Autor: Maurycy Nowakowski
Tytuł: Plagiat
Wydawnictwo: Videograf
Ilość stron: 400
Ile to razy słyszeliśmy w telewizji czy
w radiu o organizowanych w danych miastach manifestacjach, które
miały jakiś wytyczony cel? Zapewne często obijało się wam to o
uszy. Do tego wszystkiego dochodziły informacje o przykrych
niespodziankach, bo zazwyczaj takie zbiorowe spotkania stają się
celem kogoś, kto tego nie toleruje. Rzadko kiedy słyszymy o
pokojowych zgrupowaniach i braku interwencji policji. Media nie lubią
tak nudnych tematów. To nie ich domena.
A co, jeżeli zyskują więcej, niżby
chcieli?
Dwoje studentów nawet nie
pomyślało, że ta manifestacja kulturowa będzie ostatnią, w
której będą uczestniczyć. Mieli swoje plany na przyszłość,
ale zostały one wymazane, kiedy na wrocławskim rynku, w środku
imprezy, doszło do zamieszek. Wiele osób ucierpiało, lecz
tylko oni pożegnali się z życiem. Policja od razu rzuca swoje
podejrzenie na inicjatorów bójki, mając na myśli
agresywny odłam młodych narodowców należących do
organizacji Serca Biało-Czerwone. Wszyscy przytakują ich domysłom,
wiedząc że ta grupa ma już wiele na sumieniu. No prawie wszyscy.
Marcin Faron – dziennikarski transfer,
który porzucił pracę w Warszawie i przerzucił się na
Wrocławską kulturę, ma pewne wątpliwości. Kierowany intuicją
rozpoczyna prywatne śledztwo, próbując odkryć, kto tak
naprawdę stoi za śmiercią pary studentów. Zaniedbuje swoje
obowiązki, jednak wie, że to jest okazja, aby pokazać swój,
ukrywany pod warstwą kurzu, talent. Parę tygodni
po słynnej manifestacji ginie kolejna osoba. Dawna współpracowniczka
denatów zostaje pozbawiona życia w zamachu bombowym. W tym
momencie Faron już wie, że te zgony nie są przypadkowe i za nimi
stoi ktoś, kto może planować kolejną zabawę w Żniwiarza.
Tylko jak rozszyfrować tę osobę? Kim
może być i jaki może mieć cel, aby odbierać innym najważniejszy
dar od życia? Czy Faron będzie w stanie użyć swojego
dziennikarskiego nosa i rozwikłać tę zagadkę? A może ktoś mu go
utnie w momencie, kiedy nie będzie się tego spodziewał?
I dlaczego tytułowy plagiat obija się o
uszy aż tak często?
Ile to czasu minęło, odkąd czytałam
ostatni kryminał. Jak dobrze wiecie gustuję w całkiem innej
tematyce książkowej, jednak raz na jakiś czas trzeba wyłamać się
z oklepanej ścieżki i wydeptać świeżo wyrośnięty trawnik, aby
ocenić, czy warto zmieniać drogę. [Plagiat] Maurycego
Nowakowskiego miał mi w tym pomóc. Tylko czy wykonał swoją
robotę? A może stał się plagiatem historii, którą już
zdołałam poznać?
„Człowiek w częściach zajmuje jednak dużo mniej przestrzeni niż w całości.”
Nie od razu wczułam się w kryminalny
klimat tej książki, a to za sprawą autora, który postanowił
stopniowo wprowadzać swojego czytelnika w wykreowany przez siebie
świat. Pierwsze rozdziały były dla mnie mordęgą! Przed moimi
oczami przewinęło się tyle nazwisk, że na początku nie umiałam
rozróżnić kto kim jest! Dopiero kilkadziesiąt kartek
później zaczęłam kojarzyć osoby, jednak nadal pozostawał
mi ten niesmak. Przeczuwam, że to celowy zabieg, aby czytelnik miał
większe pole do popisu, kiedy zacznie rozmyślać o zabójcy.
To nie zmienia faktu, że bycie skołowaną (w tym kontekście) nieco
drażni. Rekompensuje to moment, gdy lawina rusza i nie da się jej
powstrzymać...
Moje tętno przyśpieszało, a serce biło
jak oszalałe, kiedy serwowano mi kolejne kawałki układanki. W
chwili, gdy myślałam, że mam już wytypowanego mordercę i teraz
zacznie się wyścig za nim, wtedy następował zwrot akcji. Ponownie
musiałam szukać zdjęcia, dzięki któremu mogłam ułożyć
te kryminalne puzzle. Bywały jednak takie momenty, gdzie chciałam
przerzucać kartki, bo czułam, że przy nich zasnę. Owszem – były
one cenne dla całej historii, ale działo się wtedy tyle, co przy
grze w szachy. Dosłownie. Nie mogę także zapomnieć o tym, że
momentami uśmiech rozkwitał na moich ustach, kiedy odnajdywałam
ciekawe fragmenty. Nie ma co – pan Nowakowski potrafi w jednej
sekundzie rozbroić bombę poczuciem humoru.
Autor zaskoczył mnie jednak
zakończeniem. Aż byłam wściekła, że zostałam zapędzona w
czytelniczy zaułek i muszę bić pokłony za tę pomysłowość. Nie
spodziewałam się czegoś takiego!
Kto czytał tę książkę ten wie, o co mi teraz chodzi. Dla
wszystkich niewtajemniczonych pozostaje jedynie samemu rozwikłać tę
zagadkę. Przecież nie będę psuła niespodzianki!
„W nocy nawet najgłupsze pomysły wydają się genialne.”
W [Plagiacie] przewija się kilku(nastu)
bohaterów, jednak tym najważniejszym i najbardziej
rozchwytywanym pozostaje Marcin Faron – młody dziennikarz
tygodnika „Korespondent”.
Ambicja mężczyzny nie pozwala pozostać w granicach kultury
reprezentującej gazetę, przez co wszędzie wścibia swój
ciekawski nos. Tym samym zdobył moją sympatię i ogromnie
kibicowałam mu na każdym etapie śledztwa. Marcin imponował mi
swoją wiedzą oraz tym, jak umiejętnie ją wykorzystywał. Nie był
dziennikarzem jedynie z nazwy – on był nim całym sobą! Wędrując
ulicami Wrocławia próbuje wyrównać kroku z mordercą,
który zawsze mu ucieka. Faron – mimo wielu ostrzeżeń –
nie cofnie się przed niczym. Brnie w ten niebezpieczny labirynt, nie
zważając na to, że na końcu czeka na niego bestia gotowa pożreć
go w całości. Tylko co z tego, skoro on sam jest (prawie) podobnym
stworem?
Każde nazwisko w tej książce nie jest
przypadkowe. Ludzie przewijający się na kartach [Plagiatu] nie
zjawiają się tam przypadkiem. Jak wcześniej wspominałam można
się w tym wszystkim pogubić, ale napisałam także, że to na pewno
celowy zabieg. Wiem, powtarzam się. Może zmienię temat?
„Dba o dom jak automat, tyle w niej uczucia, ile w zmywarce do naczyń.”
Maurycy Nowakowski nie bawi się w
pisarskiego kata. Posługuje się prostym i zrozumiałym językiem,
pozwalając każdemu czytelnikowi wczuć się w wyimaginowaną przez
siebie rzeczywistość. Autor zatraca się w kryminalnej otoczce, co
służy jego papierowemu dziecku. Zgrabnie wtapia tematykę plagiatu,
nie zapominając o tym, że tytuł do czegoś zobowiązuje. Kunszt
pisarski pana Nowakowskiego muszę zostawić w świętym spokoju.
Marudziłam nieco wcześniej, a w tej materii nie mam już nic do
powiedzenia.
[Plagiat] ukazuje zgubne skutki tego,
kiedy człowiek jest zbyt pewny siebie i swoich czynów.
Tytułowe pojęcie można ukryć w pewien sposób, jednak
prawda zawsze wychodzi na jaw. A wtedy nie wiemy, co może nas czekać
w kwestii kary...
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Nawet
nie spodziewałam się, że brakowało mi takiego dreszczyku emocji!
Chyba zacznę częściej zaglądać do powieści kryminalnych!
Podsumowując:
Mimo kilku drobnych zgrzytów
jestem zdania, że [Plagiat] Maurycego Nowakowskiego ma potencjał,
aby ruszyć na podbój swojego gatunku literackiego.
Wyłaniająca się jak zza mgły akcja, dobrze wykreowani
bohaterowie, tajemnice unoszące się w powietrzu i łaskoczące
skórę – to jest to, czego człowiek powinien zaznawać.
Fani kryminałów będą na sto procent usatysfakcjonowani. I
nie tylko oni!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję Wydawnictwu Videograf!
Książka została przeczytana w ramach
akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają!
***
Kryminały to również nie moja bajka, ale od czasu do czasu po nie sięgam. Trochę szkoda, że czytelnik od początku jest bombardowany nawałem informacji, ale najważniejsze że w końcu przychodzi moment najważniejszy dla tego gatunku - domysły i zaskoczenia :)
OdpowiedzUsuńKryminały raczej są mi obce, nie przepadam za tym gatunkiem, ale kto wie.. może kiedyś się przekonam :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
Buziaki,
SilverMoon z bloga Books obsession
Jakoś nie przemawia do nas ta książka mimo, że lubimy kryminały. :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Ach, jak ja dawno nie miałam kryminału w ręce! Chętnie skuszę się na opowieść, gdzie nie wszystko jest jasne i podane na tacy. Nie jestem fanką polskiej literatury, ale coś mi mówi, że za pomocą Plagiatu to się zmieni.
OdpowiedzUsuńDorzuć do stosika! A ja postaram się zrobić wreszcie jego listę.
Interesująca pozycja. Mimo że nie czytam często kryminałów, ani polskiej literatury po tą chetnie bym sięgnęła:) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTej książki jakoś nie czuję... :/
OdpowiedzUsuńKto wie może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJak miłośniczka kryminałów mam nadzieję, że polubię się z tą pozycją. Dziś do mnie przybyła :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJakoś mnie do niej nie ciągnie, ale może kiedyś jak będę miała ochotę na kryminał ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Sięgnęłabym z prostej przyczyny - Wrocław! Więc jak kiedyś mi się nawinie przy jakiejś okazji, to wezmę ;) Dobry kryminał nie jest zły.
OdpowiedzUsuńZamieszanie z bohaterami powiadasz? No cóż, ja jestem na takie zagryki raczej przygotowana, zazwyczaj staram się szybko usystematyzować sobie wiedzę o każdej postaci, ale to może być problematyczne, nie powiem, że nie ;)
Ale wam sie tutaj różowo zrobiło! Czyżby klimatycznie pod kątem walentynek? :)
OdpowiedzUsuńNadmiar bohaterów nieco mnie odtrąca ale jak znajde te książke w bibliotece to sie zastanowie nad wypożyczeniem jej :)
Nie jestem do końca pewna, ale nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Nie jestem dostatecznie przekonana. Ale będę mieć ją na uwadze ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo ciekawa tej pozycji, tym bardziej, że uwielbiam kryminały! :D
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię kryminały, więc jeśli ta książka ma duży potencjał, to chętnie po nią sięgnę. Mam nadzieję, że mi także się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, ale może kiedyś.
OdpowiedzUsuńRecenzja jak zwykle, cud miód! :D
Ściskam,
Izzy :)
O, lubię dobre kryminały, a jeszcze bardziej te napisane przez naszych wspaniałych rodaków. Przyznam z bólem serca, że wiele razy widziałam tę książkę i się nią nie zainteresowałam. A to był błąd. Może ma nieliczne wady (każda książka je ma - nawet ta najlepsza. Nie wierzysz? A co powiesz na to, że jej wadą jest to, że się tak szybko skończyła? Twoje kontrargumenty są tymczasowo inwalidami), ale warto zagłębić się w jej fabułę!
OdpowiedzUsuń~Wagabunda🌺