piątek, 23 października 2015

Klejnot oczami #Ivy

Autor: Amy Ewing
Tytuł: Klejnot
Oryginalny tytuł: The Jewel
Seria: Klejnot
Tom: I
Przekład: Iwona Wasilewska
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 384


Jak często my, dziewczyny, podkradałyśmy sukienki oraz obcasy swoim mamom i przebierałyśmy się, dumnie obserwując swoje odbicie w lustrze? Ile to razy połamałyśmy szminki lub popsułyśmy opakowania pudru, kiedy próbowałyśmy zrobić wystrzałowy makijaż godny księżniczki? Po całych przygotowaniach chodziłyśmy dumne po domu, a nasi rodzice różnie reagowali na naszą przebierankę. Liczył się jedynie sam fakt, że wyglądałyśmy jak panny z bajek Disneya bawiące się na balu w doborowym towarzystwie.
Co jednak byśmy zrobiły, gdybyśmy były uczone nienagannych manier oraz życia w przepychu, żeby tylko stać się niewolnicami arystokracji? I na dodatek miałybyśmy rolę surogatki, która ma urodzić potomka swej pani, nawet nie mając prawa głosu przy doborze imienia.
Otoczone dzikim i groźnym oceanem Samotne Miasto zostało podzielone na pięć dzielnic, gdzie najbliżej położone zdradliwych wód najbiedniejsze Bagno drastycznie różni się od znajdującego się w samym centrum Klejnotu. Tylko co z tego, skoro to właśnie w tych slumsach mieszkają wyjątkowe dziewczyny, gdzie te sypiające na pieniądzach nie mają możliwości urodzenia swojego dziedzica?
To właśnie dlatego wymyślono Aukcje, gdzie można zakupić nastolatkę, która powije następcę rodu. Są one przygotowywane do tej roli już od najmłodszych lat, szkolone przez najlepszych specjalistów w tej dziedzinie.
Violet Lasting jest jedną z tych dziewczyn. Przebywając w Magazynie musi wiele się nauczyć, aby być dobrym towarem na Aukcji, gdzie mieszkanki Klejnotu i Banku walczą między sobą, żeby kupić jak najlepszą dziewczynę. Odciągnięta od rodziny siedemnastolatka wie, że na dniach czeka ją ten koszmar. Wtedy stanie się zwykłym numerem, a jej imię i nazwisko przepadną.
Violet, pośród dwustu dziewczyn, zyskuje bardzo wysoki numer. Panna oznaczona liczbą 197 zostaje nabyta na licytacji przez Dziuszesę Jeziora, która ma wobec niej pewne plany. Nowo zakupiona surogatka ma dla niej urodzić córkę. Byłoby to całkiem proste, gdyby nie jeden fakt – ma to zrobić w jak najkrótszym czasie. Mają jej w tym pomóc Augurie – niecodzienne moce, z jakich uczyła się korzystać będąc w Magazynie.
Czy dziewczyna da radę wykonać to, co od niej wyczekuje jej nowa pani? A co, jeśli serce Violet mocniej zabije do kogoś, kogo nie ma prawa pokochać? I co się stanie, gdy nastolatka odkryje, że może być tą wybranką, która może wyrwać wszystkie surogatki spod niewoli arystokracji?
Jedno jest pewne – Violet będzie musiała nauczyć się wirować między prawdą a kłamstwami, by wyjść z tego balu życia cała.


Już od dłuższego czasu Wydawnictwo Jaguar kusiło wszystkich książkoholików tym tytułem. Ja sama byłam ciekawa „Klejnotu”, więc kiedy nadarzyła się okazja otrzymania swojego egzemplarza książki, to nie wahałam się ani chwili dłużej! Z mocno bijącym sercem oczekiwałam paczuszki, a kiedy wreszcie znalazła się w moich rękach miałam nadzieję na niecodzienną historię. Tylko czy ten klejnot jest wart fortunę, jaką wydano na jego promocję?


Wolność ma swoją cenę.”

Początkowe rozdziały bardzo powoli wprowadzały mnie w całą fabułę, dzięki czemu miałam ogromną nadzieję poznać bliżej Bagno i inne dzielnice, jednak autorka zadbała jedynie, byśmy mogli zaobserwować życie w Magazynie, całe przygotowania do Aukcji oraz późniejszy pobyt nastolatki w Klejnocie. Wspomniane wcześniej Bagno, Farma czy Bank były potraktowane jedynie powierzchownie, nad czym bardzo ubolewam. Zapewne poznamy te sektory w pozostałych częściach, co nie jest dla nas zaskoczeniem, prawda? Przecież chodziło tutaj o wprowadzenie nas w ten cały arystokratyczny świat i ukazanie nam jego potwornych wad, co się udało. Z zaciekawieniem obserwowałam życie mieszkanek Klejnotu, które dodawały pikanterii. Przy ich przywitaniach nawet przypomniał mi się pewien suchar: Dlaczego kobiety całują się na powitanie? Żeby się nie pogryźć! Komu wysuszyłam pranie?
Książkę czyta się płynnie i nawet człowiek nie zauważa, kiedy zatraca się w świecie wykreowanym przez Amy Ewing. Oczywiście bywały momenty, gdy „Klejnot” wypluwał mnie z siebie z wielu powodów, ale o tym później...
Jak z początku myślałam, że polubię Violet, tak z każdym kolejnym rozdziałem ta myśl powoli rozpływała się na boki. Bardzo długo nie miałam do czynienia z tak irytującą główną bohaterką. Owszem – na samym początku sprawiała wrażenie altruistki, gdy chciała jak najlepiej dla swoich bliskich i przyjaciół, lecz po kilku tygodniach przebywania w Klejnocie ta postawa przeistaczała się w egoizm. Dobrze: raz na jakiś czas przypomniało jej się, że istnieje ktoś oprócz niej i rozmyślała o tych osobach, ale nie na długo. Nawet wtedy, gdy otrzymała pewną kuszącą propozycję, która mogłaby zmienić życie surogatek to Violet myślała tylko o sobie. No dobra... Był ktoś jeszcze. Ash. Macie jakieś pytania?
Wspomnę jednak, że dopiero pod koniec książki zaimponowała mi tym, że umiała ponownie włączyć w sobie chęć pomocy bliźnim i przestała myśleć tylko o sobie. Nie będę pisać dokładnie, o co tutaj chodzi – sami musicie to sprawdzić. Jednak ten gest nie zmieni mojego zdania na temat surogatki Diuszesy Jeziora.
Gdyby wycisnąć z tej książki całą słodycz, jaką zostały obdarowane wszelkie rozdziały, to mogłabym założyć własną plantację cukru. Tyle mogę powiedzieć na temat wątku miłosnego, który powoli przysłaniał ważniejszy – według mnie – aspekt tej historii. Tak, wiem: każecie mi zerknąć na opis, gdzie wspomniano o tym kalectwie „Klejnotu”. Jednak ja miałam nadzieję, że to nie będzie aż tak wysunięte na pierwszy plan. O głupia ja!
Skoro popsioczyłam na temat głównej bohaterki oraz jej problemów uczuciowych, to teraz mogę przejść do postaci drugoplanowych, które były o wiele ciekawsze od Violet. Mowa tutaj o Diuszesy Jeziora, Lucienie oraz Garnecie. To właśnie właściciele tych imion wprowadzali coś do tej książki, co pozwoliło mi ją dokończyć. Z tej całej trójki najbardziej przypadła mi do gustu Diuszesa. I teraz pewnie wszyscy czytelnicy tej powieści są zaskoczeni... Chodzi mi o to, że właścicielka naszej wspaniałej surogatki ma powody, aby zachowywać się tak, a nie inaczej. Kto normalny kocha niedotrzymywania słów? Diuszesa została po prostu skrzywdzona, bo nie uzyskała tego, co jej kiedyś obiecywano. A że próbuje ona to odzyskać w taki sposób, to mnie to nie dziwi. Od zawsze wiadomo, że w takich kręgach intrygi są na porządku dziennym. Tylko czy kobieta da radę wykonać swoją małą misję, w którą włączyła Violet? Na to może wam odpowiedzieć jedynie lektura „Klejnotu”.

Nadzieja to cudowna rzecz (...). A jednak nie doceniamy jej, póki nie zniknie.”

Chciałabym sobie ponarzekać na kunszt pisarski Amy Ewing, jednak gdybym to zrobiła, to naprawdę musiałabym pójść na ścięcie, bo w tej kwestii nie mam (prawie) do czego się przyczepić. Autorka zręcznie posługuje się wiedzą zdobytą na studiach i wykreowała dla nas powieść, którą można jeść palcami, ale trzeba pamiętać o kawałkach, którymi można się udławić bądź zasłodzić. Na pewno dobrze wiecie, o co mi chodzi. No i dochodzi jeszcze jeden fragment, w którym Amy Ewing miałaby niezłą bombę dla czytelników, gdyby nie postanowiła podstawiać nam pod nos odpowiedzi tuż po zaistniałym incydencie. Dopiero później atakuje nas niespodziankami, jednak ten drobny niesmak nadal pozostawał na języku.
Muszę także popsioczyć na temat literówek, których trochę odnalazłam podczas czytania książki. Myślałam, że skoro jest tak mocno promowana, to nie może się zdarzyć coś takiego! Rozumiem – jedno czy dwa źle zapisane słowa z przekręconą kolejnością liter czy błędnie odmienioną końcówką mogą się ukazać, bo czasami ciężko odnaleźć takie niespodzianki, ale w pewnym momencie troszkę ich się nazbierało. Nawet znalazłam dialog, który na sto procent miał pełnić funkcję zwykłego akapitu. Na pewno poinformuję o tym wydawnictwo, podając dokładne błędy oraz strony, gdzie można je odnaleźć.
Co tak naprawdę chciała nam przekazać autorka? Moim zdaniem chodziło tutaj o to, że nikt nie ma prawa wykupywać ludzi na własność. Człowiek urodził się wolny, a odbieranie mu tego przywileju jest najgorszą rzeczą, jaka może mu się przydarzyć. Jesteśmy panami samych siebie i nie możemy pozwolić na to, by handlowano nami niczym bawełnianymi majtkami na straganie.
Z serii „rozkminy bluszczyny”: Już znałam jedną książkową Violet, która bardzo mnie irytowała. A może to jedna i ta sama osoba, tylko postanowiła oderwać się od wampirów i zostać surogatką?

Podsumowując:
Mimo irytującej głównej bohaterki i mdłej historii miłosnej można dostrzec potencjał w twórczości Amy Ewing. To debiut tej pani, więc trzeba jej wybaczyć te niedociągnięcia i mieć nadzieję na to, że w kolejnej części otrzymamy rekompensatę za naszą wyrozumiałość.
Jeżeli uwielbiacie świat pełen intryg wśród arystokratycznych rodzin oraz jesteście gotowi zmierzyć się z denerwującą Violet – ta książka jest w sam raz dla was!
A teraz wybaczcie, bo muszę podjechać do szpitala i zrobić badania krwi, bo boję się, że mogłam nabawić się cukrzycy. Chyba powoli wyrastam z tego typu młodzieżówek...

Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:

Książki należące do trylogii Klejnot:
∙ Klejnot ∙ Biała róża ∙ Czarny klucz 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Wcześniej na tym blogu pojawiła się recenzja tej książki w wykonaniu Królika!

20 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, zawarłaś w niej całą kwintesencję :)
    Literówki faktycznie raziły w oczy. Nie sądziłam, że tak znane Wydawnictwo pozwoli sobie na wydanie niedopracowanego tekstu.
    Mimo wszystko czekam na następną część, dam szansę Jaguarowi na poprawę :)
    Buziaki,
    modnaksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak recenzja Królika nastawiła mnie na to, że w jakieś przyszłości sięgnę po tę powieść, tak Twoja mnie zniechęciła. Nie wiem, czy to wina podobieństwa Violet do innej literackiej imienniczki czy literówki (szukanie ich stało się już moim zboczeniem prawie zawodowym), ale chyba podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się tej bohaterki, nie wiem czy przez to książka mnie do siebie przekona ;)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię przesłodzonych książek - komiczne zakończenie recenzji :)- do tego książka nie jest zbytnio w moich klimatach, ale jakoś napaliłam się na nią i już w niedługim czasie powinnam ją przeczytać. Chyba, że trafi mi się coś ciekawszego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo ciekawy styl przedstawiania książek. Nie ma oklepanych formułek a to się chwali ;)
    Nadal nie jestem przekonana do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo podoba mi się okładka tej książki i sama teść też mnie kusi. Mam nadzieję, że pozycja szybko trafi w moje ręce, mam wielka ochotę ją przeczytać bo lubię tego typu młodzieżówki :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
    http://happy1forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniecznie muszę przeczytać tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sobie zdecydowanie podaruję. Kompletnie do mnie ta koncepcja z surogatkami nie przemawia, a i spodziewam się mojego odbioru głównej bohaterki, skoro Ciebie nie zachwyciła. Śliczne okładki też nie za bardzo pomogą, bo raczej rzadko się kieruję zmysłem wzroku przy wyborze książki i upodobaniami estetycznymi, które i tak nie współgrają z grafiką Klejnotu. PLantacja cukru... a może Magazyn cukru? Rozwala mnie w ogóle nazwanie miejsca prztrzymywania dziewczyn Magazynem. To takie... kiczem mi tu zalatuje? Chyba tak. Bo sam motyw walki o wolność i prawa decydowania o sobie jest okej, ale chyba nie w takiej płytkiej otoczce. Dziękuję, nie skorzystam :P

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie rozważałam przeczytanie tej książki... lecz jakoś krucho u mnie z czasem, przez co czytam tylko to, co bardzo ale to BARDZO chcę przeczytać ;)
    Przynajmniej na razie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że zarówno fabuła, jak i okładka są podobne do "Rywalek". Jednak w najmniejszym stopniu mnie to nie zniechęca i wiem, że muszę jak najszybciej przeczytać tę książkę
    Pozdrawiam, Lunatyczka

    OdpowiedzUsuń
  11. Serdecznie zapraszam na bloga http://czytajacechochliki.blogspot.com/ o książkach, którego prowadzę z przyjaciółką :D oczywiście miło by było, gdybyś zostawiła po sobie ślad :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka! Nominowałam Was do dwóch tagów. Więcej informacji tutaj http://alejaczytelnika.blogspot.com/2015/10/tea-book-tag-harry-potter-characters.html ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dochodzę do wniosku, że nie jest to jednak książka dla mnie :(
    Ale okładka jest obłędna :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Moje serce podbiła okładka. Spojrzałam na nią i takie: WTF, to "Rywalki" jeszcze się nie skończyły? xD
    A opis mnie lekko zaciekawił...
    Może kiedyś po nią sięgnę?
    Pozdrawiam,
    Isabelle West
    recenzjekawoholika.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie tego się obawiałam, że książka będzie ociekała słodyczą. Okładka zrobiona pod modłę promocji, żeby pozycja wybiła się na sławie "Rywalek". No nie wiem, może przeczytam tylko uzbroję się w GORZKĄ czekoladę do tego :D
    Pozdrawiam,
    http://magiel-kulturalny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nominowałam Cię do TAGA - lubimy czytać :)
    http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/lubimy-czytac-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  17. niesamowicie przypomina mi to Rywalki.
    a że dla mnie ta seria była miłą odskocznią od rzeczywistości i niezobowiązującą lekturą to z chęcią sięgnę i po tą pozycję. mimo tych wszystkich wad troszkę mnie interesuje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jestem skłonna dać szansę tej książce, gdyż jej fabuła ogromnie mnie ciekawi.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uuu.. jestem zaciekawiona, a ta słodycz w książce może nieco przeszkadzać.. Ale to nic - dam jej szanse :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.