Muszę przyznać, że na samym
początku obawiałam się tej rozmowy. To pierwszy raz, kiedy
przeprowadzam wywiad z kimś spoza rodziny. Uzbrojona w poczucie
humoru i pozytywne emocje napisałam do Alice Hill, jednak
czułam się tak, jakby toczyła się walka o moje życie.
Niepotrzebnie.
Alicja Górska (bo to
właśnie ona ukrywa się pod pseudonimem artystycznym Alice Hill)
okazała się przesympatyczną dziewczyną, z którą bardzo
szybko przeszłam na Ty. Oprócz tej drobnej zażyłości i
wspólnego ustalenia terminu przemaglowania jej osoby
spędziłyśmy parę ładnych godzin na luźnej pogawędce. Tak już
bywa, kiedy gaduła spotka na swojej drodze drugą gadułę, a one
znajdą wspólne tematy i pokażą na co je stać.
Nadszedł ten dzień. Uzbrojona w
pytania rozpoczęłam swoją misję, która uświadomiła mi
jedno – autorka „Skazanych” na pewno była jedną z tych osób,
której na maturze z polskiego zabrakło stron przy pisaniu
wypracowania.
Zadebiutowałaś pod fikcyjnym
nazwiskiem, jednak każdy zainteresowany prawdziwą tożsamością
autorki „Skazanych” z łatwością odnajdzie Twoje dane w
internecie. Co tak naprawdę skłoniło cię do wydania książki pod
pseudonimem artystycznym? Czy to był celowy zabieg z Twojej strony,
żeby wzbudzić ciekawość czytelników? A może ma to jakieś
inne wyjaśnienie?
Cytat z książki.
|
Każdy próbujący napisać
książkę bardzo dobrze wie, że stworzenie postaci, wyróżniającej
się na tle podobnych do niej, bywa niesamowicie ciężkie. A jak Ty
radziłaś sobie w tej trudnej sytuacji? A może należysz do grona
tych szczęśliwców, których ominęła ta katorga i
kreowanie głównej bohaterki nie sprawiało ci żadnych
problemów?
Miałam jakiś pomysł na bohaterów,
wiedziałam, co chcę osiągnąć. Powoli wrzucałam ich w wykreowany
świat i śledziłam poczynania. Stawiam na naturalność i
wiarygodność, więc kiedy moje założenia fabularne rozmijały się
z charakterem bohatera (np. chciałam, żeby się porozumieli, ale
wiedziałam, że nie leży to w ich obecnych nastrojach), to
rezygnowałam z danej akcji i pozwalałam poprowadzić się
postaciom. Bo to tak jest, że w którymś momencie nie ma się
już żadnej władzy, można tylko podążać wyznaczonym przez
bohatera szlakiem.
Tworzenie głównej bohaterki
nie sprawiło mi problemu, chociaż chwilami obawiałam się, czy jej
antypatyczność – ale przez to emocjonalna wiarygodność – nie
wpłynie negatywnie na odbiór całości. Thilli jest w pewien
sposób dla mnie bohaterką terapeutyczną. Ona musiała coś
przepracować i ja też. Denerwowało mnie zawsze w książkach, że
postaci szybko zapominały o swoich traumach. Jeden rozdział i pach,
po sprawie. Ale ludzie tak nie reagują. Ja rozumiem, że to
ryzykowne pokazać główną postać jako kogoś zagubionego,
destrukcyjnego i niesympatycznego, ale co jest bardziej nierealne.
To, że ktoś boi się kontaktu i wszystkich od siebie odpycha; czy
może zaakceptowanie śmierci matki po tygodniu? Prowadzenie Thilli
było o tyle skomplikowane, że emocjonalnie trudne, ale poza tym nie
musiałam niczego naciągać i tworzyć z niej supertwardej
bohaterki, która z każdej opresji wyjdzie używając małego
palca u stopy. Miewa wzloty i upadki, chwile wigoru i słabości.
Jest miła i wredna. Jak człowiek. Z tego powodu też sytuacje
Thilli z facetami są takie pokręcone. Bo z jednej strony jest w
emocjonalnym dołku, a z drugiej strony poznaje nowy, wytęskniony i
wymarzony świat. Jest nastolatką, wpada w sidła pierwszych
emocjonalnych zawirować. Miłość? Zakochania? A może po prostu
hormonów? Ona sama tego nie wie.
Najszczęśliwszym momentem w życiu
świeżo upieczonych rodziców jest wzięcie swojego
nowonarodzonego maleństwa w ramiona. A jak było z Tobą? Co czułaś,
gdy po raz pierwszy wzięłaś do rąk swoje „dziecko”?
Alice Hill i jej „dziecko”.
|
Może jestem jakąś wyrodną matką,
ale moment wzięcia książki do ręki – chociaż pełen radości
(jak widać na zdjęciu na moim fanpage'u, które było robione
właśnie w chwili pierwszego „spotkania”) – był dla mnie
chwilą odseparowania. „Skazani” urodzili się, gdy postawiłam
ostatnią kropkę. Potem ich wychowywałam, siedząc nad korektą i
przechodząc etapy wydawnicze. A później... wyfrunęli z
gniazda. Gdy stali się pełnoprawną powieścią przestałam mieć
nad nimi kontrolę. Nie mogłam ich już chronić. Przyszedł czas,
że musieli się bronić sami. Czasami czytam niektóre
recenzje i aż mnie świerzbi, żeby coś dopowiedzieć, wytłumaczyć,
wyjaśnić, wytknąć błędy. Ale nie mogę. Są już samodzielni.
;)
Trójkąt miłosny w książkach
skierowanych do młodzieży to już przeżytek. „Skazani” idą o
krok do przodu. Tutaj dochodzi nawet do momentu, gdzie wyczuwa się
czworokąt, a nawet pięciokąt! Czy takie uniesienia miłosne nie są
czasem męczące? A może pragnęłaś wodzić za nos romantyków?
Przyznaje, że tym mnie w swojej
recenzji zaskoczyłaś, bo starałam się możliwie wysubtelnić
wątek romansowy. Jasne, mamy trójkąt, ale wątpliwie
miłosny. Kwestie pożądania i podobnych emocji związane są z
naturą Thilli i stanowią tropy do zrozumienia natury reszty
bohaterów, ale to stanie się bardziej jasne w drugim tomie.
;) Zresztą nie chodzi o miłość, a o chemię, o cielesność, o
pożądanie. O ten moment, w którym odkrywa się w sobie te
wszystkie emocje i trochę się ich pragnie, a trochę wstydzi.
Jednocześnie nie chciałam z tego robić wulgarnego porno.
Bohaterowie są nastoletni i nastoletni być musieli. Znowu będę
mówiła o wiarygodności – Thilli nie przebywała wcześniej
z płcią przeciwną. W jej nastoletnim wieku to już dziwne, a jak
niby miałabym uwiarygodnić rzecz, gdyby miała lat trzydzieści?
Zakonem? Mieszkaniem na wyspie? Ten motyw tajemnicy był dla mnie
szczególnie istotny, jak podstawa – wspomnianej już –
natury bohaterów.
Znane są przypadki, kiedy autor
danej książki wchodzi w konflikt z recenzentem wystawiającym złą
opinię o jego dziele. A jak Ty reagujesz na krytykę? Mobilizuje cię
ona do dalszej pracy nad swoimi tekstami czy jednak powoduje niechęć
do dalszego tworzenia?
W konflikt z recenzentem nigdy nie
wejdę, choćby nie wiem, co wypisywał, bo każdy ma prawo do
własnej opinii. Nie powiem, korci mnie czasami niesamowicie, żeby
coś dopowiedzieć albo wyjaśnić, ale pragnienie ataku jeszcze się
we mnie nie obudziło. Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu
dogodził. Na krytykę reaguję różnie. Zależy od dnia.
Niekiedy mnie mobilizuje, wyciągam z niej wnioski; a niekiedy robi
mi się źle i mam jedynie ochotę zwinąć się w kłębek, udając,
że nie istnieję. Boli mnie bardzo, gdy widzę, że recenzja jest
taśmowa. Kiedy ktoś z góry założył sobie jaka ta książka
ma być i próbuje wcisnąć ją w szablon. Brakuje mi w
tekstach pytań: dlaczego? Jak ta nieszczęsna Thilli! Spora część
recenzentów zauważa, że jest antypatyczna, ale nie pyta
dlaczego taka jest. A to tylko jeden z przykładów. Czasami
mam wrażenie, że ludzie krytykują schematyczność i szablonowość,
ale podświadomie i tak ich szukają. Poza tym – ja wiem, że mamy
XXI wiek i Internet, ale autor naprawdę nie powinien komentować
recenzji swojego tekstu. To prawda stara jak świat, że od pewnego
momentu tekst broni się sam. Jeżeli ktoś czegoś nie zauważył,
albo nadał sobie jakąś wartość, to już się stało. Autor ma
sprawić, żeby czytelnik dostrzegł to, co pisarz chce. A jak tak
się nie dzieje, to wina pisarza, a nie czytelnika.
Zazwyczaj trafia się na ludzi,
których pasjonuje mitologia grecka czy rzymska, ale z
mitologią hebrajską spotkałam się dopiero przy lekturze
„Skazanych”. Co w niej takiego jest, czego nie można odnaleźć
w starożytnych opowieściach poznawanych na lekcjach historii czy
języka polskiego?
Jako państwo w dużej mierze
katolickie powinniśmy mitologię hebrajską mieć w małym paluszku
(warto przecież znać korzenie swojej wiary, prawda?). Tymczasem
znamy tylko ocenzurowaną przez sobory wersję Biblii, a i to nie
zawsze. Mitologia rzymska czy grecka traktowane są jak zapomniane
baśni; mitologia hebrajska zdaje się przy nich wciąż żywa.
Zbieżności z innymi formami wiary, rozszerzone wersje znanych
przypowieści, to wszystko fascynuje głównie swoją
bliskością. Przyznaję też, że nęci mnie jej swoista
kontrowersyjność, jak choćby zepchnięcie na drugi tor lub
wymazanie niektórych wątków kobiecych z ogólnej
świadomości. Mitologia hebrajska stawia też wiele nietypowych
pytań etycznych i moralnych. Skąd wzięło się zło? Czy Lilith
była zła, zła się stała, czy była jedynie ofiarą? Jak należy
spoglądać na najpierwsze z boskich decyzji? Kim byli Nefilimowie?
Czego brakowało aniołom, że zeszły na ziemię? Czy niebo naprawdę
jest takie doskonałe? Czy aniołowie nie są pokrzywdzeni? I wiele
wiele innych. Dla mnie to temat rzeka.
Marta Kreczmer wykonała dla Ciebie
imponujące ilustracje uzupełniające historię płynącą na
kartach „Skazanych”. Czy możemy się spodziewać kontynuacji tej
współpracy?
Ilustracja (jedna z wielu) ze
„Skazanych”
autorstwa Marty Kreczmer.
|
Oczywiście! Nie wyobrażam sobie,
żeby mogło być inaczej! Marta jest fantastyczną, niezwykle
utalentowaną dziewczyną i już w trakcie odbioru pierwszych
rysunków dopytywałam się o możliwość współpracy
przy następnych projektach. Marta idealnie spełniła moje
oczekiwania i zrealizowała chociaż część pragnień z
liberackiego podejścia do pracy nad książką. Jasne, że do
liberatury „Skazanym” daleko, ale wyznaję podobną zasadę:
autor powinien uczestniczyć w powstaniu każdego aspektu książki.
Nie tylko treści.
Praktycznie każdy nowy produkt
wprowadzany na rynek idzie w parze z reklamą zachęcającą do jego
zakupu. Producenci sięgają po przeróżne chwyty, byle tylko
zainteresować potencjalnych klientów. Jakimi słowami Ty
zachęciłabyś niezdecydowanego czytelnika, aby sięgnął po Twoją
powieść i poznał wyimaginowany przez Ciebie świat?
Nie chciałabym stosować żadnych
podejrzanych chwytów. A jak zachęciłabym czytelnika? Myślę,
że zaproponowałabym Mu sprawdzenie, czy faktycznie trzeba szukać
podobnych gatunków aż za oceanem. A może są już na polskim
gruncie i mają się całkiem nieźle, jeżeli wierzyć krytyce? A
więc, Drodzy Potencjalni Czytelnicy, jeżeli chcecie sprawdzić jak
23-letnia debiutantka poradziła sobie z mariażem mitologii
hebrajskiej, nadprzyrodzonych tajemnic i całkiem zwykłego, choć
chwilami niełatwego, życia niekoniecznie sympatycznej, ale (mam
nadzieję) wiarygodnej bohaterki, zachęcam do sięgnięcia po
„Skazanych”. Opinii o tej książce jest już tak wiele i tak
odmiennych, że czas rozwiązać jej tajemnicę raz na zawsze. A
skoro już o tajemnicach... Wspominałam, że wciąż żaden z
czytelników nie odnalazł i nie odgadł ukrytego w "Skazanych"
szyfru? ;)
I
właśnie ta
tajemnica
powinna jeszcze bardziej zachęcić do sięgnięcia po „Skazanych”!
Dziękuję za poświęcenie mi odrobiny swojego wolnego czasu. :)
Na swoim fanpage już wspominałam,
że wraz z tym wywiadem możecie się spodziewać pewnej
niespodzianki. A jest nią nagranie audio, w którym autorka
„Skazanych” czyta fragmenty swojej książki! Przyznam skromnie,
że to po części moja zasługa, ale już nie będę się tak
puszyć. Przyjemnego odbioru! :)
Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają!
Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają!
Ojej, Alice Hill, jak bardzo chciałabym przeczytać jej książkę :)
OdpowiedzUsuńWydajesz się być bardzo sympatyczną osobą, a z panią Alicją zaprzyjaźniłam się od razu, mimo, że tylko przeczytałam jej odpowiedzi. Ciekawy pomysł na pytania *^*
Bardzo miło jest mi to słyszeć (czytać). :)
UsuńPani Alicja jest niesamowita!
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto przeczytać ten wywiad! Zarówno pytania Ivy nie są schematyczne, jak również odpowiedzi Alice bynajmniej nie są typowe. Widać, że autorka nie jest szablonową pisarką o wielkich ambicjach! No tylko zobaczycie, jakich mądrych odpowiedzi udzieliła ta niesamowita osóbka:
1.:Spora część recenzentów zauważa, że jest antypatyczna, ale nie pyta dlaczego taka jest. "
2. "Autor ma sprawić, żeby czytelnik dostrzegł to, co pisarz chce. A jak tak się nie dzieje, to wina pisarza, a nie czytelnika".
3. "Mitologia hebrajska stawia też wiele nietypowych pytań etycznych i moralnych. Skąd wzięło się zło? Czy Lilith była zła, zła się stała, czy była jedynie ofiarą? Jak należy spoglądać na najpierwsze z boskich decyzji? Kim byli Nefilimowie? Czego brakowało aniołom, że zeszły na ziemię? Czy niebo naprawdę jest takie doskonałe? Czy aniołowie nie są pokrzywdzeni? I wiele wiele innych. Dla mnie to temat rzeka."
4. "wyznaję podobną zasadę: autor powinien uczestniczyć w powstaniu każdego aspektu książki. Nie tylko treści."
5. " jak zachęciłabym czytelnika? Myślę, że zaproponowałabym Mu sprawdzenie, czy faktycznie trzeba szukać podobnych gatunków aż za oceanem"
Jako wielka fanka Alice Hill życzę sobie, bym mogła już czytać drugi tom Przed Czasem! ;)
PS.No właśnie ja tez nie wiem, o jaki szyfr chodzi!!! :(
Bardzo się cieszę, że wywiad ci się spodobał. :)
UsuńGratuluję świetnego wywiadu! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńWywiad niezwykle ciekawy i składam Ci moje serdecznie gratulacje!
OdpowiedzUsuńA książkę koniecznie muszę przeczytać :D
Bardzo dziękuję. :)
UsuńKoniecznie muszę się zabrać za lekturę tej pani ;)
OdpowiedzUsuńhttp://thievingbooks.blogspot.com/2015/09/konkurs-wybierz-i-wygraj.html
Czytałam książkę i faktycznie, żadnego szyfru nie odnalazłam. Będę musiała się poprawić :) Gratuluję ciekawego wywiadu!
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo dziękuję. :)
UsuńCałkiem kreatywne pytania oraz niezłe odpowiedzi autorki. Alice Hill wydaje się być bardzo otwartą osobą, co jest ogromnym plusem. Gratuluję takiego końcowego efektu :)
OdpowiedzUsuńPS. Alice Hill ma bardzo fajny głos, a te fragmenty książki podsyciły moją ciekawość =^^=
Dziękuję. Gdyby nie akcja Polacy nie gęsi... to zapewne nigdy nie odważyłabym się napisać do jakiegokolwiek autora w sprawie wywiadu. :)
UsuńBardzo przyjemny w odbiorze wywiad. Kreatywne pytania i ciekawie skonstruowane odpowiedzi. Od razu widać, że autorka nie udaje nikogo, tylko pozostała sobą. To jest na plus! I podoba mi się także to, że nie zamierza wchodzić w konflikt z recenzentami. Takie zachowanie zachęca do bliższego poznania jej twórczości. Może jednak się przełamię i sięgnę po Skazanych? Pożyjemy, zobaczymy...
OdpowiedzUsuńMi także się podoba to, że Alice Hill nie wchodzi w konflikt z recenzentami, bo gdyby skakała im do gardła to byłabym już martwa... ;)
UsuńDziękuję za komentarz. :)
To się dopiero nazywa wywiad! Dziewczyno, masz ogromny talent! Niby takie zwyczajne pytania, a sprowadzone do takiej kreatywnej formy, że aż chce się tego czytać. I jeszcze ukazują pozytywną naturę Alice Hill, której książki nie czytałam, ale po tym wywiadzie dopisuję ją na swoją listę. ☺
OdpowiedzUsuń~Wagabunda🌺