Autor: Karolina
Klimkiewicz
Tytuł: Jeśli tylko...
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 274
Leo
teoretycznie niczym nie różni się od pozostałych ludzi
przechadzających się po świecie. Przecież tak samo jak oni ciężko
pracuje, aby zapewnić sobie lepszy byt w przyszłości, znajduje
czas na spotkania w gronie najbliższych czy przyjaciół oraz stara
się ułożyć życie uczuciowe, chociaż na każdym kroku czyha na
niego wiele pięknookich pokus pragnących go usidlić.
Teoretycznie,
bo w praktyce wygląda to zupełnie inaczej...
Każdy, kto
go doskonale zna, wie, że od dziecięcych lat posiada bowiem pewną
przyjaciółkę, Leilę. Kobieta stanowi dla wszystkich ogromną
zagadkę, ponieważ dotąd nikt nie dostąpił zaszczytu poznania jej
i spędzenia z nią choćby pięciu minut. A nadarzało się przecież
tyle doskonałych okazji, na które otrzymywała zaproszenia od
samego Leo, ale to na nic. Nawet sam mężczyzna niewiele wie o
swojej przyjaciółce, choć stara się na każdym ich spotkaniu tuż
nad brzegiem morza cokolwiek z niej wyciągnąć, lecz ta jedynie
dzieli się z nim swoimi przemyśleniami oraz cennymi radami.
Podczas
jednej z imprez Leo poznaje intrygującą Ninę, która zdaje się
mieć wypisane na czole, iż stanowi jego idealną drugą połówkę.
Mężczyzna praktycznie zaczyna wariować na jej punkcie, jednak jest
jeden istotny kłopot: Leila. Tajemnicza dziewczyna znad brzegu morza
również zajmuje istotne miejsce w jego sercu. Sprawy miłosne
zaczynają się komplikować, a przecież trzeba podjąć właściwą,
dorosłą decyzję.
Co w takiej
sytuacji postąpi Leo? Czy wybierze, z którą z kobiet postanowi
spędzić resztę życia? A może będzie na tyle zachłanny, że nie
pozwoli żadnej z nich odejść? I co się stanie, kiedy mężczyzna
odkryje, że Leila skrywa ogromny sekret, które w jakiś sposób
dotyczy również i jego? I czy w końcu znajdzie odpowiedź na
zadawane przez cały czas pytanie: Czym tak dokładnie jest miłość?
„Czym jest
miłość?” – to niewinnie wyglądające pytanie zadaje sobie
praktycznie każdy, wliczając również tych, którzy na co dzień
posługują się słowami ściśle powiązanymi ze sferą uczuciową,
a mianowicie kocham cię. Z takim samym problemem boryka się Leo,
główny bohater [Jeśli tylko...], gdzie jego problemy sercowe
zaczynają wymykać mu się spod kontroli. Z jednej strony jest
oczarowany Niną, przepiękną i mądrą rudowłosą damą, poznaną
podczas swojej imprezy urodzinowej, kiedy z drugiej czai się
przyjaciółka od dziecięcych lat, równie powalająca urodą i
intelektem czarnowłosa Leila. Obie kobiety sprawiają, że mężczyzna
nie potrafi o nich zapomnieć, a przecież granie na dwa fronty nie
przystoi komuś, kto pragnie stabilizacji. Przyglądałam się tym
zawirowaniom bohatera ze szczyptą ciekawości, powoli prowadzącej
mnie przed oblicze samego władcy Piekieł. Zastanawiałam się,
jakich wyborów dokona i czy każdy ruch zostanie przez niego
dokładnie przemyślany. Niestety Leo dość często działał po
omacku, tworząc komplikację za komplikacją, a mi dostarczając
powodów do chwytania się za głowę. Ale chwila, moment... przecież
ta książka nie jest jedynie o miłości! Przecież prawie co rusz
przyszło mi się mierzyć z filozoficznymi postrzeżeniami na temat
ludzkiej egzystencji, panoszących się w niej emocji, przejmujących
nad nią kontrolę uczuć czy otaczającego nas świata. Wiele z nich
trafiało w samo sedno, dawało powód do refleksji, przez co sama
zaczynałam się nad tym wszystkim zastanawiać. Kiwałam wtedy
główką niczym te słynne pieski towarzyszące kierowcom autobusów
w trasie, aczkolwiek co za dużo, to niezdrowo. Czasami udawało mi
się przez to zapomnieć, czym tak naprawdę zajmuje się Leo, a
przecież jego zawód wymaga skupienia oraz rozsądnego podejmowania
decyzji, kiedy on sam nie dawał sobie rady nawet przy najprostszych
czynnościach. Także tajemnica unosząca się nad sylwetką damy
znad brzegu morza nie dawała mi spokoju (w sensie pozytywnym, rzecz
jasna), ale – niestety – całej prawdy o niej domyśliłam się
nad wyraz szybko. Nie powiem, zostało to kreatywnie ukazane i wielu
może mieć problem z rozwikłaniem tej zagadki, ale ja i mój żądny
mocniejszych akcentów umysł nie doczekaliśmy się wspaniałej
niespodzianki. To tak mnie zasmuciło, że porzucam swoje uprzedzenia
do czułości i poproszę o takie miśkowate przytulenie. Tak w
ramach pocieszenia. Czy jest ktoś chętny wspomóc czerwonowłosą
blogerkę?
Kolejnym
przykrym aspektem książki są... literówki. Tak, ta zmora panoszy
się jak mało kto, przez co powoduje wiele przykrych komplikacji.
Ciężko sobie wyobrazić „odrywanie wzorku” od kogoś, chyba że
w ten sposób niszczymy cudzą własność, ale tutaj raczej chodziło
zupełnie o coś innego. Także w wielu dialogach dostrzegłam
paskudne dywizy, za co w niektórych miejscach można porządnie
dostać po łapkach. Zło, zło i jeszcze raz zło!
„Łatwo przychodzi ocenianie innych i zapominanie o własnych błędach [...]”.
Pomimo
zbliżającej się wielkimi krokami trzydziestki, Leo nadal
pozostawał małym, zagubionym chłopcem w dorosłym świecie.
Chociaż dwoił się i troił, aby się w nim połapać, co mu się
nieraz udawało, nie jestem w stanie zapomnieć o ogromnym
tchórzostwie, jakie niekiedy opanowywało jego ciało. Wiele razy
uciekał przed narastającymi problemami, zamiast automatycznie
stawić im czoła. To nie zmienia jednak faktu, że dość szybko
zdobył moją sympatię, co pozwoliło na lepsze poznanie jego wielu
twarzy. Leila również znalazła się w gronie lubianych przeze mnie
osób. Choć często przemawiała w dość dziwny, a zarazem
tajemniczy sposób oraz nad wyraz szybko wybaczała Leo nawet
najbrzydsze obelgi rzucane w jej kierunku (za które ode mnie
dostałby tak solidnego liścia, że nie wiem, czy odważyłby się
użyć takiego określenia w moim kierunku ponownie), to kupiła mnie
swoim opanowaniem oraz chłodnym ocenianiem sytuacji bez
faworyzowania jednej ze stron. Wspierała swojego przyjaciela ciepłym
słowem oraz uśmiechem, przez co nie dziwię się, że ten nie
potrafił określić swoich uczuć. Natomiast Nina... nawet nie
wiecie, jak często chciałam ją udusić, ewentualnie wrzucić pod
jakikolwiek nadjeżdżający samochód! Ta kobieta doprowadzała mnie
do szewskiej pasji! Pod byle pretekstem wywoływała burzliwe
kłótnie, robiąc z siebie wielce pokrzywdzoną. Rozumiem, zazdrość
potrafi zaślepiać, ale żeby co rusz obrażać się o każdą
uwagę? Litości! To już zagmatwane uczucia Leo stanowiły lek na to
zło, co w moim przypadku może zaskoczyć. Zgadłam?
Mówiąc
szczerze, styl pisania Karoliny Klimkiewicz nie stanowi niczego
innowacyjnego i wyszukanego. Jako że to dopiero debiut i przed
autorką jeszcze wiele pracy, to aby ułatwić udoskonalanie kunsztu,
pragnę poprosić o udoskonalenie jakości opisów, którym czasami
brakowało dodatkowych słów mogących przedstawić daną sytuację
w znacznie wyraźniejszy sposób. Ale to nie zmienia faktu, że
wyraźnie widoczna (i doskonale wyczuwalna) lekkość pióra oraz
niecodzienne przedstawienie tajemniczej historii spowodowały, że
nie potrafiłam się oderwać od [Jeśli tylko...]. Przeczytałam ją
w jeden dzień, co ostatnio stanowi u mnie ogromny wyczyn!
Podsumowując:
Chociaż
książka nie jest pozbawiona wad i czasami człowiek pragnie
dosadnie postawić do pionu pewnych bohaterów, to jestem pewna, że
każda romantyczna dusza odnajdzie w [Jeśli tylko...] ukojenie oraz
spędzi z tą powieścią wiele cudownych chwil. Umożliwi to
niesamowita, pełna zawirowań miłosnych oraz refleksyjnych wynurzeń
historia, której zakończenie nie wywołało u mnie łez, ale nie
ręczę za to, że wrażliwi powstrzymają wzruszenie.
Moja ocena:
Recenzja
została zamieszczona na:
Za
egzemplarz książki dziękuję samej autorce, Karolinie Klimkiewicz!
Książka ma
zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017
roku!
Takie obyczajowo-romansowe książki nie są w moim guście, więc po nią na pewno nie sięgnę. Poza tym zauważyłam jedną rzecz, w Twojej recenzji naprawdę nie widać tego, że Leo jest dorosłym facetem - udało Ci się to jednoznacznie zaznaczyć, bo przez cały czas odnosiłam wrażenie, że mówimy tu o nastolatku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary
Ja zupełnie inaczej odebrałam tą książkę, obok romansu to nie leżało. Co do głównego bohatera dla mnie autorka pokazuje faceta z krwi i kości. Na zewnątrz młody, ambitny człowiek. Firma, mieszkanie itd... To widzimy u wielu osób obecnie lecz co myślą, z jakimi demonami walczą tego nikt często nie wie. Mi książka bardzo się podobała, i łze uroniłam. Polecam
OdpowiedzUsuńNawet nie słyszałam o tej pozycji, ale okładka zdecydowanie wpada w oko! :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, jedna z bardziej ambitnych i starannych jakie ostatnio czytałam. Widać, że się przykładasz do swojej pracy. Także brawo, na pewno będę tu regularnie zaglądać.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, ja mam inne odczucia. Kupiłam ją po bardzo pozytywnych opiniach, jakie do tej pory się ukazały i się nie zawiodłam. Ja się nie domyśliłam kim jest Leila i ryczałam jak opętana, ale może jak mówisz, dla ludzi z dużą wrażliwością. Mnie osobiście książka porwała i zostanie w mojej pamięci na bardzo długo. Jedna z lepszych jakie do tej pory czytałam.
#Hashi
Ja zupełnie nie mam ochoty na taką książkę, nie przepadam za tego typu pozycjami no i po prostu... nie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com
Czekam, aż do mnie przyjdzie. Zobaczymy, jak mi się spodoba i czy w ogóle. ;)
OdpowiedzUsuńTakie historię lubię, więc chętnie się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuń