Autor: Estelle Laure
Tytuł: Na przekór nocy
Oryginalny tytuł: This Raging Light
Przekład: Zuzanna Byczek
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 248
Nastolatkowie bardzo często wyobrażają
sobie świat, w którym ich rodzice znikają w niewyjaśnionych
okolicznościach. Zostawiają oni swoje pociechy samym sobie i nawet
nie myślą o tym, by wtrącać się w ich życie. Z początku
mogłoby się to wydawać idealne. No bo kto nie lubi nie czuć na
sobie presji związanej z wiecznymi zakazami i nakazami? Brak
upomnień o niewyrzucone śmieci. Nikt nie zmusza cię do mycia
naczyń z całego dnia. Nikt nie suszy ci głowy o odrobienie prac
domowych. Nie jesteś zmuszany do wcześniejszego pójścia
spać. Po prostu idealna wizja przyszłości.
Z czasem jednak następuje myślowy zwrot
akcji. Kiedy my będziemy robić wszystko, co zakazane to kto w tym
czasie zarobi na dom? Wizyta listonosza nie będzie należeć do
najprzyjemniejszych, kiedy przyniesie tuzin rachunków do
opłacenia. Zapasy pożywienia w lodówce i szafkach również
mają swój limit, jak i też gotówka zachomikowana na
czarną godzinę. Towar w sklepach swoje kosztuje, a sprzedawca
raczej nie sprzeda go za piękny uśmiech. Tak samo dostawca pizzy
nie będzie współpracować w ten sposób. I poza tym o
jakim dostawcy ja mówię, skoro telefon od paru dni leży
zdechły, bo nie ma jak naładować baterii czy doładować konta.
Już nie jest tak pięknie, nieprawdaż?
Lucille nigdy nie marzyła o tym, aby
rodzice zniknęli. Niestety życie bywa okrutne. Ojciec dziewczyny
trafia do zakładu psychiatrycznego, a matka – załamana takim
obrotem spraw – ucieka przed siebie. Na początku wszystko szło
dobrze, ale z czasem nastolatkę zaczęło przygniatać życie
dorosłych. Postanowiła ona walczyć z tym narastającym w każdej
sekundzie ciężarem. Wojny z domowymi obowiązkami nie rozpoczęła
tylko dla siebie. W tych trudnych chwilach motywuje ją myśl, że
robi to również dla dobra młodszej siostry, Wren. Lucille ma
tylko ją i nie wyobraża sobie, aby jej również zabrakło.
Zrobi wszystko, aby ich nie rozdzielono.
Nikt nie ma prawa dowiedzieć się o ich
„sieroctwie”. Dziewczyny obszywają się łatami kłamstw, aby
nikt nie odkrył całej prawdy. Materiał wymówek zakrywa
kolejny, tworzy coraz to większe wybrzuszenie. Lada moment nici nie
wytrzymają tego nadmiaru i pękną. A wtedy każdy odkryje ich
sekret.
Czy siostry wytrwają w swoim
postanowieniu? Czy Lucille da radę pogodzić ostatnią klasę szkoły
średniej z pracą pozwalającą jej opłacać rachunki? Czy Wren
będzie w stanie pozostać tym promiennym i pełnym radości
dzieckiem, jakim do tej pory była? A może obie pogubią się po
drodze i nie dadzą sobie rady z powrotem na właściwe tory? I czy
miłość nie wybrała złego momentu na rozwinięcie swych skrzydeł?
Dorastanie bywa bolesne. Tym bardziej,
gdy musi stać się to z dnia na dzień.
W literaturze młodzieżowej nastała
nowa moda, gdzie tematem głównym są problemu nastolatków
i ich walka z nimi. Na księgarnianych półkach już możemy
dostrzec książki nawiązujące do depresji, samobójstw,
anoreksji czy bulimii. Jako że to rozchwytywana tematyka, to Estelle
Laure postanowiła łapać wiatr w żagle i rozwinąć tę listę o
jeszcze jeden podpunkt. Tylko czy jej propozycja okazała się
strzałem w dziesiątkę? A może wyruszyła z motyką na słońce?
„Czasem trudno zapamiętać dobre chwile.”
Nic nie zapowiadało mojego
niezadowolenia. Jak zwykle podeszłam do lektury z moim tradycyjnym
nadmiarem optymizmu, jednak znikał on stopniowo z każdym kolejnym
rozdziałem. A mogło być tak pięknie...
Autorka próbowała ukazać
czytelnikom batalię nastolatki pochłanianej przez brutalny i
nieobliczalny świat dorosłych. Przyznam szczerze, że słowo
„próbowała” jest w przypadku tej pani pojęciem
względnym. Owszem – miała ciekawy pomysł na fabułę, a
całokształt byłby w stanie zdobyć moje serce, jednak na
próbowaniu się skończyło.
Nie lubię zbędnych opisów, które
jedynie zapychają książkę i praktycznie rujnują cały jej zarys.
Nie znoszę również, gdy czytelnik zostaje uraczony samymi
suchymi faktami. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dzięki
krótkim rozdziałom i niewiele rozwiniętym wątkom czytana
przez nas powieść nabiera lekkości i czyta się ją szybko. Tylko
co z tego, jeżeli przeskakujemy z rozdziału na rozdział niczym
pszczoła wirująca między kwiatami? Robiłam to mechanicznie. Tylko
momentami udawało mi się wczuć w fabułę, ale to niewiele, bym
mogła rozkoszować się lekturą. Przy niektórych fragmentach
brakowało mi dodatkowych stron mogących je co nieco rozwinąć i
dać jakiś punkt zaczepienia. Estelle Laure przedstawiła tak
skomplikowaną sytuację w dość skromny sposób, który
nie pozwolił mi na wczucie się w nią. Po prostu czułam się tak,
jakby większość słów została wyrzucona z użytku i nie
było możliwość stworzenia czegoś znacznie lepszego.
Co zrobi człowiek, aby zakryć tak
liczne wady? Maskuje je czymś oryginalnym, co pozwala oderwać oczy
od mankamentów i dać pole do popisu pod kątem czegoś
świeżego. Autorka również po to chwyciła. Przecież nie od
dziś wiadomo, że im dziwniejsze imiona bohaterów tym
bardziej kusimy czytelników. To bardzo dobry zabieg, ale
trzeba pamiętać o pewnej zasadzie: co za dużo to niezdrowo! A
tutaj zabrakło umiaru. Nie raz musiałam wracać do wcześniejszych
stron, aby rozeznać się kto jest kim. W końcu wyposażyłam się w
mini ściągę, bo wieczne powtarzanie jednego i tego samego mnie nie
bawiło, a jedynie irytowało.
Lucille również nie zyskała
mojej sympatii, a miała ku temu okazję. Bardzo dobrze zaopiekowała
się Wren. Prawie zastąpiła jej matkę, jednak były momenty, gdy
mądrość uciekała z jej głowy i biegła przed siebie. Wtedy
dostawała ślinotoku, język wiązał się w pętelkę, a kolana
były jak z waty. Takie symptomy występowały w chwili, gdy w
zasięgu wzroku dziewczyny ukazywał się jej obiekt westchnień.
Pojawiała się również niepohamowania chęć dotknięcia
chłopaka i pocałowania go. Kiedy powracała do normalności, ja
nadal nie potrafiłam wyrzucić z pamięci kreacji stereotypowej
nastolatki z hordą motyli w brzuchu.
Również bohaterowie drugoplanowi
mnie nie zachwycili. Gdyby to ode mnie zależało to w ogóle
wyrzuciłabym ich z tej książki. No prawie wszystkich. Jedynym
wyjątkiem jest dziesięcioletnia siostra Lucille, Wren. Dziewczynka
– mimo tak młodego wieku – miała więcej oleju w głowie. Moim
zdaniem była dojrzalsza od siedemnastolatki, chociaż autorka
zadbała, aby dodać jej nutki prawdziwego dziecka. O tym opowiem
jednak trochę później.
Wątek miłosny? On również mnie
nie kupił. Miałam wrażenie, jakby został stworzony na siłę.
Uczucie wykwitające między główną bohaterką a jej
ukochanym wydawało mi się mocno naciągane. Tu także widać brak
części fabuły, która mogłaby zadziałać na korzyść
wielu czynników za jednym zamachem.
„Czasem trzeba zstąpić w ciemność, by odnaleźć w sobie światło.”
Estelle Laure musi jeszcze nieco
poćwiczyć, jeżeli chodzi o pisanie. Może wyobraźnia ją nie
zawiodła i stworzyła w głowie ciekawą historię, jednak nieco ją
przerosła. Poza tym autorka musiałaby popracować nad opisami,
kreacją bohaterów oraz momentami budującymi napięcie.
Przyznam jednak ogromnego plusa za niektóre poetyckie
przemyślenia. To jeden z niewielu fragmentów, który
podobał mi się w książce.
[Na przekór nocy] ma na celu
ukazanie rzeczywistego świata związanego z nagłym zniknięciem
rodziców. Chociaż po części nastolatkowie mogą odkryć, co
może się stać, kiedy nikt nie dba o rachunki, zakupy czy porządek.
Życie może być usłane różami, ale nie można zapominać,
że te kwiaty mają kolce.
Z serii „rozkminy bluszczyny”:
Czy tylko mnie irytują żarty w stylu „Twoja stara...”? Rozumiem
fascynację tego typu kwestiami, ale bez przesady. Przymykałam na to
oko tylko dlatego, że wypowiadała je Wren. Jej to wybaczałam.
Podsumowując:
[Na przekór nocy] to książka,
nad którą trzeba by było jeszcze popracować. Estelle Laure
miała możliwość wykazania się na rynku czytelniczym i
zachwycenia potencjalnych odbiorców swoją kreatywnością,
ale jak dla mnie to nie wyszło. Wolałabym więcej opisów, a
mniej wyszukanych imion, a wtedy równowaga nie zostałaby
zachwiana. Również wtedy inaczej bym oceniła całokształt
powieści.
Jak dla mnie ta powieść to idealny
przerywnik między ambitniejszymi tytułami. Wystarczy wyłączyć
umysł i pozwolić sobie na chwilę bezmyślności. Bo czasami trzeba
zaszaleć w tej materii, bo wieczne myślenie może zmęczyć. A tak
macie możliwość odpocząć.
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję wydawnictwu Jaguar!
***
Kurcze, a spodziewałam się czegoś lepszego... [o zgrozo, masz te swoje trzy kropki xd ] Niemniej jednak jeżeli napotkam ją w bibliotece, pewnie ciekawość zwycięży i po nią sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, ryje mnie ta okładka. Serio, nos tej laski jest tak słabo dostrzegalny, że momentami moje oczy robią mi psikusa i w ogóle go nie zauważają. To córka Voldemorta!
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz poczytać dobre książki o świeic ebez dorosłych w klimacie dystopijnym i nie pozbawione motywów takich typowych dla wieku nastoletniego, to polecam GONE ;)
Nic mnie w tej książce nie ciekawi, a to nie tak, że zlewam zupełnie wszytskie wydawnictwa młodzieżeowe, bo czuję się za stara. Czasem zwrócę na coś uwagę i stwierdzę, że mogłabym przeczytać. W tej książce niczego takiego nie ma. Podasz przykłady udziwnionych imion? Już sama Wren jest dziwna, ale ja chcę więcej takich przykładów ;)
Jak dobrze, że o niej nie słyszałam. :D
OdpowiedzUsuńOstatnio spotkałam się z pozytywną opinią na temat tej książki i mimo lekko schemtycznego opisu chciałam ją przeczytać, bo choroba psychiczna ojca głównej bohaterki mnie zaintrygowała. Teraz jednak wiem, że będę ją omijać szerokim łukiem :) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńNo cóż... To nie moja bajka i nie moje kredki, problemy nastolatków tak mnie interesują, że wcale xD Nie lubię o tym czytać, a co dopiero czytać o tym w takim a nie innym wykonaniu, autorka może i miała pomysł, ale chyba jej to nie wyszło. Szkoda. Lubię opisy, nie lubię jak jest ich przesyt, ale zupełny brak jakiś sensownych do mnie w ogóle nie przemawia. Nie rozumiem, co się dzieje z tym autorami, napchajmy dialogów i nie stwórzmy w ogóle klimatu, a co się będziemy. Ech, słabo.
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Zauważyłam, że jeżeli jakaś okładka mi się podoba... to na ogół wnętrze niekoniecznie musi być piękne.
OdpowiedzUsuńJeżeli poszukujesz dobrej powieści dla młodzieży ( i nie tylko ) zapraszam niebawem na mojego autorskiego Book Toura! Jestem pewna, że nie pożałujesz :D
Ja też myślałam, że książka rozniesie system a tu takie rozczarowanie. Raczej nie przeczytam :/
OdpowiedzUsuńzapiskizgredka.blogspot.com
Ojej, tworzenie mini ściągi, nieciekawi bohaterowie i żarty typu "twoja stara" - na pewno będę się trzymać z daleka od tej pozycji, dzięki za przestrogę! :)
OdpowiedzUsuńChyba dobrze, że jakoś nigdy nie natknęłam się na tą powieść! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za świetną recenzję - wiem co omijać.
Buziaki,
modnaksiazka.blogspot.com
Moja koleżanka dostała dzisiaj tą książkę na urodziny :0 Nie ode mnie ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA! Po więcej informacji zapraszam tutaj -> http://fanofbooks7.blogspot.com/2016/04/liebster-blog-award.html
Pozdrawiam!
Zastanawiałam się nad tą lekturą, ale dopiero Ty pomogłaś podjąć mi decyzję
OdpowiedzUsuńNaprawdę? A ja miałam wobec tej książki takie oczekiwania! Wiedziałam, że za bardzo się nastawiam ;)
OdpowiedzUsuńBędę wiedziała, żeby po nią nie sięgać
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta książka wypadła tak słabo, ale z drugiej strony tak jak piszesz czasem takie tytuły nadają się właśnie do totalnego odmóżdżenia i odpoczynku od czegoś ambitniejszego ;)
OdpowiedzUsuńWybacz, ale nie wiem, które dziecko sobie wyobraża, że jego rodzice znikają xD
OdpowiedzUsuńTakie rzeczy tylko w telewizji. Wg mnie, ludzie są zbyt zapracowani żeby tak myśleć - spójrzmy na wszystko logicznie.
Ale recenzja świetna, mimo tak słabej oceny.
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
A miałam nadzieje, że ta książka okaże sie tak wspaniała, jak wydawnictwo ją reklamuje. Najwyraźniej przepiekna okładka miała zmylić czytelnika, aby zakupił tą książke. Po za tym widziałam jej cene i wydaje mi sie nieco zawyżona.
OdpowiedzUsuńJa również nie lubię zbędnych opisów, które tylko niepotrzebnie zapychają treść, dlatego tę książkę sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuń