niedziela, 26 lutego 2017

Wyśnione miejsca oczami Patrycji

Autor: Brenna Yovanoff
Tytuł: Wyśnione miejsca
Wydawnictwo: Otwarte (Moondrive)
Ilość stron: 357


Chyba każdy z nas ma co najmniej dwie twarze. Każdy z nas posiada swoją ciemną i jasną stronę, wady oraz zalety. To właśnie one nas tworzą, kształtują nasz charakter. Nie dogodzimy nim każdemu, dlatego też znajdują się ludzie, którzy nas lubią, jak i ci, którzy czują do nas wręcz przeciwne emocje. Takie już jest życie.
Mimo wszystko staramy się jednak przez cały czas zachować jedną formę – jesteśmy sobą. Nieważne, kto znajduje się obok nas, w jakiej sytuacji jesteśmy. Nie stajemy się kimś innym. Nie stwarzamy drugiego „ja”, odpowiedniego dla otoczenia. Zdarza się założyć maskę, aby ukryć swoje uczucia. Ale i ona w końcu opada, a my wracamy do własnej rzeczywistości.
U Waverly jest jednak inaczej. Dlaczego? Są dwie Waverly, jak mówi opis z tyłu okładki. Ta grzeczna, poukładana, mądra oraz tajemnicza, która nigdy nie śpi. Jest też dwóch Marshallów – nieokiełznany, lubujący się w ziemskich przyjemnościach bad boy oraz wrażliwy chłopak.
Co takiego może połączyć tych ludzi? Fakt, mają coś wspólnego. Obydwoje coś ukrywają, udają kogoś, kim nie są. Ale oprócz tego mogłoby się wydawać, że ich światy są zbyt różne, aby mogły się ze sobą połączyć.
Jak więc jest z tymi [Wyśnionymi miejscami]? Czy piękna okładka oznacza piękną treść? Czy powieść ta zasługuje na wielką popularność, jaką cieszyła się w ubiegłym roku? A może tak naprawdę musiałam zawieść się na tytule, na który czekałam tak długo?

Chyba każdy książkoholik spotkał się z tym tytułem chociaż raz. W ubiegłym roku naprawdę trudno było się z nim nie zderzyć. Pojawiał się wszędzie – na portalach społecznościowych, blogach, booktube… Zyskał sporą popularność. Ale czy zasłużoną? Moim zdaniem nie do końca.
Książka nie jest zła. Pomysł wydaje mi się całkiem oryginalny, jednak podobny motyw kojarzę z powieści [Spojrzenie elfa], nawet jeśli czytałam ten tytuł dość dawno temu.
Mimo wytężania swojego umysłu do tej pory nie potrafię zrozumieć, jak to było z tymi spotkaniami w snach. Magia? Wyobrażenie? Z jednej strony było to jak sen, ale z drugiej… przecież pamiętali to wszystko, byli materialni, mogli nawet przenosić różne przedmioty. Dlatego pytam… co? Jak? Czy tylko ja tego nie rozumiem?
Styl autorki jest w porządku, ale muszę przyznać, że chwilami mnie nudził. Z drugiej strony pojawiały się też dobre myśli i cytaty, co można uznać za plus. Powieść pisana jest z dwóch perspektyw – Waverly i Marshalla. Dzięki temu możemy poznać punkt widzenia każdego z nich. Mi osobiście bardziej podobały się rozdziały pisane przez Marshalla. Były jakieś… prostsze, miały chyba mniej skomplikowanych przemyśleń.

Prawo doskonałości. Wrażenie, jakie wywołujemy, jest odwrotnie proporcjonalne do tego, co ludzie wiedzą na nasz temat.

Autorka miała parę naprawdę dobrych pomysłów. Podobał mi się koncept ściany zwierzeń w szkolnej łazience. Był ciekawy, a wydarzenia z nią związane potrafiły zaskoczyć.
Akcja nie jest tutaj szalonym rollercoasterem, nie pędzi ku końcowi. Byłabym skłonna do stwierdzenia, że raczej powoli do niego spaceruje. W większości przypadków Brennie Yovanoff nie udało się mnie zaskoczyć. Ale muszę przyznać, że parę razy zdołała mnie zadziwić.
Jeśli chodzi o postacie, nie polubiłam nikogo. Mój stosunek do bohaterów był zazwyczaj neutralny. Waverly czasem irytowała mnie swoim zachowaniem, niekiedy zastanawiałam się, dlaczego wciąż utrzymuje tę swoją maskę. Z kolei Marshall… niech mi ktoś wytłumaczy, jak można zakochać się w pęcherzach na nodze. Tu aż prosi się o podniesienie głosu przy opowiadaniu o tym! Bo „zdawały się być oknem do ciebie”? Czy tylko mnie to lekko bulwersuje? Poza tym cały czas trzymał się tylko tego, że ma problemy. Ale zamiast je zwalczyć, postanowił poradzić sobie z nimi za pomocą alkoholu i innych używek. Czy jest lepsze rozwiązanie? Brawa dla Marshalla Holta za błyskotliwość umysłu!
Wśród drugoplanowych bohaterów nie ma chyba nikogo szczególnie wartego uwagi. Może Autumn – na tle szarej historii tej książki ona była chyba jedyną barwną plamą. Nieco więcej pojawiała się tu przyjaciółka Waverly, która przyprawiała mnie o nerwy. Po prostu nie polubiłam tej kobiety. Wydawała mi się taka sztuczna. A to, co zrobiła pod koniec książki… Nie zaskoczyło mnie to. Przeczuwałam, że tak będzie.
Książka porusza temat ukrywanie prawdziwego ja czy też problemów rodzinnych. Moim zdaniem nie jest to zrobione dobrze, czegoś mi tam brakowało. Mamy tu też wątek miłosny, na którym opiera się w sumie cała powieść. Nie jest poprowadzony źle, ale naprawdę nie potrafiłam czasem zrozumieć uczuć bohaterów. Bo w jednej chwili się nie kochają, ale w następnej już tak. Jakby trafiła w nich strzała amora i nagle obudzili w sobie te wielkie pokłady uczucia.
Ogólnie przez większość czasu czułam, że czegoś nie rozumiem. A to chyba nie za dobrze świadczy o książce.
SadisticWriter z bloga Zniewolone Treścią stwierdziła kiedyś, że [Wyśnione miejsca] to bardzo przeciętna powieść w ładnym opakowaniu. I całkowicie się z nią zgadzam. Przyciąga czytelników do siebie za pomocą cudownej okładki, aby potem przynieść im rozczarowanie. Ale kto wie, może Wam się spodoba?


Podsumowując:
[Wyśnione miejsca] to w moim odczuciu lektura, której raczej nie poleciłabym nikomu, gdyby spytał o dobrą książkę. Jest tu parę dobrych elementów, aczkolwiek przeważają nad nimi wady. Irytujący jest tutaj absurd, o którym już wspominałam przy okazji Marshalla oraz jego miłości do pęcherzy. Cieszę się, że jednak nie dałam skusić się na piękną okładkę i nie zakupiłam własnego egzemplarza. 


Moja ocena: 

10 komentarzy:

  1. Różne opinie czytałam o tej książce, nawet swego czasu chciałam ją zakupić. Do tego nie doszło i chyba słusznie :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to jedna z lepszych powieści. Lubię takie pokręcone historie, poza tym jak dla mnie książka ma świetny klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie bardzo słaba książka, strasznie mnie rozczarowała :(
    Znam tylko jedną osobę, której się spodobała, cała reszta, tak jak ty, jest na nie :)

    Pozdrawiam
    www.myfairybookworld.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładka jest naprawdę piękna, co do treści nie mogę się wypowiedzieć, bo jeszcze jej nie czytałam (lubię przeczekać ogólny szum nad książką, potem łatwiej jest wyrobić swoją opinię), ale po recenzjach nie spodziewam się czegoś szczególnego :)

    http://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, nie każdemu podoba się wszystko. Mi się całkiem podobała, nie jest to literatura wysokich lotów, ale całkiem miło spędziłam przy niej czas. :)

    Dwie strony książek

    OdpowiedzUsuń
  6. O tej książce słychać skrajne opinie, może kiedyś po nią sięgnę, ale raczej nie będę się nastawiać na niesamowitą powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczynałam ją czytać już dwa razy.. Zawsze kończyłam na tej samej stronie znudzona.. Książka nie dla mnie i po twoich słowach raczej nie będę żałować, że jej nie doczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiele opinii o tej książce zachęca do sięgnięcia po nią, choć czasem natrafiam też na te mniej przychylne, sama ciekawa jestem klimatu książki, pewnie dam jej szansę, choć jeszcze nie teraz. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja należę właśnie do tego grona, które raczej jest zadowolone z lektury. ;) Fakt, motyw snów jak dla mnie zupełnie do wyrzucenia, bo był to zbędny element, który chyba chciał przyciągnąć uwagę do tytułu, ale co mi się spodobało, to właśnie ten motyw ukrywania samego siebie, samoakceptacji, akceptacji innych. I przyjaciółka Waverly jak dla mnie była genialna. Oczywiście jako czarny charakter, ale to jej przemyślane zachowanie, to, jak sama też ukrywała swoje prawdziwe ja, by nadal pozostać na szczycie - jako, że lubię takie smaczki psychologiczne, to czytało mi się dobrze. ;) Ale wiadomo, co człowiek, to opinia. ;)
    Sądzę, że tej złej opinii książka nabawiła się też nieświadomie przez samo wydawnictwo, które promowało książkę niczym jakiś twór fantasy, kiedy prawda była zupełnie inna. A niestety takie rozczarowania potem są najgorsze. ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam, że nie może być tak cudowna, jak mówią wszyscy!
    Przyznam, że trafiłam na tę książkę i nawet zastanawiałam się, czy jej sobie nie kupić, ale po chwili zrezygnowałam, mimo oryginalnego opisu - bo szczerze powiem, był oryginalny. Wydawało mi się, że będzie to książka na miarę dobrych romansów, ale jak widać, myliłam się. Z Twojej opinii da się wywnioskować, że z ,,Wyśnionymi miejscami" jest jak z bombonierką pełną czekoladek - ładne opakowanie, śliczne złotka na czekoladkach... a tylko parę z nich okazuje się być prawdziwymi czekoladkami...
    No i Marshall! Popłakałam się ze śmiechu, gdy czytałam o pęcherzach. Słowo daję, to najbardziej romantyczna sytuacja w całym moim życiu! :')

    Pozdrawiam,
    Izzy z Heavy Books

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.