Autor:
Scott Sigler
Tytuł:
Żywi
Oryginalny
tytuł: Alive
Seria:
Generacje
Tom:
I
Przekład:
Marek Cieślik
Wydawnictwo:
Feeria (Feeria young)
Ilość
stron: 384
Jak
często myślicie, że zwyczajne wstanie lewą nogą
jest już powodem do zepsucia sobie humoru? Zapewne tyle razy, że
nie bylibyście w stanie tego zliczyć. Niestety ten problem jest
niczym w porównaniu z sytuacją, w jakiej znajduje się ona...
Savage
wybudza się ze słodkiego snu ze świadomością, że dzisiaj jest
dla niej bardzo ważny dzień. Oczekując pysznego tortu urodzinowego
oraz masy prezentów związanych z ukończeniem przez nią dwunastego
roku życia nie spodziewa się jednak, że takie plany będzie
musiała odłożyć w czasie. Bijąca od niej radość zostaje wręcz
zrównana z ziemią przez okrutną rzeczywistość. Wizja
dziewczęcego pokoju rozpływa się w powietrzu, gdy dostrzega swoje
„łóżko”, którym okazuje się sporych rozmiarów trumna.
Zauważa ona również, że nie jest jedyna w tym dziwnym
pomieszczeniu. Chociaż Savage jest przerażona całą tą sytuacją,
znajduje w sobie odrobinę odwagi i czym prędzej próbuje wybudzić
pozostałych lokatorów. Kiedy jej się to udaje, zadaje im mnóstwo
pytań, ale nie uzyskuje satysfakcjonujących ją odpowiedzi.
Niestety każdy z tych ludzi cierpi – tak samo jak dziewczyna –
na amnezję, a odkrycie tego, że ich ciała nie posiadają już
dziecięcych kształtów wywołuje u nich jeszcze większe
zakłopotanie.
Żeby odkryć prawdę trzeba zacząć
działać. Dlatego też Savage ze swoimi towarzyszami postanawia
opuścić to dziwne miejsce, by odnaleźć drogę do wyjścia.
Niestety tutaj także napotykają wiele problemów. Otaczające ich
zewsząd korytarze zdają się nie mieć końca, a każde znalezione
pomieszczenie sprawia wrażenie wiernej kopii tego, z którego
uciekli.
Dlaczego ktoś postanowił ich tutaj
umieścić? Czemu nikt nic nie wie? Dlaczego nie ma przy nich rodzin?
Czyżby to była pułapka? A może w tym wszystkim chodzi o coś
więcej?
Savage musi poznać prawdę, a ona nie
będzie należeć do tych przyjemnych...
To
kolejna z wielu książek, na które dość długo
chorowałam. Bardzo chciałam odkryć jej fenomen, a mogłam to
zrobić za sprawą cudownej Cleo M. Cullen z bloga Zniewolone Treścią, która ofiarowała mi [Żywych] jako prezent urodzinowy.
Tylko czy dobrze przemyślałam ten prezent? A może w trakcie
lektury pożałowałam, że w ogóle o nim śniłam?
Już
na samym starcie miałam ogromną zagwozdkę, kiedy to Savage
wybudziła się z bardzo dziwnego snu. Owszem – motyw samego spania
jest nadzwyczaj naturalny i należy on do niezbędnych elementów
życia, ale kto udaje się na taki spoczynek w... trumnie? I jeszcze
to wspominanie głównej bohaterki o swoich dwunastych urodzinach,
kiedy jej wygląd niezmiernie zaprzeczał, żeby ona miała tyle
lat... Do tego wszystkiego dorzućmy cegiełkę
w postaci niezidentyfikowanych znaków na czołach ludzi,
którzy – jak Savage – „powstali z grobów”... Naprawdę
można było dostać bzika! Nie poddawałam się jednak wszelkim
tajemnicom skrupulatnie wciśniętym między akapity i moja
cierpliwość została za to sowicie wynagrodzona. Z każdą nową
poszlaką robiło się coraz ciekawiej, a mój głód czytelniczy
wzmagał się wraz z odkrywaniem kolejnych kart tej układanki.
Niestety w pewnym momencie poczułam się przytłoczona kreatywnością
autora, przez co zaczęłam błagać go w myślach o litość.
Naprawdę. Uwielbiam ekscytację wywoływaną przez nowe wątki, bo
pobudza ona do działania i człowiek aż pragnie przerzucić nieco
stron, byle jak najszybciej dobrnąć do istotnej dla niego kwestii,
ale tu niekiedy Scott Sigler odrobinę przesadzał. Niektóre
podstawowe czynności potrafiły się ciągnąć niczym nadgryziona
krówka, a nieliczne przerwy na odpoczynek po szalonej gonitwie
zdarzeń niestety nie trwały zbyt długo. Na szczęście tę jakże
ogromną – w moim mniemaniu – zwadę udało się załagodzić już
pod sam koniec. Zdobyte wcześniej informacje zaczęły wskakiwać w
odpowiednie miejsca, układając się w logiczną całość. Dlatego
też po raz kolejny mogę śmiało stwierdzić, że chwilowa udręka
się opłaciła, bo to, co otrzymałam w zakończeniu, naprawdę
zmieniło mój pogląd na tę całą plątaninę dziwnych zbiegów
okoliczności. Wywoływały one u mnie mieszane uczucia, ale gdybym
je świadomie pomijała, to teraz plułabym sobie w brodę ze względu
na możliwe niedopowiedzenia. A tak jestem z siebie dumna, że to
przetrwałam! Będzie za to dodatkowa nagroda?
To, co wzięłam za morze kurzu, okazało się oceanem śmierci.
Savage...
Z nią także było nieco problemów. Skłamałabym, gdybym napisała,
że jej nie polubiłam, lecz używany przez nią zróżnicowany tok
rozumowania nieraz działał mi na nerwy. Ciężko było mi czytać
książkę ze świadomością, że mam przed oczami prawie dorosłą
dziewczynę o dziecinnym światopoglądzie. To nie wina Savage, że
czas nie działał na jej korzyść i nadal czuła się jak niewinna
dwunastolatka, ale i tak z trudem się do tego przyzwyczajałam. Na
całe szczęście podczas całej wędrówki w poszukiwaniu odpowiedzi
na zadawane przez nią i jej towarzyszy pytania zaczęła się
zmieniać, co wyszło na plus. Z niepewnej i zagubionej przywódczyni
przeistoczyła się w niedającą sobie w kaszę dmuchać
„pastuszkę”. Wiadomo jednak, że dziecięca natura nadal
pozostawała w zasięgu ręki, ale i tak nastolatka robiła ogromne
postępy, czym zdobyła moją sympatię.
Niestety nieco gorzej było z pobocznymi bohaterami. Jak w przypadku Savage każdy z nich rozumował niczym dwunastolatek, przez co zdarzały się przykre sytuacje. Choćbym chciała, to nie jestem w stanie wyrzucić z pamięci wiecznie płaczącej za mamą dziewczyny, której łzy zdawały się nie mieć końca. Odrobinę ją rozumiałam, bo przecież nikt nie lubi znajdować w sytuacji, kiedy to nie wie dokładnie, co się dzieje, ale i tak jej zachowanie wytrącało mnie z równowagi. I naprawdę dziękowałam autorowi za wykreowanie innych, nieco bardziej opanowanych postaci, bo gdybym miała z nią styczność przez dłuższy czas to mogłabym zostać łysa ze względu na nerwowe wyrywanie sobie włosów. Ale muszę przyznać, że gdyby nie ta odmienność charakterów to mogłabym wam marudzić na zabawę w losowe wybieranie imion dla identycznych osób, a niestety zostało mi to uniemożliwione. Za to mogłam faworyzować niektórych bohaterów (w tym samego Bishopa, którego niemal pokochałam), a na niektórych wręcz krzyczeć ze złości. Och, czasami naprawdę za bardzo wczuwam się w fikcyjne historie...
Niestety nieco gorzej było z pobocznymi bohaterami. Jak w przypadku Savage każdy z nich rozumował niczym dwunastolatek, przez co zdarzały się przykre sytuacje. Choćbym chciała, to nie jestem w stanie wyrzucić z pamięci wiecznie płaczącej za mamą dziewczyny, której łzy zdawały się nie mieć końca. Odrobinę ją rozumiałam, bo przecież nikt nie lubi znajdować w sytuacji, kiedy to nie wie dokładnie, co się dzieje, ale i tak jej zachowanie wytrącało mnie z równowagi. I naprawdę dziękowałam autorowi za wykreowanie innych, nieco bardziej opanowanych postaci, bo gdybym miała z nią styczność przez dłuższy czas to mogłabym zostać łysa ze względu na nerwowe wyrywanie sobie włosów. Ale muszę przyznać, że gdyby nie ta odmienność charakterów to mogłabym wam marudzić na zabawę w losowe wybieranie imion dla identycznych osób, a niestety zostało mi to uniemożliwione. Za to mogłam faworyzować niektórych bohaterów (w tym samego Bishopa, którego niemal pokochałam), a na niektórych wręcz krzyczeć ze złości. Och, czasami naprawdę za bardzo wczuwam się w fikcyjne historie...
Scott Sigler jakoś wybitnie nie wyróżnia
się ze stylem pisarskim wśród swoich kolegów po fachu. W
przypadku tego pana ważniejszym aspektem jest wyobraźnia oraz
umiejętne składanie wątków, aby czytelnik musiał główkować
tak długo, aż para poszłaby uszami. Może przy tworzeniu [Żywych]
nieco przedobrzył, ale nie mogę mu odmówić pomysłowości. Ja
pewnie przy pisaniu takiej powieści sama bym się pogubiła (a
byłoby mi wstyd prosić o pomoc osoby trzecie, by one mnie nie
wyśmiały), dlatego też gratuluję mu wytrwałości w dążeniu do
wyznaczonego celu.
Niekiedy los bywa naprawdę przewrotny,
przez co nieraz jesteśmy stawiani w dziwnych sytuacjach. Możemy na
nie reagować krzykiem, płaczem lub po prostu je ignorować, lecz
doskonale zdajemy sobie sprawę, że musimy z nich wyjść obronną
ręką, bo inaczej czekają nas przykre konsekwencje. Tak było w
przypadku bohaterów książki [Żywi], gdzie wystarczył jeden błąd,
aby lawina niepożądanych zdarzeń runęła, a wtedy... tego już
niestety nie zdradzę!
Podsumowując:
Ta
książka to jedna wielka niewiadoma. Na każdym kroku można się
wręcz potknąć o wystające z kątów tajemnice, lecz kiedy tylko
pozwolimy sobie na to, by przejęły nad nami kontrolę, możemy
uzyskać naprawdę zaskakujące zwroty akcji. Tak właśnie było w
moim przypadku. Pragnę z całych sił, byście sami odczuli na
własnej skórze te wszystkie wrażenia, dlatego też moja opinia
nie przypomina tych, do których was przyzwyczaiłam. Ale kiedy tylko
poznacie losy Savage to zapewne mi za to podziękujecie. Bo będzie
za co!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Książki z serii Generacje
▪ [Żywi] | ▪ [Alight]
Książka ma zaszczyt brania udziału w
wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017 roku!
Hej :)
OdpowiedzUsuńUff, odetchnęłam z ulgą. Dobrze wiedzieć, że to nie był nietrafiony prezent (choć czy powinnam czuć cokolwiek, skoro sama wybrałaś tę książę?).
Po recenzji stwierdzam, że rzuciłabym [Żywymi] w kąt pokoju, a do lektury wróciła, jakby mnie emocje negatywne opuściły. Już sama Savage mnie do siebie nie przekonuje, a jeśli jest jeszcze wiecznie płacząca dziewoja, to ja pasuję. Przynajmniej na razie.
Ściskam! <3
Swojego czasu było głośno o pierwszym tomie, ale jakoś nie ciągnie mnie do tej serii :(
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta książka od jakiegoś czasu, ale mam tyle innych pozycji, które muszę przeczytać, że nie wiem czy kiedykolwiek znajdę na nią czas. Szkoda. :/
OdpowiedzUsuńDwie strony książek
Całkiem niezły początek serii. Mnie wkręcił na tyle, że jestem ciekawa kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńNie jest to wybitne dzieło fantastyki, jednakowoż uważam, że to świetna młodzieżówka. Dostałam ją jako prezent i wciągnęłam się od pierwszej strony. A młodzieżówek nie czytam w ogóle. Dalej. Dla mnie fascynującym było obserwowanie jak dzieciaki radzą sobie, nie tylko z faktem są w dziwnym miejscu, ale z tym, że mają więcej lat. Ich ciało wygląda zupełnie inaczej, jedni na drugich reagują, interesują się sobą, także swoimi ciałami. Kompletnie nie mogli tego zrozumieć. Ten motyw był słabo rozwinięty, ale niezwykle ciekawy. Ale zgadzam się, że przemyślenia głównej bohaterki czasem irytowały.
OdpowiedzUsuńTeż polubiłam Bishopa, ale znienawidziłam Savage - może "znienawidziłam", to za mocne słowo, ale jej postępowanie działało mi na nerwy. No i O’Malley był dla mnie taką zapchajdziurą, obiektem westchnień głównej bohaterki i nikim więcej. Wątek romantyczny w tej książce był strasznie slaby. Aczkolwiek fabularnie wyszło dość ciekawie i chętnie sięgnęłabym po drugi tom :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Swego czasu bardzo mnie kusiła ta książka i chciałam ją przeczytać, ale potem jakoś ta ochota mi przeszła. ;/ A teraz już trochę sobie zaplanowałam bliższe lektury, więc nie ma już na tę miejsca. ;/
OdpowiedzUsuńLubię taką tematykę, a tą książkę mam na uwadze od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję po nią sięgnąć i wpadnie w moje łapki :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ta seria nie trafi w mój gust, ale świetna recenzja :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje porównania. Krówki wolę te kruche, nie lubię jak coś mi się ciągnie :D Odrobinę przeraża mnie ta mnogość wątków i sytuacji, boję się chaosu. Fabułą jest jednocześnie fascynująca i przerażająca. Jeżeli książka wpadnie w moje ręce to przeczytam, ale nie jest to mój priorytet.
OdpowiedzUsuńMnie taka aż tajemnica na tajemnicy nie kręci :P Poza tym kojarzy mi się to z książką Dashnera, której nie polubiłam, jak inni :P
OdpowiedzUsuńNo i te 12-letnie charaktery... Szlag by mnie trafił :P
Książkę mam do przeczytania, bo ostatnio wszędzie ją widzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biblioteka Tajemnic
Zanim wzięłam się porządnie za recenzję Rozpalonych to dobrnęłam tutaj.
OdpowiedzUsuńDość zagadkowa książka, o której również piszesz w dość tajemniczy sposób. Do tego jeszcze kreatywność autora, która ogromnie mnie ciekawi. Ba - narobiłaś mi smaka! I nawet nie ważne jest to że czasami jego pomysłowość cię przerastała... Biorę w ciemno! :3