Tytuł: "Bez słów"
Oryginalny tytuł: "Archer's Voice"
Tom: -
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 400
Każdy z nas chociaż raz był zraniony przez drugą osobę. Każdy
z nas w gorszej sytuacji chciał uciec gdzieś daleko, gdzie mógłby wreszcie
pobyć sam i odetchnąć. Pooddychać świeżym powietrzem, popatrzeć na
majaczące się gdzieś w oddali góry czy zarysy miasta. Starać się zapomnieć o okrutnych rzeczach, które zdarzyły się przecież tak niedawno. Choć
przez chwilę być beztroską, wolną osobą. Bez zmartwień, bez problemów, bez
smutku i cierpienia.
Bree Prescott przeżyła wiele. Zbyt wiele, aby móc
sobie ze wszystkim poradzić w środowisku, które przywoływało okrutne
wspomnienia. Dlatego też postanowiła wyjechać. Wybór padł na Pelion w
południowej Karolinie. Mieście z malowniczymi widokami, pięknym jeziorem o
tafli błyszczącej w promieniach słońca, miłymi ludźmi i… Archerem. To właśnie
on stanowi rolę miejscowej rozrywki. Fakt, że mężczyzna do nikogo nie odezwał
się przez ponad piętnaście lat, mieszkał sam i był uczestnikiem wypadku
samochodowego, w której przeżył tylko on był dla innych powodem, dla którego
mogli unikać go i wykluczyć ze społeczeństwa. Archer został kimś na kształt pustelnika
ignorującego innych, tak samo jak inni ignorowali jego. Zarośnięty, milczący,
niedbający o siebie. A jednak to właśnie on przyciągnął uwagę Bree. Czy z
przypadkowego spotkania pod sklepem w wyniku rozsypania zakupów mogło wyjść coś
dobrego? Czy Archer otworzy się przed nową znajomą i wyjawi jej głęboko
skrywane w sercu tajemnice? Czy oboje pogodzą się z okrutnymi wydarzeniami z
przeszłości, zalegającymi na dnie ich dusz?
I czy nie lepiej byłoby wyrazić recenzję tej książki bez użycia
słów?
Na [Bez słów] czaiłam się od dawna. Już po pierwszym
spojrzeniu na okładkę chciałam mieć ją w swoim rękach i zachwycać się pięknem
szaty graficznej. Tak, wiem – nie ocenia się książki po okładce. Ale w tej
sytuacji nie mogłam się powstrzymać. Była to miłość od pierwszego wejrzenia,
która stała się jeszcze prawdziwszą po przeczytaniu opisu powieści. Czekałam
tylko na dobrą okazję, aby mojego małego, prawie czterystu stronicowego
kochanka zdobyć. I w końcu stało się – Book Tour. Idealna okazja, aby nacieszyć się książką i podzielić opinią z innymi. Zapełnić marginesy notatkami, a stronice karteczkami indeksującymi, zaznaczającymi cytaty.
Powieść rozpoczyna się legendą o centaurze Chironie,
towarzyszu Heraklesa, który został przez przypadek ugodzony zatrutą strzałą. Z uwagi na
to, że był nieśmiertelny, nie umarł. Przez wieki cierpiał z powodu rany, aż w
końcu spotkał Prometeusza i oddał życie, aby obydwoje mogli uwolnić się od
cierpienia. Ten krótki tekst idealnie wpasowuje się w całą ideę powieści i bez
wątpienia jest dużym plusem dla Mii Sheridan.
Szczerze mówiąc z początku nie umiałam wejść do świata wykreowanego przez autorkę. Miałam ogromną ochotę ponarzekać na styl pani Sheridan. Spodziewałam się naprawdę dobrych,
malowniczych opisów, dostałam jedynie ich namiastkę. Pojawia się jakaś starsza
babcia, witająca główną bohaterkę, pojawiają się muffinki jagodowe, a ja tylko
czekam na wielki gwóźdź programu, czyli Archera. I pojawia się. Jego pierwsze
spotkanie z Bree wyobrażałam sobie jako… bardziej spektakularne. Jednak po
dłuższym zastanowieniu mogę śmiało stwierdzić, że ujęte w prosty sposób
zapoznanie się dodaje uroku. Widzimy w tym zwykłą, codzienną sytuację, a nie
coś, co przydarza się tylko nielicznym. Dlatego też mamy wrażenie, że mamy do
czynienia z powieścią osadzoną w prawdziwym świecie. Nie chodzi tu o realność,
ale o to, iż bohaterowie mają problemy, tak samo jak każdy z nas. Nie żyją w
cukierkowej krainie, gdzie ból czy smutek nie istnieją. Są prawdziwi. Są
ludzcy.
- Ale nie umiesz mówić? (...)UMIEM, ALE CHCIAŁEM SIĘ POCHWALIĆ MOIM ŁADNYM CHARAKTEREM PISMA.
Tak jak pierwsze rozdziały trudno było mi przełknąć, tak
reszta poleciała jak z płatka. W miarę rozwoju relacji pomiędzy Bree i
Archerem, powoli wkraczałam w ich świat. Zaczął się emocjonalny rollercoaster.
Bo w jednej chwili uważałam powieść za świetną, by chwilę później uznać ją za
przeciętną. Były wzloty i upadki, aż w końcu wyszłam na prostą, razem z
odpowiednią opinią. Ale o niej dopiero na końcu podróży.
Fabuła [Bez słów]
jest dla mnie trudną do określenia. Z jednej strony nie ma w niej
typowej akcji, wybuchów czy pościgów, ale z drugiej coś w tej historii trzyma
nas przy sobie i każe zostać, śledzić dalsze losy bohaterów. Opisane jest tu
zwykłe życie – spotkania z przyjaciółmi, praca, relacje międzyludzkie. Ale jest
ono nieco okrojone i przedstawione oczyma osób pokrzywdzonych przez los. A tym
samym – ciekawe.
Każdy z przedstawionych tu bohaterów ma swoją własną
historię. Tutaj nawet imiona dla szczeniąt są nieprzeciętne! W końcu pies o
dumnym przydomku Hawk Stravinski nie paraduje w co drugim ogrodzie sąsiadów.
– Zapytała jak powiedzieć kocham [w języku migowym], a wtedy przeliterowałem jej twoje imię (...)– I co, mała teraz będzie chodzić i mówić do wszystkich „Bree cię”?
Bree niestety nie do końca zdobyła moją sympatię. Fakt "nie
była najgorsza" i chwilami naprawdę ją lubiłam. Ale jednocześnie często chciałam
zaciągnąć ją do jakiegoś ciemnego kąta i wygarnąć wszystko to, co robiła źle.
Miałam też dość jej głupich tekstów rzucanych co parę stron. Jednak nie ma
tego złego, co by na dobre nie wyszło – Bree miewała też dobre poczucie humoru,
dzięki któremu na moich ustach pojawiał się chociaż przebłysk uśmiechu. Dlatego
końcowe podsumowanie dla jej postaci będzie po prostu stwierdzeniem
„neutralna”.
Przez długi czas nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wszyscy
tak kochają Archera. Aż w końcu przeczytałam [Bez słów] i pojęłam wszystko.
Chociaż w tym przypadku wystarczyło tylko parę stron, żeby oddać temu
bohaterowi swoje serce. Uroczy, słodki chłopiec zamknięty w powłoce dorosłego
człowieka. Samotny. Przez tyle lat odizolowany od innych, a jednak silny. Nie
umie odnaleźć się w świecie, nie potrafi uporządkować swoich emocji. Brzmi trochę
jak opis małego, jeszcze ślepego szczeniaczka? Być może tak. Ale Archer nim nie
jest. Archer to po prostu Archer. Chyba
nie da się go nie kochać.
Wujek zwierzył mi się kiedyś, że wszystkie zwierzęta na naszej działce to pracujący dla niego szpiedzy, w związku z czym nadał im odpowiednie imiona. Jej pełny pseudonim brzmi: Kitty Storms. Wyszkolono ją w służbie wywiadu zagranicznego federacji rosyjskiej. A teraz pracuje dla mnie.
Wracając jednak do stylu autorki – to fakt, spodziewałam się
czegoś lepszego. A jednak nie mogę narzekać na opisy emocji bohaterów. Nie mogę
narzekać na ich dowcipy, które naprawdę są świetne. Dlatego powinnam sprostować
– styl autorki jest naprawdę dobry i prosty, ale chwilami spodziewałam się
czegoś lepszego.
Na zakończenie wspomnę o ogromnych plusie dla [Bez słów].
Jak zapewne można się domyślić, jest to motyw porozumiewania się bez użycia
mowy. Językiem migowym. Do tej pory jestem zachwycona wprowadzeniem takiego
motywu w powieść. Jest po prostu… idealny.
Ale skoro już mówimy o plusach, to przyszedł też czas na
minus. Co nie spodobało mi się w książce? Wątek erotyczny. Wydawał mi się być
po prostu wepchnięty niepotrzebnie między strony. Jestem zdania, że bez niego
powieść mogłaby być po prostu genialna. Bo gdyby pominąć wszystkie te kipiące
pożądaniem sceny, powstaje historia nieśmiałej z początku miłości, która
przeradza się w żar. I nie chodzi tu o doznania cielesne, nie chodzi tu o
wygląd, nie chodzi tu o słowa. Można wręcz śmiało stwierdzić, że główną rolę
odgrywa tu właśnie brak słów. Cisza.
Podsumowując:
[Bez słów] jest naprawdę świetną powieścią, którą jednak
psuje nieco wątek erotyczny. Nie będzie to jednak stanowić problemu dla zwolenniczek
opisów cielesnych doznań, a ich przeciwnicy mogą przymknąć nieco oko i cieszyć
się piękną historią, świetnymi wypowiedziami bohaterów i samą postacią Archera,
którego głos jest najcudowniejszym dźwiękiem na świecie.
Moja ocena:
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Otwarte i Wiktorii z Tysiąc Żyć Czytelnika!
Książka ma zaszczyt brać udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku.
Psst, darmowy fragment książki można przeczytać tutaj.
Książka ma zaszczyt brać udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku.
Psst, darmowy fragment książki można przeczytać tutaj.
Bardzo chcę przeczytać tą książkę! :)
OdpowiedzUsuńOkładka już mnie przyciągnęła. A czytam kolejną recenzję i bardzo chcę ją przeczytać.
Book Toury to super sprawa.
Sama jeden właśnie stworzyłam. Serdecznie Cię zapraszam na niego! :)
Pozdrawiam
http://biblioteczka-na-poddaszu.blogspot.com/
Świetna recenzja! Cieszę się, że książka podobała Ci się tak samo jak mnie. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Archer to po prostu Archer i nie da się go inaczej opisać. Celna uwaga.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Pokazałam ten tytuł mojej siostrze i od razu powiedziała, że to coś dla niej :)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca książka. No i nie dziwię się, że szata graficzna tak Cię do niej zachęciła! Choć z drugiej strony to nie jest raczej książką, którą będę mogła przeczytać w tramwaju. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dwiestronyksiazek.blogspot.com
Okładka tak bardzo mi się podoba, że mogłabym na nią patrzeć bez końca. Niestety nie miałam jeszcze styczności z tym cudeńkiem, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/04/nastoletnia-panna-moda.html
Pewnego razu przeczytałam, że Archer to cudowny bohater i właśnie przez wzgląd na jego postać chcę przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com/
"Bez słów" jest taką książką, którą naprawdę można opisać bez słów :) A jeśli chodzi o styl autorki, cóż, to New Adult, wiec nie ma co marzyć o plastyczności i wielkiej poetyce :) Nie było źle, biorąc pod uwagę innę "twory" :)
OdpowiedzUsuńPS. Króliczki są urocze ;)
"Bez słów" jest już na moim kindlu, więc nie mogę się doczekać, aż ją dorwę do czytania :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać, aż dorwę tę książkę! Czuję, że jest to idealna pozycja dla mnie. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!♥
http://natalie-and-books.blogspot.com/
Jestem pierwsza w kolejce do Book Touru do niej .Tak się ciesze bo mam ją na oku od dawna. ;)
OdpowiedzUsuńMam już swój egzemplarz, tylko czasu na czytanie brak ;)
OdpowiedzUsuńTo niestety nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńMimo dobrej opinii, książka wydaje się... nudna i taka... Zwyczajna.
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Ten wątek erotyczny chyba mnie nie zachęcił, więc raczej tę książkę sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńMimo tego nieszczęsnego wątku erotycznego, narobiłaś mi wielkiej ochoty na tę książkę :) Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPo twojej recenzji nabrałam ochoty na tą książke. To kolejny tytul lecący do koszyczka ;))
OdpowiedzUsuń