piątek, 29 lipca 2016

Gen atlantydzki oczami Królika

Autor: A. G. Riddle
Tytuł: Gen atlantydzki
Oryginalny tytuł: The Atlantis Gene
Seria: Zagadka pochodzenia
Tom: I
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 560

Kate jest naukowcem prowadzącym badania nad autyzmem. Jej podopieczni są dla niej jak własne dzieci. Dlatego też kiedy zostają porwane, nie potrafi tego zignorować. Mimo wszelkich trudności robi wszystko, aby je odnaleźć. Właśnie tak spotyka Davida. Mężczyzna należy do tajnej antyterrorystycznej organizacji Clocktower, której istnienie wisi na włosku.
Okazuje się, że zniknięcie dzieci jest powiązane z tajemniczymi atakami na organizację. Kate i David łączą siły. Wyruszają we wspólną podróż, aby odkryć sprawcę całego zamieszania. Gdyby tylko nie było ono wielkie na skalę światową…
Czy [Gen atlantydzki] zapisał się w łańcuchu mojego DNA, pozostając w pamięci na dłużej? A może z każdą kolejną stroną było coraz gorzej, a ja miałam ochotę przerwać lekturę na zawsze?

Będę z wami całkowicie szczera. Na początku lektura [Genu atlantydzkiego] była dla mnie męczarnią. Jakoś nie mogłam przyzwyczaić się do stylu autora, który wydawał mi się ciężki. Ponadto sama tematyka organizacji terrorystycznej – czasem gubiłam się w akcji. Nastawiłam się, że książka będzie świetna, a tymczasem czułam się, jakbym brnęła przez półmetrową warstwę śniegu. Nie było przyjemnie.
Ale potem zza chmur wyszło słońce i roztopiło większą część śniegu. [Gen atlantydzki] zaczął mnie wciągać, coraz trudniej było mi oderwać się od lektury. A kiedy już myślałam, że lepiej być nie może… książka się skończyła.
Po kolei.
Sam pomysł na powieść jest dobry. Z pewnością przypadnie do gustu osobom, których interesuje historia drugiej wojny światowej, terroryzm, naukowe kwestie, konflikty międzyludzkie i dobra akcja. Autor zadbał o wiarygodność i profesjonalizm w poruszanych tematach.
Styl z początku wydawał mi się ciężki. Jednak potem zauważyłam, że tak nie jest. Większość książki czytało się lekko jak na taką tematykę. Może to mój mózg nie chciał dopuścić do siebie tego faktu? Nie chciał dopuścić do siebie wiadomości, że pomimo poruszanych kwestii można utrzymać lekki, przyjemny styl.
Bohaterów było tutaj bez wątpienia dużo. Z jednej strony plus dla autora, w końcu różnorodność postaci wzbogaca powieść. Ale patrząc na to inaczej… łatwo było się pogubić. Sama potrzebowałam czasem chwili, aby przypomnieć sobie, jaką rolę odgrywała dana osoba.
Polubiłam Davida i Kate. Są to jedni z nielicznych bohaterów, których chyba nie da się znielubić. Dwie różne historie i dwa różne serca postanawiają kroczyć tą samą drogą. Obydwoje uparci, pełni nadziei na zwycięstwo z przeciwnościami losu.
Pozostali bohaterowie z pewnością nie znaleźli się na kartkach [Genu atlantydzkiego] przez przypadek. Każdy spełnia jakąś rolę. Większość z nich ma nawet swoją własną – czasem niesamowitą – historię.
A. G. Riddle przedstawił nam cały wachlarz postaci, z którego możemy wybrać swoich ulubieńców i śledzić ich dalsze losy…
Tajemnice przedstawione na stronach książki intrygują, zachęcają do dalszego czytania nawet jeśli przed nami jeszcze daleka droga do zakończenia. Akcja goni akcję, znajdziemy tu praktycznie wszechobecne strzelaniny, wybuchy czy bitwy. Czasem można mieć wrażenie, że jest jej zbyt wiele, ale właśnie wtedy nadchodzi moment, w którym wszystko się uspokaja. Przynajmniej na jakiś czas.
Najbardziej spodobał mi się wątek pamiętnika Patricka Pierce’a. To właśnie on zapoczątkował wszystko. W większości był opisem zwykłego życia, przeplatanego niezwykłymi wydarzeniami mającymi skutki w teraźniejszym świecie.
Książka wciągnęła mnie do reszty jakieś sto stron przed zakończeniem. Nie mogłam oderwać się od lektury, oczekując na wielki finał. Niektóre sytuacje zapierały dech w piersiach. Inne sprawiały, że nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Fakt, pojawił się syndrom Dartha Vadera („Jestem twoim ojcem!”), ale był on zaskakujący i wprowadzony w dobrym momencie.
Ostatnie zdania łamały serce na milion kawałeczków. Pojawiało się pytanie: „Ale jak to już koniec?! W takim momencie?!” przeplatane z cichutkim głosem mówiącym: „Co się właśnie stało?”. Nigdy nie przypuszczałam, że zakończenie jakiejkolwiek książki mogłoby mnie tak zaskoczyć. Dlatego… jeśli jeszcze wahacie się nad lekturą [Genu atlantydzkiego], zapewniam was – warto!

Podsumowując:
[Gen atlantydzki] to bardzo dobra powieść trzymająca nas w napięciu. Jeśli chcesz czegoś ambitnego, wymagającego skupienia – to coś dla ciebie! Akcja nie pozwoli ci się nudzić, a wspaniali bohaterowie sprawią, że będziesz przeżywał wszystko razem z nimi. Ale ostrzegam: przygotujcie się na wielki szok przy zakończeniu!


 Moja ocena:


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Książka ma zaszczyt brania udziału w wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2016 roku!

***

5 komentarzy:

  1. Książka wydaje się być bardzo ciekawa i do tego ta okładka ;)
    Buziaki ;*
    bookowe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię taką tematykę, więc bardzo bym chciała przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja spasuję, nie przepadam za takimi historiami ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek recenzji i ilustracja z okładki skojarzyły mi się ze Złotym Kompasem xD Tematyki wojennej nienawidzę, ani w filmach ani w książkach. Ej, nie spoileruj z tym Vaderem xD Kurcze, zaciekawiłaś mnie tym świetnym zakończeniem... nie wiem, jeszcze się zastanowię czy przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może być naprawdę ciekawie! Czemu to skojarzyło mi się z Atlantydą i tym całym bohaterem Disneya. Milo. Chyba nazywał się Milo.
    Ostatnio preferuję odmóżdżacze, więc książkę odłożę na kiedy indziej, ale widzę, że naprawdę warto.
    I temat drugiej wojny światowej - moje klimaty (profil prawno-społeczny pozdrawia).
    Świetna recenzja, przyjemnie mi się ją czytało...
    Pozdrawiam Cię gorąco,
    Isabelle West
    Z książkami przy kawie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.