Tytuł: „Przysięga”
Oryginalny tytuł: „The Pledge”
Seria: Przysięga
Tom: I
Przekład: Alicja Marcinkowska
Wydawnictwo: Amber
Ilość stron: 272
Czy kiedykolwiek
marzyliście o tym, aby móc posługiwać się wszystkimi
językami świata – nawet tymi już dawno zapomnianymi przez naszą
cywilizację? Jakie to by było uczucie rozmawiać z kimś z innego
kraju w jego ojczystym języku, zachowując przy tym oryginalny
akcent? Zapewne zostalibyśmy pochwaleni za swój talent.
Niestety poliglotą tego stopnia mogą zostać nieliczni, gdy
niektórym nawet nie udaje się opanować swojego ojczystego
języka. Ale jaki byłby świat, gdyby za posługiwanie się obcym
żargonem mogłaby nam grozić... śmierć?
Siedemnastoletniej
Charlainie przyszło żyć w Ludanii – brutalnym kraju, gdzie
społeczność została podzielona na klasy mówiące różnymi
językami. Najmniejsze naruszenie zasad, kontakt wzrokowy z kimś z
wyższej kasty może się skończyć oddzieleniem duszy od ciała. To
samo dotyczy osób sprzeciwiających się woli królowej.
Charlaina rozumie
mowę wszystkich dookoła siebie, ale musi ukrywać swój
niecodzienny dar. Nie chce narażać swojej rodziny, a najbardziej
młodszej siostry, za którą czuje się odpowiedzialna. O jej
drobnym sekrecie nawet nie wiedzą jej najbliżsi przyjaciele.
Wszystko się
zmienia, kiedy w życiu dziewczyny pojawia się Max – tajemniczy
chłopak, który posługuje się językiem, jakiego nigdy
wcześniej nie słyszała. A
najgorsze w tym wszystkim jest to, że on zdaje się znać prawdę o
nastolatce.
Co zrobi
dziewczyna, kiedy o jej talencie dowie się sama królowa? Czy
Charlaina jest gotowa walczyć o rodzinę, gdy nad szyją nastolatki
wisi już szubienica? A może los się do niej uśmiechnie i jednak
wyjdzie z tego cało?
I jaką rolę w tym
wszystkim odegra sam Max?
Ta książka
przykuła moją uwagę już wtedy, kiedy ludzie zaczęli ją oznaczać
na lubimyczytac i lądowała ona na półce „chcę
przeczytać”. Niestety nie miałam wtedy żadnych oszczędności,
by ją zakupić. Do ponownego spotkania doszło wtedy, gdy
postanowiłam – w ramach ciekawości – przejrzeć ofertę strony
oczytani.pl. Kuszona niską cenę w końcu dałam za wygraną i
zadowolona zamówiłam nowy skarb.
„Słowa są najniebezpieczniejszą bronią”
Na
samym początku nie umiałam wtopić się w świat wykreowany przez
Kimberly Derting. Mimo intrygującego prologu pierwsze rozdziały
ciągnęły się niemiłosiernie, powoli wprowadzając mnie do
wnętrza całej historii. Co rusz odkładałam książkę, bałam się
powtórki z rozrywki (mowa tutaj o sytuacji z „Wyznaniami
zakupoholiczki”), jednak przemogłam się, dzięki czemu zostałam
nagrodzona porywającą akcją oraz tajemnicami goniącymi kolejne
tajemnice. Nie zabrakło jednak przewidywalnych wątków, przy
których byłam dumna z samej siebie, że już wcześniej coś
podejrzewałam. Niestety – lub stety – znalazły się także
takie fragmenty, gdzie gratulowałam autorce przechytrzenia mojej
osoby. Połączenie tego wszystkiego dokonało niemożliwego –
przeczytanie książki w całości, co ostatnio mi nie wychodziło.
„Czasami ludzi należało bać się bardziej niż broni.”
Bardzo polubiłam
Charlainę – z pozoru zwyczajną nastolatkę, która musi
dzielić swój czas między zajęcia szkolne, pomoc w
prowadzeniu rodzinnego interesu oraz wieczorne wypady do klubów
w towarzystwie najlepszej przyjaciółki Brooklynn. Ceniłam ją
za szczere postrzeganie świata oraz opiekuńczość, jaką obdarzała
swoją młodszą siostrę. Charlie jednak nie jest bez wad, bo ma ich
kilka. Tak naprawdę gdyby nie one, to nie wiem, czy obdarzyłabym ją
sympatią, bo wyidealizowane postacie powodują u mnie zgagę, o czym
już dobrze wiecie. Irytowało mnie u Charlainy jej zachowanie przy
Maxie, kiedy powoli się w nim zakochiwała. Rozumiem, że miłość
potrafi zmienić człowieka, ale ta słodycz zapełniająca akapity o
tym, jak jej drży serce, gdy ją dotyka... Po prostu mogłam wtedy
wykręcać książkę i wylać ten cukier do herbaty. Chwila...
przecież ja nie słodzę! Jednak robiło mi się przykro, kiedy
siedemnastolatka odkryła całą prawdę o sobie i musiała podjąć
najważniejszą decyzję w swoim życiu w tak krótkim czasie.
O co dokładnie mi chodzi dowiecie się, kiedy sięgniecie po
książkę.
Podczas lektury
„Przysięgi” nie miałam takiego wrażenia, że jakakolwiek
postać została wykreowana po to, aby zapełnić luki. Kimberly
Derting zadbała o to, aby każdy bohater miał jakąś ważną rolę
w życiu Charlainy oraz jej rodziny. Dodatkowo wielu z nich skrywało
takie tajemnice, o jakie ich nawet nie podejrzewałam... To tutaj
najczęściej byłam zaskakiwana!
„Przysięga była nie tylko obietnicą. Była również rozkazem.”
Autorka posługuje
się prostym i zrozumiałym językiem, przez co książka jest lekka
w odbiorze, a idealny dobór słów pozwala na
delektowanie się każdym kolejnym akapitem. Owszem – z początku
nie umiałam tego docenić, ale w końcu to zauważyłam. Spodobało
mi się również to, że Derting zastosowała różne
style narracji, pozwalając dojść do głosu nie tylko Charlainie,
ale również narratorowi, dzięki czemu mamy możliwość
przyjrzenia się z bliska takim postaciom, jak królowa czy
Max.
W „Przysiędze”
poruszono motyw walki o własne życie kosztem nawet utraty
najbliższej osoby. Ludzie byli gotowi wydać nawet swoje dzieci,
byle tylko wkupić się w łaski królowej i uniknąć wizyty
na rynku, gdzie dochodziło do egzekucji. Mamy również
wytłumaczone, dlaczego tak, a nie inaczej wygląda teraźniejsze
życie Ludanii i co spowodowało tak drastyczne zmiany. Cieszę się,
że dowiadujemy się o tym w pierwszym tomie, bo nic nie zapowiada,
żeby zostały wydane kolejne części, a gdyby autorka opisała to w
drugiej czy trzeciej części... Chyba obgryzałabym paznokcie do
samych kostek, rozmyślając o tym wszystkim.
Z serii „rozkminy
bluszczyny”: Nie rozumiem wydawnictw, które decydują się
wydać pierwszy tom danej serii, a później nie zamierzają
dać nam kontynuacji. Owszem – brak zarobku robi swoje, ale tyle
fantastycznych sag czy trylogii zostaje w cieniu tak tragicznych
książek, od których oczy same wypadają, a wyobraźnia mówi
dobranoc.
Podsumowując:
„Przysięga” to
przyjemna książka przeznaczona dla młodzieży, ale mam wrażenie,
że starsi czytelnicy mogliby w niej odnaleźć coś ciekawego. Może
nie jest to jakieś wybitne dzieło godne Nagrody Nobla, ale można z
nim spędzić wiele chwil, upajając się fantazją autorki. Tylko
szkoda, że tak wolno wkraczamy w akcję, a gdy wszystko jest w
kulminacyjnym momencie odkrywamy ostatnią kropkę kończącego tom
pierwszy rozdziału.
Moja ocena:
~***~
Psst! Tylko do
12.10.2015, do godziny 23:59, możecie wziąć udział w konkursie, w
którym możecie wygrać „Gregora i Niedokończoną
Przepowiednię” - pierwszy tom bestsellerowej serii Kronik
Podziemia autorstwa Suzanne Collins.
Jeżeli macie
jakiekolwiek wątpliwości... kliknijcie na mnie!
Tym razem to nie jest opowieść dla mnie :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Mnie też niestety chyba nie zachęca.
OdpowiedzUsuńAle z pewnością polecę młodszym koleżankom :)
buziaki <3
modnaksiazka.blogspot.com
A ja jestem skłonna po nią sięgnąć. Głównie dlatego, że - jak mówisz - jest tu wiele tajemnic, a ja je uwielbiam!
OdpowiedzUsuńWięc dorzucam do stosika.
Odpuszczę sobie, choć kiedy jeszcze interesowałam się książkami z tego gatunku i zapowiedziano Przysięgę, trochę się na nią nakręciłam. A potem było tak jak z wieloma książkami, któe planowałam przeczytać... Czyli nie sięgnęłam po nią ;)
OdpowiedzUsuńCO do wątku miłosnego i tego zakochiwania się w sobie bohaterów - wydaje mi się, że w większości młodzieżówek to wygląda tak samo. Do porzygu. SPotkałam się do tej pory z dwiema powieściami (trylgiami), w których nie zbierało mi się na wymioty, kiedy bohaterom zebrało się na amory. I w jednej z tych trylogii w zasadzie wątek miłosny jest... przekombinowany bardzo. Zgaduj, o jakie trylogie mi chodzi.
DżejEr, błagam - nie każ mi teraz myśleć. Od tygodnia nie wysypiam się i wolniej myślę (mam wrażenie, że myślę, bo ostatnio zarzucono mi, iż nie posiadam mózgu). :D
UsuńWiem, że w takich książkach wątki miłosne bywają tak przesłodzone, że można cytować pewien mem "rzygam tęczą", ale trafiają się perły, gdzie tego nie widać, chociaż ostatnio nie miałam z nimi do czynienia.
Naprawdę nie jest ciężko zgadnąć, co to za trylogie ;P Będziesz miała okazję udowodnić, że zarzuty były bezpodstawne!
UsuńTo jest... ciekawe, no, zachęciłaś mnie. Generalnie właściwie podoba mi się już nawet oprawa graficzna (a jak okładka mnie przyciąga, to połowa sukcesu). Może sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Co prawda młodzieżówki jakoś mnie mocno irytują, ale tej dałabym szansę ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym wstępem! Umiejętność rozmawiania z każdym w jego ojczystym języku to byłoby coś. Ciekawy pomysł, chociaż wątek miłosny nieco studzi mój zapał. Ale jak piszesz, że niska cena... 3:)
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie, przyznam, że mnie zachęciłaś ;) Już sobie zapisuję ten tytuł na moją listę.
OdpowiedzUsuńMiałam w planach tą książkę, ale jakoś o niej zapomniałam. Twoja recenzja mi o niej przypomniała :)
OdpowiedzUsuńInteresująca pozycja - nie powiem ;)
OdpowiedzUsuńJuż wielokrotnie miałam ogromne dylematy, czy kupić sobie tą książkę. Zniechęcający był dla mnie fakt, że ma tak mało stron. Jednak przekonałaś mnie, że jednak warto po nią sięgnąć. Na pewno się w nią niedługo zaopatrzę :D
OdpowiedzUsuńCoś dla mojej kuzynki :)
OdpowiedzUsuńTrochę słyszałam o tej książce, może kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNienawidzę wydawnictwa Amber za te ich zabawy czytelnikami. Jak już zaczęli wydawać jakieś serie to mogliby je wydać do końca, ale nie bo hajs się nie zgadza. Przy Córce dymu i kości trzeba było pisać petycję (a to świetna trylogia, gdzie ostatni tom rozdziabano na dwie części, bo pieniążki), kiedy Niezgodna automatycznie miała wydane wszystkie tomy. Ba - nawet zyskała wersję z okładkami filmowymi. Bo znowu kasa. Czytelnicy nie są w tej chwili ważni.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym tę książkę, ale tego nie zrobię, bo nie ma u nas kontynuacji. Nie zamierzam korzystać z piratów pod kątem dalszych części ani zdawać się na amatorskie tłumaczenia. A szkoda, bo widzę, że to miało potencjał.
~Wagabunda🌺