Tytuł: Więzień Labiryntu
Oryginalny tytuł: The Maze
Runner
Seria: Więzień Labiryntu
Tom: I
Przekład: Łukasz Dunajski
Wydawnictwo: Papierowy
Księżyc
Ilość stron: 424
Pamiętacie może jeden z
mitów, gdzie ateńczycy zostawali zsyłani do labiryntu, aby
nakarmić sobą bestię, jakiej przyszło żyć w tej przedziwnej
budowli? Zapewne kojarzycie go z historii i nawet przypominacie
sobie, że jednym z ważniejszych wątków w tej historii była
zasługa Ariadny, zauroczonej jednym z chłopaków do tego
stopnia, że postanowiła mu pomóc oszukać śmierć.
Ofiarowała młodzieńcowi kłębek nici, którą rozwijał,
coby zabić Minotaura i wydostać się z więzienia. Całkiem
pomysłowe, jednak co z tego, jeżeli w przypadku Streferów to
nie jest pomocne?
Thomas budzi się w windzie,
jednak nie wie, gdzie ona w ogóle prowadzi. Za wszelką cenę
próbuje pobudzić swoją pamięć, lecz przed oczami stają mu
urywki z życia, które nic mu nie mówią. Przypomina
sobie także swoje imię, ale to też nie ratuje jego sytuacji. Z
przerażeniem oczekuje końca podróży, licząc na łut
szczęścia.
Po otworzeniu wrót
maszyny witają go tłumy chłopaków, którzy są
zaciekawieni kolejnym towarzyszem. Thomas dowiaduje się, że
aktualnie przebywa w Strefie – otwartym terenie, który
znajduje się wewnątrz Labiryntu, a od tej dziwnej konstrukcji
dzieli ich ogromny mur.
Chłopak próbuje
dowiedzieć się, w jakim celu został tutaj zesłany, jednak nikt
nie potrafi udzielić mu odpowiedzi. Streferzy jednak nie siedzą z
założonymi rękoma i każdego dnia próbują rozszyfrować
zagadkę. Aby ułatwić sobie zadanie tworzą swój wewnętrzny
ekosystem i każdy odgrywa w nim swoją wyznaczoną rolę.
Najważniejszą okazuje się bycie Zwiadowcą, który każdego
dnia wbiega w niebezpieczne wnętrze Labiryntu, próbując
przynieść ocalenie w postaci wyjścia, lecz konstrukcja wcale im
tego nie ułatwia. Nie dość, że każdej nocy zmienia się ułożenie
ścian, to jeszcze wtedy na zewnątrz wychodzą potwory, a spotkanie
z nimi w cztery oczy nie wróży niczego dobrego.
Kiedy kolejnej doby do
Strefy zostaje dostarczona po raz pierwszy dziewczyna, z tajemniczą
wiadomością, wszyscy zdają sobie sprawę, że od tego momentu już
nie będzie takie same. Thomas ma pewne przeczucie związane z nową
towarzyszką. Ma wrażenie, jakby oboje zostali zesłani na tę
ziemię nie bez powodu. Ta dziwna myśl nie daje mu spokoju i chłopak
nie spocznie, póki nie pozna całej prawdy.
A co, jeżeli on i
dziewczyna będą w stanie uwolnić zamkniętych w tym więzieniu
Streferów? Czy Thomas odzyska swoje wspomnienia, które
mogą być cenne? I jak zakończy się ta batalia z niewidzialnym
wrogiem?
Jedno jest pewne: jeżeli
nie odnajdą wyjścia – zginą!
Już od dłuższego czasu
miałam ochotę przeczytać [Więźnia Labiryntu], jednak po dłuższym
oczekiwaniu swojej szansy musiałam się zadowolić ekranizacją.
Wiem, to ogromny grzech, ale widziałam go tak dawno temu, że
większość treści uleciała z mojej głowy i możliwość
odświeżenia sobie tej historii była dla mnie priorytetem. Całą
trylogię otrzymałam od zarośniętego staruszka w czerwonym
kubraczku, przy czym spełniło się moje marzenie. Tylko czy moja
radość trwała długo? Jak oceniłam dzieło Jamesa Dashnera?
Wyszłam z tego Labiryntu cała i zdrowa? A może zostałam jego
więźniem, który nie potrafił dokończyć powierzonej mu
misji? Zaraz wszystko wyjdzie na jaw...
„Zapomni o wszystkim, co dziwne. Zapomni o wszystkim, co złe. Zapomni o tym i nie spocznie, dopóki nie rozwiąże tej zagadki i nie znajdzie stąd wyjścia. ”
Świat wykreowany przez pana
Dashnera należy do tych, gdzie sama nie chciałabym wylądować.
Kiedy poznawałam krok po kroku Strefę i jej mieszkańców
miałam wrażenie, jakbym sama była tą nową, a każde
nieprzychylne opinie bądź spojrzenia działały na mnie z dużą
siłą. Nie mogę także zapomnieć o kalejdoskopie uczuć, który
przetoczył się przeze mnie. [Więzień Labiryntu] wyzwolił we mnie
emocje tak silne, że nawet w pewnym momencie zapomniałam, jak się
oddycha. Przyczyniła się do tego pędząca akcja, która
pochłaniała mnie już całkowicie. Przyłapywałam się na
wstrzymywaniu oddechu w najbardziej ekstremalnych chwilach oraz na
słabych uśmiechach podczas ciekawych wymian zdań między
Streferami. I pomyśleć, że na samym początku nie było tak
kolorowo...
Pierwsze rozdziały ciągną
się niczym guma w babcinych reformach, powoli wciągając nas w ten
skomplikowany do bólu świat, gdzie każdy ma swoją rolę i
musi się z niej wywiązywać. To zrozumiałe, skoro dopiero co go
poznajemy, ale jak wytłumaczyć fakt dziwacznego słownictwa, które
możemy znaleźć w prawie każdym dialogu? O moich spostrzeżeniach
na ten temat możecie przeczytacie nieco niżej. Dopiero w połowie
książki zaczyna się wszystko rozkręcać i wtedy zaczęłam
wczuwać się w tekst, a o moich reakcjach mogliście przeczytać
akapit wcześniej.
Teraz przejdźmy dalej.
Thomas należy do tych
głównych bohaterów, których na początku ledwo
znosiłam, jednak z czasem oswoiłam się z jego obecnością, jednak
nadal nie zyskiwał mojej sympatii. Przedstawiony jako inteligentny
chłopak o odwadze, którą można by obdzielić pięciu innych
mieszkańców Strefy, w moich oczach zabłysnął jako głupiec.
No bo kto normalny wskakuje do zamykającego się na noc Labiryntu,
wiedząc że wtedy wychodzą na żerowanie Buldożercy i przetrwanie
wewnątrz budowli graniczy z cudem? Rozumiem, że Thomas zrobił to
po to, aby uratować nowo poznanych chłopaków, jednak co z
tego? Nie można mylić odwagi z głupotą. Poza tym irytowało mnie
rozczulanie się Thomasa nad sobą. Dopiero później zaczął
ogarniać to miejsce, gdzie na plecach zaczyna się przedziałek. To
jednak nie zmienia faktu, że miałabym ochotę go udusić.
Zapewne teraz zapytacie:
Skoro główny bohater tak cię irytował, to po co czytałaś
dalej? Już wam zdradzam swoją tajemnicę, a raczej dwie tajemnice –
Newt i Minho. Dobrze, może nie jestem oryginalna, ponieważ sporo
dziewczyn wzdycha do tych postaci, jednak tylko oni przyczynili się
do kontynuacji lektury [Więźnia Labiryntu]. Cierpliwy i wyrozumiały
Newt oraz sypiący sarkastycznymi uwagami Minho podbili moje serce
już w momencie, gdy tylko pierwszy raz przeczytałam ich imiona.
Moim zdaniem to oni nadawali smaku całej historii, gdy Thomas
próbował rozsadzić nasze czytelnicze kubki smakowe.
A co do pozostałych
bohaterów, to mogę powiedzieć, że każdy wypełnił swoją
rolę i nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło któregokolwiek
ze Streferów. Nieważne są ich większe czy mniejsze
dokonania. Autorowi udała się sztuka wpychania bohaterów w
fabułę bez powodu, co jest na plus. I to ogromny!
„Chciałabym ci w ten sposób powiedzieć, że gdybyś umarł, to bym cię zabiła.”
James Dashner posługuje się
prostym i zrozumiałym językiem, z pewnymi wyjątkami. Wspominałam
wcześniej o specyficznym slangu, jakim posługują się Streferzy i
teraz rozwinę tę myśl. Dziwne wyrażenia stosowane przez bandę
dzieciaków zapewne miały nadać oryginalności książce,
coby zaczęła wyróżniać się na tle innych tytułów
tego samego gatunku, ale ja jestem zdania, że tak naprawdę psuły
komfort czytania. James Dashner chciał dobrze, jednak wyszło jak
wyszło. Może innym się to podobało, ale ja jestem zniesmaczona. I
dodajmy jeszcze fakt, że jesteśmy bombardowani dziwnymi wyrażeniami
już od samego początku w nadmiarze. Dopiero później to
wszystko się uspokaja, ale co za dużo to nawet... Pozwólcie,
że nie zakończę tej myśli.
Moim zdaniem [Więzień
Labiryntu] ukazuje całą prawdę o tym, że tak łatwo
przyzwyczajamy się do wygody. Rozdzielamy między sobą obowiązki i
każdy się ich trzyma. Chociaż monotonność męczy, ale nie chcemy
przerywać rozpoczętego ciągu. A czasami wystarczy jeden dodatkowy
ruch, aby coś się zmieniło. Tylko nie można być pewnym, czy na
lepsze.
Ostatnio nie wytykałam
wydawnictwom literówek czy innych błędów w książkach,
ale tutaj nie mogę przejść koło tego obojętnie. W prawie każdym
rozdziale wykrywałam takie brzydactwa, które także wytrącały
mnie z rytmu czytania. Niektórzy z was zapewne ignorują takie
wydawnicze wpadki, ale ja nie potrafię. Jestem wyczulona na błędy
i za ten mankament [Więzień Labiryntu] traci punkt w końcowej
ocenie.
Z serii „rozkminy
bluszczyny”: Chociaż ten dziwny slang działał mi na nerwy, to
bardzo często łapię się na tym, że sama zaczynam go stosować.
Muszę to jak najszybciej wyplenić!
Podsumowując:
[Więzień Labiryntu] to
książka pełna emocji i niespodziewanych zwrotów akcji.
Każdy rozdział rozpala wyobraźnię i nawet nie wiadomo kiedy
zostajemy popchnięci do wnętrza Labiryntu, powoli stając się
jednym ze Streferów. Oczywiście czyhają na nas słowni
Buldożercy gotowi zepsuć nam przyjemność czytania. A czy będą w
stanie to zrobić? Mnie dorwali i zrobili spustoszenie w mojej
głowie, ale to nie znaczy, że was także spotka taka przykra
niespodzianka.
Polecam szczególnie
fanom tego gatunku, jednak jeżeli dopiero rozpoczynasz z nim
przygodę, to radzę sięgnąć po inny tytuł. A jeśli uwielbiasz
ryzyko – droga wolna!
Recenzja została
zamieszczona na:
Książki należące do
trylogii Więzień Labiryntu
• [Więzień Labiryntu] •
[Próby Ognia] • [Lek na śmierć]
Książka ma zaszczyt brania
udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Książkę mam w planach od dawna, ale jakoś nie chce mi wpaść w ręce, Może w tym roku uda mi się po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńNiby mnie kiedyś intrygowała, ale przestała. Znając życie, skończy się jak z "Niezgodną" - na filmie ;)
OdpowiedzUsuńO jejku. Poważna sprawa.
OdpowiedzUsuń...ale to bez znaczenia, skoro nie mój gust, hihihi.
Ciekawi mnie, ale ciągle odkładam jej lekturę na później... I trochę się jej obawiam. Że będzie kopią tego wszystkiego co znam w tym gatunku.
OdpowiedzUsuńMnie osobiście książka się bardzo podobała chociaż 3 część przeczytałam do połowy i jakoś przestałam czytać i już do tego nie wróciłam :) pozdrawiam http://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/
OdpowiedzUsuń"Więzień labiryntu" jest jedną z moich ulubionych książek. Sama też pokochałam Minho. ;) A slang mi nie przeszkadzał, dla mnie to było ciekawe urozmaicenie.
OdpowiedzUsuńNa razie MUSZĘ odmówić, bo mam do nadrobienia sporo przez tę sesję :(
OdpowiedzUsuńJak na razie "Więzień labiryntu" jest w moich czytelniczych planach i tak się zastanawiam czy mi przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii, choć wiem, że na pewno bardzo by mi się spodobało :) Ciekawy pomysł :)
OdpowiedzUsuńMi ta książka, jak i cała trylogia naprawdę się podobała. Myślę, że nawet wrócę do niej za jakiś czas :D
OdpowiedzUsuńNadrobię recenzję, jak poogarniam sajgon na uczelni! A wpadam dzisiaj szybko jak pędziwiatr, bo mam dla Was nominację do LBA: http://poczytalna-umyslowo.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńCała trylogię mam w planach :3
OdpowiedzUsuńChociaż jedna osoba myśli o tej książce mniej więcej podobnie jak ja :) Nie lubię się ze stylem pana Dashnera. oj, bardzo się nie lubimy. Co wyszło też przy okazji czytania innej jego książki - "W sieci umysłów". Podobają mi się pomysły tego autora, ale sposób wprowadzenia ich w życie już nie, przez co bardzo się męczyłam podczas czytania. No i ten jęczący na każdym kroku Thomas...:D
OdpowiedzUsuńKsiążkę od tamtego roku mam w planach! Twoja recenzja jest genialna i mam nadzieję, że uda mi się nadrobić wszystko w tym roku. Tym bardziej "Więzień labryntu" :)
OdpowiedzUsuńskrytaksiazka.blogspot.com
Jak na razie mam za sobą tylko film, który bardzo mi się podobał. Nie wiem, czy bardzo różni się od książki, mam nadzieję, że nie, ale różnice będą na pewno. Książkę już od długiego czasu mam na swojej liście 'must read' ale jakoś nigdy nie mogę się za nią zabrać :(
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Mnie również ta książka na kolana nie powaliła ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Muszę przeczytać tą książke, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńhttp://krainaksiazek0.blogspot.com/
Czytałam tą książkę i bardzo mi się podobała. Ten "slang" był dla mnie wspaniałym urozmaiceniem, ale nie każdy musiał go kochać :D Po za tym pokochałam Thomasa, a Minho mnie drażnił. Cóż za odwrotność sytuacji :P
OdpowiedzUsuńCoś słabiutko oceniasz mojego ukochanego Dashnera :D
OdpowiedzUsuńAj, tylko zdzielić po głowie xD
Nie no, żartuję :)
Ludzie dzielą się na tych, którzy kochają Jamesa i którzy za nim nie przepadają. Nie ma takich, którzy nienawidzą.
Nie da się. Nienawidzić. Dashera.
No, w każdym razie mi się podobało, szkoda, że cię niezbyt zaskoczyło...
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie