KRÓTKIE
OGŁOSZENIE PARAFIALNE!
PEWNA
DAMA, ZAŁOŻYCIELKA BLOGA ZNIEWOLONE TREŚCIĄ, POPROSIŁA MNIE,
ABYM UDOSTĘPNIŁA U SIEBIE PEWNĄ WAŻNĄ INFORMACJĘ. A O JAKĄ
CHODZI?
OTÓŻ
SADISTICWRITER UTWORZYŁA KRÓTKĄ ANKIETĘ, KTÓREJ UZUPEŁNIENIE
NIE ZAJMUJE NAWET PIĘCIU MINUT, A POMOŻE JEJ PRZY TWORZENIU PRACY
LICENCJACKIEJ. CZY MOŻEMY NA WAS LICZYĆ W KWESTII WYPEŁNIENIA JEJ?
Z GÓRY DZIĘKUJEMY ZA OKAZANĄ POMOC!
A
teraz przejdźmy do gwiazdy tej recenzji...
Autor:
Marieke Nijkamp
Tytuł:
Chłopak, który bał się być sam
Tytuł
oryginału: This Is Where It Ends
Przekład:
Anna Dobrzańska
Wydawnictwo:
Feeria (Feeria young)
Ilość
stron: 280
W
szkole średniej mieszczącej się w małym, prawie że zapomnianym
miasteczku w Alabamie, rozpoczął się kolejny semestr dręczenia, przez nauczycieli, uczniów kartkówkami i sprawdzianami. Znaczy się, prób
nauczenia młodych umysłów czegoś nowego i bardzo przydatnego w
dalszych etapach edukacji. Zanim jednak wszyscy zasiądą w ławkach
– lub przy biurkach – i rozpoczną pierwszą godzinę lekcyjną,
muszą zgodnie udać się do auli, gdzie pani dyrektor przytoczy
swoje słynne słowa na temat wytężonej pracy i sumiennej nauki.
Znużeni
oklepanym wykładem „władczyni” placówki szkolnej uczniowie
tylko odliczają sekundy, aby wydostać się z tego miejsca. Chcą
czym prędzej odbębnić ten nieprzyjemny dla siebie obowiązek i
mieć go po prostu z głowy. Niestety nikt jeszcze nie przypuszcza,
że kiedy tylko oderwą się od krzeseł i powędrują w kierunku
drzwi, te ani odrobinę nie drgną.
Zostaną
przez kogoś zablokowane!
Tym
razem apel otwierający kolejny semestr przedłuży się, jednakże
ludzie wysłuchujący nowej osoby stojącej na scenie zmienią swoje
nastawienie. W jednej chwili porzucą wszelkie plany rozważane na
dalsze godziny i zostaną zmuszeni spędzić więcej czasu z tym
kimś.
Z
kimś, kto nie planuje dla nich szczęśliwego zakończenia i zrobi
dosłownie wszystko, aby poczuli to samo, co on sam czuł przez wiele
lat.
Czy
zgromadzeni wewnątrz auli ludzie, przyglądający się krwawemu
osądowi, będą w stanie zapanować nad strachem i spróbują
przetrwać tę rzeź? A może ich własne lęki same popchną ich w
ręce szaleńca?
Po
ostatnim rozczarowującym spotkaniu z powieścią młodzieżową (Dla
przypomnienia – mowa tutaj o „Silence” Natashy Preston.),
postanowiłam nieco odetchnąć od tego gatunku. Niestety nie mogłam
wprowadzić tego planu w życie, kiedy na mojej drodze stanęła
książka „Chłopak, który bał się być sam” autorstwa Marieke
Nijkamp. Poruszająca dość aktualny temat powieść nie mogła
zostać przeze mnie zignorowana. Tym samym przymusowa przerwa poszła
się... obściskiwać w kącie z innymi planami, a ja – pełna obaw
– rozpoczęłam lekturę. I wiecie co? Nie żałuję tego kroku!
Spokojny,
prawie że melancholijny nastrój opanowujący uczniów (jak i samych
nauczycieli) teoretycznie nie zdradzał tego, że słynne
przemówienie pani dyrektor, które większość znała już na
pamięć, stanowi zapowiedź do czegoś potwornego. Trudno się temu
dziwić – przecież co mogłoby się wydarzyć podczas wykonywania
tej rutynowej czynności przez osobę panującą nad placówką
szkolną? Niestety takie myślenie często bywa mylne. Przecież
zawsze może znaleźć się ktoś, kto postanowi przerwać tę
wieloletnią tradycję i wprowadzić nieco świeżości w dany
schemat. „Świeżości”, która będzie w stanie przysłonić
najpiękniejsze chwile życia i zostanie z nimi przez długie lata,
zawzięcie dręcząc na każdym kroku pod postacią lęków oraz
koszmarów sennych...
Diametralna
zmiana również na mnie odcisnęła swoje piętno. Praktycznie
wyczuwałam tę unoszącą się w powietrzu atmosferę grozy, która
starała się opanować całkowicie moje ciało. Nieprzyjemne ciarki
na plecach, dudniące od nadmiaru wrażeń serce czy szalejąca w
żyłach adrenalina to tylko nieliczne skutki uboczne, jakie było mi
dane zaznać. Przez większość czasu w mojej głowie narastały
myśli, które wykrzykiwałam wewnątrz umysłu: „Błagam, niech
uda im się przeżyć. Niech ten szaleniec zatraci się w swoim
chorym monologu, nie zwracając na nich najmniejszej uwagi”.
Dodatkowo minuty nasycone strachem sprawiały wrażenie, jakby
wskazówki zegara w ogóle przestały pracować, dając szaleńcowi
większe pole do popisu. Po prostu zaczynałam się czuć tak, jakbym
sama została zamknięta wewnątrz sali gimnastycznej i wraz z
pozostałymi próbowała jakoś przetrwać tę krwawą masakrę!
Całkowicie wczułam się w tę historię, co spowodowało u mnie
wybuch płaczu powodujący nieumiejętność przeczytania epilogu.
Dopiero kiedy wyschły pierwsze łzy udało mi się z nim zapoznać,
a tuż po zamknięciu książki ponownie popadłam w ten smutny
nastrój. I niech ktoś mi powie, że książki nie potrafią
oddziaływać na człowieka...
Naszą największą siłą jest przerażenie, bo boimy się tylko wtedy, kiedy mamy coś do stracenia – nasze życie, ludzi, których kochamy... godność.
Bohaterowie
tej książki, jednocześnie jej narratorzy, są doskonale
wykreowani. Jak na dłoni widać, że każdy z nich mierzy się ze
swoimi osobistymi demonami, starając się je okiełznać najlepiej
jak potrafią. Ale nawet osobiste problemy nie są w stanie
powstrzymać ich przed działaniem i starają się zapobiec
olbrzymiej tragedii z rąk kogoś, kto uważa się za najbardziej
pokrzywdzonego. I chociaż ich nastoletni wiek mógłby jedynie
więcej zaszkodzić, niżeli pomóc, to właśnie naznaczenie wieloma
przykrymi życiowymi doświadczeniami spowodowało, że nie działali
impulsywnie. Nim uczynili jakikolwiek krok, rozważali każdy jego
„za” i „przeciw”, analizując możliwy scenariusz. Wiadomo
jednak, że nikt nie jest nieomylny, co powoduje wiele nieplanowanych
ruchów, ale sama odwaga stanięcia twarzą w twarz z
niebezpieczeństwem jest godna pochwały. Brakowało mi jedynie
perspektywy samego sprawcy tego krwawego zamieszania, dzięki czemu
mogłabym go znacznie lepiej poznać, ale cóż – nie można mieć
wszystkiego, nieprawdaż? Natomiast, co się tyczy samych
dorosłych...
Najbardziej
zabolała mnie postawa dziennikarzy. Jak na dłoni widziałam, że
nie obchodził ich stan uczniów i nauczycieli pechowej szkoły,
tylko na siłę szukali możliwości wywołania sensacji, aby ich
materiały zyskały pikantnych faktów. Media DOSŁOWNIE zachowywały
się, jak hieny, żerując na tej tragedii. A samo prowokowanie
zamkniętych w szkole ofiar szaleńca do kontrowersyjnych wypowiedzi
ukazał jedynie marny poziom ich działania.
Marieke
Nijkamp nie boi się poruszać arcytrudnych tematów, za co jestem
jej ogromnie wdzięczna. W tej średnio objętościowej książce
zawarła wiele ważnych pojęć, na które każdy młody, a nawet
starszy czytelnik powinien zwrócić uwagę. Bez zbędnego
biadolenia, bez wymuszonego rozciągania, klarownie ukazała tak
realistyczną historię, że głowa mała. Autorka prawie wykrzykuje
nam w twarz, że każdy z nas powinien umieć odnaleźć w sobie
odwagę. Odwagę, której brakuje drugiej osobie i reagować nawet na
najdrobniejszy element sygnalizujący, że u kogoś dzieje się coś
niedobrego. Upomina, aby tego nie bagatelizować, bo nasza
obojętność, pomimo znania całej prawdy, może przynieść więcej
szkód, niżeli pożytku. A dokładając do tego lekki, przyjemny
(jak na tę tematykę) w odbiorze styl pisania, wykonała kawał
dobrej roboty. Chylę czoła, pani Nijkamp!
Podsumowując:
Kiedy
już powoli traciłam wiarę w jakościowo dobre książki
młodzieżowe, lekarstwem na moje zwątpienie okazała się powieść
„Chłopak, który bał się być sam” autorstwa Marieke Nijkamp.
Ta powieść spowodowała, że przez dłuższy czas nie potrafiłam
otrząsnąć się po toczących się tutaj wydarzeniach, przez co
moje myśli były przesycone sprzecznymi emocjami. Ja po prostu żyłam
tą historią. W moim przypadku doprawdy nie dziwię się, że ta
książka zdobyła status bestsellera New York Times. Bezapelacyjnie
sobie na nią zasłużyła!
MOJA
OCENA:
RECENZJA
ZOSTAŁA ZAMIESZCZONA NA:
WYDAWNICTWO
FEERIA
PRZECZYTAM
52 KSIĄŻKI W 2018 ROKU!
Lubię sięgać po książki młodzieżowe, chociaż nie jestem już nastolatką. Tę mam w planach i jestem ciekawa czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji bardzo cieszę się, że książka już gości w mojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńNa początku to dziękuję za adnotację 😀. A tak poza tym to choć nie moja kolej reklamowania, to postanowiłam tutaj wpaść, bo dawno nie było twojej recki! No i co? No i kurde chcę to przeczytać XD, dzięki. Chociaż przyznaję, że nie podoba mi się zmiana tytułu, bo w ang. brzmi tak epicko: "This Is Where It Ends" mrruuu, rozumiem, że po polsku brzmiałoby to ch...aotycznie,, ale można było się na nim oprzeć, a nie wymyślać cały od początku. Chociaż... może to taka polityka Feerii Young, żeby byli rozpoznawalni, bo wiele książek u nich zaczyna się od "Chłopak...", który coś tam, albo z czegoś tam, dobry przykład: Kasie West! No ale nieważne.
OdpowiedzUsuńJA CHCĘ TEGO PSYCHOLA, CO ROBI KRWAWĄ MASAKRĘ. Już się w nim zakochałam, a ledwo o nim przeczytałam. Czy ze mną jest coś nie tak? "Ha, dopiero się zorientowałaś?" - pomyślała Ola XD. No i zachęcają mnie te epickie kreacje bohaterów. A co do dziennikarzy... mogę ich zabić c:? Huhuhuhuu.
#SadisticWriter
Książka już czeka na swoją kolej. Ciekawi mnie jej tematyka :)
OdpowiedzUsuńU mnie czeka w kolejce i nie mogę się doczekać, jak po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńP.S. Obserwuję i będę wpadać częściej :)
http://whothatgirl.blogspot.com
Nie sądziłam, że ta książka jest aż tak dobra, chyba jednak będę musiała zmienić zdanie i ją przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
No cóż... po raz enty czuję się przez ciebie zaciekawiona jakąś książką. :)
OdpowiedzUsuńPo niedawnych wydarzeniach, które powodują, że ta książka jest brutalnie aktualna, nie jestem w stanie przejść obok niej obojętnie. Z ogromną radością zapoznam się z nią i ocenię, czy aby na pewno była warta mojej uwagi :).
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już tyle pozytywnych opinii tej książki, że raczej muszę po nią sięgnąć. Nie będę się raczej za bardzo za nią rozglądać, ale jak tylko wpadnie mi w ręce to przeczytam i sama się przekonam o co chodzi, że tak bardzo jest chwalona :)
OdpowiedzUsuńDobrą powieść młodzieżową zawsze chętnie przytulę, a nawet przeczytam. Zwłaszcza, że ostatnio wróciłam trochę do tego gatunku i na razie trafiam na same średniaki. Ale ja to naprawdę jestem już chyba nieco za stara na taką literaturę. Niemniej "Chłopaka..." z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
#LaurieJanuary