poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Królik i #Ivy gaszą ogień pytań, czyli odpowiedzi pełną parą! #4

Hej! :)
Zapewne niewielu z Was pamięta, że w połowie czerwca pojawiła się pierwsza część odpowiedzi na pytania, które wcześniej zadawaliście. Przyszedł czas, na kolejną, czwartą już odsłonę słynnego Q&A!
Tym razem dowiecie się, co lubimy, a czego nie lubimy w sobie nawzajem, poczytacie trochę o naszych problemach dnia codziennego czy alergiach. Ciekawi?



Arystea Książkoholiczka:
Czy myślałyście kiedyś o blogu jako o pracy?

#Ivy: Jeszcze niedawno mogłabym go nazywać swoim miejscem pracy, ale w końcu wyluzowałam i powiedziałam sobie: Chwila! Blog ma być przyjemnością, a nie przykrą koniecznością! I od tego momentu całkiem inaczej spoglądam na Bluszczowe Recenzje i mam więcej cierpliwości co do niego. Nie zmuszam się do wielu czynności, a recenzje i inne wpisy tworzę bez przymusu. :)

Królik: Szczerze mówiąc – tak. Kiedyś blog stał się dla mnie w jakiś sposób pracą. Ale teraz, podobnie jak #Ivy, traktuję go jako przyjemność. Czasem przypomnę sobie o konieczności dodania postu w ostatniej chwili, ale… jakoś zdążam. :D Zdradzę Wam nawet małą tajemnicę – Ivy nie jest taką straszną szefową, jakby mogło się wydawać!

Jeśli się wam nie chce, czegokolwiek (np. nauki, pisania postów czy czytania) to co robicie, aby się zmobilizować?

#Ivy: Zazwyczaj ratuję się muzyką. Wystarczy dobra piosenka i wszystko powraca do normy. Wtedy wykorzystuję przypływ weny i tworzę wpisy na zapas. Kiedy to już nie pomaga – zawsze mam coś zachomikowanego i mogę to bez problemu wykorzystać. Najgorsze jest robienie czegokolwiek na siłę. Nie wolno się zmuszać. Po prostu trzeba wyczuć dobry moment. I nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę!

Królik: Ostatnimi czasy muszę się do niektórych czynności po prostu zmuszać. Przez jakąś minutę walczę z sobą i lenistwem, ale… potem jest dobrze. A jeśli nawet to nie działa, robię sobie przerwę od wszystkiego. Potem wracam do tego, co miałam robić.

Ile trwał wasz najdłuższy kac książkowy, a ile najkrótszy?

#Ivy: Szczerze? Nie liczę wtedy czasu, bo jest mi to zbędne. Naprawdę. ;)

Królik: Z tego co pamiętam najdłuższy trwał około tygodnia, a najkrótszy – parę minut.

Największy „przypał” z nauczycielem?

#Ivy: Może ja sama nie miałam tak zwanego „przypału” z nauczycielem, ale na pewno zdarzyło się to mojej klasie zawodowej. Wyobraźcie sobie kasę fiskalną, którą skleiliśmy gumą do żucia, aby nie odpadała złamana przez nas część wskazująca sumę do zapłacenia. Ja sama nie brałam czynnego udziału w niszczeniu szkolnego sprzętu, ale odpowiadała za to cała klasa. Na szczęście nie musieliśmy płacić za naprawę, ale później trzeba było uważać na kasy, gdy nauczyciel patrzył nam na ręce. Zgroza...

Królik: Podobnie jak #Ivy, raczej nie miałam „przypału” z nauczycielem. Ale kiedy byłam na wycieczce w Krakowie z ekipą zajęć dziennikarskich, ustaliliśmy, że do polonisty będziemy mówić „tato”. Wyobraźcie sobie spacer po rynku i te krzyki z tyłu: „Tato! Wolniej!” ;)

Czy jak byłyście dzieckiem, to byłyście raczej aniołkami czy urwisami?

#Ivy: Ja i aniołek? Kobieto! Ja byłam czystym wcieleniem diabła! Moja mama nie mogła nadążyć za moimi wybrykami i wiecznie musiała się nasłuchać w szkole na temat mojego zachowania. Może klapsy były, ale nie tak intensywne. W domu żartowano, że gdyby zaczęto mnie mocniej bić to by mnie zabito. W tej chwili ktoś może zacząć krytykować takie metody wychowania, ale jak widać żyję i mam się dobrze. Chyba. Możliwe, że raz dostałam w głowę zamiast w tyłek i dlatego mi odbija. Muszę podpytać w domu!

Królik: Zdecydowanie aniołkiem. Razem z moją siostrą stworzyłyśmy niebiański duet, a mama praktycznie nigdy na nas nie narzekała. Poza tym… czy ktoś widział blondwłosego diabła? :D

Jaki smak kojarzy wam się najbardziej z dzieciństwem?

#Ivy: Tak czytam to pytanie i automatycznie przypominam sobie smak oranżadek w proszku jedzonych na sucho. Wymieszane z wodą nie smakowały tak samo, jak te wygrzebywane palcem z opakowania, siedząc ze znajomymi pod blokiem. Były jeszcze takie chrupki maczugi o smaku sera czy majonezu. Dzisiaj znajdziemy jedynie ketchupowe, ale tamte smaki były – według mnie – najlepsze! Niech one wrócą!

Królik: Jajka na miękko lub owsianka, które robił mój wujek. Kiedy zmarł, miałam 4 lata. Jakiś czas po jego śmierci poprosiłam tatę, żeby przygotował mi jajko tak, jak on to robił. Nie udało mu się – od tego czasu nie jem już jajek na miękko. Podobnie było z owsianką. Tata nie przypilnował mleka i spalił je. Musiałam zadowolić się kanapką.
Ponadto dzieciństwo to dla mnie smak czekotubki. Nawet jeśli wróciła, to ta produkowana wcześniej była po prostu lepsza!

Wasz największy „problem” dnia codziennego? (np. dziura w skarpetce, brak ładowarki do telefonu itp.)

#Ivy: Zdecydowanie poskładanie pościeli. Od zawsze nie lubiłam składać i rozkładać łóżka, bo uważałam to za stratę czasu. Przecież kołdra i poduszki mogły zostać na wierzchu i jak tylko nastanie wieczór to bez problemu można zająć swoje miejsce. A tak trzeba jeszcze to ułożyć... Rany, ale ja mam problemy! :D

Królik: Decyzja, co takiego zjeść na śniadanie. Za każdym razem potrzebuję na to co najmniej dziesięciu minut. Dwukrotnie przeszukuję lodówkę i szafkę, żeby znaleźć coś, co zjadłabym dzisiaj ze smakiem!

Co sądzicie na temat wypowiadania się blogerów/vlogerów na tematy polityczne?

#Ivy: Jakoś mnie ta tematyka nie interesuje i zbytnio jej nie poszukuję na blogach czy vlogach, aczkolwiek jeżeli wiedzą o czym mówią to jest dobrze. Zdecydowanie gorzej jest wtedy, gdy wypowiadają się, a nawet nie wiedzą o czym. To tak, jakby człowiek, który poświęcił całe swoje życiu gotowaniu, miał zacząć wypowiadać się na temat wypadających włosów.

Królik: Szczerze? Nie mam zdania na ten temat. Jeśli chcą, niech mówią o czym dusza zapragnie – mnie polityka nie interesuje.

Macie jakieś alergie?

#Ivy: Mam uczulenie na fałszywych ludzi. A-psik!

Królik: Do pewnego czasu nie miałam żadnych alergii. Ale w maju pojawił się dziwny ból gardła i jak się okazało, uczulenia wypełzły z nory. Od tego czasu muszę strzec się kurczaka, wieprzowiny, mąki pszennej, orzeszków ziemnych, marchewki (z tego akurat jestem zadowolona) i jeszcze paru innych rzeczy. Jednak jako że alergie nie są wielkie, i tak jem ulubione potrawy z udziałem niektórych tych składników. Nie licząc marchewki. Jej i tak nie lubię .

Ash- era:
Czego nie lubicie w sobie nawzajem?

#Ivy: Zdecydowanie drażni mnie w pannie Królik jej częściowa ignorancja, jeżeli chodzi o bloga. Chodzi mi bardziej o zainteresowanie się tym, co inni recenzenci mają do powiedzenia na temat danej książki i skomentowanie tego. Bardzo dobrze wiemy, że właśnie w ten sposób mamy możliwość odkrywania innych stron z tej samej tematyki, poznawania ciekawych tytułów i – tym samym – skromnie zaprosić do swoich pikselowych czterech kątów. No i wieczne przypominanie o uzupełnianiu zakładek. Tak, panno Królik – znowu masz do uzupełniania dwie z nich! :D A jeżeli chodzi o życie prywatne to nieraz nie umiem znieść jej dziwacznych stwierdzeń, które już do mnie nie trafiają. To znowu skromny minus naszej różnicy wiekowej!

Królik: #Ivy bywa zdecydowanie za surowa. Czasem nie docierają do niej moje tłumaczenia, nawet jeśli są przynajmniej po części dobre. Ponadto drażni mnie też czasem jej irytacja, kiedy nie rozumiem jej słów. Ona się denerwuje, ja się denerwuję, przez co nie możemy dojść do porozumienia. Oprócz tego mam nie wiem, co mogłabym w tej sprawie napisać. Nie lubię mówić o czyichś wadach, bo źle się z tym czuję. Dlatego… tym razem ci się udało, #Ivy! :D

Co w sobie nawzajem lubicie?

#Ivy: Czasami mam wrażenie, że łatwiej jest mówić o czyichś wadach, niżeli zaletach. To samo obowiązuje, kiedy wypowiadam się na własny temat. Co takiego lubię w pannie Królik? Może to, że jest uparta i dąży do wyznaczonego przez siebie celu. Zabiera się za coś w ostatniej chwili? Nie zrezygnuje z tego, póki tego nie ukończy. I nie mówię tutaj jedynie o życiu blogowym, bo w tym prywatnym też tak miewa. Także cenię ją za kreatywność i szalone pomysły. I jest gotowa zapomnieć o swoich problemach i wyciągnąć pomocną dłoń do innych.

Królik: Bez wątpienia lubię poczucie humoru #Ivy. Przykładowo w piątek zaczęła mi opowiadać o teorii spiskowej związanej z panem Greyem. Nie minęło pięć minut, a zaczęłyśmy pisać cudowne pseudoopowiadanie z Eduardo i Dumbo w roli głównej. Dzięki mnie #Ivy spadła z łóżka, a ja śmiałam się jak głupia do telefonu. Można? Można!
Ponadto lubię w niej także kreatywność i to, że potrafi mi wytknąć moje błędy prosto z mostu. Często bywa moim głosem rozsądku (którego zazwyczaj nie słucham, bo jestem uparta, ale bywa, że żałuję swojej decyzji).

CocoLusda:
Lada moment przeprowadzasz się z nauką do innej szkoły. Jaką szkołę średnią wybrałaś?

Królik: Technikum organizacji reklamy. Mimo wszystkich rad nauczycieli, postanowiłam wybrać właśnie je zamiast liceum. Kto wie, może za cztery lata będę zdolna zareklamować Bluszczowe Recenzje na całą Polskę? :D

Jaka przyprawa doprowadza twoje kubki smakowe do szaleństwa?

Królik: Szczerze mówiąc, nie za bardzo używam przypraw. Nawet pieprz i maga trzymają się ode mnie z daleka!

Czytasz jakieś magazyny młodzieżowe? Jeżeli tak to jakie?

Królik: Kiedyś, jak każda prawowita nastolatka, czytałam słynne Bravo. Jednak obecnie wolę książki od magazynów. ;)

Tymbark vs Frugo – co wygrywa?

Królik: Zdecydowanie Tymbark, chociaż Frugo też nie jest złe!

Jakie zwierzęta przewinęły się przez twój dom?

#Ivy: Odkąd pamiętam to w moim domu zawsze roiło się od zwierząt. Pies czy kot to była norma, ale w klatkach miały swoje schronienie chomiki czy świnki morskie. Zdarzyło mi się też mieć mysz oraz szczury, chociaż mama się ich brzydziła (a dokładniej ich ogonów, a u myszy dochodziło jeszcze załatwianie potrzeb fizjologicznych na rękach). W akwarium pływały sobie rybki, ale nie tylko one. Był też moment, kiedy między nimi pływały żabki, a po szybie spacerował ślimak. Jak zakończyła się era rybek to ich miejsce zajął żółw, który teraz mieszka u mojej siostry. Aktualnie jestem dumną posiadaczką psa. ;)

Co najczęściej słyszałaś od swojego wychowawcy w szkole?

#Ivy: To było bardzo zmienne. Wypowiedzi wychowawczyni z podstawówki już dawno są zamazane w mojej pamięci, ale nauczycielka z geografii sprawująca nad nami opiekę w gimnazjum powtarzała mi, że jestem zdolna, ale leniwa. W zawodówce wychowawca nie miał do mnie zastrzeżeń, ale w LdD (Liceum dla Dorosłych) ten sam pan nakazywał mi milczeć, aby pozwolić innym dojść do głosu. Dlaczego tak? Otóż nasz opiekun grupy był... polonistą, a ja byłam bardzo aktywna, jeżeli chodzi o interpretację tekstów, wierszy czy też obrazów. Cała ja. :D

Trampki vs szpilki – co wygrywa?

#Ivy: Zdecydowanie trampki. Nie wyobrażam sobie siebie chodzącej na obcasach. Prędzej bym się połamała!

Nivea vs. Dove – co wygrywa?

#Ivy: To zależy od danego kosmetyku. Jeżeli chodzi o kremy to jestem wierna marce Nivea, jednak ich dezodoranty mi nie służą i częściej sięgam po Dove, chociaż nie zawsze, bo są jeszcze lepsze firmy produkujące „odświeżacze” pod pachy. :)

Aktina:
Gdybyście nagle zamieniły się ze sobą (ciałami czy coś w tym stylu) co byście zrobiły na miejscu tej drugiej?

#Ivy: Szczerze? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Może pozwolisz, że zostawię to pytanie bez odpowiedzi?

Królik: Kazałabym szczekać Norze (psiakowi #Ivy) na Olę, tak jak ona ostatnio robiła to mnie. :P Poczułaby smak zemsty! A tak całkiem szczerze… również nie wiem!

Czy żałujecie, że straciłyście czas na czytanie jakiejś książki? Lektury się nie liczą!

#Ivy: Kobieto – oczywiście, że znajdę taki książki! Na pewno na podium postawiłabym nieszczęsne [Tango z rudzielcem] Andrzeja Sysko-Szafrańskiego, trylogię {Niezgodna} – [Niezgodna], [Zbuntowana], [Wierna] – Veronici Roth czy też słynna [Kolacja z wampirem] Abigail Gibbs! Aż mnie ciarki przechodzą, gdy myślę o tych tytułach. Brr...

Królik: Zdecydowanie żałuję czasu spędzonego przy [Kolacji z wampirem]. Lepiej byłoby chyba wyrzucić ją przez okno…

Ile najdłużej i ile najkrócej czytałyście jakąś książkę?

#Ivy: Chyba najdłużej czytałam [Ja, diablica] Katarzyny Bereniki Miszczuk. Chyba straciłam przy niej prawie dwa tygodnie. A najkrócej czytałam [Medaliony] Zofii Nałkowskiej.

Królik: Jestem prawie pewna, że najdłużej czytałam chyba [Gen atlantydzki]. Najkrócej zaś… pierwszą część [Klubu Tiary], czyli serii mojego dzieciństwa, [Oskara i pani Różę] oraz [Małego księcia].

Jaka jest jedna pozytywna rzecz (choć jedna) w [Kolacji z wampirem]? Pogłówkujcie!

#Ivy: Już wspominałam o tym, że Abigail Gibbs – mimo zepsucia kreacji bohaterów – mogę pochwalić za kunszt pisarski. Jej opisy zdarzeń czy miejsc bardzo mi się podobały i zazdroszczę jej tego, bo sama chciałabym tak pisać.

Królik: To, że początek był jeszcze całkiem znośny. Potem było już tylko gorzej…

Jak w kilku słowach opiszecie drugą z was?

#Ivy: Już wcześniej wypowiadałam się na temat panny Królik, dlatego też pozwól, że nie będę się powtarzać. :)

Królik: A więc ja również! :D



2 komentarze:

  1. Świetnie czytało się wasze odpowiedzi :)

    http://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/2016/08/garsc-faktow-o-mnie-tych-ksiazkowych-i.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, znam Was obie od dwóch lat, a i tak przy podobnych Q&A dowiaduję się czegoś nowego.
    Ściskam! :*

    zniewolone-trescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.