Autor: Katarzyna Berenika - Miszczuk
Tytuł: "Ja, diablica"
Oryginalny tytuł: "Ja, diablica"
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 416
Opis: Gdy dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana, zaczyna nowe życie. Dosłownie. Trafia do piekielnego Los Diablos, gdzie dostaje intratną posadę diablicy. Jej zadaniem jest targowanie się o dusze zmarłych, czyli potencjalnych nowych obywateli Piekła. Jednak Wiktoria nie potrafi pogodzić się ze swoją przedwczesną śmiercią, dlatego ciągle wraca na ziemię. Postanawia też zawalczyć o miłość swojego życia i... wybrać między przystojnym diabłem Belethem a śmiertelnikiem Piotrem. Ja, diablica to wybuchowa mieszanka dwóch rzeczywistości - ziemskiej i piekielnej; to również korowód barwnych postaci, takich jak neurotyczna Śmierć, narcystyczna Kleopatra (tak, TA Kleopatra) czy diaboliczny Azazel, którego plan przewiduje zdobycie władzy nad całym światem piekielno-niebiańskim. Pisarka umiejętnie korzysta z dobrze znanych, popkulturowych tematów, odświeża je i bawi się nimi. Łącząc najlepsze cechy romansu, kryminału i powieści fantasy, stworzyła pełną humoru i - mimo kontrowersyjnego tematu śmierci - delikatnie zmysłową książkę.
Sama nie wiem, od czego zacząć, więc może zacznę od ogólnego pomysłu na powieść. Według mnie jest on istnym majstersztykiem (swoją drogą - jakie to fajne słowo!) i można tylko pozazdrościć świata, jaki wymyśliła autorka. Los Diablos i Piekło przedstawione dla odmiany jako istny Raj? Nic lepszego! Targi o duszę? Tylko ubóstwiać. Przedstawienie Śmierci, Lucyfera czy Gabriela? Idealne.
"- Co ty tu robisz?! -teraz ja krzyknęłam. -Jak się tu dostałeś?!
- Wyobraź sobie, że przez ścianę..."
Świat przedstawiony w powieści sprawiał wrażenie naturalnego, a podczas czytania mój umysł wręcz sam mówił, że do takiego Piekła to by mógł iść. Do Azazela i Beletha, do knajpy pod Głową Anubisa i... długo by wymieniać. Mogłabym powiedzieć, że żyć, nie umierać, ale cóż - jeśli już tam trafisz, będziesz trupem, więc oficjalnie nie będziesz już żywy.
"- Mam pewien problem – stwierdził Beleth. - A raczej my wszyscy mamy pewien problem.[...]- Co znowu zrobił Azazel? – zapytał głucho."
Postacie w powieści w większości przypadków przypadły mi do gustu. Najbardziej polubiłam zdecydowanie Azazela i Beletha. Ten pierwszy - chociaż z początku zły, sadystyczny i zwodniczy - stał się chyba moim ulubieńcem, nawet, jeśli stworzył komary *taki mały spoiler* i chwilami jest dupkiem w czystej postaci. Jest zły, a to mnie jara.
"- Nigdy do niczego cię nie namawiałem - kontynuował i jeszcze raz powtórzył: - Mówiłem tylko, co ja bym zrobił. Równie dobrze mogłem powiedzieć ci, że... że... - zamyślił się - że na twoim miejscu przespałbym się z Belethem!
Beleth dosłownie storpedował go wzrokiem.
- Czego robić nie zamierzam, bo nie jest w moim typie - dopowiedział szybko Azazel.- No ja myślę, że nie zamierzasz... - warknął Beleth z odrazą.- Jak dla mnie, masz za małe cycki - oświadczył mu prosto z mostu Azazel."
Beleth jest z kolei podrywaczem, jednak na swój sposób uroczym i kochanym. To właśnie między nim, a Piotrusiem wybiera Wiktoria, czyli główna bohaterka - byłam tak genialna, żeby nawet o niej jeszcze nie wspomnieć. Brawa dla mnie!
"- Latanie... jest jak pierwsza miłość. Jak zakochanie. Nie umiałem znaleźć porównania, dopóki cię nie spotkałem."
Wiki vel Wiktoria Biankowska to dwudziestoletnia studentka, aczkolwiek wydaje mi się, że chwilami widać w niej przejawy nastolatki. Ogólnie mogę ją uznać za postać, którą lubię - sarkastyczne uwagi, kobitka nie jest miękka i nie ulega pierwszemu lepszemu - ale jest jedna rzecz, której u niej nie lubię, a mianowicie: ciągłe nazywanie Piotra, w którym jest zakochana, Piotrusiem. Chwilami miałam ochotę rzygać tęczą, kiedy widziałam to po raz kolejny i kolejny. Nie licząc tego, że za gościem nie przepadam - może to za sprawą tego, że gdyby na jednej szali postawić jego i Beletha, mój wybór byłby prosty. Wrzucamy diabła do worka i zaciągamy dyskretnie do domu, zostawiając cichego Piotrusia samego. Dziękuję, do widzenia, panu podziękujemy!
"Poza tym spójrz na niego. Blondyn - zupełnie jakby urwał się ze Skandynawii. Mogę się założyć, że ma na chacie same meble z Ikei."
Oprócz tego wśród bohaterów możemy znaleźć Kleopatrę, kota Behemota, panią Moherowy Berecik vel Annę Kowalską, Szatana i innych. Tak w skrócie.
"-A właśnie – podchwyciłam. – Bo legendy mówią, że można z tobą zagrać o Zycie. To prawda?Śmierć machnęła lekceważąco ręką.-Tak, ale ja zawsze wygrywam. To znaczy, nie udało mi się tylko trzy razy… Jednak to i tak nieźle jak na tyle miliardów istnień, które stanęły u bram targu.- A w jakie gry…eee… nie wiem, jak to powiedzieć, przegrałoś? – zapytałam zaciekawiona.To mogła być przydatna informacja. Może dam radę podpowiedzieć Markowi, jaką grę powinien zacząć trenować!- Ech… nie ma się czym chwalić… Pewien informatyk miał umrzeć. No i zagraliśmy, kto napisze lepszy program. Następnie oba po sobie wypuściliśmy na rynek.Programowanie jako gra…? To mógł wymyślić tylko informatyk…- I co się stało?- On napisał XP, a ja Viste… Nie wiem dlaczego, ale nikt nie pokochał mojej Visty… No i trzeba było dać mu kolejne trzydzieści lat…"
Aspektem, który bardzo, ale to bardzo podobał mi się w tej książce jest zdecydowanie humor. Jest to jedna z nielicznych książek, przy których czytaniu się uśmiechałam pod nosem, a nawet cicho śmiałam w jednym momencie. Niektóre z fragmentów powinny zostać w mojej pamięci na długo.
Dla równowagi - kolejny mały minus w książce. Irytowała mnie duża ilość zdań z trzema kropkami na końcu, które można było znaleźć na początku książki. Nie wiem, mam do nich dziwny uraz. Na szczęście potem było ich mniej, przez co odetchnęłam z ulgą. Jedna kropka zdecydowania wystarcza.
Tak całkiem ogólnikowo, bo wypadałoby się streszczać - książka mnie wciągnęła i szczerze zaintrygowała. Dostrzegłam parę podobieństw ze swoim własnym tworem wyobraźni, a jednocześnie dzięki niej zyskałam nowe pomysły. Myślałam, że te 414 stron będzie dość obszerne i chwilami powiem sobie, że jest po prostu nudno, a jednak Miszczuk utrzymała akcję przez cały czas. Żałuję tylko tego, że wątek miłości z Belethem urwał się w połowie, bo potem wynikł pewien problem, którego nie chcę spoilerować, który Wiki cały czas mu wypominała i przez to nie chciała z nim być. I tak jak z początku lubiłam jeszcze "Piotrusia", tak przy końcu wrzeszczałam w środku, żeby tytułowa diablica go po prostu zostawiła i poszła do prawdziwego diabła, czyli - dla jasności - Beletha. Nie wspomnę nawet o końcówce, która mnie troszkę zaintrygowała. W tym momencie cieszę się, że jutro mają mi wysłać z empika kolejne dwie części tej serii.
"Czad! Też chcę przenośną czarną dziurę!"
Podsumowując:
Wciąż nie mogę się przekonać do serii. Może kiedyś dam jej jednak szansę ;)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna czaję się na tą trylogię - na pewno kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
houseofreaders.blogspot.com
Powróciłam z nominacją do LBA ;)
UsuńWięcej informacji na: houseofreaders.blogspot.com
Mam nadzieję, że odpowiesz na moje pytania.
Pozdrowionka :D
Generalnie nie lubię książek tego typu, ale właściwie nawet mnie zaciekawiła fabuła Diablicy, wiec kto wie, może się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do mnie :)
http://monika-ludwa.blogspot.com
Może być ciekawie. Kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Zdecydowanie muszę sięgnąć po tę książkę! Już wiele osób ją polecało, a u Ciebie znowu pozytywna recenzja.
OdpowiedzUsuńZ tymi zdaniami z wielokropkiem to rozumiem - bo co za dużo to niezdrowo przecież ;)
A na dodatek to polska autorka - tym bardziej chcę przeczytać!
Strasznie podobała mi się ta książka tak jak zresztą cała trylogia. Świetny humor i Azazel, uwielbiam tego bohatera! O tak, doskonale pamiętam jak nie mogłam znieść "Piotrusia", już nie chodzi tylko o niego, ale samo nazywanie go tak. To było strasznie irytujące. Mimo wszystko bardzo mi się pomysł i wykonanie podoba:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIch perspektywy
Mam ją już w wersji e-booka i pewnie niedługo przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą trylogię! ♥ To jedne z nielicznych książek, prze których faktycznie śmiałam się na głos. No a do tego Beleth .. koło takiego faceta nie można przejść obojętnie :)
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Czytałam i ta cześć podobała mi się, druga mniej a do trzeciej jeszcze nie podeszłam :(
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, nadal nie mogę przekonać się do tej serii. Może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńAleż się cieszę, że tak Ci się książka podobała - sama podczas wyprzedaży w Empiku zaopatrzyłam się w całą serię i się zastanawiałam, czy aby nie postąpiłam zbyt pochopnie ;) Ale jak widać nie! :) Książki już jakiś czas stoją na mojej półce i grzecznie czekają na swoją kolej! :D
OdpowiedzUsuńMam całą serię na półce i w te Święta na pewno się za nią zabiorę. Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie odbierasz tą książkę. Mam wrażenie, że mi również przypadnie do gustu :D
OdpowiedzUsuńSięgnę po nią, kiedy tylko wpadnie mi w łapki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie minie dużo czasu i będę mogła się nią zachwycać :)
Pozdrawiam gorąco,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Ta książka mimo tylu pochwał mi się nie spodobała.
OdpowiedzUsuń