Tytuł: "Ember in the ashes. Imperium Ognia"
Oryginalny tytuł: "An ember in the ashes"
Tom: I
Wydawnictwo: MUZA SA
Ilość stron: 509
„Mój starszy brat dociera do domu ciemną nocą, kiedy nawet
duchy śpią. Śmierdzi żelazem, węglem i kuźnią. Śmierdzi wrogiem”.
Ember in the ashes. Żarzący się węgielek w popiołach.
Każdy, kto kiedykolwiek był na ognisku, powinien wiedzieć,
co z takim węgielkiem może się stać. Są dwie opcje – albo potraktuje się go
wodą i zniweczy jego szansę na jakikolwiek zapłon, albo pomoże mu w zajęciu się
ogniem. Jednak najpierw trzeba odnaleźć go pod popiołami – resztkami
przeszłości.
Schemat życia wywróconego do góry nogami poprzez nagłą
sytuację jest w książkach poruszany często. W przypadku [Ember in the ashes] od
Saaby Tahir jest to odkrycie przez władzę Imperium brutalnej prawdy o Darinie,
bracie Lai, naszej głównej bohaterki. W ciągu jednej nocy zostaje ona sama. Jej
dziadków morduje Maska, bezwzględny żołnierz, a jej brat zostaje zabrany do
więzienia. Cudem udaje jej się uciec. Postanawia zasięgnąć pomocy u Ruchu
Oporu, który pomógłby odzyskać jedyną bliską osobę, jaką jej pozostała. Jednak
kiedy już się tam znajduje, nie wszystko jest tak łatwe, jak przewidywała.
Przywódca organizacji wymaga od Lai poświęcenia i spełnienia ważnego zadania.
To właśnie ono sprawia, że jej losy splotły się z Eliasem Weturiusem.
Elias od blisko dziesięciu lat szkoli się w Czarnym Klifie
na bezwzględnego zabójcę o zimnej krwi – Maskę. Parę dni przed zakończeniem
nauk postanawia zdezertować. Przygotowuje wszystko, co potrzebne. I kiedy jest
już o krok od ucieczki i upragnionej wolności, pojawia się sposobność
całkowitego uwolnienia od Imperium, którego tak bardzo potrzebuje. Próby, które
mają wyłonić nowego Imperatora.
Wojanin i Scholarka. Maska i zwykła dziewczyna. Romans
gwarantowany?
Zachwyt, jaki towarzyszy mi po lekturze [Ember in the
ashes], trudno mi ubrać w słowa. Już po paru pierwszych zdaniach wiedziałam, że
będzie to coś niesamowitego. Z każdą kolejną stroną było tylko lepiej.
Styl autorki jest po prostu genialny. Przez cały czas nie
mogę wyjść z podziwu do jej opisów, które tak malowniczo przedstawiały się w
mojej głowie, jakby były prawdziwe. Wręcz przenosiły mnie w tamtą krainę,
uchylając mi na początek jego drzwi, a potem zostawiając je po prostu otwarte
na oścież. Bez problemu wczułam się w wykreowany w książce świat. Wydaje się
być normalny, podobny do naszego. Ma w sobie wiele zła, przemocy,
niesprawiedliwości. A jednak ma w sobie także troszkę magii, która dodaje całości
iskry i zaprasza nas do dalszej podróży.
Zwolennicy dobrej akcji mogą zacząć skakać z radości. Powód?
[Ember in the ashes] to idealna lektura dla nich! Niespodziewane sytuacje,
intrygi, walka, a jednocześnie dobrze przedstawiona kultura tamtejszych ludzi w
jednej książce. Wszystko to idealnie połączone z ideą Prób i misji Lai, mającej
na celu uwolnienie brata. Wszystko to tak świetne, że aż wydaje się być
idealne.
Życie składa się z wielu momentów, które nic nie znaczą. A potem któregoś dnia nadchodzi chwila, która wpływa na wszystkie dalsze wydarzenia.
Wielkim plusem dla dzieła Saaby Tahir jest brak
przesłodzonego, typowego wątku romantycznego. Spodziewałam się czegoś prostego
– jest Laia, jest Elias, zakochają się w sobie. Przeciwieństwa się przyciągają,
Scholarka i Wojanin będą razem, nawet jeśli w Imperium jest to praktycznie
niemożliwe. Ale nie! Tutaj mamy część piękna tej książki! Laia nie zakochuje
się do strzału w Eliasie i nie biega wokół niego jak pudelek z wywieszonym
językiem! Jej uczucia są podzielone między niego, a kogoś innego. Podobnie jak
w przypadku Eliasa. Może wydawać się nieco skomplikowane, ale uwierzcie mi –
tak nie jest. Czytanie [Ember in the ashes] jest jak jedzenie kanapki na
mięciutkiej kromce chleba wysmarowanej nutellą. Szybkie i przyjemne,
jednocześnie znajdując czas na delektowanie się smakiem.
Bohaterowie wykreowani przez autorkę bez wątpienia przypadli
mi do gustu. Niesamowite aż, że każdy z nich ma swoją własną historię, która
potrafi zaszokować. Lai nie pokochałam, ale zapałałam do niej czymś w rodzaju
sympatii. Podoba mi się fakt, że wyodrębniono w niej nie zalety, ale także
wady. Elias jest z kolei osobą, którą mogę tylko i wyłącznie wielbić. Znów
schemat może wydawać się oklepany – żołnierz zabijający z zimną krwią
postanawia zrezygnować ze swojego przeznaczenia. Jednak Weturius nie
dezerteruje. Muszę przyznać: z początku byłam pewna, że tak właśnie będzie.
Elias ucieknie z Czarnego Klifu i spotka Laię w Ruchu Oporu, gdzie razem będą
radośnie się przytulać i migdalić kiedy popadnie. Między innymi właśnie to
zdobyło mnie już na samym początku.
Całe piękno gwiazd jest niczym, kiedy życie na ziemi jest tak podłe.
Poboczni bohaterowie są tak samo świetni jak ci
pierwszoplanowi. Fakt, Helena czasem mnie irytowała, ale przyczyna jej
zachowania wyjaśniła się na końcu. Markusa nie lubiłam, ale to chyba
najbardziej wskazane uczucie dla takiej wrednej istoty. Zak, mimo że był bratem
pana wcześniej, przypadł mi w jakiś sposób do gustu. Podobnie jak pozostali:
Demetrius, Leander, Tristas… Nawet komendantka! Jej chłód i nieludzkość były
tak świetne, że stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Nieważne, że jest
czarnym charakterem. W takich także drzemie potencjał.
Mówi się, że jeśli książka wzbudza w nas wiele sprzecznych
uczuć, to jest emocjonalnym rollercoasterem. Powiem jedno – przy [Ember in the
ashes] inne dramaty, które czytałam wcześniej, są po prostu windą. To dzieło
Saaby Tahir jest istnym rollercoasterem (których normalnie nie lubię, a tego
pokochałam, co może być dla niektórych małym zaskoczeniem). Przyznam się bez
bicia, że podczas jednej sceny miałam łzy w oczach. Mogę tylko pogratulować
sobie tego, że nie zaspoilerowałam końcówki. Za którą, nawiasem mówiąc, mam
ochotę walić w ściany. I aż serduszko boli, że drugi tom ukaże się dopiero w
wakacje. I to w USA. Premiery polskiego wydania nie mogłam znaleźć, ale bez wątpienia
na nie czekam.
Zostaje mi się tylko pożegnać, wsiąść do tej olbrzymiej
windy z czekającymi na drugi tom i czekać. Na drugi tom. Aż ruszymy. Ku
wolności.
Póki trwa życie, jest nadzieja.
Podsumowując:
[Ember in the ashes] jest bez wątpienia świetną lekturą,
która bez wątpienia zaspokoi pragnienie przeczytania wspaniałych opisów czy
zagłębienia się w ciekawej akcji. Bohaterowie nie pozostawiają nic do życzenia,
a całość jest tak genialna, że opinii nie da się normalnie napisać. Emocje
powracają. Jedyną wadą może być tylko
naprawdę porządny kac książkowy po zakończeniu lektury. Ale co odważniejsi
śmiałkowie zaryzykują. I nie pożałują.
Moja ocena:
Recenzję zamieszczono również na:
Książka ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
Uwielbiam ją! Jak ktoś pisze takie książki, to ja dziękuję Bogu, ze tacy ludzie jeszcze istnieją!
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Jeszcze jej nie czytałam, ale mam zamiar to nadrobić, ponieważ wszyscy ją zachwalają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
bookowe-love.blogspot.com
Książka już dłuższy czas czeka na mojej półce. Nie mogę doczekać się kiedy zacznę czytać. Oby też mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńJedna z lepszych książek jakie czytałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo podobała mi się ta książka i chciałabym, żeby było takich więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natalia Łucja z withcoffeeandbooks.blogspot.com
Ta książka czeka już na mojej półce i naprawdę nie mogę się doczekać lektury! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.co.
Jestem dość sceptycznie nastawiona, ale przez same pozytywne recenzje, jestem w stanie dać jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę pożyczyłam od przyjaciółki, ale jestem do niej sceptycznie nastawiona (jak czytelniczka powyżej :D) mimo tylu "ochów" i "achów". Jak przeczytam, to może zmienię zdanie ;) Całuski♥
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Kolejna bardzo pozytywna recenzja tej książki! Muszę w końcu i ja się do niej dorwać, bo omija mnie kawał świetnej lektury :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem gapa, skopiowałam treść z poprzedniego komentarza... Więc jeszcze raz:
UsuńBaaardzo chcę to przeczytać. Ta historia przypomina mi moją Iskierkę ♥♥♥
Mam nadzieję, że będzie mi się fajnie to czytało.
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Chociaż nie jest to mój klimat, widzę, że mogłabym się miło zaskoczyć. Może uda mi się przeczytać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiedawno wzbogaciłam swoją biblioteczkę o tę książkę i już nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę. Wada w postaci kaca książkowego zupełnie mi nie przeszkadza :D
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiłaś mnie tą recenzją. Wcześniej słyszałam o tej książce, a teraz jestem pewna tego że kiedyś po nią siegne :)
OdpowiedzUsuń