Tytuł: [Remedium]
Oryginalny tytuł: [The Remedy]
Tom: 0
Seria: Program
Wydawnictwo: Feeria Young
Ilość stron: 430
Większość z nas żyje w przekonaniu, że jest niezastąpiona.
Pomimo ogromnej ilości ludzi na świecie, każdy jest unikalny, jedyny w swoim
rodzaju. Dlatego też tak przyjemnie jest łudzić się, że kiedy już umrzemy,
pozostaniemy jedynie ciepłym wspomnieniem, pustką po ukochanej osobie. Ale co
jeśli pustkę tę zapełni ktoś inny? Ktoś… taki jak my?
Quinlan McKee jest sobowtórem. Osobą pomagającą ludziom,
którzy stracili bliskich i są narażeni na depresję lub inne zaburzenia
psychiczne. Wciela się w zmarłych, odgrywając ich przez parę dni, aż w końcu
pozostawia rodziców i ważne dla denata osoby. Pozbywa się depresyjnego nasionka
zasianego w ich wnętrzach, aby mogli żyć dalej. Aby mogli uświadomić sobie, że
przecież życie płynie dalej, a jego silny nurt popycha nas wciąż do przodu. W
końcu śmierć bliskich nie oznacza także naszej śmierci, nawet jeśli okrywa nas
smutkiem, rozpaczą i tęsknotą. Można by pomyśleć, że Quinn nie ma przez to
własnej tożsamości. Że stając się innymi, zatraca się w pracy i zapomina o tym,
kim jest. Fakt – praca sobowtóra nie jest łatwa. Jednak dziewczyna jest
najlepsza w swoim fachu. Każde jej zlecenie kończy się sukcesem. Każda jej
walka z depresją – zwycięstwem. A przynajmniej dopóki nie podejmuje się
szaleńczego wyzwania dwóch zleceń pod rząd.
Tym razem staje się Cataliną Barnes. Osobą, która zginęła w
niewyjaśnionych okolicznościach. Poza rodzicami leczeniem zostaje też objęty Isaac,
chłopak martwej dziewczyny. Quinn robi wszystko, aby ulżyć im w cierpieniu. Jak
zawsze przy zleceniu zmienia styl ubierania, głos, fryzurę. Staje się duchem
Cataliny, który powrócił do naszego świata, aby uspokoić bliskich. Do czasu, aż
siedemnastoletnia panna McKee nie postanawia wcielić się w nią całkowicie. Robi
to dla dobra zlecenia, ale również dla siebie. Wszystko idzie w dobrym
kierunku, dopóki pomiędzy Quinn a Isaakiem nie rodzi się silna, zakazana więź.
Jednak czy jest ona prawdziwa? A może powstała tylko z rozpaczy po śmierci
Cataliny i pragnienia zwyczajnej, nastoletniej miłości?
Z piórem Suzanne Young miałam do czynienia po raz pierwszy.
Fakt, na półce przez długi czas czekała cierpliwie [Plaga Samobójców], jednak
zawsze znajdowała się jakaś inna pozycja wskakująca mi do rąk. Dlatego tak
bardzo zadowoliła mnie wieść o nowym tomie serii [Program]. Teraz mogłam zacząć
ją nie od części pierwszej, ale samego początku. Od zera. Pięknego tomu zero
zatytułowanego [Remedium].
Wpadłam w świat Programu bez żadnego wcześniejszego
wprowadzenia. Nie pozwalałam sobie nawet na czytanie recenzji [Plagi
Samobójców], żeby potem samodzielnie móc wytworzyć niezależną opinię na ten
temat. Słyszałam na temat serii wiele dobrych opinii, dlatego też nawet wobec
[Remedium] miałam spore oczekiwania. Tylko… czy w miarę czytania pani Young
pozwalała mi się zachwycać czy może raczej płakać i narzekać?
Już na początku mogę śmiało powiedzieć, że sama idea
sobowtórów i ich pracy podbiła moje serce. Nigdy wcześniej nie spotkałam się w
literaturze młodzieżowej z czymś podobnym, dlatego też sam główny motyw dał mi
przekonanie o tym, że ta książka na pewno będzie jedną z lepszych. Kolejne
wydarzenia tylko porywały mnie w wir wytworzonego świata. Nawet przez chwilę
nie pozwoliły mi myśleć, że [Remedium] miałoby być przeciętną powieścią. Nie.
Od pierwszych stron mogłam zauważyć świetny kunszt pisarski, oryginalność i
niesamowitą pomysłowość autorki.
Fabuła powieści jest jednocześnie prosta, ale i pełna akcji.
Może nie znajdziemy tu wybuchów, pościgów i prawdziwej teksańskiej masakry, ale
bez wątpienia nie będziemy się nudzić. Znajdziemy tu wspaniały, odpowiednio
balansujący pomiędzy słodkością i kwasem wątek miłosny, który do samego końca
nie jest oczywisty. Polubiłam też motyw rodziny oraz ciepła, jakie podarowała
ona Quinn. Powieść sama w sobie jest kopalnią świetnych motywów. Przyjaźń, rodzina,
depresja, wypieranie faktu śmierci ukochanej osoby, zatracanie własnej
tożsamości… Do wyboru, do koloru – chyba każdy znajdzie coś dla siebie!
Styl autorki jest prosty, lekki i przyjemny w lekturze.
Pełen świetnych opisów, które tak bardzo uwielbia mój umysł, z lekką dozą
humoru, ale także dramatu. Wszystko w świetnych proporcjach, które sprawiają,
że nie czujemy się przeciążeni. Podczas czytania pragniemy tylko więcej i
więcej. Zostajemy brutalnie wciągnięci do wytworzonego przez autorkę świata,
gdzie nawet zwykły fryzjer okazuje się fantastycznym bohaterem! Dopiero po
przeczytaniu ostatnich słów wychodzimy, z miną, która powinna mówić wszystko.
Bo brakuje nam słów, żeby opisać szalejące w naszym wnętrzu emocje. Zwłaszcza
po zakończeniu, które zapewnia nam Suzanne Young.
Bohaterowie to chyba największy jak dla mnie plus całej
powieści. Jeśli miałabym opisać ich jednym słowem, nie znalazłabym takiego. Są
nietuzinkowi, niesamowici i tak rzeczywiści, że nie pozostaje nic innego, jak
tylko ich polubić. Quinn jest jedną z nielicznych bohaterek, do których żywiłam
prawdziwą sympatię. Nie jest w końcu głupiutką nastolatką, która pozwoli sobie
w kaszę dmuchać. Walczy z mieszającymi się w jej głowie wspomnieniami, próbuje
uporządkować swoje myśli i odróżnić fikcję od rzeczywistości. Walczy. Nie daje
się pożreć wcieleniom innych.
Aaron, towarzysz Quinn jest z kolei tak przyjacielski, że
wręcz nie zrozumiem osób, które go nie polubią. Jest jak słońce wychodzące zza
chmur, które rozświetla twarze i poprawia nawet najgorszy dzień. Może nie ma go
w tej książce zbyt wiele, ale wystarczyło mi tylko trochę, żeby zapałać do
niego sympatią.
Deacon jest z kolei koroną wieńczącą wszystkie charaktery
tej powieści. To właśnie jego pokochałam najbardziej. Uczucie to przetrwało
pomimo wszystkiego, pozostało aż do końca i bez wątpienia będzie trwać dalej. Może
sama postać nie jest jakoś zaskakująco wspaniała, ale niesamowicie ją
polubiłam. Chciałabym zdradzić o nim nieco więcej, jednak pozostawię Wam wszelkie
niespodzianki, żeby nie psuć lektury. A jest ich tutaj dość sporo. I każda
kolejna coraz lepsza. Książka jest jak pole minowe – co parę kroków stajemy na
jednej z nich, która może nas zranić. Ale… cel kusi. Nie
zatrzymujemy się. Dążymy uparcie w jego stronę, żeby tylko poznać zakończenie –
bombę. Rozbija nas ona na tysiące małych kawałeczków, a ich pozbieranie z
pewnością nie jest łatwe… Dlatego też ostrzegam wszystkich przed wielkim
zagrożeniem czyhającym za ostatnimi słowami książki – spodziewajcie się kaca. Przeciętnymi
młodzieżówki go nie zabijecie.
Podsumowując:
[Remedium] to niesamowita książka, która z pewnością zaspokoi
pragnienie dobrego stylu, świetnie wykreowanego świata i nietuzinkowych
bohaterów. Liczne niespodzianki są tylko kolejnym wielkim plusem dla tej
pozycji, podobnie jak sam pomysł na opisywaną historię. Jedynym ewentualnym
minusem jest kac po lekturze. Ale sądzę, że każdy profesjonalny czytelnik bez
problemu uwinie się z nim w parę dni. :)
Moja ocena:
Książki należące do serii Program:
∙ [Remedium] ∙ [??] (w przygotowaniu) ∙ [Plaga samobójców] ∙ [Kuracja samobójców]
Recenzja została zamieszczona również na:
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję wydawnictwu Feeria!
Książka ma zaszczyt brać udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku.
Książka ma zaszczyt brać udział w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku.
Psst, recenzję [Remedium] w wykonaniu #Ivy znajdziecie
tutaj.
***
Bardzo chce przeczytać tę serię. Słyszałam różne opinie i chętnie przekonam się czy mi przypadnie do gustu. :D świat wymyślony przez tą autorkę bardzo mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Akurat ta seria średnio wpasowuje się w mój gust, więc na razie pasuję. Ale jak kiedyś wpadnie mi w ręce, to przeczytam, żeby wyrobić sobie własne zdanie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kurczę! Ostatnio ciągle widzę gdzieś tą serię i czuję się jak jakaś lama, bo jeszcze nie przeczytałam. Muszę się w zebrać i przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak kolejny raz odwiedzę bibliotekę, to te książki już będą. :(
OdpowiedzUsuńSeria należy do jednych z moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze wrażenie - czy ja aby na pewno trafiłam na bloga z recenzjami, czy tu się może jakąś dłuuugą pracę magisterską pisze. xD A tak na poważnie, to gratuluję weny pisarskiej :D Co do książki, rewelacyjny pomysł na powieść. Również z czymś takim się jeszcze nie spotkałam. Uwielbiam emocjonujące zakończenia, to jedna z tych ważnych rzeczy, które cenię w książce. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem w trakcie czytania tej książki i muszę przyznać, że naprawdę mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej wypada niż drugi tom tej serii, który był dla mnie lekkim rozczarowaniem :)
"Plaga samobójców" niesamowicie mi się spodobała, dlatego jestem pewna, że sięgnę również po ten prequel. Zapowiada się równie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńJednak spasuję. Bynajmniej na razie.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie nabyłam tej cześci ale to sie zmieni. Wasze recenzje wrecz zmuszają mnie do jej zakupu! Poza tym tak wspaniale sie rozpisujesz o tej książce, że cieżko o niej nie myśleć. Od razu widać, że masz smykałke do opisywania swych uczuć. W twoich recenzjach wyczuwam szczerość i nutke poezji. Masz dar.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie ciepło :*
Słyszałam co nieco o tej serii, ale nie wiem, czy się do niej przekonam. A najśmieszniejsze jest to, że ta książka była wcześniej reklamowana jako tom 3, a tu ciach - zerówka. Zmieniono też tytuł i cii - nikt się nie skojarzy, co tutaj zaszło. A przepraszam bardzo, a okładka to co? ☺
OdpowiedzUsuńRemedium wydaje się ciekawe, jednak jak już pisałam - nie wiem, czy się przekonam. Może kiedyś zmienię zdanie (bo przecież tylko świnia nie zmienia swoich poglądów), ale chwilowo mam o wiele ciekawsze książki do przeczytania.
~Wagabunda🌺