sobota, 5 września 2015

#Ivy magluje, czyli wywiad z Alice Hill!

Muszę przyznać, że na samym początku obawiałam się tej rozmowy. To pierwszy raz, kiedy przeprowadzam wywiad z kimś spoza rodziny. Uzbrojona w poczucie humoru i pozytywne emocje napisałam do Alice Hill, jednak czułam się tak, jakby toczyła się walka o moje życie. Niepotrzebnie.
Alicja Górska (bo to właśnie ona ukrywa się pod pseudonimem artystycznym Alice Hill) okazała się przesympatyczną dziewczyną, z którą bardzo szybko przeszłam na Ty. Oprócz tej drobnej zażyłości i wspólnego ustalenia terminu przemaglowania jej osoby spędziłyśmy parę ładnych godzin na luźnej pogawędce. Tak już bywa, kiedy gaduła spotka na swojej drodze drugą gadułę, a one znajdą wspólne tematy i pokażą na co je stać.
Nadszedł ten dzień. Uzbrojona w pytania rozpoczęłam swoją misję, która uświadomiła mi jedno – autorka „Skazanych” na pewno była jedną z tych osób, której na maturze z polskiego zabrakło stron przy pisaniu wypracowania.
Zapraszam na wywiad. :)



Zadebiutowałaś pod fikcyjnym nazwiskiem, jednak każdy zainteresowany prawdziwą tożsamością autorki „Skazanych” z łatwością odnajdzie Twoje dane w internecie. Co tak naprawdę skłoniło cię do wydania książki pod pseudonimem artystycznym? Czy to był celowy zabieg z Twojej strony, żeby wzbudzić ciekawość czytelników? A może ma to jakieś inne wyjaśnienie?

Cytat z książki.
Wiem, że są osoby, którym fakt wykorzystania pseudonimu przeszkadza. Zwłaszcza, że jest anglojęzyczny. Tak jak jednak zauważyłaś – nie chowam się i nie staram udawać autorki zza oceanu. Wykorzystuję go ze względu na przyszłość. Nie chcę ograniczać się gatunkowo. Być może pewnego dnia napiszę kryminał albo powieść obyczajową, albo nawet reportaż czy powieść historyczną. Sama nie sięgnęłabym po „poważną lekturę” autorstwa np. Stephenie Meyer czy E. L. James, a może byłoby to ogromną stratą? Nie chciałam zostać zaszufladkowana na zawsze w jednym rodzaju literatury, więc stworzyłam sobie alter ego – Alice Hill. A dlaczego pseudonim obcojęzyczny? Zdecydowałam się jednak pobawić trochę oczekiwaniami czytelników. Gdybym napisała drugie „Nad Niemnem” wybrałabym coś w stylu Alicja Górniewiczówna; a gdyby był to erotyk to może... A. E. Hill? No dobra, chyba wpadłabym jednak na coś lepszego...

Każdy próbujący napisać książkę bardzo dobrze wie, że stworzenie postaci, wyróżniającej się na tle podobnych do niej, bywa niesamowicie ciężkie. A jak Ty radziłaś sobie w tej trudnej sytuacji? A może należysz do grona tych szczęśliwców, których ominęła ta katorga i kreowanie głównej bohaterki nie sprawiało ci żadnych problemów?

Miałam jakiś pomysł na bohaterów, wiedziałam, co chcę osiągnąć. Powoli wrzucałam ich w wykreowany świat i śledziłam poczynania. Stawiam na naturalność i wiarygodność, więc kiedy moje założenia fabularne rozmijały się z charakterem bohatera (np. chciałam, żeby się porozumieli, ale wiedziałam, że nie leży to w ich obecnych nastrojach), to rezygnowałam z danej akcji i pozwalałam poprowadzić się postaciom. Bo to tak jest, że w którymś momencie nie ma się już żadnej władzy, można tylko podążać wyznaczonym przez bohatera szlakiem.
Tworzenie głównej bohaterki nie sprawiło mi problemu, chociaż chwilami obawiałam się, czy jej antypatyczność – ale przez to emocjonalna wiarygodność – nie wpłynie negatywnie na odbiór całości. Thilli jest w pewien sposób dla mnie bohaterką terapeutyczną. Ona musiała coś przepracować i ja też. Denerwowało mnie zawsze w książkach, że postaci szybko zapominały o swoich traumach. Jeden rozdział i pach, po sprawie. Ale ludzie tak nie reagują. Ja rozumiem, że to ryzykowne pokazać główną postać jako kogoś zagubionego, destrukcyjnego i niesympatycznego, ale co jest bardziej nierealne. To, że ktoś boi się kontaktu i wszystkich od siebie odpycha; czy może zaakceptowanie śmierci matki po tygodniu? Prowadzenie Thilli było o tyle skomplikowane, że emocjonalnie trudne, ale poza tym nie musiałam niczego naciągać i tworzyć z niej supertwardej bohaterki, która z każdej opresji wyjdzie używając małego palca u stopy. Miewa wzloty i upadki, chwile wigoru i słabości. Jest miła i wredna. Jak człowiek. Z tego powodu też sytuacje Thilli z facetami są takie pokręcone. Bo z jednej strony jest w emocjonalnym dołku, a z drugiej strony poznaje nowy, wytęskniony i wymarzony świat. Jest nastolatką, wpada w sidła pierwszych emocjonalnych zawirować. Miłość? Zakochania? A może po prostu hormonów? Ona sama tego nie wie.

Najszczęśliwszym momentem w życiu świeżo upieczonych rodziców jest wzięcie swojego nowonarodzonego maleństwa w ramiona. A jak było z Tobą? Co czułaś, gdy po raz pierwszy wzięłaś do rąk swoje „dziecko”?

Alice Hill i jej „dziecko”.
Może jestem jakąś wyrodną matką, ale moment wzięcia książki do ręki – chociaż pełen radości (jak widać na zdjęciu na moim fanpage'u, które było robione właśnie w chwili pierwszego „spotkania”) – był dla mnie chwilą odseparowania. „Skazani” urodzili się, gdy postawiłam ostatnią kropkę. Potem ich wychowywałam, siedząc nad korektą i przechodząc etapy wydawnicze. A później... wyfrunęli z gniazda. Gdy stali się pełnoprawną powieścią przestałam mieć nad nimi kontrolę. Nie mogłam ich już chronić. Przyszedł czas, że musieli się bronić sami. Czasami czytam niektóre recenzje i aż mnie świerzbi, żeby coś dopowiedzieć, wytłumaczyć, wyjaśnić, wytknąć błędy. Ale nie mogę. Są już samodzielni. ;)

Trójkąt miłosny w książkach skierowanych do młodzieży to już przeżytek. „Skazani” idą o krok do przodu. Tutaj dochodzi nawet do momentu, gdzie wyczuwa się czworokąt, a nawet pięciokąt! Czy takie uniesienia miłosne nie są czasem męczące? A może pragnęłaś wodzić za nos romantyków?

Przyznaje, że tym mnie w swojej recenzji zaskoczyłaś, bo starałam się możliwie wysubtelnić wątek romansowy. Jasne, mamy trójkąt, ale wątpliwie miłosny. Kwestie pożądania i podobnych emocji związane są z naturą Thilli i stanowią tropy do zrozumienia natury reszty bohaterów, ale to stanie się bardziej jasne w drugim tomie. ;) Zresztą nie chodzi o miłość, a o chemię, o cielesność, o pożądanie. O ten moment, w którym odkrywa się w sobie te wszystkie emocje i trochę się ich pragnie, a trochę wstydzi. Jednocześnie nie chciałam z tego robić wulgarnego porno. Bohaterowie są nastoletni i nastoletni być musieli. Znowu będę mówiła o wiarygodności – Thilli nie przebywała wcześniej z płcią przeciwną. W jej nastoletnim wieku to już dziwne, a jak niby miałabym uwiarygodnić rzecz, gdyby miała lat trzydzieści? Zakonem? Mieszkaniem na wyspie? Ten motyw tajemnicy był dla mnie szczególnie istotny, jak podstawa – wspomnianej już – natury bohaterów.

Znane są przypadki, kiedy autor danej książki wchodzi w konflikt z recenzentem wystawiającym złą opinię o jego dziele. A jak Ty reagujesz na krytykę? Mobilizuje cię ona do dalszej pracy nad swoimi tekstami czy jednak powoduje niechęć do dalszego tworzenia?

W konflikt z recenzentem nigdy nie wejdę, choćby nie wiem, co wypisywał, bo każdy ma prawo do własnej opinii. Nie powiem, korci mnie czasami niesamowicie, żeby coś dopowiedzieć albo wyjaśnić, ale pragnienie ataku jeszcze się we mnie nie obudziło. Jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził. Na krytykę reaguję różnie. Zależy od dnia. Niekiedy mnie mobilizuje, wyciągam z niej wnioski; a niekiedy robi mi się źle i mam jedynie ochotę zwinąć się w kłębek, udając, że nie istnieję. Boli mnie bardzo, gdy widzę, że recenzja jest taśmowa. Kiedy ktoś z góry założył sobie jaka ta książka ma być i próbuje wcisnąć ją w szablon. Brakuje mi w tekstach pytań: dlaczego? Jak ta nieszczęsna Thilli! Spora część recenzentów zauważa, że jest antypatyczna, ale nie pyta dlaczego taka jest. A to tylko jeden z przykładów. Czasami mam wrażenie, że ludzie krytykują schematyczność i szablonowość, ale podświadomie i tak ich szukają. Poza tym – ja wiem, że mamy XXI wiek i Internet, ale autor naprawdę nie powinien komentować recenzji swojego tekstu. To prawda stara jak świat, że od pewnego momentu tekst broni się sam. Jeżeli ktoś czegoś nie zauważył, albo nadał sobie jakąś wartość, to już się stało. Autor ma sprawić, żeby czytelnik dostrzegł to, co pisarz chce. A jak tak się nie dzieje, to wina pisarza, a nie czytelnika.

Zazwyczaj trafia się na ludzi, których pasjonuje mitologia grecka czy rzymska, ale z mitologią hebrajską spotkałam się dopiero przy lekturze „Skazanych”. Co w niej takiego jest, czego nie można odnaleźć w starożytnych opowieściach poznawanych na lekcjach historii czy języka polskiego?

Jako państwo w dużej mierze katolickie powinniśmy mitologię hebrajską mieć w małym paluszku (warto przecież znać korzenie swojej wiary, prawda?). Tymczasem znamy tylko ocenzurowaną przez sobory wersję Biblii, a i to nie zawsze. Mitologia rzymska czy grecka traktowane są jak zapomniane baśni; mitologia hebrajska zdaje się przy nich wciąż żywa. Zbieżności z innymi formami wiary, rozszerzone wersje znanych przypowieści, to wszystko fascynuje głównie swoją bliskością. Przyznaję też, że nęci mnie jej swoista kontrowersyjność, jak choćby zepchnięcie na drugi tor lub wymazanie niektórych wątków kobiecych z ogólnej świadomości. Mitologia hebrajska stawia też wiele nietypowych pytań etycznych i moralnych. Skąd wzięło się zło? Czy Lilith była zła, zła się stała, czy była jedynie ofiarą? Jak należy spoglądać na najpierwsze z boskich decyzji? Kim byli Nefilimowie? Czego brakowało aniołom, że zeszły na ziemię? Czy niebo naprawdę jest takie doskonałe? Czy aniołowie nie są pokrzywdzeni? I wiele wiele innych. Dla mnie to temat rzeka.

Marta Kreczmer wykonała dla Ciebie imponujące ilustracje uzupełniające historię płynącą na kartach „Skazanych”. Czy możemy się spodziewać kontynuacji tej współpracy?

Ilustracja (jedna z wielu) ze „Skazanych”
autorstwa Marty Kreczmer.
Oczywiście! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej! Marta jest fantastyczną, niezwykle utalentowaną dziewczyną i już w trakcie odbioru pierwszych rysunków dopytywałam się o możliwość współpracy przy następnych projektach. Marta idealnie spełniła moje oczekiwania i zrealizowała chociaż część pragnień z liberackiego podejścia do pracy nad książką. Jasne, że do liberatury „Skazanym” daleko, ale wyznaję podobną zasadę: autor powinien uczestniczyć w powstaniu każdego aspektu książki. Nie tylko treści.

Praktycznie każdy nowy produkt wprowadzany na rynek idzie w parze z reklamą zachęcającą do jego zakupu. Producenci sięgają po przeróżne chwyty, byle tylko zainteresować potencjalnych klientów. Jakimi słowami Ty zachęciłabyś niezdecydowanego czytelnika, aby sięgnął po Twoją powieść i poznał wyimaginowany przez Ciebie świat?

Nie chciałabym stosować żadnych podejrzanych chwytów. A jak zachęciłabym czytelnika? Myślę, że zaproponowałabym Mu sprawdzenie, czy faktycznie trzeba szukać podobnych gatunków aż za oceanem. A może są już na polskim gruncie i mają się całkiem nieźle, jeżeli wierzyć krytyce? A więc, Drodzy Potencjalni Czytelnicy, jeżeli chcecie sprawdzić jak 23-letnia debiutantka poradziła sobie z mariażem mitologii hebrajskiej, nadprzyrodzonych tajemnic i całkiem zwykłego, choć chwilami niełatwego, życia niekoniecznie sympatycznej, ale (mam nadzieję) wiarygodnej bohaterki, zachęcam do sięgnięcia po „Skazanych”. Opinii o tej książce jest już tak wiele i tak odmiennych, że czas rozwiązać jej tajemnicę raz na zawsze. A skoro już o tajemnicach... Wspominałam, że wciąż żaden z czytelników nie odnalazł i nie odgadł ukrytego w "Skazanych" szyfru? ;)

I właśnie ta tajemnica powinna jeszcze bardziej zachęcić do sięgnięcia po „Skazanych”! Dziękuję za poświęcenie mi odrobiny swojego wolnego czasu. :)

Na swoim fanpage już wspominałam, że wraz z tym wywiadem możecie się spodziewać pewnej niespodzianki. A jest nią nagranie audio, w którym autorka „Skazanych” czyta fragmenty swojej książki! Przyznam skromnie, że to po części moja zasługa, ale już nie będę się tak puszyć. Przyjemnego odbioru! :)

Wywiad został przeprowadzony w ramach akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają!





16 komentarzy:

  1. Ojej, Alice Hill, jak bardzo chciałabym przeczytać jej książkę :)
    Wydajesz się być bardzo sympatyczną osobą, a z panią Alicją zaprzyjaźniłam się od razu, mimo, że tylko przeczytałam jej odpowiedzi. Ciekawy pomysł na pytania *^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Alicja jest niesamowita!
    Naprawdę warto przeczytać ten wywiad! Zarówno pytania Ivy nie są schematyczne, jak również odpowiedzi Alice bynajmniej nie są typowe. Widać, że autorka nie jest szablonową pisarką o wielkich ambicjach! No tylko zobaczycie, jakich mądrych odpowiedzi udzieliła ta niesamowita osóbka:

    1.:Spora część recenzentów zauważa, że jest antypatyczna, ale nie pyta dlaczego taka jest. "
    2. "Autor ma sprawić, żeby czytelnik dostrzegł to, co pisarz chce. A jak tak się nie dzieje, to wina pisarza, a nie czytelnika".
    3. "Mitologia hebrajska stawia też wiele nietypowych pytań etycznych i moralnych. Skąd wzięło się zło? Czy Lilith była zła, zła się stała, czy była jedynie ofiarą? Jak należy spoglądać na najpierwsze z boskich decyzji? Kim byli Nefilimowie? Czego brakowało aniołom, że zeszły na ziemię? Czy niebo naprawdę jest takie doskonałe? Czy aniołowie nie są pokrzywdzeni? I wiele wiele innych. Dla mnie to temat rzeka."
    4. "wyznaję podobną zasadę: autor powinien uczestniczyć w powstaniu każdego aspektu książki. Nie tylko treści."
    5. " jak zachęciłabym czytelnika? Myślę, że zaproponowałabym Mu sprawdzenie, czy faktycznie trzeba szukać podobnych gatunków aż za oceanem"

    Jako wielka fanka Alice Hill życzę sobie, bym mogła już czytać drugi tom Przed Czasem! ;)

    PS.No właśnie ja tez nie wiem, o jaki szyfr chodzi!!! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wywiad ci się spodobał. :)

      Usuń
  3. Gratuluję świetnego wywiadu! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wywiad niezwykle ciekawy i składam Ci moje serdecznie gratulacje!
    A książkę koniecznie muszę przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę się zabrać za lekturę tej pani ;)
    http://thievingbooks.blogspot.com/2015/09/konkurs-wybierz-i-wygraj.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam książkę i faktycznie, żadnego szyfru nie odnalazłam. Będę musiała się poprawić :) Gratuluję ciekawego wywiadu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Całkiem kreatywne pytania oraz niezłe odpowiedzi autorki. Alice Hill wydaje się być bardzo otwartą osobą, co jest ogromnym plusem. Gratuluję takiego końcowego efektu :)
    PS. Alice Hill ma bardzo fajny głos, a te fragmenty książki podsyciły moją ciekawość =^^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Gdyby nie akcja Polacy nie gęsi... to zapewne nigdy nie odważyłabym się napisać do jakiegokolwiek autora w sprawie wywiadu. :)

      Usuń
  8. Bardzo przyjemny w odbiorze wywiad. Kreatywne pytania i ciekawie skonstruowane odpowiedzi. Od razu widać, że autorka nie udaje nikogo, tylko pozostała sobą. To jest na plus! I podoba mi się także to, że nie zamierza wchodzić w konflikt z recenzentami. Takie zachowanie zachęca do bliższego poznania jej twórczości. Może jednak się przełamię i sięgnę po Skazanych? Pożyjemy, zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi także się podoba to, że Alice Hill nie wchodzi w konflikt z recenzentami, bo gdyby skakała im do gardła to byłabym już martwa... ;)
      Dziękuję za komentarz. :)

      Usuń
  9. To się dopiero nazywa wywiad! Dziewczyno, masz ogromny talent! Niby takie zwyczajne pytania, a sprowadzone do takiej kreatywnej formy, że aż chce się tego czytać. I jeszcze ukazują pozytywną naturę Alice Hill, której książki nie czytałam, ale po tym wywiadzie dopisuję ją na swoją listę. ☺

    ~Wagabunda🌺

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.