Autor: Agnieszka Haska n Jerzy
Stachowicz
Tytuł: Bezlitosne. Najokrutniejsze
kobiety dwudziestolecia międzywojennego
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 352
Kobiety bardzo długo
musiały walczyć o równe prawa w świecie, gdzie dominowali
mężczyźni, a ci niezbyt chcieli dzielić się swoim „królestwem”.
Jednak w końcu przyszły lepsze lata dla przedstawicielek płci
pięknej i – w końcu – mogły opuścić domowe zacisze, i zacząć
robić to, co wcześniej im zabraniano: studiować czy pracować. Na
samym początku nie było łatwo, bo przyzwyczajeni do czegoś innego
panowie nie pomagali zaaklimatyzować się kobietom. Często
dochodziło na tym polu do sprzeczek, aż w końcu panie postanowiły
pójść inną drogą. Zboczyły z dobrej ścieżki i
przekroczyły bramę zwaną „przestępczością”.
Tylko co tak naprawdę nimi kierowało?
Czy naprawdę musiały stać się kryminalistkami, żeby udowodnić
to, że także bywamy BEZLITOSNE?
Większość osób zaczęła w tym
miesiącu czytać książki nawiązujące do zimy oraz do świąt
Bożego Narodzenia, kiedy ja zgrabnie omijam ten proceder i zaczytuję
się w nieco innej tematyce. Za swój cel obrałam coś, czego
tytuł mocno kojarzył mi się z programem telewizyjnym „Kobiety,
które niosły śmierć”. Jako że pewnego czasu byłam jego
ogromną fanką, to też nie mogłam
przepuścić takiej okazji, by poznać dzieło polskich autorów.
Tylko czy po lekturze „Najokrutniejszych” sama miałam ochotę
zacząć rozrabiać, niczym wspomniane w tej książce kobiety? A
może w mojej głowie zrodził się plan, aby zacząć swój
kryminalny proceder na jej twórcach?
„Kobieta nie jest ani głęboko myśląca, ani wzniośle, nie jest ona ani bystro- ani protomyślna, jest ona raczej wręcz przeciwieństwem tego wszystkiego; o ile dotąd dostrzec mogliśmy, nie ma ona w ogóle nic z myśleniem wspólnego; jest ona, jako całość, niedorzeczną bez-myślnością.”*
„Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety
dwudziestolecia międzywojennego” to książka, od której
oczekiwałam sporej dawki mocnych wrażeń wbijających mnie w fotel,
kiedy tylko zacznę czytać o demonicznych przedstawicielkach płci
pięknej. Niestety nic takiego się nie wydarzyło, jednak nie mogę
powiedzieć, że opisane tutaj wyczyny dam tamtej epoki mnie nie
zainteresowały. W trakcie lektury dowiedziałam się wielu ciekawych
rzeczy, przy których określenie „słaba płeć” powinno
być używane z rozwagą. Owszem, nie naczytałam się zbyt wiele o
morderstwach z zimną krwią, ale nie można odmówić tym
kobietom pomysłowości, odwagi oraz – niekiedy – głupoty.
Poznałam historie złodziejek pod różnymi maskami, oszustek
żerujących na łatwowierności mężczyzn (i nie tylko),
intrygantek działających w pojedynkę lub z zorganizowanych
grupach, jednak większości z nich nie nazwałabym okrutnymi. Może
działały wbrew prawu, ale nie czyniły tak potwornych rzeczy, jak
panie ukazane w wyżej wymienionym przeze mnie programie, co
doprowadziło mnie do „walki” o tę książkę. To mnie nieco
zasmuciło, bo moje wyobrażenie o tym tytule rozminęło się z
rzeczywistością. Następnym razem nauczę się, aby nie fantazjować
za dużo.
Także zabolał mnie fakt, że sporo
miejsca przeznaczono mężczyznom, którzy wykonywali pewne
czynności, aby zaimponować kobiecie lub pod wpływem gniewu, gdzie
do wrzenia krwi doprowadziła ich właśnie płeć piękna. Niektóre
z nich same ich zachęcały do przestępstw, ale część była
nieświadoma tej drugiej twarzy swego wybranka bądź przyjaciela.
Minimalnie autorzy zrehabilitowali się tutaj historią pewnego pana
zdradzanego przez swoją żonę, który przyłapał swoją lubą
na miłosnych figlach z jej kochankiem. Nie będę za dużo z tego
zdradzać, jednak po dziś dzień pamiętam, że ważnym aspektem
tego wszystkiego był fakt, jakim były zielone skarpetki kochasia, w
jakich musiał uciekać przed zemstą rozwścieczonego mężczyzny. I
nie – nie miał na sobie nic więcej, prócz odzienia na
stopy.
„Gdy kobieta ma 20 lat i niema męża, jest jeszcze stworzeniem znośnem. Gdy ma lat 30 i niema męża, staje się stworzeniem nieznośnem, gdy zaś przekroczy trzydziestkę, a męża w dalszym ciągu niema, staje się stworzeniem niebezpiecznem, krwiożerczem i strasznem dla każdego napotkanego mężczyzny.” **
Autorzy posługują się prostym i
zrozumiałym językiem, a używane przez nich pojęcia należą do
tych, które każdy z nas zna i bardzo często z nich korzysta.
Przy pracy nad książką korzystali oni z wielu źródeł
pomagających ją stworzyć. Także zasięgali informacji od ludzi
specjalizujących się tego typu historiami. Temu wszystkiemu dodaje
smaczek umieszczone zdjęcia oraz skany wycinków z gazet,
dzięki czemu mamy jeszcze bardziej wczuć się w klimat książki. A
jeżeli chcemy więcej, to na samym końcu jest bibliografia i możemy
sami przejrzeć dane zbiory informacji.
Moim zdaniem ten zbiór faktów
miał na celu ukazanie, że kobiety po wprowadzeniu równouprawnienia
musiały sporo walczyć, aby wprowadzić tę zasadę w życie.
Emancypacja widniała na papierze, jednak w życiu codziennym ciężko
było ją dostrzec, przez co panie ukazywały swoją siłę poprzez
tego typu wrażenia oddziałujące na całe społeczeństwo. Szkoda
tylko, że przynosiło to więcej szkód, jak pożytku.
Z serii „rozkminy bluszczyny”:
Czytając o tych wszystkich przewinieniach przedstawicielek swojej
płci zastanawia mnie wiele rzeczy, lecz najbardziej jestem ciekawa
tego, ile to rozrabiałyśmy we wcześniejszych epokach, a nikt nie
zdołał tego zarejestrować. Zapewne sporo się działo...
Podsumowując:
„Bezlitosne...” to książka
ukazująca kobiety z całkiem innej strony, gdzie za maską
statecznej żony i opiekuńczej matki może kryć się bestia gotowa
poświęcić swoje dobre imię dla zysku bądź innych dóbr
osobistych.
Polecam tę książkę wszystkim tym,
którzy są ciekawi poczynań dam dwudziestolecia
międzywojennego, jednak prosiłabym brać ten tytuł z lekkim
przymrużeniem oka.
Recenzja została zamieszczona na:
Recenzja została napisana w ramach akcji
Polacy nie gęsi i swoich autorów mają!
Za egzemplarz książki dziękuję
Wydawnictwu Akurat!
*wypowiedź Otto Weiningera z 1903 roku
** wypowiedź Jerzego Krzeckiego
Zapis cytatów pozostał
oryginalny.
Zastanawiałam się czy warto, ale ostatecznie nie jestem pewna ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
To chyba nie moje klimaty, mogłabym się nudzić z ta książką ;)
OdpowiedzUsuń