Autor:
John Corey Whaley
Tytuł:
Chłopak, który stracił głowę
Tytuł
oryginału: Noggin
Przekład:
Małgorzata Kafel
Wydawnictwo:
Otwarte (Moondrive)
Ilość
stron: 352
Mogłoby
się wydawać, że Travis ma wspaniałe życie. Cóż się dziwić,
skoro otaczają go niesamowici ludzie: kochający rodzice, wspaniała
dziewczyna oraz prawdziwy przyjaciel. Aż człowiek zaczyna patrzeć
z nadzieją w przyszłość! Niestety to wszystko przyćmiewa jedno
paskudztwo, które nie chce się odczepić za żadne skarby. Tak...
to choroba.
Travis
zmaga się z nieuleczalnym nowotworem, który z dnia na dzień
odbiera mu coraz więcej radości z życia. Chociaż nastolatek stara
się do końca zostać optymistycznie nastawionym do świata i
zgrywać twardego, to jednak w głębi serca wie, że lada moment
może zgasnąć niczym zdmuchnięty przez wiatr płomień świecy.
Dlatego też, kiedy otrzymuje propozycję wzięcia udziału w
eksperymentalnej operacji, nie zastanawia się długo. Dość szybko
godzi się na to, by od szyi w dół przeszczepione mu zdrowe,
nieskażone rakiem ciało. Niestety na drodze do wymarzonego
rozwiązania staje jeden problem. Otóż tymczasowy rozwój medycyny
nie rozwinął się jeszcze na tyle, aby móc sobie pozwolić na
przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego Travis musi
zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i oczekiwać
pozytywnego rozwoju zdarzeń. Jako że to może potrwać od
kilkunastu do kilkudziesięciu lat, żegna się z najbliższymi,
próbując zapomnieć o tym, iż po przebudzeniu odkryje, że ich już
nie ma na świecie.
Jednakże
szczęście sprzyja Travisowi, gdyż budzi się zaledwie pięć lat
później. Posiada własną głowę oraz nowe, atrakcyjne – a
zarazem obce – ciało. Uszczęśliwiony tym faktem ma również
nadzieję, że jego dawne życie ponownie do niego powróci, dzięki
czemu szybko nadrobi stracony czas. Niestety los uwielbia płatać
figle. Rzeczywistość wymierza mu siarczysty policzek najświeższymi
informacjami. Okazuje się, że jego przyjaciele ukończyli szkołę
średnią i już „męczą się” z nauką na studiach, zaślepieni
miłością rodzice ukrywają przed nim pewien sekret, a dziewczyna
odnalazła nowego wybranka serca. Chłopak nie potrafi pogodzić się
z tymi faktami, dlatego też postanawia powalczyć o przeszłość.
Jak
zareagują jego dawni znajomi, którzy przez lata myśleli o nim jak
o zmarłym? Czy pozwolą mu na nowo wejść w swoje życie, kiedy już
zdążyli pogodzić się z jego utratą? I do czego posunie się
Travis, aby odzyskać ukochaną?
Niektórzy
zapewne pamiętają, jak to wzbraniałam się rękami i nogami przed
sięgnięciem po tę książkę. Nawet pozytywne opinie mnie do niej
nie zachęcały. Wręcz przeciwnie – wywoływały wstręt. Dopiero
po jakimś czasie, kiedy to szum wokół [Chłopaka, który stracił
głowę] nieco ucichł, zaryzykowałam i dałam szansę Travisowi.
Niestety nie od razu było kolorowo...
Zacznę
może od tego, że największy absurd tej książki stanowi kwestia
przeszczepu. Smolę już to przyszycie głowy do innego ciała (w
końcu medycyna mogła zrobić ogromne postępy w tej dziedzinie),
ale dlaczego – na litość boską! – zabrakło istotnego
szczegółu, jakim jest rehabilitacja? Naprawdę nie chciało mi się
wierzyć, że autor zapomniał o czymś tak ważnym, bez czego osoba
po tak poważnym zabiegu sobie nie poradzi. Przecież nikt nie
oczekiwałby dziesiątek stron poświęconych temu elementowi.
Wystarczyłaby drobna wzmianka, iż do czegoś takiego dochodzi,
dzięki czemu nie przyglądałabym się książce z przymrużeniem
oka. I właśnie ten fakt spowodował, że nie umiałam wczuć się w
historię, przez co lektura ciągnęła się niemal pół roku, co w
moim przypadku stanowi ogromny wyczyn. Jak już przetrawiłam to
niedopatrzenie i oczyściłam umysł ze złych myśli, powróciłam
do książki. Z lekkim ociąganiem, ale złapałam odpowiedni rytm
czytania, powoli wtapiając się w ten świat. Zaczęłam uważniej
śledzić zmagania Travisa, poznawać jego życie i otoczenie, co
zmieniało moje nastawienie. Dalej ubolewałam nad wcześniejszym (i
karygodnym) błędem, ale pozwoliłam na uraczenie mnie silnymi
emocjami, jakimi są strach, ból czy cierpienie, które wybijały
się przed szereg radosnych i pełnych śmiechu chwil. To była
podróż przez kalejdoskop wrażeń, gdzie nawet się jej nie
spodziewałam w takiej odsłonie. Po prostu mogę stwierdzić, że po
burzy zawsze wychodzi słońce, ale jak funkcjonować dalej, gdy
człowiek obawia się grzmotów zwiastujących kolejne załamanie
pogodowe?
Niektórzy ludzie mówią, że umieranie w samotności jest gorsze niż sama śmierć. Może powinni spróbować samotności za życia. Człowiek zaczyna się dziwić, że w ogóle interesował go powrót.
Skłamałabym,
gdybym napisała, że Travis mnie nie wkurzał i chętnie widziałabym
go u swojego boku jako przyjaciela. Ten chłopak działał mi na
nerwy do tego stopnia, że chciałam uderzać głową w ścianę, ale
do jakiegoś czasu nie wiedziałam jednego: czy swoją czy jego. Może
jego zaślepienie chorobliwą chęcią odzyskania Cate stanowiło
próbę odebrania od świata straconych lat, podczas których
przebywał w śpiączce, ale wszelkie zabiegi nastolatka powiązane z
chwytaniem poległych miesięcy znacznie bardziej odrzucały, niżeli
zachęcały. Rozumiem, że nadal ją kochał, ale zachowywał się
jak rozkapryszony dwulatek, któremu rodzice zabrali lizaka. Dopiero
po jakimś czasie zaczął dostrzegać popełniane przez siebie błędy
i własnie wtedy zaczęłam się oswajać z jego obecnością.
Chociaż nadal stąpał po cienkim lodzie, to jednak zaczął panować nad swoją... głupotą? Inaczej nie umiem tego określić. Aczkolwiek zaimponował mi tym, że sława spowodowana jego niecodzienną operacją nie przysłoniła mu oczu i nie pozwolił się wciągnąć w celebrycką farsę. Pozostawał tym samym skromnym chłopakiem, który niegdyś zszokował wszystkich swoim pomysłem. Po prostu chciał wrócić do normalności, czerpać garściami jako zwyczajny nastolatek, a nie gwiazda.
Chociaż nadal stąpał po cienkim lodzie, to jednak zaczął panować nad swoją... głupotą? Inaczej nie umiem tego określić. Aczkolwiek zaimponował mi tym, że sława spowodowana jego niecodzienną operacją nie przysłoniła mu oczu i nie pozwolił się wciągnąć w celebrycką farsę. Pozostawał tym samym skromnym chłopakiem, który niegdyś zszokował wszystkich swoim pomysłem. Po prostu chciał wrócić do normalności, czerpać garściami jako zwyczajny nastolatek, a nie gwiazda.
Z
całej gamy pozostałych bohaterów najbardziej polubiłam przyjaciół
Travisa, którzy – pomimo kręcenia nosem na jego wymysły –
potrafili podać mu pomocną dłoń i stanąć za nim murem w każdej
krytycznej sytuacji. Za to nieco zbulwersowało mnie zachowanie Cate
oraz rodziców nastolatka, gdzie ta pierwsza sama do końca nie
wiedziała, czego chciała, gdy ci drudzy ukrywali dość istotny
szczegół przed własnym synem. Na potrzeby „powrotu normalności”
odgrywali nowe role, co jedynie zaszkodziło. Rozumiem obawę o
zdrowie psychiczne syna, ale czemu zwlekali z tym aż tak długo?
John
Corey Whaley nie zachwyca swym stylem pisania do tego stopnia, abym
mogła wychwalać jego umiejętności pod niebiosa, ale posiada coś
takiego, co pozwala skupić uwagę na wykreowanym przez niego świecie
i zagłębić się w nim. Nie tworzy on zawiłych opisów miejsc, ba
– nawet nieco je upraszcza, jednak nie odczuwa się pod tym kątem
niedosytu. Także lekki, młodzieżowy język tak nie wadzi. Ale
fabularna wada, którą zdążyłam wytknąć, doprowadziła do tego,
a nie innego scenariusza, przez co też nieco inaczej odbieram
całokształt.
Podsumowując:
[Chłopak,
który stracił głowę] miał ogromny potencjał do tego, abym w
końcu uwierzyła w dziesiątki pozytywnych, niemal wychwalających
tę książkę opinii, ale w moim odczuciu znajduje się tutaj wiele
niedociągnięć zabijających mój entuzjazm. Może w połowie dałam
się porwać fantazji autora, ale główny bohater oraz pewne aspekty
powiązane z jego osobą rzucają cień na to, co dobre. Jak widać
nie wszystko złoto, co się świeci.
Moja
ocena:
Recenzja
została zamieszczona na:
Książka
ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017
roku!
Słyszałam o tej książce wiele dobrych i zachęcających opinii. Jeśli kiedyś znajdę ją w bibliotece, to na pewno przeczytam i sama sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
To nie jest książka dla mnie. Zaczynając od tego, że to młodzieżówka i to jeszcze z tak absurdalnym motywem, więc podziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
Powiem ci, że recenzja książki jest aktualnie pierwsza w kolejce do publikacji na moim blogu i też wzbraniałam się rękami i nogami przed jej przeczytam :D Ostatecznie mam podobne zdanie. Pewne rzeczy mi nie pasowały, a Travis irytował. Jednak niezbyt polubiłam jego przyjaciół.
OdpowiedzUsuńMyślałam,że będziesz bardziej jechała po tej książce. A jednak nie ciągnie mnie kompletnie do tej powieści,już jestem za stara na takie :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie idealnie nadaje się na chwilę oderwania od świata. Dużo humoru, odrealnionych wydarzeń i zabawy. Z takim nastawieniem nawet mi się trochę spodobała :)
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ!
Mi się książka bardzo podobało. Nad tą rehabilitacją wcześniej się nie zastanawiałam, dobre spostrzeżenie. Też mnie denerwowało uganianie się za byłą dziewczyną.
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie nie dla mnie. No cóż, pomysł z przeszczepem głowy jest nomen omen karkołomny, ale przy założeniu, że medycyna jeszcze bardziej wyewoluowała, do przyjęcia. Niestety, ten brak wzmianki o jakiejkolwiek rehabilitacji sprawia, że wygląda to na totalną abstrakcję i przez to raczej nie mogłabym się wczuć w całą historię.
OdpowiedzUsuńCzytałam te książkę juz jakiś czas temu. Podobała mi się,ale to typ lektury, do której jiz nie wrócę. Pomimo tego, że książka nie wzbudziła we mnie negatywnych emocji, rozumiem twój punkt widzenia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Do tej pory słyszałam chyba same "ochy" i "achy" nad tą pozycją, a tutaj mamy jednak jakieś mankamenty. Sama okładka niezwykle mnie intryguję i już dla niej zajrzałabym do środka żeby sprawdzić jakie ja będę miała odczucia po lekturze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mnie się ta książka nie podobała. Mało już z niej pamiętam, zachowałam jedynie to wrażenie, że to nie ma "tego czegoś" :D
OdpowiedzUsuńBuziaki,
ksiazkowezamieszanie.blogspot.com
Ta książka stoi na mojej półce od roku. Czas się w końcu zabrać, potrzebuję czegoś lekkiego. :D
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i mnie również nie zachwyciła. Drażnił mnie Travis z tym swoim maniakalnym odbiciem dziewczyny z rąk innego faceta. Te jego zagrywki były tak zryte, że od tego pękała głowa. A co do rehabilitacji to dopiero teraz zwróciłaś mi na to uwagę. Faktycznie, nie było czegoś takiego. Nonsens. I kpina.
OdpowiedzUsuń