Autor: Sarah McCoy
Tytuł: „Córka piekarza”
Oryginalny tytuł: „The Baker's
Daughter”
Przekład: Elżbieta Kowalewska
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 424
Reba Adams to z pozoru zadowolona ze
swojego życia kobieta: ma wspaniałego narzeczonego, który
skoczyłby za nią w ogień; pracuje w lokalnej gazecie, gdzie może
ukazać swój talent dziennikarski. Tylko co z tego, skoro data
ślubu nie jest jeszcze zaplanowana, a Reba myśli o rozwijaniu się
i pracy w bardziej renomowanym piśmie, przez co wysyła dziesiątki
CV.
Tuż przed świętami kobieta otrzymuje
zadanie zebrać materiał do felietonu o tematyce Bożonarodzeniowej.
Jej celem staje się niemiecka piekarnia „U Elsie”, gdzie poznaje
samą założycielkę i jej córkę. Reba wykonuje swoją
pracę, jednak nie spodziewała się tego, że będzie częstszym
gościem tego lokalu.
Podczas wywiadu dochodzi do trudnego
powrotu w przeszłość, a bolesne wspomnienia utwierdzają kobiety,
iż, mimo różnicy wieku, obie muszą stanąć twarzą w twarz
z koszmarami i znaleźć w sobie odwagę, by wybaczyć.
Przyznam szczerze, że ta książka nigdy
nie trafiłaby w moje ręce, gdyby nie pewien konkurs, dzięki
któremu jestem dumną posiadaczką jednego egzemplarza „Córki
piekarza”. Zauroczona okładką oraz zaintrygowana opisem nie
zbaczałam na to, iż lada moment mam egzaminy semestralne, przez co
powinnam odłożyć lekturę i ślęczeć nad zeszytami. Gdy tylko
przeczytałam prolog to już wiedziałam, że lada moment pochłonie
mnie historia, która na długie lata zapadnie w mojej pamięci.
„Wcześniej w życiu nauczyłam się,
że umarli nie ocalą żywych. Mogą to zrobić tylko żywi. Dopóki
jest życie, jest nadzieja.”
Akcja powieści toczy się dwutorowo.
Współczesne El Paso w stanie Teksas zostało zestawione z
sennym Garmisch w Niemczech w ostatnim roku trwania II wojny
światowej i czasów powojennych. Takie połączenie wydaje się
być niepoprawne, no bo jak można łączyć czasy współczesne
z tak okropnym wydarzeniem. Autorka jednak ukazuje nam, że można, a
całość intryguje czytelnika, a także wprowadza nutę przerażenia
i strachu.
Zestawienie młodej i niepewnej swej
przyszłości Reby z doświadczoną przez los i bogatą w życiowe
doświadczenie Elsie również mogłoby się wydawać strzałem
w kolano, jednak mimo ogromnej różnicy wieku i charakterów
obie panie mają bolesne doświadczenia i tak samo muszą stanąć
twarzą w twarz z przeszłością, by móc zapomnieć o
cierpieniu i odkryć w sobie odwagę, by umieć wybaczyć.
Obydwie bohaterki zyskały moją
sympatię, jednak to Elsie zagarnęła jej nieco więcej. Możliwe,
iż to ma coś wspólnego z tym, że mogłam obserwować, jak z
młodej i naiwnej dziewczynki staje się poważną i rozsądniej
myślącą kobietą, która nie boi się spojrzeć
rzeczywistości w oczy. Mimo zagrożenia swojego życia i swej
rodziny przygarnęła ona młodego Żyda, ratując go przed pewną
śmiercią. Taka postawa kosztowała ją wiele nerwów i
tajemnic, jednak pokazała, iż nie każdy Niemiec musi być tym
złym. Natomiast Reba wydawała mi się momentami lekkomyślna i
egoistyczna. Miewała również momenty, gdy jej mózg
przestawał pracować, a wtedy jej zachowanie odbiegało od norm,
jakie zostały przewidziane komuś, kto myśli o rozwijaniu swej
kariery w dziennikarstwie czy o zamążpójściu.
„Musimy przestać się bać cieni i
uświadomić sobie, że świat składa się z odcieni szarości, ze
światła i ciemności. Nie ma jednego bez drugiego.”
Autorka ma przyjemny styl pisania, który
pozwala się rozkoszować lekturą. Opisy miejsc czy ludzi są tak
realistyczne, iż jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, że jesteśmy
wewnątrz akcji i możemy ją obserwować na własne oczy. W „Córce
piekarza” mamy do czynienia z narracją trzecioosobową oraz z
retrospekcją zdarzeń, dzięki czemu poznajemy losy jednej z
głównych bohaterek. Owszem, takie przeplatanie czasów
może wytrącić z równowagi, lecz z czasem można się do
tego przyzwyczaić.
„Córka piekarza” pokazuje nam,
że nieważne, jak bardzo dostajemy od życia po twarzy, lecz ważne
jest to, iż trzeba po tym otrzeźwieć i brnąć do przodu. Nie
wolno pozwolić, aby przeszłość zasłaniała nam oczy. Autorka
także, poprzez książkę, pragnie przekazać, iż ocenianie ludzi
stereotypowo może wywołać sporo zamieszania. Ci, co oceniają
książki po okładce dobrze wiedzą, że rozczarowanie pozostawia
gorzki smak na języku i nieprzyjemną szramę w pamięci.
Przyjemnym dodatkiem są przepisy
umieszczone na kilku ostatnich stronach. Jeżeli ktoś z was uwielbia
piec i wychodzi mu to bardzo dobrze to ogromnie zachęcam do
zerknięcia również na nie. Ja mam dwie lewe ręce w kuchni,
więc wolę pozostać na wyobrażaniu sobie tych cud, bo nie widzi mi
się wzywanie straży pożarnej i późniejszy remont. :)
Podsumowując:
„Córka piekarza” została
naszpikowana sporą dawką emocji, która pozytywnie wpływa na
czytelnika. Połączenie obyczajowości z dozą historii tworzy
apetyczną mieszankę, a tuż po jej skosztowaniu chce się więcej
takich wypieków.
Serdecznie polecam! Książka warta
zasmakowania!
Moja ocena:
Pierwszy raz słyszę (czytam) o tej książce i przyznam szczerze, że mnie zaintrygowałaś. Rozejrzę się za tą książką w bibliotekach :)
OdpowiedzUsuńMimo tak pozytywnej opinii ja jednak nie jestem przekonana do tej książki. Wątek historyczny nieco mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńJa też mistrzem w kuchni nie jestem, więc zostawię w spokoju przepisy, ale resztę bardzo chce poznać :)
OdpowiedzUsuńO, książka którą ostatnio pożyczałaś nauczycielce z historii. :)
OdpowiedzUsuńMam mało czasu na czytanie ale zaciekawiłaś mnie tą recenzją i chętnie przeczytam.
Tym razem mówię pas :-)
OdpowiedzUsuńNo to mnie zaintrygowałaś :) Koniecznie muszę dodać ten tytuł do listy książek, które postanowiłam sobie przeczytać w pierwszej kolejnosci.
OdpowiedzUsuńMam zamiar ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa muszę mieć ten tytuł! Zbiera same pozytywne recenzje:)
OdpowiedzUsuńNie jest to raczej pozycja dla mnie :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Julka
Uwielbiam takie książki, a ta czeka u mnie na półce na swoją kolej ;)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu ta książka mnie strasznie intryguje. Po przeczytaniu Twojej pochlebnej recenzji na pewno sięgnę po "Córka piekarza" :))
OdpowiedzUsuńDo przeczytania :)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada, na pewno sięgnę po nią przy najbliższej okazji.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Ta książka leży u mnie już dość długo na półce. Mam nadzieję, że znajdę dla niej w końcu czas.
OdpowiedzUsuńDopisuję do swojej listy do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy na konkurs - ostatnia szansa :)
http://books-culture.blogspot.com/2015/04/zgarnij-szepty-o-wschodzie-ksiezyca.html
Mysle ze cos dla mnie :D Ostatnio wl ubuje tego typu powiesciach :) Odkrylam je mimochodem a ochlonely calkowicie ;]
OdpowiedzUsuńOkay, Ivy, coraz bardziej przekonuję się do tej powieści, choć czasy II drugiej wojny raczej nie wzbudzają we mnie większej chęci wczytania się w historie z tego okresu. Jednak z "Córką.." jest inaczej.
OdpowiedzUsuńWpisz ją na listę książek, które chciałabym od Ciebie pożyczyć ;)
Ściskam!:*
Nie ma problemu. Zaraz powstanie taka lista. :)
UsuńZ chęcią bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuń