Hej! :)
Zapewne
niewielu z Was pamięta, że w połowie czerwca pojawiła się pierwsza część
odpowiedzi na pytania, które wcześniej zadawaliście. Przyszedł czas, na
kolejną, czwartą już odsłonę słynnego Q&A!
Tym
razem dowiecie się, co lubimy, a czego nie lubimy w sobie nawzajem, poczytacie
trochę o naszych problemach dnia codziennego czy alergiach. Ciekawi?
Arystea Książkoholiczka:
Czy myślałyście kiedyś o
blogu jako o pracy?
#Ivy: Jeszcze niedawno mogłabym go nazywać
swoim miejscem pracy, ale w końcu wyluzowałam i powiedziałam sobie: Chwila!
Blog ma być przyjemnością, a nie przykrą koniecznością! I od tego momentu
całkiem inaczej spoglądam na Bluszczowe Recenzje i mam więcej cierpliwości co
do niego. Nie zmuszam się do wielu czynności, a recenzje i inne wpisy tworzę
bez przymusu. :)
Królik: Szczerze mówiąc – tak. Kiedyś blog stał
się dla mnie w jakiś sposób pracą. Ale teraz, podobnie jak #Ivy, traktuję go
jako przyjemność. Czasem przypomnę sobie o konieczności dodania postu w
ostatniej chwili, ale… jakoś zdążam. :D Zdradzę Wam nawet małą tajemnicę – Ivy
nie jest taką straszną szefową, jakby mogło się wydawać!
Jeśli się wam nie chce,
czegokolwiek (np. nauki, pisania postów czy czytania) to co robicie, aby się
zmobilizować?
#Ivy: Zazwyczaj ratuję się muzyką. Wystarczy
dobra piosenka i wszystko powraca do normy. Wtedy wykorzystuję przypływ weny i
tworzę wpisy na zapas. Kiedy to już nie pomaga – zawsze mam coś zachomikowanego i mogę to bez problemu wykorzystać. Najgorsze jest robienie czegokolwiek na siłę.
Nie wolno się zmuszać. Po prostu trzeba wyczuć dobry moment. I nie zostawiać
wszystkiego na ostatnią chwilę!
Królik: Ostatnimi czasy muszę się do niektórych
czynności po prostu zmuszać. Przez jakąś minutę walczę z sobą i lenistwem, ale…
potem jest dobrze. A jeśli nawet to nie działa, robię sobie przerwę od wszystkiego.
Potem wracam do tego, co miałam robić.
Ile trwał wasz najdłuższy
kac książkowy, a ile najkrótszy?
#Ivy: Szczerze? Nie liczę wtedy czasu, bo jest
mi to zbędne. Naprawdę. ;)
Królik: Z tego co pamiętam najdłuższy trwał
około tygodnia, a najkrótszy – parę minut.
Największy „przypał” z
nauczycielem?
#Ivy: Może ja sama nie miałam tak zwanego
„przypału” z nauczycielem, ale na pewno zdarzyło się to mojej klasie zawodowej.
Wyobraźcie sobie kasę fiskalną, którą skleiliśmy gumą do żucia, aby nie
odpadała złamana przez nas część wskazująca sumę do zapłacenia. Ja sama nie
brałam czynnego udziału w niszczeniu szkolnego sprzętu, ale odpowiadała za to
cała klasa. Na szczęście nie musieliśmy płacić za naprawę, ale później trzeba
było uważać na kasy, gdy nauczyciel patrzył nam na ręce. Zgroza...
Królik: Podobnie jak #Ivy, raczej nie miałam „przypału”
z nauczycielem. Ale kiedy byłam na wycieczce w Krakowie z ekipą zajęć
dziennikarskich, ustaliliśmy, że do polonisty będziemy mówić „tato”. Wyobraźcie
sobie spacer po rynku i te krzyki z tyłu: „Tato! Wolniej!” ;)
Czy jak byłyście dzieckiem,
to byłyście raczej aniołkami czy urwisami?
#Ivy: Ja i aniołek? Kobieto! Ja byłam czystym
wcieleniem diabła! Moja mama nie mogła nadążyć za moimi wybrykami i wiecznie
musiała się nasłuchać w szkole na temat mojego zachowania. Może klapsy były,
ale nie tak intensywne. W domu żartowano, że gdyby zaczęto mnie mocniej bić to
by mnie zabito. W tej chwili ktoś może zacząć krytykować takie metody
wychowania, ale jak widać żyję i mam się dobrze. Chyba. Możliwe, że raz
dostałam w głowę zamiast w tyłek i dlatego mi odbija. Muszę podpytać w domu!
Królik: Zdecydowanie aniołkiem. Razem z moją
siostrą stworzyłyśmy niebiański duet, a mama praktycznie nigdy na nas nie
narzekała. Poza tym… czy ktoś widział blondwłosego diabła? :D
Jaki smak kojarzy wam się
najbardziej z dzieciństwem?
#Ivy: Tak czytam to pytanie i automatycznie
przypominam sobie smak oranżadek w proszku jedzonych na sucho. Wymieszane z
wodą nie smakowały tak samo, jak te wygrzebywane palcem z opakowania, siedząc
ze znajomymi pod blokiem. Były jeszcze takie chrupki maczugi o smaku sera czy
majonezu. Dzisiaj znajdziemy jedynie ketchupowe, ale tamte smaki były – według
mnie – najlepsze! Niech one wrócą!
Królik: Jajka na miękko lub owsianka, które
robił mój wujek. Kiedy zmarł, miałam 4 lata. Jakiś czas po jego śmierci poprosiłam
tatę, żeby przygotował mi jajko tak, jak on to robił. Nie udało mu się – od
tego czasu nie jem już jajek na miękko. Podobnie było z owsianką. Tata nie
przypilnował mleka i spalił je. Musiałam zadowolić się kanapką.
Ponadto
dzieciństwo to dla mnie smak czekotubki. Nawet jeśli wróciła, to ta produkowana
wcześniej była po prostu lepsza!
Wasz największy „problem”
dnia codziennego? (np. dziura w skarpetce, brak ładowarki do telefonu itp.)
#Ivy: Zdecydowanie poskładanie pościeli. Od
zawsze nie lubiłam składać i rozkładać łóżka, bo uważałam to za stratę czasu.
Przecież kołdra i poduszki mogły zostać na wierzchu i jak tylko nastanie
wieczór to bez problemu można zająć swoje miejsce. A tak trzeba jeszcze to
ułożyć... Rany, ale ja mam problemy! :D
Królik: Decyzja, co takiego zjeść na śniadanie.
Za każdym razem potrzebuję na to co najmniej dziesięciu minut. Dwukrotnie
przeszukuję lodówkę i szafkę, żeby znaleźć coś, co zjadłabym dzisiaj ze
smakiem!
Co sądzicie na temat wypowiadania
się blogerów/vlogerów na tematy polityczne?
#Ivy: Jakoś mnie ta tematyka nie interesuje i
zbytnio jej nie poszukuję na blogach czy vlogach, aczkolwiek jeżeli wiedzą o
czym mówią to jest dobrze. Zdecydowanie gorzej jest wtedy, gdy wypowiadają się,
a nawet nie wiedzą o czym. To tak, jakby człowiek, który poświęcił całe swoje
życiu gotowaniu, miał zacząć wypowiadać się na temat wypadających włosów.
Królik: Szczerze? Nie mam zdania na ten temat. Jeśli
chcą, niech mówią o czym dusza zapragnie – mnie polityka nie interesuje.
Macie jakieś alergie?
#Ivy: Mam uczulenie na fałszywych ludzi.
A-psik!
Królik: Do pewnego czasu nie miałam żadnych
alergii. Ale w maju pojawił się dziwny ból gardła i jak się okazało, uczulenia
wypełzły z nory. Od tego czasu muszę strzec się kurczaka, wieprzowiny, mąki
pszennej, orzeszków ziemnych, marchewki (z tego akurat jestem zadowolona) i
jeszcze paru innych rzeczy. Jednak jako że alergie nie są wielkie, i tak jem
ulubione potrawy z udziałem niektórych tych składników. Nie licząc marchewki.
Jej i tak nie lubię .
Ash- era:
Czego nie lubicie w sobie
nawzajem?
#Ivy: Zdecydowanie drażni mnie w pannie
Królik jej częściowa ignorancja, jeżeli chodzi o bloga. Chodzi mi bardziej o
zainteresowanie się tym, co inni recenzenci mają do powiedzenia na temat danej
książki i skomentowanie tego. Bardzo dobrze wiemy, że właśnie w ten sposób mamy
możliwość odkrywania innych stron z tej samej tematyki, poznawania ciekawych
tytułów i – tym samym – skromnie zaprosić do swoich pikselowych czterech kątów.
No i wieczne przypominanie o uzupełnianiu zakładek. Tak, panno Królik – znowu
masz do uzupełniania dwie z nich! :D A jeżeli chodzi o życie prywatne to nieraz
nie umiem znieść jej dziwacznych stwierdzeń, które już do mnie nie trafiają. To
znowu skromny minus naszej różnicy wiekowej!
Królik: #Ivy bywa zdecydowanie za surowa. Czasem
nie docierają do niej moje tłumaczenia, nawet jeśli są przynajmniej po części
dobre. Ponadto drażni mnie też czasem jej irytacja, kiedy nie rozumiem jej
słów. Ona się denerwuje, ja się denerwuję, przez co nie możemy dojść do
porozumienia. Oprócz tego mam nie wiem, co mogłabym w tej sprawie napisać. Nie lubię
mówić o czyichś wadach, bo źle się z tym czuję. Dlatego… tym razem ci się
udało, #Ivy! :D
Co w sobie nawzajem
lubicie?
#Ivy: Czasami mam wrażenie, że łatwiej jest
mówić o czyichś wadach, niżeli zaletach. To samo obowiązuje, kiedy wypowiadam
się na własny temat. Co takiego lubię w pannie Królik? Może to, że jest uparta
i dąży do wyznaczonego przez siebie celu. Zabiera się za coś w ostatniej
chwili? Nie zrezygnuje z tego, póki tego nie ukończy. I nie mówię tutaj jedynie
o życiu blogowym, bo w tym prywatnym też tak miewa. Także cenię ją za
kreatywność i szalone pomysły. I jest gotowa zapomnieć o swoich problemach i
wyciągnąć pomocną dłoń do innych.
Królik: Bez wątpienia lubię poczucie humoru
#Ivy. Przykładowo w piątek zaczęła mi opowiadać o teorii spiskowej związanej z
panem Greyem. Nie minęło pięć minut, a zaczęłyśmy pisać cudowne
pseudoopowiadanie z Eduardo i Dumbo w roli głównej. Dzięki mnie #Ivy spadła z
łóżka, a ja śmiałam się jak głupia do telefonu. Można? Można!
Ponadto lubię w
niej także kreatywność i to, że potrafi mi wytknąć moje błędy prosto z mostu.
Często bywa moim głosem rozsądku (którego zazwyczaj nie słucham, bo jestem
uparta, ale bywa, że żałuję swojej decyzji).
CocoLusda:
Lada moment przeprowadzasz
się z nauką do innej szkoły. Jaką szkołę średnią wybrałaś?
Królik: Technikum organizacji reklamy. Mimo
wszystkich rad nauczycieli, postanowiłam wybrać właśnie je zamiast liceum. Kto
wie, może za cztery lata będę zdolna zareklamować Bluszczowe Recenzje na całą
Polskę? :D
Jaka przyprawa doprowadza
twoje kubki smakowe do szaleństwa?
Królik: Szczerze mówiąc, nie za bardzo używam
przypraw. Nawet pieprz i maga trzymają się ode mnie z daleka!
Czytasz jakieś magazyny
młodzieżowe? Jeżeli tak to jakie?
Królik: Kiedyś, jak każda prawowita nastolatka,
czytałam słynne Bravo. Jednak obecnie wolę książki od magazynów. ;)
Tymbark vs Frugo – co
wygrywa?
Królik: Zdecydowanie Tymbark, chociaż Frugo też
nie jest złe!
Jakie zwierzęta przewinęły
się przez twój dom?
#Ivy: Odkąd pamiętam to w moim domu zawsze
roiło się od zwierząt. Pies czy kot to była norma, ale w klatkach miały swoje
schronienie chomiki czy świnki morskie. Zdarzyło mi się też mieć mysz oraz
szczury, chociaż mama się ich brzydziła (a dokładniej ich ogonów, a u myszy
dochodziło jeszcze załatwianie potrzeb fizjologicznych na rękach). W akwarium
pływały sobie rybki, ale nie tylko one. Był też moment, kiedy między nimi
pływały żabki, a po szybie spacerował ślimak. Jak zakończyła się era rybek to
ich miejsce zajął żółw, który teraz mieszka u mojej siostry. Aktualnie jestem
dumną posiadaczką psa. ;)
Co najczęściej słyszałaś od
swojego wychowawcy w szkole?
#Ivy: To było bardzo zmienne. Wypowiedzi
wychowawczyni z podstawówki już dawno są zamazane w mojej pamięci, ale
nauczycielka z geografii sprawująca nad nami opiekę w gimnazjum powtarzała mi,
że jestem zdolna, ale leniwa. W zawodówce wychowawca nie miał do mnie
zastrzeżeń, ale w LdD (Liceum dla Dorosłych) ten sam pan nakazywał mi milczeć,
aby pozwolić innym dojść do głosu. Dlaczego tak? Otóż nasz opiekun grupy był...
polonistą, a ja byłam bardzo aktywna, jeżeli chodzi o interpretację tekstów,
wierszy czy też obrazów. Cała ja. :D
Trampki vs szpilki – co
wygrywa?
#Ivy: Zdecydowanie trampki. Nie wyobrażam
sobie siebie chodzącej na obcasach. Prędzej bym się połamała!
Nivea vs. Dove – co
wygrywa?
#Ivy: To zależy od danego kosmetyku. Jeżeli
chodzi o kremy to jestem wierna marce Nivea, jednak ich dezodoranty mi nie
służą i częściej sięgam po Dove, chociaż nie zawsze, bo są jeszcze lepsze firmy
produkujące „odświeżacze” pod pachy. :)
Aktina:
Gdybyście nagle zamieniły
się ze sobą (ciałami czy coś w tym stylu) co byście zrobiły na miejscu tej
drugiej?
#Ivy: Szczerze? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Może pozwolisz, że zostawię to pytanie bez odpowiedzi?
Królik: Kazałabym szczekać Norze (psiakowi #Ivy)
na Olę, tak jak ona ostatnio robiła to mnie. :P Poczułaby smak zemsty! A tak
całkiem szczerze… również nie wiem!
Czy żałujecie, że
straciłyście czas na czytanie jakiejś książki? Lektury się nie liczą!
#Ivy: Kobieto – oczywiście, że znajdę taki
książki! Na pewno na podium postawiłabym nieszczęsne [Tango z rudzielcem]
Andrzeja Sysko-Szafrańskiego, trylogię {Niezgodna} – [Niezgodna], [Zbuntowana],
[Wierna] – Veronici Roth czy też słynna [Kolacja z wampirem] Abigail Gibbs! Aż
mnie ciarki przechodzą, gdy myślę o tych tytułach. Brr...
Królik: Zdecydowanie żałuję czasu spędzonego
przy [Kolacji z wampirem]. Lepiej byłoby chyba wyrzucić ją przez okno…
Ile najdłużej i ile
najkrócej czytałyście jakąś książkę?
#Ivy: Chyba najdłużej czytałam [Ja, diablica]
Katarzyny Bereniki Miszczuk. Chyba straciłam przy niej prawie dwa tygodnie. A
najkrócej czytałam [Medaliony] Zofii Nałkowskiej.
Królik: Jestem prawie pewna, że najdłużej
czytałam chyba [Gen atlantydzki]. Najkrócej zaś… pierwszą część [Klubu Tiary],
czyli serii mojego dzieciństwa, [Oskara i pani Różę] oraz [Małego księcia].
Jaka jest jedna pozytywna
rzecz (choć jedna) w [Kolacji z wampirem]? Pogłówkujcie!
#Ivy: Już wspominałam o tym, że Abigail Gibbs
– mimo zepsucia kreacji bohaterów – mogę pochwalić za kunszt pisarski. Jej
opisy zdarzeń czy miejsc bardzo mi się podobały i zazdroszczę jej tego, bo sama
chciałabym tak pisać.
Królik: To, że początek był jeszcze całkiem
znośny. Potem było już tylko gorzej…
Jak w kilku słowach
opiszecie drugą z was?
#Ivy: Już wcześniej wypowiadałam się na temat
panny Królik, dlatego też pozwól, że nie będę się powtarzać. :)
Królik: A więc ja również! :D
Świetnie czytało się wasze odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńhttp://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/2016/08/garsc-faktow-o-mnie-tych-ksiazkowych-i.html
Ach, znam Was obie od dwóch lat, a i tak przy podobnych Q&A dowiaduję się czegoś nowego.
OdpowiedzUsuńŚciskam! :*
zniewolone-trescia.blogspot.com