piątek, 11 września 2015

Rywalki oczami Królika

Autor: Kiera Cass
Tytuł: „Rywalki”
Seria: Selekcja
Tom: I
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 333









Nie znam chyba nastolatki, która jako mała dziewczynka nie chciała zostać księżniczką, mieszkającą w ogromnym, zapierającym dech w piersiach zamku, z przystojnym księciem w królewskich szatach i hordą służących, które towarzyszyłyby każdemu jej krokowi, gotowe na każde zawołanie. To dziecięce marzenie zapewne kiełkowało w umysłach młodych dziewczynek przez jakiś czas, aż umierało, z biegiem czasu zastąpione przez inne wartości.

Trudno przytulić kogoś nieprawidłowo.

America jest jednak jedną z tych dziewczyn, która o byciu księżniczką nie marzy. Woli zostać w swoim rodzinnym domu niż wyjść za księcia i zostać królową. Dla niektórych dziwne, a jednak. Cała sprawa ma jednak główną przyczynę w Aspenie, przystojnym brunecie będącym Szóstką, podczas gdy America plasuje się w kaście Piątek. I tutaj mamy czołowe zderzenie pociągów, bo rodzice dziewczyny nie chcieliby wydać ukochanej córeczki za kogoś z niższej klasy. Dlatego też Mer i Aspen spotykają się potajemnie co jakiś czas, w ukryciu przed rodziną i światem. A przynajmniej do czasu, kiedy nadchodzą Eliminacje i America zostaje wysłana do pałacu. 
Ogólnie o książce mogę powiedzieć, że czyta się ją szybko i przyjemnie. Jest takim zabijaczem czasu i przerwą od ciężkich, pełnych pojęć książek. Nie można spodziewać się po niej wielkich zaskoczeń, bo jest po prostu przewidywalna – jednak większość lektur już taka jest. 
Jeśli chodzi o bohaterów, do żadnego z nich nie zapałałam większą miłością. Americę tolerowałam, chwilami może lubiłam. Jak można się spodziewać, jest tym diamentem w gronie trzydziestu pięciu dziewczyn walczących o koronę – dobra, miła, naturalna, nie zależy jej na wygranej. Ot, tradycyjny schemat, który czytelnika nie zaskoczy, ale również nie rozczaruje. Mer jest sobą i właśnie to lubi w niej Maxon. A jeśli już o nim mowa – nie jest zły, ale do ósmych cudów świata w kategorii „książkowi bohaterowie, których możnaby poślubić” nie należy. Jak to książę jest wyrafinowany, spokojny i uprzejmy wobec pań, jednak może dostrzec w nim chwile, kiedy się odpręża – zazwyczaj w obecności głównej bohaterki – wtedy staje się odrobinę bardziej.. ludzki.

W moich marzeniach wszystko udawało się idealnie. W moich marzeniach wszyscy byli szczęśliwi.

Pozostaje nam jeszcze Aspen, który jest jednym z punktów w naszym trójkąciku miłosnym z Americą jako wierzchołkiem. Mogę określić go jako porządnego kolesia, który nie chce pozwolić sobie, żeby utrzymywała go dziewczyna – stara się pomóc swojej rodzinie jak najbardziej, pracując ponad swoje siły. Jego też zbytnio nie polubiłam, chwilami zdołał mnie zirytować na tyle, że chciałam sprzedać mu potężnego liścia. 
Co najciekawsze, gdyby ktoś kazał mi wybierać pomiędzy Maxonem a Aspenem, miałabym problem. Mimo tego, że żadnego z nich nie darzę miłością, tak nie potrafię stwierdzić, którego z nich wyobrażam sobie z Americą. Po dłuższym zastanowieniu chyba jednak jestem za Maxonem i shippuję Mamericę/Amaxona. 
Fabuła ma w sobie zarówno akcję jak i luźne, spokojne sceny, równoważące się ze sobą. Znajdzie się tutaj trochę poważnej teorii o historii założenia Illéi, odrobinę ploteczek ze świata kandydatek i szczypta reality show. Wbrew pozorom, całość nie jest przepełniona słodkościami i romansem, co wychodzi na duży plus. 
Pomysł na powieść jest moim zdaniem dobry i może odrobinę oryginalny. Jako że uwielbiam średniowiecze, zdołałam też polubić Rywalki, które były dla mnie miłą lekturą głównie ze względu na lekkość i prostą fabułę. Chwilami miałam wręcz ochotę wyciągnąć walizkę, wpakować te dwie czy trzy kiecki, które mam w posiadaniu, porzucić to wszystko i wyjechać do Illéi!

Podsumowując:
„Rywalki” są dobrą książką na oderwanie się od ciężkich lektur i zapełnienie czasu lekkim, przyjemnym stylem autorki. Po zakończeniu pierwszej części mam chęć na kolejną i przeczuwam, że cała seria na pewno pozostanie w moim serduszku na jakiś czas – głównie ze względu na motyw księcia i Eliminacji, który – zapomniałam wspomnieć – bardzo, bardzo mi się podobał, jako że uwielbiam średniowiecze. Całość jest dobrym połączeniem odrobiny dystopii, romansu i młodzieżówki, która niekoniecznie spodoba się każdemu. 
Pozostaje mi tylko wziąć w swoje łapki pozostałe części serii i dowiedzieć się, jak skończy America – w ramionach księcia, z koroną na głowie czy też w objęciach Aspena, zostając zwykłą dziewczyną, która kiedyś brała udział w słynnych Eliminacjach. 

Moja ocena:

42 komentarze:

  1. Ja nie chciałam być księżniczką! Wolałam zostać ministrantem!
    Nie rozumiem wielkiego boomu na tę serię, pewnie dlatego, że nie przeczytałam ani jednej części. Ale jakoś nie pałam ogromną chęcią do zapoznania się z nią. Poza tym, jak doczytałam o trójkącie, prawie przeklnęłam w myślach. Tego typu wątków miłosnych jest za dużo w literaturze młodzieżowej. Przewidywalność tej powieści także mnie nie zachęca, mimo wszystko.
    Podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że ja także chciałam być ministrantem. :D
      Trójkąty miłosne są teraz na każdym kroku, więc rozumiem twoje zniechęcenie. :)

      Usuń
    2. Haha, przez jakiś czas (co z tego że krótki) BYŁAM ministrantem! ;-)
      http://czytamwiecjestemcaxianelim.blogspot.com/?m=1
      ~Anelim

      Usuń
  2. Na początku 'Rywalki" były dla mnie takie sobie, ale po dokładniejszej analizie okazało się, że naprawdę są nie najlepsze. Ale mimo wszystko znajdą gorsze książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do gorszych książek - osobiście nie mogłam ścierpieć Kolacji z wampirem. Rywalki przy tym to chyba arcydzieło. :)

      Usuń
  3. Wielokrotnie widziałam tą serię jednak jakoś mnie do siebie nie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dużo lepszych książek, dlatego jakoś nie zachęcam szczególnie do przeczytania tej serii. ;)

      Usuń
  4. Widziałam dość sporo pochlebnych recenzji tej książki, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie. Ja nie chciałam być księżniczką, tylko walecznym elfem
    pozdrawiam ;)
    Latające książki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię do niej nie ciągnie, nie bierz się za nią - nie stracisz nic fenomenalnego. ;)

      Usuń
    2. Waleczne elfy górą! Kocham i zapraszam --> (tam znajdziesz masę elfówXD) http://czytamwiecjestemcaxianelim.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  5. Za serię planuje zabrać się w najbliższym czasie, choć tylko z ciekawości, gdyż nie jest to cykl z mojej kategorii. Pierwszy tom jest ponoć najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę miłego czytania. ;) Sama nie mogę stwierdzić, który tom najlepszy, bo tylko pierwszy mam w swoim posiadaniu.

      Usuń
  6. Czytałam czytałam ;)
    Słodka historia o zwykłej dziewczynce, która zostałą księżniczką ;)
    Brzmi znajomo? Ależ oczywiście! Kopciuszek tylko tym razem występujący w reality show ;)
    Przyjemna lektura. Czytało mi się szybko... raczej dla młodszego czytelnika ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami smuci mnie ze ludzie uwazają ze to dla młodzych, ja zanalazłam w tej ksiązce duzo drastycznosci skierowanej raczej dla starszych ;)

      Usuń
    2. Tak, Rywalki są zdecydowanie szybką lekturą. :) Aczkolwiek tak jak użytkowniczka powyżej, nie twierdzę, że jest dla młodszego czytelnika. ;)

      Usuń
  7. Seria jest naprawdę magiczna i ja się w niej zakochałam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam i chociaż pierwszy tom nawet mi się spodobał to następne dwa były już gorsze. Szczególnie przez trzecią część nie mogłam przebrnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację - dzięki temu kolejne tomy zejdą na niższą pozycję w liście "kupić!" :)

      Usuń
  9. Z tą książką mam pewien problem. Jedni ją chwalą, inni wręcz przeciwnie, ja sama tak sobie czytam te różne recenzje i nie wiem czemu, ale nadal mnie do niej nie ciągnie. :D
    Pozdrawiam
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli cię do niej nie ciągnie, nikt nie każe czytać. :) Nie jest to arcydzieło, ale przyjemna, szybka lektura.

      Usuń
  10. Przeczytałam pierwszą część jakoś w zeszłe ferie świąteczne. Byłam ciekawa czy znajdę w niej coś więcej, niż trójkącik miłosny i nieco nienaturalną, mało rozgarniętą pierwsza bohaterkę. Po cichu liczyłam, że fabuła będzie choć po części odpowiadać mojemu wyobrażeniu, które zdążyłam już sobie wykreować ze strzępków informacji o książce, i muszę powiedzieć, że... Dogłębnie się rozczarowałam. Nie dość, że zakończenie serii jest nam znane właściwie jeszcze zanim sięgniemy po książkę (wystarczy spojrzeć na tytuły kolejnych tomów), to akcji właściwie brak, wartości również, a bohaterowie są słabo skonstruowani. Choć próbowałam, nie mogłam dopatrzeć się w tym wszystkim żadnej większej intrygi, czegoś, czegokolwiek, co nadałoby kres wrażeniu, że wątki są od siebie oderwane. W pewnym momencie to wszystko zrobiło się po prostu śmieszne, rzekome problemy głównej bohaterki, jej miłosne dylematy... Scena, w której Aspen wyznaje, że nie miał pojęcia o jakości życia swoich poddanych jest po prostu absurdalna. Jest przecież u władzy, a skoro rodzina królewska z której pochodzi jest przedstawiona w książce jako mądra i dobra dynastia, to musiałby być albo ślepy i głuchy, albo bardzo głupi, żeby nie wiedzieć o swoich poddanych takich podstaw, jak to, czy mają co jeść. To też ukazuje niekonsekwentny klimat powieści: z jednej strony rodzina królewska czymś w rodzaju ulubionych celebrytów, a z drugiej strony ten cały dożywotni podział na kasty. No i jeszcze ten watek z zamachami... Litości! Zazwyczaj kieruję się zasadą, żeby nie oceniać serii po przeczytaniu pierwszego tomu, ale w tym przypadku był on tak okropny, że Keira Cas musiałaby być pisarskim wirtuozem, żeby z tego wybrnąć. A pierwsza cześć pokazała, że do tego tytułu jest jej tak daleko, jak stąd na Księżyc i z powrotem - szczególnie, jeśli chodzi o pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pierwszoplanowa bohaterka
      *położyło kres (przez parę minut nie mogłam sobie przypomnieć co się robi z kresem w tym wyrażeniu)

      Usuń
    2. No i zamiast Maxon napisałam Aspen. Jak mówiłam, książkę czytałam dawno, a bohaterowie nieszczególnie zapadali pamięć.

      Usuń
    3. Muszę się zgodzić, że książka miała parę niedociągnięć i że po spojrzeniu na resztę tytułów wszystko jest jasne - dlatego w żadnym wypadku nie można nazwać jej nieprzewidywalną, zaskakującą. :)

      Usuń
  11. A ja cały czas się waham, czy sięgnąć po tę książkę czy też nie... ;)
    Jak będę mieć dużo wolnego czasu to poszukam jej w bibliotece :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będziesz potrzebowała przeczytać coś lekkiego - proszę bardzo! :)

      Usuń
  12. Jak na razie przeczytałam dwie części. Bardzo przyjemnie się je czytało i na pewno sięgnę po kolejne.
    Blondie in Wonderland

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja mam całą serię w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pierwszy tom nie był jeszcze taki zły, za to następną część miałam ochotę wyrzucić przez okno. Niestety nie jestem zbytnią fanką tej serii :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejnych części nie mam w planach, dlatego nie mogę powiedzieć, że są złe. :) Po przeczytaniu pierwszego tomu mam do całości neutralne odczucia.

      Usuń
  15. Witaj na pokładzie Bluszczowych Recenzji! Obyś Ty szybko nie straciła chęci do recenzji, jak Twoje poprzedniczki.
    Książkę już zaczynałam czytać, ale coś mi w niej nie podchodziło i poszłam ją oddać do biblioteki. Nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z tą trylogią, która ponoć ma zostać przedłużona o jeszcze jeden tom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przywitanie. :)
      Cóż, nie każdemu seria musi się spodobać. Ale sądząc po tytułach kolejnych części, nie wiem, dlaczego ma być jeszcze przedłużona.

      Usuń
  16. Czyli taka luźna książka na odprężenie... Chętnie bym przeczytała, gdybym miała czas :-P. Choć bohaterowie wydają mi się nieco mdli...
    'Trudno przytulić kogoś nieprawidłowo' - cóż, moja koleżanka wiecznie narzeka, że nie umiem przytulać ;-)
    http://czytamwiecjestemcaxianelim.blogspot.com/?m=0
    ~Anelim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobny problem - tak dużo książek, tak mało czasu. :) Bohaterowie nie są jacyś bardzo wyraziści, to fakt.

      Usuń
  17. Czytałam tę książkę i powiem tak: dno i wodorosty. Ta męka trwała u mnie ponad tydzień. Mogłam odłożyć książkę i mieć ją z głowy, ale ja jestem sadystką nawet dla samej siebie. Męczyła mnie cała przewidywalność "Rywalek" i ten znany w młodzieżówkach trójkąt miłosny. Wymiękam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, może fakt, że mi Rywalki w miarę się podobały, wynikał z tego, że lubię takie klimaty. :)

      Usuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.