnie do szału. Tak było
podczas czytania pierwszych rozdziałów, by później
dostrzec to, iż to tylko maska, a pod nią skrywa się dość
dojrzała jak na swój wiek nastolatka. Wiele osób
pomogło odkryć jej prawdziwą twarz, która wydaje się
bardziej ciekawsza, niżeli ta rozkapryszonej piętnastolatki. Nawet
śmiem stwierdzić, iż Jesienna Róża była stokroć
mądrzejsza od Violet Lee, bohaterki tomu I, która zdążyła
napsuć mi krwi.
„Dwór, moje dziecko, jest jak akwarium. Wszyscy przypatrują się dużym i ładnym rybom. Tyle że to bez sensu, bo żadne z nas rybą nie jest. My się po prostu topimy.”
Styl pisania autorski praktycznie
nie zmienił się. Dalej możemy zastanawiać się, jak taka młoda
osoba potrafiła tworzyć tak realistyczne opisy, których
mógłby pozazdrościć jej niejeden pisarz. Chciałoby się
rzec, że wszystko jest świetnie skonstruowane, ale jest „ale”.
Nie byłoby idealnego rozdziału, gdyby ktoś się nie zarumienił.
Na litość boską, ile razy można o tym czytać? Rozumiem, że
bohaterka czy jakiś tam bohater byli zawstydzeni, ale można było
to inaczej przedstawić. Nie. Burak na twarzy i można jechać dalej.
I „zakodowane” przekleństwa. Dobrze, już nie rzucają się tak
w oczy, ale i tak bym im podziękowała. Dodatkowo znalazłam kilka
literówek („klika” - str. 62, „stornie” - str. 428),
ale to już nie jest wina autorki. Nie lubię takich sytuacji, lecz
powinnam być do nich przyzwyczajona. Sama nie jestem lepsza, ale za
mną nie stoi korekta i nie wytyka błędów.
Podsumowując:
Darowałabym sobie taki cytat na
okładce, gdzie możemy wyczytać „Stephenie Meyer ma poważną
rywalkę”. Nie lubię takiego czegoś (rany, jak ja narzekam).
To jest tom, który
nieprzyjemnej dla mnie końcówki (Kaspar i jego ekipa – sami
rozumiecie) bardziej przypadł mi do gustu. Historia Jesiennej Róży
była dla mnie bardziej przyswajalna i dzięki niej nie mogę
powiedzieć nic złego o porze roku, która zamieszkała w
imieniu tytułowej Mrocznej Bohaterki. Z przyjemnością przeczytam
kolejną część, gdyż końcówka wręcz zmusza mnie do tego
swym zaakcentowaniem.
Moja ocena: 3+/5 (byłaby wyższa,
gdyby nie jeden szczegół opisany powyżej)
Recenzja została zamieszczona
na:
Za możliwość przeczytania
dziękuję Bussiness & Culture!
Czytałam pierwszy tom tej serii i nawet mi się podobało, i to dość bardzo, chociaż przyznam, iż wolałabym, aby główna bohaterka była wiekowo nieco starsza np. 17+, bo dzięki temu fabuła prezentowałaby się w moich oczach bardziej wiarygodnie.
OdpowiedzUsuńOdnośnie powyższej książki, widzę, że rewelacji wielkich nie ma, zatem bez żalu pasuje.
Powiem jednak to, że Jesienna Róża bardziej zachęca do kontynuacji serii, niżeli Violet. :)
UsuńAle przecież Violet w książce kończyła, co było wyraźnie zaznaczone, osiemnaście lat...
UsuńWięc skąd to: "wolałabym, aby główna bohaterka była wiekowo nieco starsza np. 17+", bo nie bardzo rozumiem...
Cyrysi chodziło o to, iż Jesienna Róża to piętnastoletnie dziewczę, gdy ona woli czytać o poczynaniach nieco starszych osób, dlatego też daruje sobie ten tytuł. :)
UsuńMój mózg nie ogarnął, wciąż jest na etapie rozumienie poprzeprowadzkowego ;)
UsuńTo musisz go szybko przestawić. :)
UsuńJa chyba spasuję i nie przeczytam. Choć przyznam, że okładka jest bardzo ładna. Taka mroczna i tajemnicza, która stwierdza, że jest to bardzo ciekawa kisążka.
OdpowiedzUsuńCzasami okładka może zmylić, ale owszem - jest świetna. Tylko to nazwisko autorki na czole modelki... Taki tam tatuaż. :)
UsuńJa mam na tę ksiązkę wielką ochotę :) juz sie dosc o niej naczytałam. WIdzę jej wady, ale chciałabym sama się przekonać
OdpowiedzUsuńGdybyś mieszkała bliżej to bym ci ją pożyczyła. :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać tej książki (premiera była 19 listopada, nieprawdaż?) i jakoś nie jestem chętna. Mam uraz po pierwszym tomie. :-/
OdpowiedzUsuńRozumiem twoje obawy. Nie będę na siłę cię zachęcać, bo sama nie lubię, gdy ktoś mi narzuca przeczytanie czegoś. :)
UsuńJa tam sobie odpuszczę, jakoś nie mam cierpliwości do książek o wampirach.
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Tu akurat dopiero na końcu jest wzmianka o wampirach, ale rozumiem twoją decyzję. :)
UsuńDziś skończyłam czytać tę książkę, recenzja na dniach na blogu. Mi jednak powieść bardziej przypadła do gustu - może dlatego, że nie przeczytałam tomu I (tak czasem bywa).
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój wstęp do recenzji.
O, to będę wypatrywać Twojej recenzji. :)
UsuńBardzo dziękuję za uznanie mojego wstępu. :)
Akurat ostatnio, bodajże w środę miałam "Jesienną Różę" w ręce. Mimo mojego uwielbienia dla tego imienia i polubienia Jesiennej Róży już w "Kolacji z wampirem", mam mieszane uczucia, co do lektury zrecenzowanej tutaj części. Może to uprzedzenie związane z odczuciami po przeczytaniu pierwszej części?
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze - nie przepadam za prozę panny Gibbs. Nie jest i może wiele starsze od nas dwóch, Ivy, ale chyba się ze mną zgodzisz - akcję ma zbyt dynamiczną, przynajmniej w I części. Czasami nie wiedziałam, co się tak właściwie dzieje, bohaterowie to byli w posiadłości Varnów, to za chwile w mieści czy jakimś lesie... Dlatego cieszyłam się, gdy zaczęłam zbliżać się do końca.
Czytając Twoją recenzję, odnoszę wrażenie, że drugi tom Mrocznej Bohaterki może być lepszy od poprzedniczki.
"Nawet śmiem stwierdzić, iż Jesienna Róża była stokroć mądrzejsza od Violet Lee, bohaterki tomu I, która zdążyła napsuć mi krwi." - bardzo podoba mi się to zdanie :D Skoro Ty twierdzisz, że Róża jest na wyższym poziomie intelektualnym od Violet, to ja chętnie zapoznam się z jej życiem.
Ale Kaspar... Boże, czy ja dam radę go znieść i nie próbować znowu zabić?
Przekleństwa znowu, chyba je wypiszę...
Ciągłe rumienienie się? U mnie na Rozważnej co chwilę ktoś wzdycha, więc nie powinnam się czepiać ^^
Jestem skłonna sięgnąć po tę pozycję, by poznać świat Jesiennej Róży, ale nie zrobię tego ze zbyt wielkimi oczekiwaniami. Po pannie Gibbs jakoś nie umiem się spodziewać czegoś, co mnie poruszy, zaskoczy czy wywoła inne gwałtowne emocje.
Pozdrawiam serdecznie!
Przyznam ci się, że jak zaczynałam czytać Jesienną Różę to wyobrażałam sobie, że jest to książka z całkiem innej serii, a wcześniejszy tom to jedynie moja chora wyobraźnia. Po części zadziałało. :)
UsuńNie wszyscy muszą uwielbiać prozę panny Gibbs. I tak, pamiętam tę dynamikę w Kolacji z wampirem i przyznaję ci rację. Wręcz nie potrafili usiedzieć w miejscu.
No bo Jesienna Róża jest o stokroć mądrzejsza i dojrzalsza, ale przyczyniła się do tego pewna sytuacja, której nie będę tutaj wspominać, bo przytoczę fabułę, a tego nie chcę.
Dalej rozumiem twoje obawy, co do kontynuacji serii "Mroczna Bohaterka" - w końcu sama je miałam! :)
Właśnie rozpoczynam czytanie tej książki, jestem ciekawa jak na mnie wpłynie:)
OdpowiedzUsuńTo czekam niecierpliwie na Twoją opinię. :)
UsuńMnie również drażnią literówki. A ten cytat na okładce- mogę narzekać z Tobą:)
OdpowiedzUsuńNo może literówki nie są specjalnie, ale gdy tylko jakąkolwiek zobaczę to mam ochotę zagryźć korektę! :D
UsuńTo super! Uwielbiam narzekać, ale w samotności to już nie jest to samo. ;) To co? Ponarzekamy sobie na temat tego cytatu? ^.^
Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się sięgną po tę serię, chociaż muszę przyznać, że recenzje pierwszego tomu jakoś nie bardzo do tego zachęcają. Jednak Twoja ( i jeszcze kilka innych) dotycząca wyżej opisywanego tomu skłania mnie do tego aby się jakoś przemęczyć i dać autorce szansę :P
OdpowiedzUsuńNo to już zależy od ciebie. Każdy ma inne zdanie na temat tych książek i nie będziesz znała swojego, póki nie sięgniesz po twórczość Abigail Gibbs. ;)
UsuńKsiążka niby z wadami, ale bardzo chętnie bym ją przeczytała :) Uwielbiam intrygujące okładki, a ta taka właśnie jest :)
OdpowiedzUsuńCóż... Może Tobie nie będą przeszkadzać? :)
UsuńTak, okładka jest intrygująca, tylko to nazwisko na czole modelki... Kiepsko.
Obawiam, że ja jednak nie dotrwałabym do końca tej książki, wiesz nie mój klimat. ;))
OdpowiedzUsuńWampiry zniosę tylko w filmach i to tylko od czasu do czasu :))
Ale zastanawiam się teraz, czy nie sięgnąć po horror Mastertona w którym się one pojawiaj... ;) ?
No rozumiem, każdy ma swój gust, ale akurat tutaj mamy postać Mędrców, nie wampirów. Tylko pod koniec krwiopijcy migną nam przed oczami. :)
UsuńWampiry w chwili obecnej toleruję tylko w wydaniu klasycznej i powieści młodzieżowe z udziałem tychże to już nie moja bajka. Ja zwykle na drugim tomie jakiejś serii decyduję, czy będę czytała ją dalej. Czasme musze się głębiej zastanowić, albo się waham, ale gdy druga część jest przeciętna to odpuszczam dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuńNo i też nie lubię rekomendacji na okładce, które za nawiązują do inncyh "dzieł". Raz, że można nieźle się przejechać na takiej książce, a dwa, istnieje podejżenie, że związek z wytworem innego autora to jedyna zaleta takiej książki. Najbrdziej nie lubię książek porównywanych do Igrzysk śmierci. Krew mnie wtedy zalewa...
UsuńWybaczcie dziewczyny, a przede wszytkim Ty Ivy, że ostatnio tak mało się udzielam u Was na blogu, ale same rozumiecie... święta i inne takie pierdoły, mało czasu NA WSZYSTKO!
Ile razy mogę tłumaczyć, że wampiry były jedynie gościnnie, a tutaj chodzi o Mędrców? Ojj, ktoś chyba nie czyta dokładnie recenzji... :)
Usuń