Autor:
Alek Rogoziński
Tytuł:
Do trzech razy śmierć
Seria:
Róża Krull na tropie
Tom:
I
Wydawnictwo:
Filia
Ilość
stron: 328
Nikt
nie lubi przebywać w towarzystwie fałszywych ludzi. Każdy sztuczny
uśmiech, nieszczerze wypowiedziany komplement są niczym ostrze noża
wżynające się w tętnicę. Po co na siłę udawać kogoś
miłego?
Róża Krull nie była zachwycona, kiedy
jej menedżer oznajmił, że podpisał papiery związane z jej
zaproszeniem na zjazd pisarzy. Niecodzienna uroczystość miała się
odbyć w dworku pod Krakowem, gdzie najbliższe sąsiedztwo
znajdowało się kilka kilometrów od niego, bo pobliskie bagna oraz
skupiska drzew uniemożliwiały wybudowanie się nieopodal. Niestety
nie mogła się już z tego wycofać. Nieszczęśliwa ze swojego
położenia kobieta udała się więc na kameralną uroczystość.
Już pierwszego dnia pobytu w
odrestaurowanym dworku jej koleżanka po fachu została otruta
podczas kolacji, a jej pozbawione duszy ciało upadło na ziemię na
oczach gości. Popadający w popłoch uczestnicy zjazdu zaczęli
obawiać się o własne życie, jednak to panna Krull zarejestrowała
coś więcej, niżby tego chciała. Otóż morderca pozostawił na
miejscu zbrodni czarną różę, bezczelnie informując o
wprowadzeniu do realnego świata kryminalnej fikcji, jaką kobieta
opisywała w jednej ze swoich książek. Tym samym dało to pisarce
impuls do działania na własną rękę, byle tylko odnaleźć osobę
odpowiedzialną za tak okrutny czyn. Na całe szczęście nie była
zdana sama na siebie. Swoją pomocną dłoń wyciągnęli do niej:
zafascynowany twórczością panny Krull boy hotelowy, osobisty
specjalista od public relations oraz trzy szalone blogerki.
Czy ta ekipa złożona z amatorów była
w stanie znaleźć odpowiedzi znacznie szybciej od działającej już
w tej sprawie policji? Kim jest morderca i jak daleko posunął się
w swojej chorej zabawie? Jak wiele wniosły do śledztwa nieznane
nikomu fakty, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego? I
czy sama Róża Krull była bezpieczna?
Bo
czasami lepiej wiedzieć mniej niż więcej.
To
nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością Alka Rogozińskiego.
Jakieś parę lat wcześniej los się do mnie uśmiechnął, bo udało
mi się wygrać egzemplarz [Ukochanego z piekła rodem], po którym
czekałam na kolejne dzieła autora, coby je skonsumować. Niestety
człowiek zostaje zasypany kolejnymi książkami, przez co jego plany
dryfują gdzieś na dnie Morza Bałtyckiego lub pobliskiej rzeczki.
Życie jednak bawi się w płetwonurka, który czasami wyławia tego
typu skarby. I oto nastał ten moment, gdy raz jeszcze sięgnęłam
po twórczość Księcia Komedii Kryminalnych. Czy Róża Krull
zagwarantowała mi godziny udanej zabawy? A może chętnie bym ją
utopiła w jednym z bagien otaczających dworek?
Już
w czasie robienia pierwszego zdjęcia książce moja ręka zadrżała,
przez co fotografia powstała
niewyraźna. Wyglądało to wtedy tak, jakby umysł wysyłał impulsy
ciału, że już teraz oddziałuje na nie energia niepohamowanego
śmiechu wywołana przez treść zamieszczoną wewnątrz [Do trzech
razy śmierć]. Oczywiście w sensie pozytywnym. A jeżeli już wtedy
nastąpiła taka reakcja to co dopiero miało się zdarzyć w trakcie
lektury? Dlatego też czym prędzej objaśniłam wszystkim, jak w
razie czego ma wyglądać mój pogrzeb (trumna zniżana do wcześniej
przygotowanej dziury w akompaniamencie melodii z legendarnego
Tetrisa), i wkroczyłam w niby zwyczajny świat Róży Krull. Może
przeżyłam przygodę z tą szaloną autorką powieści kryminalnych,
ale zgon był naprawdę blisko! Przez cały czas musiałam się mieć
na baczności niczym uczestnicy programu kulinarnego nadzorowanego
przez słynnego szefa kuchni z jedną gwiazdką Michelin. To
oczywiste jak Kevin w święta, że po Alku Rogozińskim można
spodziewać się wszystkiego, ale tym razem przeszedł samego siebie.
Znaczący
wpływ na fabułę miało zdarzenie opisane w prologu i byłam nieco
zbita z pantałyku, gdy zaledwie kilka rozdziałów po nim wręcz
podano mi na tacy osoby odpowiedzialne za to wszystko. Z początku
nie wiedziałam jak na to zareagować:
Czy pozwolić na rozwój sytuacji czy jednak zemścić się w imieniu
wszystkich oszukanych czytelników? I już byłam gotowa na podróż
do Warszawy w celu odwiedzenia twórcy tegoż kryminału, kiedy to
nastąpiła eksplozja, a wraz z nią oświecenie – przecież gdyby
nie ta niezwykle widoczna podpowiedź to nie zaczęłaby się
prawdziwa zabawa dla mordercy! A tym samym nastała gratka dla
każdego amatorskiego detektywa, bo poszlak było więcej, niżeli
kasjerek winnych grosika. No dobrze, może nieco przesadziłam, ale
tym samym akcja nabierała tempa, a intryga goniła intrygę. I może
się człowiekowi wydawać, że porozsypywane elementy układanki nie
mają prawa stworzyć prawidłowej całości, a tu nastaje moment,
gdy w głowie słyszymy: Błędne założenie – zero punktów!
Dodatkowo pomiędzy rozwikływaniem zagadek mogłam zaczerpnąć tego
Alkowego poczucia humoru, które jest jego znakiem rozpoznawczym.
Naprawdę cieszę się, że czytałam tę książkę w domowym
zaciszu, bo gdybym się za nią zabrała w komunikacji miejskiej to
moja zadyszka spowodowana poszukiwaniem mordercy byłaby atrakcją
dla wszystkich zmęczonych towarzyszy podróży, a jakoś mi nie
śpieszno do zostania tego typu gwiazdą. Najlepsze jednak było to,
że kiedy już prawie wykrzykiwałam imię mordercy na jaw wychodziły
kolejne fakty, przez co zaczynałam zgrzytać zębami. Jakby wtedy
słyszał mnie jakiś ekscentryczny muzyk to czym prędzej
zasiliłabym grono jego instrumentalistów w zespole. A kiedy tylko
poznałam prawdziwe imię człowieka uprzykrzającego życie gościom
dworku to chciałam wyrwać sobie włosy z głowy. Przecież on był
na mojej liście, z której szybko go skreśliłam! Alku –
wyprowadziłeś mnie w pole, a ja się nawet nie zorientowałam.
Gratuluję tak udanej strategii!
Ale byłby numer, gdyby nagle zaczęły tu ginąć osoby i okazałoby się, że ktoś je morduje tak samo, jak w pani książce! To by była ekscytacja level maximum!
Nieco gorzej miały się sprawy z naszą
autorką kryminałów, która zwie się Róża Krull. Dość długo
walczyła ona o moją sympatię, której procenty traciła przy
każdym zbędnym wulgaryzmie opuszczającym jej usta. Rozumiem –
trzeba było odwzorować polskie realia, żeby to wyglądało
swojsko, ale gdyby nie jej uszczypliwe uwagi nagradzane przeze mnie
wirtualnymi srebrnymi medalami „mistrzyni ciętej riposty”,
ciekawość oraz samokrytyka to mogłoby być krucho. Która kobieta
odważyłaby się porównać do rozchwytywanego w mediach prezydenta
ze względu na ułożenie włosów? Ja sama uważam, że mam ulizane
przez krowę lub natapirowane przez krasnoludki kosmyki, ale jeszcze
nie dotarłam do tego stopnia samobiczowania. Także niewielu autorów
umie przyznać się do błędów w swoich dziełach, a ona robi to
bezpośrednio, wręcz ganiąc się za te głupoty. Właśnie te
drobne akcenty zmieniły moje nastawienie do lubującej się w
łacinie podwórkowej Róży.
Jakże bym mogła zapomnieć o
pozostałych bohaterach, którzy mają swoje pięć minut w [Do
trzech razy śmierć]. To wręcz niedopuszczalne! Dlatego też, nim
pójdę za karę klęczeć na rozgotowanym selerze, pragnę napisać
co nieco na ten temat.
Nawet
nie przypuszczałam, że aż tak bardzo stęskniłam się za twardo
stąpającą po ziemi Betty, która jest niezwykle zazdrosna o
swojego mężczyznę, czyli o prowadzącego śledztwo w dworku
komisarza Krzysztofa Darskiego. Jak ów pan wypełniał swoje
obowiązki, tak ona służyła mu za pomocną dłoń, przechadzając
się bezproblemowo między uczestnikami zjazdu, zbierając dla niego
dodatkowe dowody. Oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nie używała
w komunikacji ze światem tego jadu, do którego zdążyłam już
przywyknąć. I właśnie z jej powodu Róża otrzymywała tylko
srebrne medale, bo jakby nie patrzeć „Królowa jest tylko jedna”.
A co się tyczy tajemniczych rozmówców powiązanych z głównym
wątkiem... oni byli największymi gwiazdami książki (oczywiście
zaraz po nieboszczykach). Ich konwersacje zostały ukazane w taki
sposób, aby czytelnik nie miał możliwości rozszyfrowania ich
tożsamości. No może z dwie osoby udało mi się zidentyfikować,
ale reszta nadal stwarzała mi nie lada problem, co znaczy jedno –
Alek Rogoziński doskonale zaplanował każdy ruch. Anonimowi
rozmówcy odegrali swoją rolę. Gdyby byli prawdziwi to już teraz
wysłałabym im Oscary czy Złote Globy domowego wyrobu. Tak, tak...
wykonałabym je z masy solnej, a raczej próbowałabym, bo bywam
beztalenciem w wielu dziedzinach, tym w technice.
[...] Podobnie żałobne są jej książki. Pięć stron i zaczynasz się zastanawiać, czego lepiej poszukać. Żyletki, żeby się pociąć, czy sznura, żeby się powiesić...
Od mojego ostatniego spotkania z
twórczością Alka Rogozińskiego minęło już trochę czasu, ale
nadal pamiętam co nieco z lektury [Ukochanego z piekła rodem],
przez co śmiało mogę powiedzieć, że styl pisania autora nie stoi
w miejscu. Po [Do trzech razy śmierć] mogę
wywnioskować, iż nawet stał się nad wyraz odważniejszy, dzięki czemu książka zyskuje na jakości. A gdzie tutaj widać odwagę? Nie tylko w łączeniu komedii z kryminałem, ale również w niecodziennych porównaniach czy stwierdzeniach, w których przewijają się nazwiska rodzimych celebrytów. Jak zazwyczaj bywają one niesmaczne, tak tutaj wykorzystano je z szacunkiem i klasą. To chyba wszystko... a nie, czekajcie! Przecież muszę ukarać Alka za te wszystkie wulgaryzmy! Właśnie w tym momencie wysyłam w jego kierunku bolesne pstryknięcie w ucho. Dobrze, niech one ukazują się w tekście, ale następnym razem proszę zastosować jakieś probiotyki zmniejszające ich ilość, bo na samym początku aż się od nich roiło, jakby były klientami pewnego dyskontu spożywczego w dniu promocji na karpie. Zgoda?
wywnioskować, iż nawet stał się nad wyraz odważniejszy, dzięki czemu książka zyskuje na jakości. A gdzie tutaj widać odwagę? Nie tylko w łączeniu komedii z kryminałem, ale również w niecodziennych porównaniach czy stwierdzeniach, w których przewijają się nazwiska rodzimych celebrytów. Jak zazwyczaj bywają one niesmaczne, tak tutaj wykorzystano je z szacunkiem i klasą. To chyba wszystko... a nie, czekajcie! Przecież muszę ukarać Alka za te wszystkie wulgaryzmy! Właśnie w tym momencie wysyłam w jego kierunku bolesne pstryknięcie w ucho. Dobrze, niech one ukazują się w tekście, ale następnym razem proszę zastosować jakieś probiotyki zmniejszające ich ilość, bo na samym początku aż się od nich roiło, jakby były klientami pewnego dyskontu spożywczego w dniu promocji na karpie. Zgoda?
Czasami mamy wrażenie, że pomimo wielu
lat znajomości jesteśmy w stanie powiedzieć wszystko o tej drugiej
osobie. Jesteśmy pewni każdej jego wady oraz zalety, znamy
upodobania modowe, żywieniowe czy muzyczne. Niestety stwierdzenie
„mam wrażenie” jest tutaj kluczowe. Tak naprawdę każdy
człowiek ma jakieś głęboko skrywane sekrety, które łatwo
przykryć zwyczajnie wyglądającymi faktami. Nigdy nie wiadomo, jaka
prawdziwa natura czai się w ludzkiej skorupie. Właśnie to można
dostrzec w [Do trzech razy śmierć]. Tylko czy sami nie skrywamy
jakichś demonów przeszłości?
Podsumowując:
Zazwyczaj powieści kryminalne mają
tylko na celu wywoływać dreszcze na całym ciele oraz potęgować
ciekawość prowadzącą nas ku nieznanemu. Chwil wytchnienia w
postaci rozładowania nerwów poprzez śmiech można ze świecą
szukać, ale nie w tym przypadku. Alek Rogoziński raz jeszcze
udowodnił, że te dwa odmienne stany mogą się uzupełniać,
tworząc mrożącą krew w żyłach fabułę, gdzie szczęka prosi o
emeryturę z powodu jej nadwyrężenia przy niepowstrzymywanym
chichocie. Dlatego jeżeli jeszcze nie znacie Róży Krull to radzę
wszystkim zmienić ten status, bo naprawdę warto. Obiecuję, że z
tą kobietą nie będziecie w stanie się nudzić!
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję autorowi, Alkowi Rogozińskiemu!
Książka ma zaszczyt brania udziału w
wyzwaniu Przeczytam 52 książki w 2017 roku!
Uwielbiam kryminały, w których Autor nie zapomniał o rozrywce w postaci dobrego humoru. Tej książki już się nie mogę doczekać, podobnie jak i "Jak Cię zabić kochanie?"
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać, nie ma innej opcji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mam tą książkę w planach :) nie umiem się wręcz doczekać aż ją poznam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pierwszy raz słyszę o Róży Król, ale już jestem ciekawa jej twórczości. Piszesz bardzo ładne recenzje, czyta się je z przyjemnością. Ogólnie rzadko sięgam po krymianały, bo jakos mnie nie ciągnie, ale czasem trzeba przeczytać coś innego. Mam nadzieje, ze uda mi się zapoznać z tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!:) i obserwuje Twojego bloga.
(recenzentka-ksiazek.blogspot.com)
Droga Karolino,
UsuńZ przykrością stwierdzam, że musiałaś tę recenzję przelecieć wzrokiem lub nie przeczytać jej ze zrozumieniem. Otóż autorem [Do trzech razy śmierć] nie jest Róża Król, a Alek Rogoziński, o czym wspominam wielokrotnie. Róża Krull (poprawmy jej nazwisko) to autorka kryminałów, ale STWORZONA na potrzeby książki, więc ciężko będzie poznać jej twórczość. Może Alek kiedyś zrobi nam psikusa i wyda coś w jej imieniu, ale tymczasowo możemy poznać w jakimś stopniu książkę tej pani poprzez akcję toczącą się w [Do trzech razy śmierć].
Pozdrawiam.
Nie słyszałam jeszcze o autorze, ale strasznie mocno mnie zaintrygowałaś! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam niczego tego autora, ale ostatnio mnie zainteresował tym, jak niekonwencjonalnie przeprowadzone są spotkania autorskie, jak dużo i śmiesznie się tam dzieje. ;) No i mam ochotę na jakąś komedię kryminalną, a taki zjazd pisarzy to pewnie niezły materiał na takie cuda. :D I chcę też sprawdzić, jak się sprawiły blogerki. ;D
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Ukochanego z piekła rodem" i przyznam szczerzę, że miło wspominam tę książkę. Myślę, że kiedyś sięgnę też po resztę pozycji tego autora, ale to nie za prędko, nie lubię kryminałów, czytam je rzadko. Po prostu nie często mam na nie ochotę, mimo to kiedyś na pewno się i z tą lekturą zapoznam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
http://happy1forever.blogspot.com/
Coś czuję, że ta książka bardzo by mi się spodobała. Lubię wątki kryminalne, a książki z humorem kocham! Pewnie całość byłaby dla mnie super przygodą czytelniczą :)
OdpowiedzUsuńJaka długa recenzja :) książek pana Alka jeszcze nie znam :) cóż, będę musiała poznać :)
OdpowiedzUsuńNo, w końcu mam czas nadrabiać wszelkie zaległości - w tym odwiedzanie moich ulubionych blogów. :D Bardzo chciałam przeczytać Twoją recenzję tej książki, szczególnie po tym, gdy wspominałaś mi, jak bardzo doprowadzała Cię do śmiechu. :) Ogólnie rzecz biorąc - sama twórczości Alka Rogodzińskiego jeszcze nie znam i już teraz wiem, że powinnam czym prędzej to nadrobić! Sama historia zapowiada się świetnie, a że sprawia, iż przeżywa się tyle emocji, tych pozytywnych, tym lepiej. Na pewno zapiszę sobie ten tytuł do niekończącej się listy książek, które muszę przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania.
http://chaosmysli.blogspot.com
Mam tę powieść na swojej półce od kilku dni i z pewnością w niedługim czasie po nią sięgnę :) Będzie to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, więc mam nadzieję, że również będę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości autora, ale po przeczytaniu takiej recenzji wiem jedno. Muszę jak najszybciej nadrobić zaległości i przekonać się, czy faktycznie jest tak dobra :-)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że jak do tej pory nie przeczytałam jeszcze ani jednej książki spod pióra Alka Rogozińskiego, choć czytałam nie raz i nie dwa, naprawdę pozytywne opinie o twórczości tego Autora. Ba! Jedna z jego książek "Jak cię zabić, kochanie?" leży u mnie na półce od jakiegoś już czasu i po cichu modli się o swoje pięć minut, niestety za każdym razem, gdy jestem gotowa po nią sięgnąć, na mojej liście do przeczytania, pojawia się multum nowych pozycji "must read", nie mówiąc już braku czasu, który jak na złość nie chce się dać rozciągnąć, i plany idą w łeb :P Ale jestem pewna, że w końcu nadrobię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
M.
PS. Świetna, wyczerpująca recenzja - super! :D
Mam nadzieję że i w moje ręce wkrótce trafi ta książka, po tak wyczerpującej recenzji szykuje sie na prawdziwą literacką ucztę ;)
OdpowiedzUsuńJeju! Wszędzie ludzie gadają o tej książce! No normalnie nie wytrzymam! ALEKSANDRO ja muszę czekać, aż będzie tańsza, nie rób mi tu takiego smaka!
OdpowiedzUsuńCudowna recenzja. Nie, okropna recenzja. OKROPNA dla portfela, nie mogłam na nią natrafić godzinę temu? Zamówiłabym z innymi, a teraz kolejne 10 zł pójdzie na przesyłkę. MOMENT! Czy ja tą książkę widziałam w Biedronce? MYŚL, MYŚL, MYŚL...
CUDOWNA dla mnie, bo coś czuję, że książka mi się spodoba i na długo zostanie w moich myślach. Chociaż fragment o przekleństwach jest dość dołujący, nie lubię książek, w których się tego nadużywa... No, ale przeżyję!
Pozdrowienia!
Tysiąc Żyć Czytelnika
Recenzja jak zawsze u ciebie genialna, ta książka jeszcze przede mną ale mam nadzieje, że nastąpi to szybko i również będę śmiała się bez przerwy :) Pozdrawiam martawsrdksiazek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńUwielbiam Alka, uwielbiam komedie kryminalne, uwielbiam Twoje recenzje, "Do trzech razy śmierć" też pewnie będę uwielbiać :)
OdpowiedzUsuńMalwina
Czaję się na niego, ale nie wiem, kiedy w końcu coś przeczytam :D Zachęca mnie głównie humor :D
OdpowiedzUsuń