Tytuł:
„Zbuntowana”
Oryginalny
tytuł: „Insurgent”
Seria:
„Niezgodna”
Tom:
II
Przekład:
Marta Czub
Wydawnictwo:
Amber
Ilość
stron: 368
Tris
Prior opuszcza progi Nieustraszoności, by wraz z ukochanym Tobiasem,
bratem Calebem, znienawidzonym przez siebie Peterem oraz Marcusem –
ojcem Tobiasa – ukryć się przed ścigającą tę grupę Jeanine
Matthews, przywódczynią Erudycji. Znajdują oni schronienie
pośród Serdecznych, jednak nastolatka wie, że to nie potrwa
zbyt długo. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, iż tamta kobieta nie
spocznie, póki ich nie pochwyci. W końcu wie, że Tris jest
Niezgodna, co stanowi poważny problem dla systemu frakcji.
Również
Nieustraszona ma ze sobą coś bardzo ważnego, co Matthews pragnie
dorwać w swoje łapy. Chodzi o tajemny dysk, który skrywa w
sobie pewne dane. Tris jednak jest gotowa zrobić wszystko, by jej
wróg nigdy go nie zobaczył.
Zaczyna
się rewolucja, która będzie brzemienna w skutkach. Zginie
wiele niewinnych istot, jednak czy wszystko pójdzie z planem?
Czy Tris będzie w stanie powstrzymać bratobójcze walki? Ile
będzie w stanie wytrzymać, gdy odkryje zdradę kogoś bliskiego? I
co z tym wszystkim mają wspólnego Bezfrakcyjni, którzy
zazwyczaj stali w cieniu frakcji?
Po
lekturze „Niezgodnej” byłam bardzo ciekawa tego, jak Veronica
Roth poprowadzi dalszą akcję i co takiego będzie musiała przejść
Tris, jednak moje marzenia o przyjemnej kontynuacji prysnęły jak
bańka mydlana. Nie spodziewałam się, że można zniszczyć tak
ciekawie zapowiadającą się fabułę. Zacznijmy jednak od początku.
„Moim
zdaniem płaczemy po to, aby uwolnić naszą zwierzęcą część,
nie tracąc społeczeństwa.”
Ponownie
powróciłam do zrujnowanego świata, gdzie życie działa na
zasadzie podzielenia na pięć frakcji. Tym razem jednak wszystko
wisi na włosku po tym, jak Jeanine, z pomocą nieświadomych niczego
Nieustraszonych, zaatakowała Altruizm. Nie ma co liczyć na pokój,
to wstęp do ogromnej rewolucji, która będzie brzemienna w
skutkach.
Tris
Prior musi się zmierzyć z wiadomością, że jej Niezgodność
wyszła na światło dzienne. Po utracie rodziców nie ma czasu
na ich opłakiwanie, bo musi uciekać z kąta w kąt, byle tylko nie
dostać się w łapy pokręconej przywódczyni Erudycji. Czy to
nie za dużo jak dla szesnastolatki?
W
tej części coraz częściej załamywałam się nad postaciami. Mamy
tutaj sporą dawkę lekkomyślnej i upartej Tris, chorego z miłości
Cztery, który traci rozum oraz Jeanine Matthews, która
wydaje się być nastolatką uwięziona w ciele dorosłej kobiety.
Czy to nie za dużo dla czytelnika? Rozumiem, że panna Prior mogła
mieć takie odpały po utracie bliskich osób, ale co się
stało z poważnym Tobiasem? No tak... jego prawdziwe ja zostało
ukazane w „Cztery”, gdy w „Niezgodnej” mamy po prostu do
czynienia z alter ego chłopaka.
Również
nadmiar akcji nieco mnie irytował. Miałam wrażenie, że Veronica
Roth nie miałam pomysłu, co do tej części, więc powpychała
trochę strzelaniny, odrobinkę ucieczek, szczyptę spokoju i
zaczynała kolejkę od nowa. Po prostu było tego za dużo. Ja bym
wolała nieco mniej akcji, ale bardziej rozbudowanej. Tylko co ja
wymagam?
Autorka
zachowuje swój styl pisania. Prostota, zero udziwnień –
czyżby ulga dla oczu? Chciałabym! Czasami wydawało mi się, że
część opisów wydaje się zbędna lub zbyt dziecinna.
Dodatkowo wiele dialogów było prowadzonych tak sztucznie, iż
wypalały one gałki oczne. A może też tak było w „Niezgodnej”,
a ja tego nie zauważyłam? Raczej nie, bo pierwszy tom był o niebo
lepiej poprowadzony, niżeli „Zbuntowana”.
Również
przekręcenia imion oraz literówki spędzają sen z powiek.
Owszem, to już nie wina autorki, ale korekty, ale jak już wymagacie
za książkę 38,90 to weźcie ją porządnie przygotujcie, a nie że
byki można spotkać na każdym kroku...
Czy
mogę napisać o jakichś plusach? Może to się wydawać dziwne, ale
coś jednak znalazłam! Chodzi tutaj o wyjawienie wielu tajemnic,
które mogą nieźle zaskoczyć. Rola Bezfrakcyjnych oraz
zdrajca w szeregach Tris to wielka niespodzianka dla wszystkich, ale
za wiele nie zdradzę.
Pani
Roth umie także kończyć książki w taki sposób, iż choćby
chciało się wypalić z umysłu świadomość, że taka seria
została stworzona to jednak jest to uczucie ciekawości, co będzie
dalej. U mnie tak właśnie było.
Podsumowując:
„Zbuntowana”
to małe kroczki prowadzące mnie do stwierdzenia, iż jedynie
pierwszy tom zasługiwał na większą uwagę, gdy kolejne zostały
zmiażdżone. To już przy tej części zaczęło się nabijanie
kieszeni autorki.
Jeżeli
nie chcecie przeklinać przy czytaniu książki to gorąco odradzam
zaczynanie tej trylogii, bo ja już wiem, że to był błąd z mojej
strony.
Szkoda, że tak mocno rozczarowałaś się tą książką. Ja na razie nie mam w planach tej serii. Ale kto wie, może kiedyś?
OdpowiedzUsuńPoczekaj tylko na recenzję Wiernej. :)
UsuńStrach się bać :))
UsuńTeż tak sądzę. :P
UsuńNadal nie umiem się przekonać do przeczytania "Niezgodnej". Chyba zostanę przy filmie ze względu na Theo. :3
OdpowiedzUsuńMnie także Zbuntowana nie zachwyciła. Zbyt wiele rzeczy było dla mnie oczywistych, że się wydarzą. Tobias nie zachwycił mnie już w "Niegodnej", wiedziałam, że zakocha się w Tris. Może nabiorę do niego więcej sympatii, gdy zdecyduję się na lekturę "Cztery"? Choć wpierw musiałabym dopaść "Wierną", a jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńUkazywanie nagle gorszej strony bohaterów jakoś nie wyszło. W sensie wyszło - sprawiło, że mnie irytowali. Szczególnie Jeanine. Jakby nagle jej świadomość cofnęła się w czasie, a ciało pozostało niezmienione. Dziwnie tak.
Jest kilka dobrych momentów, ale przez większość książki czytałam, byle czytać. Co chwila jakieś ataki, a przecież nawet na najgorszej wojnie zdarzają się dni pokoju. Tutaj tego pokoju starczało na wzięcie oddechu i strzelanina, ucieczka zaczynała się od nowa.
Gdy zaczynam jakąś serię, zwykle ją kończą, tak samo będzie z Niezgodną. Skoro do ostatniej części i tak największy spoiler przeczytałam, nic mnie raczej nie zadziwi.
"Zbuntowana"... Przyznam szczerze, że film był lepszy od książki, a bardzo rzadko tak mówię. Jakoś mnie ta książka irytowała, ale jeszcze gorsze katusze przeżywałam przy "Wiernej"... :-/
OdpowiedzUsuńJa jeszcze gorzej oceniłam 1. część :D jak dla mnie bez sensu. Ale film fajny i na Zbuntowaną też zamierzam iść:)
OdpowiedzUsuńPS. czekam na stosik :D
OdpowiedzUsuń(wybacz, że ja tak nie na temat :P)
Do serii w ogóle mnie nie ciągnie, a widząc ekranizacje, które nie powalają... Odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńMnie się ta seria z każdą częścią wydawała gorsza :/
OdpowiedzUsuńPierwszy tom nawet mi się podobał, ale za "Zbuntowaną'' jeszcze się nie zabrałam. Odwlekam tę chwilę jak najdłużej się da.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie i tak nie jest to najgorsza część.
OdpowiedzUsuń3 zdecydowanie jest najbardziej żałosnym tomem. :)
ja raczej poznawania tej serii nie miałam w planach, a Twoja recenzja sprawiała że tych planów nie zmienię ;)
OdpowiedzUsuńCała seria stoi u mnie na półce od dłuższego czasu, ale ciągle nie potrafię się za nią zabrać. Widać nic nie tracę ;)
OdpowiedzUsuńZdrajca był ciekawym pomysłem.
OdpowiedzUsuńRównież zaczęłam nienawidzić Tobiasa, kocham za to jego alter ego, Cztery'ego, którego poznałam w "Niezgodnej". Wtedy postać miała jakiś charakter.
"Zbuntowana" nie była aż tak zła w porównaniu z następną częścią, ale pierwszej części nie dorównała. ;)