Autor: Virginia Boecker
Tytuł: Królobójczyni
Oryginalny tytuł: The King Slayer
Seria: The Witch Hunter
Tom: II
Przekład: Grzegorz Komerski
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 392
Jak
daleko moglibyście się posunąć, gdyby to właśnie od was
zależało życie drugiego człowieka? Czy bylibyście w stanie się
poświęcić?
Elizabeth,
przekazując swoje magiczne znamię umierającemu Johnowi, doskonale
zdawała sobie sprawę, że sama może stracić przy tym życie.
Jednakże chęć uratowania cennego jej sercu chłopaka była zbyt
silna, aby egoizm przejął nad nią kontrolę. Niestety śmierć
musiała obejść się smakiem. Dziewczyna również została
odratowana, lecz jej próby odnalezienia się w świecie, gdzie dla
większości ludzi nadal pozostawała zdrajczynią były znacznie
trudniejsze. Na całe szczęście miała u swego boku ukochanego oraz
oddanych przyjaciół, którzy ją wspierali i pomagali odizolować
od krzywych spojrzeń. Niestety nikt nie był w stanie ochronić
Elizabeth przed faktem, że pragnący władzy nad wszystkim i
wszystkimi Blackwell zaczął tworzyć swoją potworną armię w celu
wyeliminowania każdego, kto stanie mu na drodze w dążeniu do
wyznaczonego celu. Była łowczyni czarownic bardzo dobrze wiedziała
(i nie tylko ona), że znajduje się na jego liście, przez co dość
szybko została zaciągnięta w szeregi wojska powołanego przez
Harrow, które również nie zamierzało się tak łatwo poddać.
Mimo
ciężkich treningów stających się codziennością Elizabeth
zaczęła dostrzegać spore zmiany zachodzące w Johnie. Niegdyś
wrażliwy na ludzką krzywdę uzdrowiciel dość często porzucał
swoje lecznice zioła na rzecz improwizowanych walk, co było
spowodowane zgubnym wpływem mocy drzemiącej w znamieniu. Niestety
każda próba odciągnięcia go od agresji kończyła się nie tylko
przegraną po stronie byłej łowczyni, ale również kłótniami
psującymi wszystkie ich pielęgnowane dotąd relacje.
Czy
wojska Harrow będą gotowe na starcie z armią nikczemnego i
pozbawionego uczuć Blackwella? Jak zareagują ludzie, kiedy dowiedzą
się, że wśród nich żyje szpieg donoszący wrogowi o każdym ich
szczególe planów? I jak zakończy się ostateczna walka Elizabeth o
odzyskanie dawnego Johna?
Bo
dla miłości jesteśmy gotowi zrobić wszystko, byle tylko jej nie
utracić.
Po
dobrze zapowiadającej kolejny tom [Łowczyni] wprost nie mogłam się
doczekać kontynuacji przygód Elizabeth i jej przyjaciół. Można
śmiało powiedzieć, że aż chciałam przyśpieszyć czas, aby
tylko [Królobójczyni] trafiła w moje ręce. Dzisiaj, kiedy lekturę
książki mam już za sobą, nie pozostaje mi nic innego, jak
podzielić się z wami swoją opinią. Czy stałam wiernie po stronie
Elizabeth, licząc na sukces w próbie obalenia Blackwella? A może
zmieniłam zdanie, przy czym liczyłam na szybką śmierć byłej
łowczyni czarownic?
Wojna jest sztuką podstępu. Aby zwyciężyć, należy sprawić, by przeciwnik postrzegał cię tak, jak sam chce cię postrzegać.
Naładowana
pozytywnymi oczekiwaniami już na samym starcie otrzymałam niezbyt
miłą niespodziankę. Miałam wręcz nietęgą minę, kiedy to po
pierwszym rozdziale zaczęłam się martwić o przesłodzenie fabuły.
Bałam się, że gorące uczucie Elizabeth i Johna może przyćmić
swoim żarem namiętności zdarzenia, za którymi tak tęsknie
spoglądałam. Nie zrozumcie mnie źle – uwielbiam ich jako parę i
ogromnie się cieszę ich szczęściem, ale opis wskazywał na nieco
mocniejsze doznania w innych sferach. Parę stron później ta
oczekiwana sceneria wysunęła się na pierwszy plan, co mnie
niezmiernie uradowało. I właśnie wtedy zrozumiałam, że to był
przedsmak tego, co tak naprawdę na mnie czekało w dalszej części
[Królobójczyni].
Średniowieczny
klimat ze swymi wszędobylskimi intrygami oraz zaskakującymi
zdradami i sojuszami zaatakował mój umysł z ogromną siłą
rażenia. Autorka doskonale odzwierciedliła tamte realia, co można
wyczuć na każdym kroku. Kiedy też już miałam wrażenie, że do
fabuły wkradła się sielanka mogąca pomóc odetchnąć bohaterom,
to właśnie wtedy następował kolejny zwrot akcji wywołujący
spore zamieszanie w ich życiu. Właśnie dzięki takim zabiegom
udawało mi się zapomnieć o całym świecie! Nieraz nie byłam w
stanie złapać oddechu czy też zmusić swojego rozszalałego serca
do uspokojenia się. A to wszystko za sprawą – uwielbianych przez
autorkę – zastosowań niespodzianek. Także dość długo wodzono
mnie za nos i każde typowanie szpiega kończyło się moimi
pomyłkami, a gdy poznałam jego imię to wręcz plułam sobie w
brodę, że nie przyszedł mi on do głowy znacznie wcześniej!
Niestety w jednym momencie czułam ogromne zakłopotanie.
Potrzebowałam wtedy dłuższej chwili, aby przeczytać pewne linijki
raz jeszcze w celu zrozumienia ich, coby poskładać dane cząsteczki
w spójną całość. No cóż... tak to już bywa, gdy akcja goni
akcję, nieprawdaż?
Oczywiście
przyszło mi także cierpieć na bóle brzucha, które były wywołane
moimi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu pomagającymi odstresować
się przed lub po mrożących krew w żyłach przygodach głównej
bohaterki, gdzie takich tutaj nie brakowało. Wszystko to sprowadzało
się do zakończenia wbijającego w fotel. Nie spodziewałam się tam
aż tak wielkiej dramaturgi! Siedziałam jak na szpilkach, chłonąc
informacje niczym gąbka wodę. A kiedy zamknęłam książkę
powiedziałam tylko: O rety! Oczywiście w nieco mniej kulturalny
sposób, ale to można wyciąć...
Najpierw zabija się z konkretnych powodów, a potem wystarczy byle wymówka. Wreszcie zabija się od tak, po prostu, i z każdym odebranym życiem traci się, kawałek po kawałku, własną duszę.
Chociaż
Elizabeth była już u progu śmierci i niewiele jej brakowało, by
go przekroczyć to udało jej się zachować większość swojego
charakterystycznego ognistego temperamentu, który tak bardzo u niej
cenię. Niestety problemy wynikające z osłabienia organizmu oraz
czyhających na każdym kroku trudności powodowały, że ten żar
przygasał.
Także utrata znamienia dawała się byłej łowczyni we
znaki, przez co strasznie jej współczułam. Na całe szczęście
mogła ona liczyć na wsparcie przyjaciół i to właśnie oni wręcz
zmuszali ją do treningów poprawiających kondycję nie tylko
fizyczną, ale również psychiczną, gdzie przy tym drugim mieli o
wiele więcej roboty. Sytuacji nie ułatwiał fakt podupadających
relacji dziewczyny z Johnem i jak na samym początku błagałam o
zmniejszenie ilości romantyzmu, tak tutaj modliłam się o
zakończenie tego skromnego melodramatu. Niestety nie mogę wam
zdradzić, czy moje modlitwy zostały wysłuchane. Psucie
niespodzianek to nie moja specjalność!
Ponownie
nie mogę się przyczepić do kreacji pobocznych postaci, bo gdybym
to zrobiła to poszłabym wybatożyć się rzepą za tak okrutną
zbrodnię. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem bohaterów, których
pokochałam już w pierwszym tomie i to uczucie nadal się we mnie
tli. Oczywiście do tej skromnej listy muszę dorzucić Schuylera,
którego poczucie humoru wywoływało u mnie wspomniane nieco
wcześniej niekontrolowane wybuchy śmiechu! Jak ja mogłam go
wcześniej nie doceniać? Naprawdę byłam ślepa. Czy to już czas,
aby udać się do okulisty w celu wymiany szkiełek w okularach na
nieco mocniejsze?
Nauczona
tego, że zazwyczaj kolejne tomy danej serii miewają swoje wzloty i
upadki względem jakości kunsztu pisarskiego znacznie obawiałam się
tego, że Virginia Boecker może nie utrzymać narzuconego sobie
wcześniej poziomu lub po prostu na nim pozostać. Tym samym autorce
udało się mnie zaskoczyć, bo nie dość, że ponownie zachwyciła
mnie plastycznymi opisami pomagającemu czytelnikomi widzieć oczami
wyobraźni wszystkie zakamarki tamtego świata to nadała im jeszcze
większej mocy. Także ponownie zmierzyłam się z przytłumionymi
przekleństwami, co naprawdę sobie chwalę. Nic nie psuje tego typu
książek, jak nadmierne wulgaryzmy wypływające z ust uwielbianych
przez nas postaci. Na samą myśl o tym mam ciary na plecach!
Podsumowując:
[Królobójczyni]
to kolejna powieść zaprzeczająca stereotypowi o nieudanych
kontynuacjach! Osadzona w średniowiecznych realiach, naszpikowana
intrygami i niespodziewanymi zwrotami akcji spowoduje natychmiastowe
przyśpieszenie bicie serca i niepohamowaną chęć poznania całej
historii od deski do deski, bez częstego opuszczania granic tego
wykreowanego świata. Dlatego też jeżeli już poznaliście
Elizabeth to nic nie stoi na przeszkodzie, by ponownie podać jej
dłoń i razem, ramię w ramię, ruszyć ku obaleniu Blackwella.
Obiecuję, że za to mordestwo nie grożą wam żadne konsekwencje,
prócz dobrze rozporządzonego czasu oraz wyśmienitego zakończenia
serii! Mam jednak nadzieję, że autorka pomyśli o jakichś
pobocznych wątkach, bo z przyjemnością bym się do nich dorwała!
Moja
ocena:
Recenzja
została zamieszczona na:
Książki
wchodzące w skład serii The Witch Hunter
▪
[Łowczyni] ▪
[Królobójczyni]
Za
egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Książka
ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016
roku!
Książka przedstawia się bardzo ciekawie, więc jak mi wpadnie w ręce to z chęcią ją przeczytam. Wątpię, że ona mi pomoże w zaśnięciu (mam problem z zasypianiem, a mam najwięcej czasu czytać wieczorami), ale ogólnie to mnie do niej zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!! :)
nastolatka-marzycielka.blogspot.com
Nie wiem, jakim sposobem, ale nigdy nie słyszałam o tej serii :O Ale po Twojej recenzji z pewnością nadrobię te zaległości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie :)
Jeśli polecasz to czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńJeju, a ja mam taką chrapkę na pierwszy tom! To od razu postaram się zdobyć obydwa :P
OdpowiedzUsuńO kurcze, tom pierwszy chyba widziałam ostatnio w bibliotece. :D Ale nie wiem, czy sięgnę kiedyś po nie - za dużo książek innych - za mało czasu...
OdpowiedzUsuńDlaczego ja nie mogę się zabrać za tę serię? Co jest ze mną nie tak? :D Wszyscy to polecają...Może powinnam mieć jakiś limit czasu? Okej, oficjalnie, do wakacji 2017 obiecuję postarać się to przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Nie słyszałam wcześniej o tej serii, ale zaintrygowałaś mnie! Jak się już wykaraskam ze wszystkich zaczętych serii, to chętnie dam szansę i tej. ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego taka świetna książka przechodzi mi koło nosa? Łowczynię będę miała na pewno na oku!
OdpowiedzUsuńKto niby stworzył stereotyp o nieudanych kontynuacjach? XD
OdpowiedzUsuńMeh, ja obecnie mam mały uraz do wszystkich książek o zabójcach w jakimkolwiek sensie. Nie dość, że "Szklany tron" był okropny, to teraz "Ballada o przestępcach" jest tak nijaka, że aż mi przykro :c Tak bardzo brakuje tam klimatu :c
drewniany-most.blogspot.com
Nigdy nie słyszałam o tej książce, ani o jej poprzedniczce, a bardzo szkoda, bo lubię czytać tego typu książki. Myślę, że przy najbliżej okazji rozglądnę się za nią.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie na pewno :)
OdpowiedzUsuńMimo że recenzja ciekawa i dobrze napisana, to nie sięgnę po tę książkę, bo nie lubię takich książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
Kilka dni temu przeczytałam "Łowczynię" i czaję się teraz na "Królobójczynię". Nie ukrywam, że mam w związku z "Królobójczyną" pewne obawy. W "Łowczyni" wiele rzeczy bardzo mi się podobało, ale było też kilka takich, które już przypadły mi do gustu zdecydowanie mniej. Ale rozumiem, że nie muszę się obawiać i czym prędzej muszę zdobyć ten tom. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Z przyjemnością przeczytam. Przeczytałam zdanie gdzie początkowo nie była to miła niespodzianka. Pomyślałam o to już pewnie książki nie warto czytać. A tutaj takie zaskoczenie, cieszę się. Nie wiem kiedy znajdę czas na te wszystkie książki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń