Autor: Kasie West
Tytuł: P.S. I like you
Oryginalny tytuł: P.S. I like you
Wydawnictwo: Feeria young
Ilość stron: 389
Każdy z nas ma lub miał taką lekcję,
na której nudził się w mniejszym czy większym stopniu. Stosujemy
różne sposoby zwalczania nudy: czytanie książek ukrytych pod
podręcznikami, myślenie o czymś innym, spanie... U mnie jest to
zazwyczaj ostatnia z wymienionych wcześniej możliwości: nie ma to
jak ułożyć głowę na dłoniach, zasłonić się kurtyną włosów
i przymknąć powieki...
Ale Lily postanowiła zrobić coś
innego. Zapisała cytat z jednej ze swoich ulubionych piosenek na
szkolnej ławce. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że to pociągnie za
sobą dalsze konsekwencje. I nie chodziło tutaj o karę za
niszczenie mienia szkolnego.
To właśnie dzięki temu jednemu
cytatowi Lily poznała kogoś, kto miał prawie identyczny gust
muzyczny. Tak zaczęła się długa listowa korespondencja pomiędzy
dwojgiem ludźmi znudzonymi na lekcji chemii. Co z tego wynikło?
Czy najnowsza książka Kasie West
naprawdę zasługuje na miano przynajmniej "dobrej"? A może
jest to tylko kolejny, cukierkowy romans, który opiera się tylko i
wyłącznie na miłości głównych bohaterów?
Sama nie wiem, co mną kierowało przy
wyborze tego tytułu. Z początku była to pozycja niespodzianka,
która zaintrygowała mnie samą tajemnicą. A potem... Ładna
okładka czy może w miarę ciekawy opis z tyłu książki? Nie mam
pojęcia. Zdecydowałam, że przeczytam [PS. I like you]. I tak jak z
początku miałam wrażenie, że był to błąd, tak w miarę
czytania zmieniałam zdanie. Dlaczego?
Zaczyna się normalnie. Szkoła, podział
na tych popularnych i innych, rodem z amerykańskiego filmu. Po
pierwszych stronach powieści bałam się, że Lily będzie kolejną
niezbyt inteligentną bohaterką, której główną rolą stanie się
irytowanie mnie. Ale nic bardziej mylnego!
Mimo wszystko muszę stwierdzić, że
polubiłam Lily. Podobał mi się jej szacunek do prywatności. Były
momenty, kiedy nie rozumiałam zachowania czy też poczucia humoru
panny Abott, ale w większości muszę stwierdzić, że bohaterka
została przedstawiona jako ludzka postać. Nieidealna, popełniająca
błędy. Nie dawała sobie w kaszę dmuchać, bywała sarkastyczna,
podobało mi się w to. Nie została wykreowana na szkolną ofiarę,
która załamuje się docinkami. Jest pozytywna, ale tak jak każdy
człowiek załamuje się, kiedy na jej głowę spada zbyt dużo
obowiązków czy też nieszczęść.
Główny bohater męski (sama nie wiem,
czy mogę zdradzić jego imię - mogłabym tym zaspoilerować
książkę) jest... dobry, ale nie na tyle, abym mogła nazwać go
moją ulubioną postacią. Z początku w ogóle nie żywiłam do
niego sympatii, potem zaczęłam się przekonywać do jego osoby, aż
w końcu uznałam go za uroczego.
Wielkie uściski należą się jednak dla
rodzinki Lily Abott, którą uwielbiam! Autorka naprawdę wykazała
się kreatywnością, jeśli chodzi o ten motyw. Pokochałam Królika
Lwa oraz tę małą rywalizację pomiędzy rodzicami bohaterki.
Oryginalne, nietypowe wydarzenia, które w sumie nie wnoszą nic
specjalnego do fabuły, ale urozmaicają ją. Sprawiają, że
wszystko czyta się lepiej.
Jeśli chodzi o nieprzewidywalność
muszę stwierdzić, że autorce nie za bardzo udało się mnie
zaskoczyć. Już po paru stronach lektury wiedziałam, kto będzie
listowym korespondentem Lily. Nie zepsuło to odbioru reszty
powieści, wręcz przeciwnie – ciekawie było wiedzieć, jak główna
bohaterka zachowuje się w obecności osoby, z którą pisuje, kiedy
nie zdaje sobie z tego sprawy.
Co ze stylem Kasie West? Z pewnością
jest prosty i przyjemny w odbiorze. Sprawia, że książkę
pochłaniamy w mgnieniu oka, dajemy się wciągnąć w akcję.
Zapewne to styl autorki był powodem, dla którego nie chciałam
oderwać się od lektury. Chciałam więcej i więcej, dopóki nie
przeczytałam zakończenia. To właśnie tutaj pani West udało się
mnie trochę zadziwić.
Fakt, wiedziałam, jak zakończy się
cała akcja, ale wcześniej miało miejsce zaskakujące wydarzenie. I
wydawać by się mogło, że nie będzie mieć wpływu na całą
resztę, ale jednak – jeśli tylko pojawi się druga część tego
tytułu, będę ze zniecierpliwieniem czekać. Chociażby tylko po
to, aby zobaczyć, jak autorka wybrnie z sytuacji, w której znalazł
się jeden z bohaterów.
Podsumowując:
[PS. I like you] to urocza młodzieżówka,
którą czyta się szybko i przyjemnie. Raczej nie zaskoczy nas
nagłymi zwrotami akcji czy też wielkimi tajemnicami, ale z
pewnością wywoła uśmiech na naszej twarzy. Dużym plusem są
oryginalne pomysły autorki oraz teksty piosenek głównej bohaterki.
Nie jest cukierkowo, jednak nie można też nazwać całej historii
gorzką powieścią miłosną. Mimo wszystko jestem jednak zdania, że
warto przeczytać tę powieść – będzie idealna na odpoczynek po
ciężkiej lekturze!
Moja ocena:
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Feeria young!
Mnie ta historia oczarowała :)
OdpowiedzUsuńNa pewno ją przeczytam :) Czytałam "Chłopaka na zastępstwo" tej autorki i bardzo mi się podobała, więc czuję, że ta pozycja również przypadnie mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, to po pierwsze! :) I przekonałaś mnie, co do książki. Teraz muszę ją przeczytać, lubię lekkie młodzieżówki na rozluźnienie :)
OdpowiedzUsuńMnie zastanawia tylko jedno, co to za durna moda nietłumaczenia tytułów książek?
OdpowiedzUsuńWracając do recenzji, pozycja nie dla mnie.
Pozdrawiam
Polubiłam poprzednie książki autorki, więc i po tę chętnie sięgnę, bo lubię czasami się zrelaksować z taką może i przewidywalną, ale lekką i przyjemną książką na jeden wieczór. ;)
OdpowiedzUsuńW sumie to sama nie wiem, czy sięgać po tę książkę czy nie. Szczerze mówiąc, nie ciągnie mnie do tej autorki :D.
OdpowiedzUsuńpapierowe-strony.blogspot.com
Jako że to młodzieżówka to jednak sobie odpuszczę, bo nie przepadam za tym gatunkiem, a ten tytuł widać jakoś nie powala treścią. Raczej zdecyduję się na inne książki dla rozluźnienia, ale ta nada się pewnie dla młodszych czytelników :)
OdpowiedzUsuńczuje sie za stara xD dlatego sobie odpuszcze :) pozdrawiam i zapraszam!: )
OdpowiedzUsuńO, zaciekawiłaś mnie tą książką. Bardzo chętnie ją przeczytam, zwłaszcza, że ostatnio mam ochotę na lekką lekturę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam