Autor: Wojciech Nerkowski
Tytuł: Spisek
scenarzystów
Wydawnictwo: Czwarta
Strona
Ilość stron: 400
Praca na planie zdjęciowym
serialu kryminalnego „Stój, bo strzelam!” nigdy nie należała
do najłatwiejszych. Każdy, kto „służył” słynnej producentce
Palomie musiał liczyć się z tym, że ta kobieta nie cierpi
półśrodków i to, co wychodziło spod jej rąk, potrzebowało
maksymalnego doszlifowania. Dlatego też scenarzyści pracowali w
pocie czoła, aby dalsze losy bohaterów nie wiały nudą; aktorzy
perfekcyjnie wczuwali się w swoje role, byle tylko wypaść
naturalnie i nie tracić czasu na duble, gdy pozostali wykorzystywali
nabyte umiejętności, by złożyć wszystko w doskonałą całość.
Ale nie robili tego tylko dla tej surowej i dość wymagającej
kobiety. Każdy, kto stał na straży jakości serialu, pragnął nie
zawieźć pokładów zaufania i sympatii setki widzów. Niestety nikt
nie spodziewał się, że tuż przed samym finałem sezonu dojdzie do
ogromnej tragedii...
W tajemniczych
okolicznościach ginie producentka serialu, a wszelkie ślady
wskazują na to, że popełniła samobójstwo. Większość
pracujących z nią ludzi przyjmuje tę wiadomość bez wyszukiwania
jakichkolwiek luk. Właśnie – większość.
W autentyczność tej
informacji nie wierzy jedynie dwójka scenarzystów. Wyposażeni w
bogatą wyobraźnię, skromną wiedzę o współpracownikach oraz
sieć domysłów rozpoczynają prywatne śledztwo. Krok po kroku
przekraczają bariery, które dotąd pozostawały dla nich
niewidoczne, dostarczając sobie nowych elementów sporej układanki.
Jednakże nikt nie bierze ich na poważnie. Nawet policja –
zaznajomiona z ich stylem bycia – otwarcie sobie kpi z pokracznych
teorii spiskowych. Do czasu aż nie ginie kolejna osoba z obsady.
Czy tym razem stróże
prawa postanowią uwierzyć słowom dwójce kreatywnych scenarzystów?
A może skupią się jedynie na morderstwie drugiej osoby,
zapominając o przeklętej Palomie? I jak zareaguje dwójka
detektywów-amatorów, gdy ich szeregi zapragnie zasilić jeden z
aktorów serialu? Czy zaryzykują i zaufają komuś, kto dotąd
również nic sobie nie robił z ich podejrzeń?
Nie od dziś wiadomo, że
„śmierć” jakiegokolwiek człowieka na planie serialu
kryminalnego stanowi chleb powszedni i strasznie ciężko kogoś
zdziwić tak oczywistym zjawiskiem. Przecież tam praktycznie co
chwilę kręci się sceny, gdzie ktoś zasila szeregi dumnych
właścicieli drewnianych M1 wsuwanych parę metrów pod ziemię,
głęboko tam zakopywanych. Ten gatunek tak już ma i byłoby
dziwnie, gdyby tego zabrakło. Aczkolwiek kiedy do akcji wkracza
prawdziwy morderca i odbiera życie w realnym świecie, nikt tego już
nie uznaje za rozrywkę tworzoną specjalnie dla ludzi. W takiej
właśnie sytuacji zostali postawieni wszyscy współpracujący z
producentką „Stój, bo strzelam!”. Szok, niedowierzanie, dziwne
uczucie pustki po kimś, kto traktował cię gorzej niż zirytowani
ludzie wydzwaniających co parę sekund ankieterów – to ogromny
miszmasz przeplatających się reakcji, jakie towarzyszyły Sylwii i
Kubie Leśniewskim, rodzeństwu zatrudnionemu na planie jako
scenarzyści. Inni również nie umieli zrozumieć, co takiego
wstąpiło w słynną Palomę, że postanowiła popełnić
samobójstwo, ale tylko wspomniana wcześniej dwójka jakoś tak
przestała wierzyć w tę historię. Nawet nie przemawiał do nich
fakt, że policja potwierdziła tę wersję zdarzeń, zamykając
śledztwo. Ale ich przesiąknięte intrygami umysły nie dopuszczały
do siebie takiego zakończenia. Uparcie wierzyli, że znienawidzona
Paloma, której lista wrogów wydana jako książka zdobyłaby
miejsce w księdze Guinnessa w kategorii najgrubsze dzieło, zginęła
z rąk kogoś, kto miał jej po prostu dość. Ich kreatywność w
wymyślaniu intryg oraz sprawdzanie, czy aby na pewno są
autentyczne, nieraz doprowadzały do cichych parsknięć z mojej
strony. Może tylko od czasu do czasu udawało się autorowi
doprowadzić mnie do wybuchów śmiechu tak głośnych, że sąsiedzi
aplikowali sobie zatyczki do uszu, ale wszelkie komplikacje oraz
ślepe uliczki powodowały, że nawet przysięga „jeszcze jeden
rozdział i daję odpocząć oczom” nic nie dawała. Wielokrotnie
już miałam nadzieję, że obserwowany aktualnie podejrzany okaże
się zwycięzcą, gdzie nagrodą główną do zdobycia zostaną
srebrne bransoletki, przejazd limuzyną na najbliższy komisariat
policji oraz ekskluzywny pokój w tym hotelu, a tu pudło! No tak nie
można, panie Wojciechu! Pan to zrobił specjalnie, abym ślęczała
nad książką nawet w porze, kiedy to jej strony oświetla sztuczne
światło, z którym nie znoszę współpracować! Także niektóre
powtarzające się informacje na temat rodzeństwa powodowały, że
na ich widok przewracałam oczami. Skoro wcześniej wiedziałam, że
Sylwia nie jest fanką pewnej rzeczy, kiedy jej brat to ubóstwia,
dzięki czemu może się puszyć, to powielanie tego jako zapychacza
w moim przypadku okazało się błędem. Ale nie powiem, rekompensata
w postaci wybuchu potężnej bomby oraz kilku petard fabularnych
spowodowała, że nie założę sprawy w sądzie za takie
niedogodności.
Oto tajemnica życia – pomyślała, patrząc na swą najnowszą ofiarę. Ciągła ucieczka przed cierpieniem, które i tak prędzej czy później dopadnie nas i wypatroszy. Wszystkich i każdego z osobna...
Sylwia na pierwszy rzut
oka sprawiała wrażenie schematycznej szarej myszki. Trudno się
temu dziwić, skoro wiecznie pozwalała wieść prym narcystycznemu
bratu, tłumacząc się listą wydumanych wad własnego ciała i
umysłu. Właśnie, sprawiała takie wrażenie, ale prawda wyglądała
zupełnie inaczej. Wystarczyło jedynie pozwolić jej działać, a
udowadniała, że Kuba nie dorasta jej do pięt! Kiedy ten wymyślał
tak pokrętne teorie, że gdyby można było z nich szyć ubrania, to
zapewne dawna Lady Gaga chętnie by się w nie ubierała, Sylwia
przywracała go na ziemię bardziej realistycznymi myślami. A kiedy
jeszcze do ich amatorskiego biura detektywistycznego dołączył
Artur (którego uparcie nazywam Arkiem), aktor odgrywający
ważniejszą rolę w serialu, to już w ogóle robiła wszystko, aby
się nie zbłaźnić. Co zaś się tyczy samego Kuby... Nie powiem, w
jakimś stopniu go polubiłam, ale gdybym musiała spędzić w jego
towarzystwie więcej czasu, to sympatia zamieniłaby się w
nienawiść. Nie powiem, jego troska o siostrę jest godna podziwu,
ale ludzie z przerośniętym ego dość często są u mnie na
przegranej pozycji. Za to sam Artur totalnie zaskakuje! Spodziewałam
się po nim kogoś pokroju Kuby, gdzie sodówka tak uderzyła mu do
głowy, że nawet posiada mieszkanie ozdobione własnymi zdjęciami.
Inteligentny, umiejący dostrzec własne wady, nieoceniający po
pozorach – to tylko nieliczne plusy jego postaci. I chociaż
początkowo wątpił w zdolności detektywistyczne scenarzystów, nie
wypominał im wpadek, szydząc po kątach z innymi aktorami. Co
więcej, sam wiele razy służył cennymi radami! Och, chciałabym
napisać znacznie więcej o bohaterach występujących w [Spisku
scenarzystów], ale przypuszczam, że wtedy niepostrzeżenie
wygadałabym się w istotnych sprawach, a przecież nie wolno psuć
zaskakujących niespodzianek. A niektóre postaci posiadają ich aż
nadto! To chyba bezpieczna informacja, prawda?
Wiadomo nie od dziś, że
w show-businessie wcale nie jest tak kolorowo, jak to pragną ukazać
wszelakie magazyny. I kiedy Wojciech Nerkowski postanowił tego nie
ukrywać, pomyślałam sobie jedno: W co ja się, do zielonego
bluszcza, wpakowałam? Oczywiście żartuję. Zdążyłam się
przygotować do spotkania z tym światkiem, ale nie przypuszczałam,
że pomiędzy morderczymi wizjami można tak zręcznie przeplatać
zabawne wątki. Jak już wcześniej wspominałam, nie śmiałam się
donośnie, ale parsknięcia oraz szeroki uśmiech świadczyły, iż
ten kryminał posiada istotne dla siebie wątki komediowe, dzięki
czemu nikt nikogo nie okłamuje. Ale muszę przyznać, że właśnie
dzięki temu książka nabiera realistycznych kształtów i gdyby coś
takiego wydarzyło się naprawdę, uwierzyłabym w taką wersję
wydarzeń. Po prostu widać, że pan Wojciech jest już doświadczony
w boju i żadna sztuczność z jego strony nam nie grozi.
Podsumowując:
Jeżeli sądzicie, że
poruszane w polskich serialach wątki kryminalne są cudowne, to
chyba jeszcze nie mieliście do czynienia z genialną intrygą
zaistniałą w [Spisku scenarzystów]! Pozwólcie, aby poważny
konkurent Alka Rogozińskiego, Wojciech Nerkowski, poprowadził was
poprzez ciemne zakamarki show-businessu, zapewniając sobie ogrom
niezapomnianych wrażeń. Dajcie się porwać śledztwu Leśniewskich,
gdzie nie każda poszlaka musi jedynie wywoływać ciarki na plecach.
Och, po prostu przygotujcie się na to, że podczas czytania może
was nieco rozboleć szczęka, a wskazówki zegara będą płynąć w
zaskakująco szybkim tempie!
Moja ocena:
Recenzja została
zamieszczona na:
Za egzemplarz książki
dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!
Książka ma zaszczyt
brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017 roku!
Wygląda ciekawie, więc pewnie kiedyś się za nią wezmę. Czas wrócić do kryminałów spomiędzy kart fantastyki, choć to raczej nie najbliższa przyszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Żałuje, że się na tę książkę nie skusiłam. Brakuje mi ostatnie takiej lektury. Chętnie dowiem się kto stoi za zabójstwem producentki :)
OdpowiedzUsuńKupiłaś mnie tą recenzją całkowicie! Doskonale wiesz, jak lubię dobre kryminały, a jeżeli jeszcze autorami są nasi pisarze, to chętniej po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńChyba czeka nas kolejna wymiana. [Doskonała[ Cecelii za [Spisek scenarzystów]? Co ty na to? Znowu będę miała powód, by Cię nawiedzić.
Pozdrawiam!
Co takiego się stało, że Paloma umarła? A no tak. Nie dowiem się tego od ciebie, bo to przecież było by za łatwe. Nie lubię cię wiesz? Znowu mój portfel będzie krzyczał z rozpaczy!
OdpowiedzUsuńAleż mnie zaintrygowałaś! Wstyd się przyznać, że w ogóle nie obiła mi się o uszy ta pozycja. Ale za to ogromnie cieszy fakt, że na naszym polskim podwórku literackim mamy takie perełki! Podkradam tytuł, bezapelacyjnie! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ciekawa pozycja na zbliżającą się jesień :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie jestem przekonana co do tej książki. Wynika to z tego, że autor jest powiązany z polskim scenariuszem "Brzyduli", której nie trawię.
OdpowiedzUsuń