Autor: Michelle Falkoff
Tytuł: "Playlist for the dead. Posłuchaj, a zrozumiesz"
Oryginalny tytuł: "Playlist for the dead"
Tom: -
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 272
Pokłóciłeś się z kumplem.
Tyle że to nie była normalna kłótnia, nie był to popularny
foch, który mija szybko. To coś poważnego. Wiedziony wyrzutami sumienia udajesz
się do skłóconej z tobą osoby z poczuciem skruchy. Okazuje się jednak, że
kumpel już nigdy ci nie wybaczy. Nigdy też z tobą nie porozmawia. Dlaczego?
Bo jest trupem.
Jego śmierć była samobójstwem. Nie wiesz, co ze sobą począć.
Cały czas wyrzuty sumienia ścigają cię jak wściekłe psy, gotowe zagryźć na
śmierć. Po jedynym kumplu pozostaje tylko składanka muzyczna, którą zostawił specjalnie
dla ciebie.
Posłuchaj, a zrozumiesz.
Właśnie. Czy po wysłuchaniu playlisty wszystko stawało się
takie proste i przejrzyste jak woda prosto ze źródła? I czy po lekturze książki
Michelle Falkoff byłam zadowolona?
Cóż. Przeczytaj, a zrozumiesz.
Sam jest inny. Ma tylko jednego przyjaciela, Haydena, który
opuszcza go zaraz po wczorajszej imprezie i kłótni. Musiało wydarzyć się na
niej coś ważnego, to fakt. Jednak… co? I czy śmierci przyjaciela był winny nasz
główny bohater? A może ktoś inni? Grupka podejrzanych staje się w miarę
czytania coraz większa. Pozostaje pytanie, które częściej dotyczy kryminałów: kto
jest zabójcą? Kto był ostatnim gwoździem do trumny Haydena, popychając go do
samobójstwa?
Książka rozpoczyna się z mocnym tupnięciem. Śmierć.
Samobójstwo. Rozpacz po stracie przyjaciela. A potem wszystko powoli spowalnia.
Życie płynie swoim rytmem – w końcu przyrodę nie obchodzi fakt, że Hayden
zniknął z tego świata. Sam żyje dalej, borykając się z wieloma pytaniami
kłębiącymi się w jego głowie. Na pogrzebie kumpla poznaje Astrid, tajemniczą
dziewczynę, która okazuje się znać Haydena. Jednak… dlaczego Sam nigdy wcześniej
o niej nie słyszał? Czyżby Hayden zataił przed nim jakieś tajemnice, które
wziął ze sobą do grobu?
Szczerze mówiąc, mam do tej książki mieszane uczucia. Z jednej
strony podoba mi się, z drugiej nie widzę w niej nic specjalnego. Wiele osób
naprawdę ją polecało i uznawało za świetną, mnie zachęcił opis z tyłu książki.
Dlatego też podczas wizyty w Empiku wybór padł właśnie na tę pozycję. Kiedy
teraz tak nad tym myślę – wolałabym przygarnąć inny tytuł.
Styl autorki jest lekki, a jednocześnie chwilami potrafi
przytłoczyć. Mamy tutaj tajemnicę, do której rozwiązania dążymy w trakcie
lektury. Każdy rozdział naznaczony jest piosenkami ze składanki, które są dla nas
wskazówkami w zagadce śmierci Haydena. Nie każdemu muszą się one podobać, bo gusta
muzyczne mamy różne. Osobiście była ona dla mnie trochę… obojętna. Nie
polubiłam jej, ale też nie znielubiłam. Chwilami nie mogłam zrozumieć, dlaczego
wcześniej tak bardzo cieszyłam się z upiększenia książki tytułami piosenek do
odsłuchania.
Bohaterowie nie byli jacyś szczególnie niezwykli. Sam,
outsider, fan gier video i komiksów czy też Astrid, tajemnicza piękność o
dziwnym stylu ubierania się, skrywająca parę tajemnic. Niektóre z postaci
drugoplanowych miały swoją historię, niektóre jedynie jej zarys, jednak nawet
one nieszczególnie mnie zachwyciły.
Akcja w książce też nie jest jakoś szczególnie wybuchowa.
Raz na jakiś czas pojawi się jakaś sytuacja, która wybudza nas z tego otępienia,
które może powstać przy czytaniu o Samie czy jego wyrzutach sumienia.
Na swoje usprawiedliwienie co do niezbyt przyjaznego
nastawienia do tworu Michelle Falkoff mam [Wszystkie jasne miejsca], które
przeczytałam jakiś czas wcześniej. W obydwóch pozycjach znajdziemy motyw
samobójstwa i miłości. Jednak ujęcie go przez Jennifer Niven podobało mi się o
wiele bardziej.
Sam pomysł na powieść nie jest zły. Samobójstwo, ostatnio
często poruszane w literaturze, standardowo miłość, ale również tajemnica. Jednak
książka chwilami przypominała mi typową, amerykańską pisaninę. I to było trochę
przykre. Ale może tylko ja miałam takie wrażenie?
Podsumowując:
[Playlist for the dead] nie jest złe, jednak czegoś mi w tej
książce brakuje. Jeśli chodzi o styl – nie ma się do czego przyczepić, jednak
zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało. Niektórych może także odstraszać cena –
blisko trzydzieści trzy złote za niecałe trzysta stron? Gdybyście mieli
wybierać pomiędzy powieścią pani Falkoff, a przykładowo [Wszystkimi jasnymi
miejscami], zalecam tę drugą pozycję! Bez najmniejszego wahania!
Moja ocena:
Książka ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!
***
Ja czekam na przeczytanie tej książki już długi czas i nie mogę się zabrać :)
OdpowiedzUsuńKusi, oj kusi. Czas ją w końcu dorwać. :D
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, bardzo chciałam ją przeczytać, bo zaintrygował mnie opis fabuły. Jednak po jakimś czasie przeszła mi ochota na Playlist for the death i nie wiem czy kiedyś w końcu po nią sięgnę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com/
Mam nadzieję, że gdy ja na nią trafię, w moich oczach będzie trochę lepsza niż u Ciebie. Chociaż Ci bohaterowie... trochę mnie boli, że nie mają w sobie nic niezwykłego. ;/
OdpowiedzUsuńA mnie od samego początku jakoś nie ciągnie do tej pozycji :(
OdpowiedzUsuńHm, nie czuję, by to była pozycja dla mnie :D Nie lubię, gdy coś jest nijakie, a tak właśnie zarysowuje mi się w wyobraźni ta powieść po Twojej recenzji, niby nie jest jakoś szczególnie zła, ale niezwykłością też nie grzeszy. Plus za dużo roboty xD Słucham muzyki, gdy czytam książki, ale znowu wchodzić na kompa, przeglądać spotify, panie, nie dziękuję :D
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
LeonZabookowiec.blogspot.com
Na bogato wkleiłam sobie Leona xD Takam zdolna
UsuńWiem, że chciałam przeczytać tę książkę po premierze, ale jakoś o niej zapomniałam, a potem widziałam same negatywne czy też mieszane opinie, więc zostawiłam tę powieść w spokoju i raczej nie mam jej w planach. Kocham "Wszystkie jasne miejsca", bardzo interesująca, może lekko schematyczna, ale na pewno poruszająca książka :)
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Książkę miałam okazję czytać już jakiś czas temu, ale muszę przyznać, że wywarła ona na mnie mega dobre wrażenie. Jak dla mnie jest to pozycja, którą warto przeczytać. Ciekawa, lekko dziwna, ale naprawdę fajna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Książkę czytałam jakiś czas temu i mi się bardzo podobała; ale jak mówisz że książka "Wszystkie jasne miejsca" jest od niej znacznie lepsza - to muszę się za nią rozejrzeć. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam, ale mam z tą książką problem. Temat wart poznania ale książka sama w sobie niczym mnie nie zachęciła.
OdpowiedzUsuńBardzo lekka, przyjemna lektura. Wspominam ją dobrze :)
OdpowiedzUsuńPozytywnie wspominam tę książkę, chociaż zakończenie również nie było dla mnie satysfakcjonujące. A "Wszystkie jasne miejsca" koniecznie muszę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, aczkolwiek czytałam wiele różnych opinii. Lecz lubię się sama przekonać do której grupy przynależę. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://biblioteczka-na-poddaszu.blogspot.com/
Bardzo mam ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/
Czytałam książkę i podobała mi się, jednak nie było to według mnie arcydzieło. Smutna, prawdziwa historia i przyjemnie mi się ją czytało :)
OdpowiedzUsuńskrytaksiazka.blogspot.com
lekka lektura jkaie lubie ale poki co nie siegne ;)
OdpowiedzUsuń"Wszystkie jasne miejsca" bardzo mi się podobały, ale "Playlist..." jakoś do mnie nie przemawia ze względu na to, że kojarzy mi się z "Trzynastoma powodami", dlatego sobie odpuszczę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
A ja mimo Twojej opinii, sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie intryguje i czuję, że zakocham się na zabój.
Pozdrawiam,
Isabelle West
Z książkami przy kawie
Nie znam tej książki i raczej jej nie poznam bo mnie nie interesuje.
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać "Wszystkie jasne miejsca", bo też była bardzo zachwalaną książką, ale zatrzymałam się w okolicy setnej strony i nie mogę ruszyć dalej. Co do "Playlist for the dead", to też leży na mojej półce i mam zamiar ją przeczytać w czerwcu :) Mam nadzieję, że będzie mi się bardziej podobać niż "WJM", chociaż po Twoim porównaniu do niej, nie jestem tego pewna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Basia z basiek-czyta.blogspot.com