Niekiedy
przychodzi taki moment w życiu, kiedy po przeczytaniu danej książki
ma się potrzebę porozmawiania z autorem i zadania mu wielu pytań,
które narodziły się w trakcie lektury. I chociaż boimy się
reakcji pisarza to spisujemy je i podsyłamy do niego wiadomość o
naszej próbie poskromienia ciekawości. A kiedy otrzymujemy
informację zwrotną o pozytywnym wydźwięku jesteśmy w siódmym
niebie i czym prędzej „atakujemy”.
Tak
właśnie było w moim przypadku. Po zamknięciu [Porwania] w mojej
głowie narodziło się wiele pytań, które bardzo chciałam
zadać autorce. Pani Justyna Drzewicka okazała się być otwarta na
kontakty ze swoimi czytelnikami i bardzo chętnie zaangażowała się
w ujarzmianie mojej chciwości pod kątem książki.
Dlatego
też nie zwlekajcie i do przeczytania wywiadu zasiadajcie! :)
1.
Z utalentowanymi pisarzami bywa różnie: jedni trafiają pod
skrzydła wspaniałych ludzi, którzy pomagają spełnić ich
marzenie o wydaniu książki, kiedy drudzy walczą o zainteresowanie
swoją twórczością z czarnym widmem niepowodzeń. Jak to
było u Pani? Czy los się uśmiechnął tuż po wysłaniu pierwszego
fragmentu [Porwania]? A może przyszło Pani zmierzyć się z wieloma
odmowami, zanim przyjęto losy Niepowszednich z otwartymi ramionami?
Cytat z książki. |
2.
Autorzy, tworząc bohaterów swoich książek, zawsze starają
się ich obdzielić swoimi wadami oraz zaletami. Pragną, aby
zawierali w sobie cząstkę samego twórcy. Traktują ich jak
własne pociechy przynoszące dumę rodzicom. Jakie charakterystyczne
dla Pani cechy możemy odnaleźć w Niepowszednich dzieciach?
Nie
mam przekonania, że wszystkim autorom zależy na kreowaniu bohaterów
na własne podobieństwo, choćby częściowo. Mogłabym wymienić
bardzo wiele postaci protagonistów, nie wspominając już a
antagonistach, które według mojej wiedzy nijak nie pasują do
obrazu ich twórców. Pewnie często bywa i tak, jak
Pani mówi, choć sądzę, że równie kuszące jest
wymyślanie osobowości nam przeciwstawnych. Zbiór wad i zalet
autora jest wówczas punktem wyjścia do modelowania nowej
postaci, jakby „dolepiania” do niej innych zachowań i życiowych
postaw. W „Niepowszednich” Nila jest w dużej mierze mną z
okresu nastoletniego – dałam jej swoją odpowiedzialność,
sumienność i dojrzałość , wymuszoną przez trudne doświadczenia
życiowe. Jednak ta dziewczyna idzie przez świat znacznie odważniej
niż ja w tamtym okresie, mówi pełniejszym głosem i wie
lepiej, czego chce.
3.
Każdy pisarz dobrze wie, jak trudno jest z kreacją wyimaginowanego
świata, kiedy wszystko zaczyna się od podstaw. Łatwo wyobrażać
go sobie w głowie, ale kiedy przychodzi moment jego opisania...
pustka. Biała kartka leżąca przed przyszłym twórcą jest
nieskalana pismem, chociaż zamysł był całkiem innym. Czy Pani też
mierzyła się z takim problemem? A może cierpiała Pani na słowotok
powodujący ból nadgarstka i wrażenie, że doba jest o wiele
za krótka?
Pani Justyna Drzewicka (zdjęcie zapożyczone z fanpage) |
Dzieje
się tak może dlatego, że w moim przypadku problemem nie jest „co”
napisać. To wiem, bo plan wszystkich tomów mam od dawna
bardzo precyzyjnie rozpisany na kilkudziesięciu stronach. Trudności
rodzą się, gdy chcę odpowiedzieć sobie na pytanie: „jak”.
Gdzie zrobić przejście, jak rozwiązać scenę, ile wiadomości
złożyć na barki narratora, do ilu wykorzystać dialogi i
didaskalia, itd.
4.
Z samego początku nie byłam w stanie obeznać się z językiem,
jakim posługuje się Pani w książce. Dopiero po kilkunastu
stronach zdążyłam zapomnieć o teraźniejszym słownictwie i
zatraciłam się w tym ówczesnym. Czy ten zabieg był
niezwykle trudnym przedsięwzięciem? A może przypadł Pani do gustu
do tego stopnia, że był nadużywany w prywatnym życiu?
Zależało
mi na subtelnej stylizacji języka na lekko archaiczny. Subtelnej, bo
czytelnik „Niepowszednich” przeważnie jest młodym odbiorcą i
katowanie go średniowieczną polszczyzną byłoby z mojej strony
okrucieństwem (śmiech). Przy zapożyczeniach zakrojonych na tak
niewielką skalę zabieg nie był wcale trudny. Wystarczyło obłożyć
się słownikami etymologicznymi, wydawnictwami o polszczyźnie
staropolskiej i przeszukiwać Internet, w którym znawcy tematu
dzielą się swoją wiedzą. Lubię dawne formy językowe, ale w
życiu staram się ich nie nadużywać.
Autograf od pani Justyny Drzewickiej, który zdobyłam dzięki Królikowi, za co ogromnie jej dziękuję. :) |
Bardzo
bym chciała, nie potrafię znaleźć powodu, dla którego
miałabym się temu sprzeciwiać. To w końcu byłby jeszcze jeden
dowód, że moja praca jest akceptowana. Może nawet
najbardziej spektakularny. Trudno jest mi jednak wyobrazić sobie
aktorów wcielających się w rolę Niepowszednich, bo oni od
dawna mają dla mnie twarze postaci z okładek moich książek.
6.
Każdy produkt pojawiający się na rynku zawsze jest związany z
reklamą - w końcu jakoś trzeba dać znać światu, że w ogóle
istnieje. Jak Pani zachęciłaby ludzi do sięgnięcia po swoją
książkę?
Przygoda,
przyjaźń i miłość w rzetelnie dopracowanym uniwersum, gdzie zło
wciąż podnosi łeb, a dobro próbuje przetrwać. Świetne
recenzje, warto zaryzykować.
Bardzo dziękuję za udzielenie mi wywiadu! :)
Bardzo ciekawa rozmowa. Dziękuję
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wywiad, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad i naprawdę fajne, nietuzinkowe pytania! ;) Bardzo miło mi się czytało, a Pani Drzewiecka wydaje się być bardzo sympatyczną osobą. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Pani Justyna wydaje się być naprawdę przesympatyczną osobą ;) I super mieć okazję do zadania pytań autorce ;)
OdpowiedzUsuńCudowny wywiad no i bardzo ciekawy! :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona postawą pani Justyny Drzewickiej. I gratuluję jej determinacji pod względem wysyłania swojej twórczości. Ja zapewne poddałabym się po trzecim czy czwartym podejściu, myśląc że jestem najgorszym pisarzem świata. Zapewne takim jestem, bo z pisaniem u mnie bardzo kiepsko. ;]
OdpowiedzUsuńCudowny wywiad. Ivy - masz do tego smykałkę. ;-)