Autor:
Katie Agnew
Tytuł: Doskonała pomyłka
Tytuł oryginału: The Inheritance
Przekład: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 480
Chyba nie ma na świecie takiej osoby
nieposiadającej na swoim koncie choćby jednej kłótni z rodzicami.
Ta czynność jest nieunikniona niczym wypadnięcie mlecznych zębów.
Brak odzewu na prośby, przyjście kilkanaście minut po „godzinie
policyjnej”... są różne przyczyny waśni i ich stopnie rażenia.
Ale co wtedy, gdy dziecko doprowadza do tego, że rodzice całkowicie
się od niego odwracają?
Sophia Beaumont-Brown już od kilku lat
nie ma kontaktu ze swoją rodziną. Po dość nieprzyjemnej akcji
oraz jej przykrych skutkach odcięli się od niej całkowicie, przez
co kobieta zostaje zostawiona na lodzie. Wpadająca ze skrajności w
skrajność nawet nie myśli, aby zmienić swoje życie. Sophia nadal
żyje przeszłością, a ta żeruje na niej coraz to zachłanniej,
zbliżając ją do dna. Jednakże znajduje się ktoś, kto wyciąga
do niej pomocną dłoń.
Matilda Beaumont, babcia Sophii, zaczyna
wysyłać do kobiety listy. Ta początkowo nie jest w stanie po nie
sięgnąć, lecz pod silnym naciskiem przyjaciela postanawia
zaryzykować. Po którymś z rzędu zbiera się na odwagę i zamierza
spotkać się z osobą, która w tak piękny sposób opowiada o swym
dzieciństwie, pierwszych krokach w dorosłości czy też rodzinnych
tajemnicach. Sophia nie wyobraża sobie, aby mogła zaprzepaścić
okazję spędzenia czasu z kimś, kto jako jedyny jeszcze w nią
wierzy – w końcu lada moment nawet i jej może zabraknąć.
Sophia, rozmawiając z babcią na temat
listów, dostaje nietypowe zlecenie. Otóż ma odnaleźć zaginiony
przed laty naszyjnik z pereł, mający wartość sentymentalną dla
umierającej starszej pani. Kobieta postanawia spełnić ostatnią z
próśb Matildy Beaumont, próbując odwdzięczyć się za to, że
zawsze umiała odnaleźć dla niej odrobinę wolnego czasu.
Tylko czy tutaj chodzi o samo
odnalezienie naszyjnika? A może stoi za nim coś znacznie więcej
niż sentymenty?
Bo niektóre tajemnice chciałoby się
zabrać ze sobą do grobu...
Już kiedy przeglądałam zapowiedzi
wydawnictwa Czarna Owca, dostrzegłam tę książkę ze względu na
dość chwytliwy tytuł. Owszem – okładka również przykuwała
wzrok, ale to właśnie ten wcześniejszy czynnik plus bardzo kuszący
opis przyczyniły się do tego, że sięgnęłam po [Doskonałą
pomyłkę]. Tylko czy to był przemyślany ruch? A może pragnę
usunąć pierwsze słowo z tytułu książki?
Nie tak od razu było kolorowo, jak sobie
z góry zakładałam. Zabezpieczona w pokłady pozytywnej energii
żwawo rozpoczęłam przygodę z [Doskonałą pomyłką], lecz już
na samym starcie dostałam z liścia w twarz, a raczej z kartek.
Czytanie o egzystencji Sophii, jednej z głównych bohaterek, męczyło
mnie przez wgląd na imprezowy styl życia kobiety. Siedząca już
prawie na samym dnie niszczyła nagromadzoną przeze mnie kilogramami
ciekawość, przez co ta traciła na wadze. Obawiałam się, że lada
moment nic po niej nie zostanie, a ja sama zatrzasnę książkę i
rzucę ją w najciemniejszy kąt pokoju. I kiedy już byłam na to
gotowa, pojawiło się światełko w tunelu. Fabuła wychyliła się
z melancholijnej otchłani, a na scenę wkroczyli nowi bohaterowie.
Historia nabrała jasnych barw, a ja, porzuciwszy wzdychania
spowodowane zirytowaniem i przewracanie oczyma, wreszcie oddałam swe
serce powieści Katie Agnew.
Błądząc między teraźniejszością a
przeszłością, poznawałam niesamowitą „przygodę” naszyjnika
z pereł. Ktoś zapyta – co jest tak wyjątkowego w ozdóbce dla
zamożnych dam, które zakładają ją jedynie na pokaz? A ja
grzecznie odpowiem: magia. Oczywiście nie mam na myśli tej
przenoszącej nas do innej rzeczywistości, ale już samo scalanie
losów prawie obcych sobie kobiet ewidentnie pod to podchodzi.
Nieraz łzy napływały mi do oczu, kiedy to danej właścicielce
pereł nie sprzyjało szczęście lub uśmiechałam się w chwilach,
gdy wszelkie smutki odchodziły w zapomnienie. Naprawdę wczuwałam
się w ich skórę! Także nie przypuszczałam, że pod pozorem
odnalezienia naszyjnika kryło się coś aż tak bardzo
zaskakującego! A ostatnie kilkadziesiąt stron – z drobnymi
wyjątkami – to było istne szaleństwo, gdzie na jaw wychodziły,
skrywane przez lata, tajemnice. Aż nie mogłam się temu nadziwić!
Wiem, że sekrety także odgrywały tutaj ważną rolę, ale autorka
przeszła samą siebie. Pogrywanie w kotka i myszkę opanowane do
perfekcji? Pisz mi tak więcej!
[...] W swoim krótkim życiu widziała już wiele zwłok i śmierć jej nie fascynowała. Była po prostu śmiercią. Takim samym pewnikiem jak wschód słońca.
Chyba nikogo nie zdziwię, kiedy powiem
prosto z mostu – Sophia doprowadzała mnie do szału! Podupadła
celebrytka, stała bywalczyni klubów, swoją postawą nie
przekonywała do siebie aż nadto. Rozumiem bycie w konflikcie z
rodzicami (no bo kto ani razu nie był, niech pierwszy rzuci
kamieniem), ale żeby tak się wyniszczyć, zamiast dalej walczyć o
ich uznanie? W ten sposób udowadniała im, że mają rację co do
niej. Dopiero wciągnięcie się w poszukiwania naszyjnika
spowodowało, iż nawiązała ponownie kontakt z babcią, co
polepszyło jej stan fizyczny i psychiczny, dzięki czemu dało się
z nią wytrzymać. Jednakże do samego końca „trzymałam” ją na
dystans.
Inaczej sprawy się miały z samą
inicjatorką rozpętania perłowego szału, a mianowicie z Matildą
Beaumont. Opowiadana przez nią w listach opowieść o jej
wcześniejszych latach życia pokazała mi, że jest silną, mająca
swoje zdanie mądrą kobietą, która dla swoich bliskich była
gotowa na wszystko. Nawet już w złym stanie pragnęła, aby Sophia
zaznała prawdziwego szczęścia, co też mogłoby się zdarzyć.
Naprawdę pokochałam tę postać. Aż sama zachciałam mieć taką
babcię!
Warto również wspomnieć o innych
bohaterach, bo przecież nie oni to ta cała lawina zdarzeń przecież
nie miałaby najmniejszego sensu. Dzięki temu poznałam wzbudzającą
sympatię Aiko powiązaną z rodziną, od której rozpoczęła się
cała przygoda z naszym książkowym skarbem, nieco zapatrzonego w
pieniądze najlepszego przyjaciela Sophii, Hugona, wręcz stającego
na rzęsach, aby wspomóc kobietę w jej zadaniu. Nie mogę także
zapomnieć o Dominicu! Ten pan, pomimo swoich przejść z byłą
żoną, wzbudzał we mnie... mieszane uczucia (jest to powiązane z
później wspominanym wątkiem o miłości). Prawie każda z postaci
była nietuzinkowa, posiadająca swoje wady i zalety, dzięki czemu
można było odczuć, że pomimo wyimaginowania śmiało mogliby być
odzwierciedleniem prawdziwych ludzi!
Gonitwa za szczęściem jest jak pogoń za wiatrem lub próba chwycenia cienia.
Pomimo początkowych oporów, nie stanie
się chyba nic złego, jak obwieszczę, że Katie Agnew udało się
mnie ująć swoją prostotą stosowaną w [Doskonałej pomyłce].
Stworzyła tak realny świat, że aż dziw, że ta powieść nie
powstała na faktach. Naprawdę czułam się tak, jakbym sama
podążała danymi ścieżkami, przebywając w samym środku akcji.
Jedynie przyczepię się do miłości wybuchającej między pewnymi
bohaterami, która jak dla mnie była nieco... naciągana. Wystarczył
jeden wieczór, aby się w sobie zakochali? Może inni zachwycali się
tym wątkiem, ale ja tego nie kupiłam. Nie mam duszy romantyczki,
przepraszam.
Nawet nie przypuszczamy, ile przedmiotów
codziennego użytku może posiadać jakąś niewiarygodną historię,
mogącą zdobić karty książek czy ekrany telewizyjne. Poprzez
wieczny pośpiech nawet nie mamy czasu, aby się nad tym zastanowić.
A gdybyśmy tak się zatrzymali i zaczęli rozmyślać, czy noszony
przez nas zegarek czy trzymana w dłoniach torba zakupiona na pchlim
targu posiadają jakieś „wspomnienia”? Pozwólmy sobie czasami
na odrobinę szaleństwa i dajmy się porwać przypuszczeniom. A kto
wie, czy nawet nie będziemy mieli racji?
Podsumowując:
[Doskonała pomyłka] nie obyła się bez
wpadek, ale to nie zmienia faktu, że przetrzymuje między okładkami
zakładnika w postaci niezwykłej, chwytającej nieraz za serce
historii, mogącej rozkochać w sobie niejednego czytelnika. Dlatego
też, jeżeli brakuje w twoim życiu nieco wzruszeń oraz
niewiarygodnych opowieści wspaniałych kobiet – śmiało sięgnij
po tę książkę. Ona zaspokoi twoje pragnienia!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję wydawnictwu Czarna Owca!
Książka ma zaszczyt brania udziału w
wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017 roku!
Nie mówię książce nie, ale szczególnie nie będę jej poszukiwać :)
OdpowiedzUsuńChociaż okładka jest przepiękna, taka prosta, a opis wskazuje na wzruszającą wędrówkę międzyludzką to ja chyba sobie odpuszczę. Zraziła mnie nieco postawa Sophii, bo w rzeczywistości brzydzę się takimi ludźmi. Chociaż to paskudztwo nagradza dalsza część książki... mam czas. Zobaczę w bibliotece, czy jest ta książka, przeczytam fragment i jak mi przypasuje to być może wypożyczę, ale tylko MOŻE.
OdpowiedzUsuńMam to do siebie, że często zrażam się już po pierwszych 20 stronach i po prostu odkładam książkę na półkę :( A ciężko zacząć czytać od środka. A do tego jak mnie zaczynają denerwować główni bohaterowie to po prostu rzuciłabym ją o ścianę. Widać mam mniej cierpliwości niż Ty :) Jednak recenzja piękna, będę sobie obserwować i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
czytankanadobranoc.blogspot.ie
A ja się lubię zastanawiać, jaką historię mają różne przedmioty dookoła mnie. I często to robię, ale moja wyobraźnia płata figle, bo dochodzę do nierzadko przerażających wyników myślenia.
OdpowiedzUsuńKsiążkę być może kiedyś przeczytam, chociaż dziwnie będzie mi trzymać różowawą okładkę ;D
Tematycznie nie zainteresowała mnie aż tak, abym miała rzucać wszystko i ją czytać, ale przyznam Ci się, że i tak jestem jej ciekawa. Myślę, że na wakacje byłaby bardzo dobrym wyborem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Skryta Książka
Zupełnie mnie nie interesuje. Już wczoraj skończyłam książkę z irytującymi postaciami, więc na Sophię nie mam ochoty :P
OdpowiedzUsuńJestem zainteresowana tą pozycją, chociaż boję się trochę Sophie, bo mam alergię na postacie takie jak ona. Zgadzam się z tobą, że tytuł i opis są ciekawe, ale również okładka mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]