Autor: Virginia Boecker
Tytuł: The Witch Hunter. Łowczyni.
Oryginalny tytuł: The Witch Hunter.
Tom: I
Wydawnictwo: Jaguar
Czarownica. Kiedy słyszymy to słowo, w
naszej wyobraźni mogą pojawiać się różne wizerunki. Może
będzie to film od Disneya, może jakaś postać z bajki dla dzieci,
a w jeszcze innych przypadkach – kobiety palone na stosach,
oskarżone o uprawianie magii. To właśnie ostatni z tych obrazów
najlepiej pasuje do [Łowczyni].
Elizabeth zajmuje się aresztowaniem
osób, którzy łamią prawo króla i pomimo zakazu nie porzucają
magii. Razem ze swoim przyjacielem Calebem wymierza sprawiedliwość,
która pewnego dnia obraca się przeciw niej. Łowczyni czarowników
sama zostaje oskarżona o uprawianie czarów. Od śmierci ratuje ją
ktoś, kogo nigdy nie spodziewałaby się zobaczyć po swojej
stronie… Teraz jej zadaniem staje się znalezienie leku na klątwę
swojego wybawcy.
Czy lektura [Łowczyni] była naprawdę
tak cudowna, jak mówiła to #Ivy w swojej recenzji? A może musiałam
zawieść się na jej opinii i stwierdzić, że jednak mam całkiem
inne zdanie?
Przyznam się bez bicia – głównym
powodem, dla którego chciałam przeczytać [Łowczyni] była opinia
#Ivy i fakt, że dość sporo wychwalała ten tytuł. Kiedy więc
pojawiła się możliwość udziału w Book Tour u Mamuśkowe
Różności, nie wahałam się ani chwili (swoją drogą: nie
zgadniecie, kto dał mi informację o BT!). Musiałam poczekać jakiś
czas, ale książka wreszcie do mnie dotarła, w całej swojej
okazałości.
Pierwsze wrażenie? Nic specjalnego…
Schemat niezbyt oryginalny – w końcu wątek zakazanej magii już
parę razy pojawiał się w literaturze, styl nie jest zły, podobnie
jak bohaterowie. Ale nie minęło dużo czasu, jak świat
przedstawiony przez Virginię Boecker pochłonął mnie bez reszty!
Dawno nie czytałam książki, którą
pochłonęłabym w tak krótkim czasie. Nie potrafiłam zostawić
takiej historii na dłuższą chwilę, od razu musiałam wiedzieć,
co stanie się dalej. Emocje podczas lektury szalały, nie było
łatwo. A kiedy przyszła pora na koniec… wciąż chciałam więcej.
Dlatego teraz z utęsknieniem będę czekać na drugi tom przygód
Elizabeth!
Ale od początku…
Styl autorki jest wspaniały. Nie ma w
sobie zbyt dużo opisów, które zanudzą czytelnika, jednak dobrze
przedstawia daną osobę, miejsce czy sytuację. Nie jest
skomplikowany, czyta się go szybko i przyjemnie. W dialogach
znajdziemy szczyptę dobrego humoru. Dawno nie uśmiechałam się
przy czytaniu jakiegoś tekstu, a gdzie dopiero mowa o szczerym
chichocie!
Gdybym umiała, mogłabym być odważna wbrew lękowi, nie z jego powodu. A gdybym była dzielna, zamiast się bać, wszystko potoczyłoby się innym torem
Akcja wciąga, nie wypuszcza ze swoich objęć do samego
końca. Jest parę niespodziewanych zwrotów w fabule, część
jednak możemy bez problemu przewidzieć. Ale to żaden problem –
teraz znaleźć prawdziwie zaskakującą książce jest według mnie
istnym wyczynem.
Świat przedstawiony nieszczególnie
zachwycił mnie swoją postacią, ale spodobał mi się. Nie było
tutaj nic, co mogłoby mnie zaskoczyć, jednak czułam się dobrze
przemierzając Upminster razem z Elizabeth.
Jeśli chodzi o bohaterów, są świetni.
Polubiłam Elizabeth, muszę chyba nawet przyznać, że nie
zirytowała mnie ani razu (co jest naprawdę sporym wyczynem). Miała
swoje wzloty i upadki, w przeszłości niekoniecznie dobrze wybrała,
ale liczył się efekt końcowy. Jest bohaterką, która nie da sobie
w kaszę dmuchać, ale jednocześnie nie obchodzi się z tym, jakby
była nie wiadomo kim.
Reszta bohaterów jest dobrze wykreowana,
Virginia Boecker nie porzuciła ich i każdemu z nich postanowiła
poświęcić chociaż trochę czasu. Z drugoplanowców moją ulubioną
postacią bezkonkurencyjnie stał się Schuyler. Niby nie występował
przez większość powieści, ale nawet krótkie sceny wystarczyły,
aby go pokochać!
Dawno nie byłam w sytuacji, w której
polubiłabym więcej niż trzech bohaterów w danej książce.
[Łowczyni] nie dała mi jednak wyboru. Pomimo tego, że książkę
skończyłam czytać już jakiś tydzień temu, nie mogę wyrzucić
ją z tyłu głowy. Wciąż noszę w sobie cudowne wspomnienia, jakie
po sobie pozostawiła.
Najlepszym sposobem, by pokazać innym, że jest się człowiekiem godnym zaufania, jest pokazać, iż potrafi się samemu ufać.
Podsumowując:
[Łowczyni] to świetna lektura nie tylko
dla fanów fantasy, ale dla każdego miłośnika dobrej literatury!
Znajdziecie tu wielu wspaniałych bohaterów i cudowną historię,
która pozostanie w waszej pamięci na dłużej!
Moja ocena:
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Edycie z bloga Mamuśkowe Różności oraz wydawnictwu Jaguar!
Z jednej strony to całkowicie nie moje klimaty, ale z drugiej coś mnie intryguje w tej książce. Może kiedyś dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, zapowiada się naprawdę całkiem ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNa tą książeczkę od dawna mam ochotę. Brzmi świetnie i czuję, że jak ją dorwę to na pewno mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wciągającą akcję. W dodatku czarownica... :) Ale przyznam, że zajmujący pół okładki tytuł w języku angielskim odstrasza.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu twojej recenzji (a także Ivy) jestem zdania, że z ogromną przyjemnością zajrzałabym do wnętrza tej czarownej księgi. I przyznam rację @vampireheart względem tytułu w języku angielskim, który mógłby być nieco mniejszy (albo mogłoby go nie być wcale). ;]
OdpowiedzUsuńKsiążkę pokochałam od pierwszych stron! Te wiedźmy palone na stosie, magia to coś wspaniałego. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa propozycja. Nie czytałam, ale chyba skuszę się na nią. Czarownice to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kiedyś czytałam na Waszym blogu recenzję Łowczyni, ale oczami Ivy i już wtedy mnie ona zainteresowała. Do tej pory jednak jeszcze nie zapoznałam się z tą pozycją, ale mam nadzieję, że wkrótce mi się to uda. W końcu druga tak pozytywna recenzja nie może być przypadkiem, prawa? :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
"Łowczyni" od jakiegoś czasu stoi na mojej półce. Mam nadzieję, że gdy się za nią zabiorę, nie zawiodę się ani trochę - w końcu dwie pozytywne recenzje tak znakomitych blogerek muszą mówić same za siebie! :D
OdpowiedzUsuń