Tytuł: Nawet o tym nie myśl
Oryginalny tytuł: Don't even think about it
Wydawnictwo: Feeria young
Ilość stron: 328
Każdy z nas zastanawiał się kiedyś, o czym myśli dana osoba.
Czy patrzy na nas dlatego, że wyglądamy źle, czy może uważa wręcz przeciwnie?
Czytanie w myślach innych potrafiłoby ułatwić wiele codziennych sytuacji.
Sprawdziany i kartkówki nie byłyby już takie straszne, podobnie jak relacje
międzyludzkie. Wszystko byłyby łatwiejsze.
A przynajmniej do czasu. W końcu czytanie w myślach to nie
tylko same zalety.
Każdy ma swoje sekrety i tajemnice, których nie zdradza
nikomu. Czujemy się wtedy bezpiecznie ze świadomością, że o czymś niewłaściwym
lub kompromitującym wiemy tylko my. Jeśli nie będziemy chcieli, wiadomość ta
nie ujrzy światła dziennego. Pozostanie schowana w klatce naszych myśli.
Kiedy dziesiąta be zostaje poinformowana o szczepieniu na
grypę, jeszcze nie wie, że ten dzień zmieni ich życie. Przekonuje się o tym
dopiero nazajutrz. Prawie cała klasa nagle zaczyna słyszeć myśli innych.
Niesamowite? Cóż… niekoniecznie. Niektórych rzeczy lepiej byłoby nie wiedzieć.
Klasa postanawia się zmobilizować. Urządza spotkania, na
których postanawiają, co zrobić ze swoim nowym darem. Czy ich wspólna tajemnica
sprawi, że się do siebie zbliżą? A może zasieje w nich ziarnko wzajemnej
nienawiści?
[Nawet o tym nie myśl] postanowiłam przeczytać głównie z
uwagi na to, że zapowiadała się na lekką, wakacyjną lekturę. Sugeruje to już
sama okładka. Fikuśne paski, różowo–fioletowa
kolorystyka. Plus dla wydawnictwa – już bez opisu trafnie pokazuje nam, czego
możemy się spodziewać.
Książka wciąga w sumie już od pierwszych stron. Czyta się ją
szybko, przyjemnie, raczej bez większego zaangażowania w historię. Moim zdaniem
jest ona jedną z lektur, za które najlepiej jest się zabrać po czymś ciężkim.
Styl autorki jest prosty, sprawia, że całość czyta się
bardzo szybko. Większość rzeczy jest przewidywalna, jednak zdarzą się drobne
niespodzianki. Akcja wciąga, głównie ze względu na to, że opisane jest tu życie
nastolatków czytających w myślach. Kontynuujemy lekturę ciekawi tego, co zdarzy
się później.
Ciekawym zabiegiem jest tu prowadzenie narracji w pierwszej
osobie liczby mnogiej. Historię opowiada nie jedna, a parę osób. Zastanawiacie
się pewnie teraz: czy wszystkie te wątki się nie mieszają? Otóż nie. Wszystko
jest jasne. Plus dla autorki, że nie wprowadziła zbyt dużego zamieszania
związanego z dużą ilością bohaterów.
Właśnie, bohaterowie. Co z nimi? Jest ich parę, do wyboru,
do koloru. Żadnego z nich jakoś szczególnie nie polubiłam – to chyba dlatego,
że nie mogłam poznać ich jakoś bardzo szczegółowo. Niektórzy zostali
przedstawieni tylko powierzchownie. Ale z drugiej strony… autorka miała do
czynienia z naprawdę dużą ilością osób. A jak na to spisała się całkiem nieźle.
Sam pomysł na fabułę jest… dobry. Nie zachwycił mnie, ale
były wątki, które mi się podobały. Jest przyjemnie, Sarah Mlynowski na
szczęście postanowiła uniknąć cukierkowatej miłości (chwała jej za to). Jeśli
jednak chodzi o poruszane w książce motywy, uważam, że nie rozwinęła
wystarczająco niektórych z nich. A szkoda, bo dzięki nim całość mogłaby stać
się lepsza.
Podsumowując:
[Nawet o tym nie myśl] to przyjemna lektura, która nie
będzie wymagała od czytelnika zbyt wiele myślenia. Idealna w przerwie pomiędzy
cięższymi historiami. Lekka doza humoru dodaje całości nieco smaczku,
kontrastuje z problemami, z jakimi borykają się bohaterowie. Jest młodzieżowo,
jest lekko, jest dobrze.
Moja ocena:
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Feeria young!
Książka bierze udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Okładka jakoś do mnie nie przemawia, ale jestem typem, który nie przepada za ukazywaniem na nich ludzi. Wolę przedmioty i skupienie na kolorach. Mimo to mam parę książek z ludzikami z przodu.
OdpowiedzUsuńCo do treści - jakoś pomysł z nagłym darem mnie nie pociąga, jednak ciekawa jestem, jakie decyzje klasa podejmie w związku z nim.
Nie mówię "nie", nie mówię "tak".
Pozdrawiam! :)
zniewolone-trescia.blogspot.com
Odmówię :) jak młodzieżowo to musi być tak, żeby buty spadały.
OdpowiedzUsuńOkładka jakoś mnie nie przekonuje do historii, tym bardziej, ze to niekoniecznie moja ulubiona książkowa kategoria, więc na razie podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńPS obserwuje!
Okładka jak dla mnie zbyt cukierkowa :( szkoda, bo najczęściej właśnie to mobilizuje mnie do przeczytania jakiejś książki
OdpowiedzUsuńMam u siebie i planuję niebawem przeczytać!!! :D
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jak ja odbiorę tę powieść ;)
Nie jest to tytuł, po który sięgnę na pewno, ale czasem takie odmóżdżające, lekkie książki są przyjemne i potrzebne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
gabRysiek recenzuje
Po Twojej recenzji, chyba faktycznie nie chciałbym czytać w myślach.. Książka wydaje się ciekawa i z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko <3
Przyznam, że opis fabuły niezbyt do mnie przemawia. Na razie raczej nie mam ochoty na taką książkę ;)
OdpowiedzUsuńMam na tę książkę wielką ochotę! Oby udało mi się ją szybko dorwać! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Dawno nie czytałam takich lekkich powieści, ale na tę jakoś nie mam większej ochoty ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam Cię do mnie na bloga, gdzie organizuję pierwszy Book Tour dla blogerów :) http://ksiazki-recenzje-czytelnicy.blogspot.com/2016/08/pierwszy-book-tour.html