czwartek, 3 listopada 2016

#Ivy magluje, czyli wywiad z Justyną Drzewicką!

Niekiedy przychodzi taki moment w życiu, kiedy po przeczytaniu danej książki ma się potrzebę porozmawiania z autorem i zadania mu wielu pytań, które narodziły się w trakcie lektury. I chociaż boimy się reakcji pisarza to spisujemy je i podsyłamy do niego wiadomość o naszej próbie poskromienia ciekawości. A kiedy otrzymujemy informację zwrotną o pozytywnym wydźwięku jesteśmy w siódmym niebie i czym prędzej „atakujemy”.
Tak właśnie było w moim przypadku. Po zamknięciu [Porwania] w mojej głowie narodziło się wiele pytań, które bardzo chciałam zadać autorce. Pani Justyna Drzewicka okazała się być otwarta na kontakty ze swoimi czytelnikami i bardzo chętnie zaangażowała się w ujarzmianie mojej chciwości pod kątem książki.


Dlatego też nie zwlekajcie i do przeczytania wywiadu zasiadajcie! :)


1. Z utalentowanymi pisarzami bywa różnie: jedni trafiają pod skrzydła wspaniałych ludzi, którzy pomagają spełnić ich marzenie o wydaniu książki, kiedy drudzy walczą o zainteresowanie swoją twórczością z czarnym widmem niepowodzeń. Jak to było u Pani? Czy los się uśmiechnął tuż po wysłaniu pierwszego fragmentu [Porwania]? A może przyszło Pani zmierzyć się z wieloma odmowami, zanim przyjęto losy Niepowszednich z otwartymi ramionami?
Cytat z książki.
Tak pośrodku. Nie było fajerwerków, ale nie doświadczyłam też pasma niepowodzeń. Wysłałam pliki z „Niepowszednimi” do kilkunastu wydawnictw. Spotkałam się z dwiema grzecznymi odmowami, ale zanim dotarło do mnie, że może być trudniej niż się spodziewałam, od innej oficyny dostałam zaproszenie do rozmów. Co ciekawe, pozostałe wydawnictwa zamilkły zupełnie, a nawet  po roku od wysłania tekstu  z jednego z nich przyszła automatyczna wiadomość, że skrzynka, na którą debiutanci mieli wysyłać swoje propozycje była przepełniona i została wyczyszczona bez przeczytania mojego maila przez odbiorcę. Mówię to, żeby pocieszyć wszystkich oczekujących na zwrotny sygnał z redakcji. Brak odpowiedzi nie zawsze jest równoznaczny z negatywną oceną książki. Warto próbować do skutku.
2. Autorzy, tworząc bohaterów swoich książek, zawsze starają się ich obdzielić swoimi wadami oraz zaletami. Pragną, aby zawierali w sobie cząstkę samego twórcy. Traktują ich jak własne pociechy przynoszące dumę rodzicom. Jakie charakterystyczne dla Pani cechy możemy odnaleźć w Niepowszednich dzieciach?
Nie mam przekonania, że wszystkim autorom zależy na kreowaniu bohaterów na własne podobieństwo, choćby częściowo. Mogłabym wymienić bardzo wiele postaci protagonistów, nie wspominając już a antagonistach, które według mojej wiedzy nijak nie pasują do obrazu ich twórców. Pewnie często bywa i tak, jak Pani mówi, choć sądzę, że równie kuszące jest wymyślanie osobowości nam przeciwstawnych. Zbiór wad i zalet autora jest wówczas punktem wyjścia do modelowania nowej postaci, jakby „dolepiania” do niej innych zachowań i życiowych postaw. W „Niepowszednich” Nila jest w dużej mierze mną z okresu nastoletniego  dałam jej swoją odpowiedzialność, sumienność i dojrzałość , wymuszoną przez trudne doświadczenia życiowe. Jednak ta dziewczyna idzie przez świat znacznie odważniej niż ja w tamtym okresie, mówi pełniejszym głosem i wie lepiej, czego chce.
3. Każdy pisarz dobrze wie, jak trudno jest z kreacją wyimaginowanego świata, kiedy wszystko zaczyna się od podstaw. Łatwo wyobrażać go sobie w głowie, ale kiedy przychodzi moment jego opisania... pustka. Biała kartka leżąca przed przyszłym twórcą jest nieskalana pismem, chociaż zamysł był całkiem innym. Czy Pani też mierzyła się z takim problemem? A może cierpiała Pani na słowotok powodujący ból nadgarstka i wrażenie, że doba jest o wiele za krótka?
Pani Justyna Drzewicka
(zdjęcie zapożyczone z fanpage)
Jestem na początku literackiej ścieżki. Na tym etapie ma przed sobą głównie wyboje, strome podejścia i ślepe zaułki. Nauczyłam się już oswajać kryzysy towarzyszące tym przeszkodom, podchodzę więc do nich spokojniej niż przy pierwszym tomie, ale nie zmienia to faktu, że rzadko bywa łatwo. Słowotok powodujący ból nadgarstka, o którym Pani wspomina, zdarza się, lecz zawsze budzi we mnie czujność typu: aha… coś za lekko ci się pisze, gdzieś musiałaś zrobić błąd w założeniach rozdziału albo zwyczajnie go przegadasz. (śmiech)
Dzieje się tak może dlatego, że w moim przypadku problemem nie jest „co” napisać. To wiem, bo plan wszystkich tomów mam od dawna bardzo precyzyjnie rozpisany na kilkudziesięciu stronach. Trudności rodzą się, gdy chcę odpowiedzieć sobie na pytanie: „jak”. Gdzie zrobić przejście, jak rozwiązać scenę, ile wiadomości złożyć na barki narratora, do ilu wykorzystać dialogi i didaskalia, itd.
4. Z samego początku nie byłam w stanie obeznać się z językiem, jakim posługuje się Pani w książce. Dopiero po kilkunastu stronach zdążyłam zapomnieć o teraźniejszym słownictwie i zatraciłam się w tym ówczesnym. Czy ten zabieg był niezwykle trudnym przedsięwzięciem? A może przypadł Pani do gustu do tego stopnia, że był nadużywany w prywatnym życiu?
Zależało mi na subtelnej stylizacji języka na lekko archaiczny. Subtelnej, bo czytelnik „Niepowszednich” przeważnie jest młodym odbiorcą i katowanie go średniowieczną polszczyzną byłoby z mojej strony okrucieństwem (śmiech). Przy zapożyczeniach zakrojonych na tak niewielką skalę zabieg nie był wcale trudny. Wystarczyło obłożyć się słownikami etymologicznymi, wydawnictwami o polszczyźnie staropolskiej i przeszukiwać Internet, w którym znawcy tematu dzielą się swoją wiedzą. Lubię dawne formy językowe, ale w życiu staram się ich nie nadużywać.
Autograf od pani Justyny Drzewickiej,
który zdobyłam dzięki Królikowi,
za co ogromnie jej dziękuję. :)
5. Żyjemy w takich czasach, gdzie niezwykle popularne książki dość szybko zyskują swoje filmowe odpowiedniki. Czy wyobraża sobie Pani jakichś aktorów wcielających się w Niepowszednich? A może nie chciałaby Pani widzieć ekranizacji na podstawie swojego dzieła?
Bardzo bym chciała, nie potrafię znaleźć powodu, dla którego miałabym się temu sprzeciwiać. To w końcu byłby jeszcze jeden dowód, że moja praca jest akceptowana. Może nawet najbardziej spektakularny. Trudno jest mi jednak wyobrazić sobie aktorów wcielających się w rolę Niepowszednich, bo oni od dawna mają dla mnie twarze postaci z okładek moich książek.
6. Każdy produkt pojawiający się na rynku zawsze jest związany z reklamą - w końcu jakoś trzeba dać znać światu, że w ogóle istnieje. Jak Pani zachęciłaby ludzi do sięgnięcia po swoją książkę?
Przygoda, przyjaźń i miłość w rzetelnie dopracowanym uniwersum, gdzie zło wciąż podnosi łeb, a dobro próbuje przetrwać. Świetne recenzje, warto zaryzykować.  

Bardzo dziękuję za udzielenie mi wywiadu! :)

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry wywiad, gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy wywiad i naprawdę fajne, nietuzinkowe pytania! ;) Bardzo miło mi się czytało, a Pani Drzewiecka wydaje się być bardzo sympatyczną osobą. ;)
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Justyna wydaje się być naprawdę przesympatyczną osobą ;) I super mieć okazję do zadania pytań autorce ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny wywiad no i bardzo ciekawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zachwycona postawą pani Justyny Drzewickiej. I gratuluję jej determinacji pod względem wysyłania swojej twórczości. Ja zapewne poddałabym się po trzecim czy czwartym podejściu, myśląc że jestem najgorszym pisarzem świata. Zapewne takim jestem, bo z pisaniem u mnie bardzo kiepsko. ;]
    Cudowny wywiad. Ivy - masz do tego smykałkę. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.