Autor:
Suzanne Collins
Tytuł:
Gregor i tajemne znaki
Oryginalny
tytuł: Gregor and the Marks of Secret
Seria:
Kroniki Podziemia
Tom:
IV
Przekład:
Dorota Dziewońska
Wydawnictwo:
IUVI
Ilość
stron: 368
Tęsknota to nieodłączna część
naszego człowieczeństwa. Już od najmłodszych lat zmagamy się z
jej potęgą, która potrafi mieć nieskończone granice. Miewa
również wiele twarzy – począwszy od tej łagodnej, a
zakończywszy na odznaczonej bólem, niosącej złe wieści. I
każda z nich chociaż raz nawiedza wszystkich, rozkoszując się
swoim drobnym zwycięstwem.
Gregor i cała jego rodzina strasznie
tęsknią za mamą chłopca, która z powodu choroby musiała
pozostać w Podziemiu. Nastolatek widuje ją jedynie wtedy, gdy udaje
się do tamtego świata z powodu treningów prowadzonych przez
doświadczonego w boju szczura Ripreda. Jednak to nie zmienia
sytuacji tej familii. Na całe szczęście może ona liczyć na panią
Cormaci – wtajemniczoną we wszystko sąsiadkę.
Nadchodzi dzień powrotu do Regalii, lecz
Gregor i Botka nie robią tego z powodu kolejnej przepowiedni. Tym
razem jest to spowodowane zwyczajnym zaproszeniem na imprezę
urodzinową kuzyna Luksy. Rodzeństwo nie przeczuwa jednak tego, że
zostanie ponownie uwikłane w niebezpieczne sprawy Podziemia. Tym
razem będzie musiało pomóc królowej tego świata w
odnalezieniu zaginionych chrupaczy, które niegdyś uratowały
jej życie. Jedyną poszlaką dla poszukiwaczy myszy są złowrogie,
tajemne znaki pozostawiane przez nieznanego sprawcę.
Co jest prawdziwym powodem zniknięcia
chrupaczy? Czy rodzeństwo pomoże Luksie rozwikłać tę niezwykle
ciężką zagadkę i razem odnajdą zguby? A może czeka ich masa
rozczarowań spowodowanych niespodziewanym obrotem spraw? I jak
zareaguje Gregor, gdy uświadomi sobie, że po raz pierwszy w
życiu... się zakochał?
Podążaj za tajemnymi znakami i pozwól
im zrozumieć swój sens.
Jest mi bardzo przykro z tego powodu, że
to już przedostatni tom przygód Gregora i jego młodszej
siostrzyczki. Tak łatwo przywiązuję się do fikcyjnych postaci i
przedwczesne pożegnanie z nimi może być dla mnie bolesne w
skutkach. Tym bardziej, iż na półce już czeka na mnie
finalna część Kronik Podziemia, czyli [Gregor i Kod Pazura]. Zanim
jednak po nią sięgnę i zaleję się łzami to powrócę do
gwiazdy tej recenzji. Czy okazała się lepsza od swojej
poprzedniczki? A może nastąpiło kolejne wahanie jakości? Zaraz
rozwieję wasze wątpliwości.
Dzieci... miłość do nich to po prostu coś wyjątkowego.
Jest mi strasznie trudno przelać
wszystkie swoje myśli o tej książce na papier, kiedy do teraz nie
jestem w stanie ich okiełznać i poukładać. To w ogromnym stopniu
wina Suzanne Collins bawiącej się emocjami czytelników. Ja
także nie zostałam pominięta w tym procederze. A przyznam
szczerze, że obawiałam się jakości [Gregora i tajemnych znaków].
Wcześniejszy tom sugerował powolne wypalanie się autorki oraz
możliwe wyczerpanie nakładu pomysłów. Na szczęście – po
raz kolejny – zostałam pozytywnie zaskoczona.
Z niepozornej imprezy urodzinowej
wskoczyłam w sam środek walki z czasem wiążącej się z
uratowaniem myszy poprzez pozostawiane zewsząd tajemne znaki.
Przemieszczałam się po nieznanych i okropnie niebezpiecznych
terenach, licząc na łut szczęścia. Także postawiono na mej
drodze nieznane wcześniej stworzenia – zwierzęce wizytówki
zamieszkujące te odległe tereny. Przez takie niespodzianki nieraz
miałam ciarki na plecach! Zaskoczeń było wiele, lecz przy
większości z nich prawie uroniłam łzy. Autorka ponownie zadbała
o selekcję towarzyszy podróży, przez co przyszło mi się
pożegnać z osobami lub zwierzętami, które zdążyły podbić
moje serce. Tym razem jednak zadbała o naturalność wiążącą się
z bólem po utracie kogoś bliskiego i doskonale to
zaakcentowała poprzez naszych bohaterów. Właśnie tego mi
brakowało w poprzednim tomie i jak widać udało się nadrobić ten
brak, co mnie ogromnie ucieszyło. Nie mogę także zapomnieć o
wplecionym w karty książki humorze pozwalającym odetchnąć od
trudnych i przepełnionych strachem momentów. Były one
zbawienne dla czytelniczych zmysłów oraz doskonale
uzupełniały fabułę. Tym samym dostrzegłam dojrzałość żartów,
jakby dorastały one wraz Gregorem i młodszymi fanami pięcioksięgu.
Także zakończenie nie okazało się do bólu przewidywalne,
jednakże mogłabym się przyczepić do kilku rzeczy, lecz nie chcę
psuć nikomu niespodzianki.
Przyjemnie jest patrzeć, jak z
jedenastoletniego, niepewnego siebie chłopca Gregor przeistacza się
w odważnego, gotowego do poświęceń nastolatka. Chociaż jego
postawa wymaga jeszcze wiele do życzenia, to jednak nie jestem w
stanie go znienawidzić. Wręcz przeciwnie. Pokochałam go niczym
młodszego brata, którego nigdy nie miałam i nie jestem w
stanie przeboleć jego problemów rodzinnych. Także chciałabym
mu pomóc w sprawach sercowych (chociaż jestem w nich
ekspertką niczym Kubuś Puchatek w planowaniu diety), lecz mogę
jedynie znosić wszelkie utyskiwania chłopca do Luksy i modlić się
o jak najszybsze rozwiązanie tej sprawy, bo nam dziecię przestanie
myśleć o ważniejszych sprawach.
Dochować tajemnicy, ukrywać coś, odkrywać tajemnicę, wiedzieć, że tajemnica istnieje i czyha gdzieś tam w ciemnościach – to wszystko było bardzo męczące.
Tradycyjnie do naszych stałych bohaterów
dołącza kilka nowych imion. Początkowo mi się one mieszały i nie
ogarniałam kto jest kim, lecz z rozwojem fabuły większość z nich
stała mi się bliższa, dzięki czemu lepiej się orientowałam. I
jestem ogromnie wdzięczna za to, że żadna z nich nie została
wprowadzona tylko po to, by zapełnić pustki po przyjaciołach z
wcześniejszych tomów. Każda z nich miała swoją rolę w
[Gregorze i tajemnych znakach] i doskonale się z niej wywiązała.
Powracając jednak do naszych stałych
towarzyszy to najbardziej podobała mi się postawa Luksy.
Dziewczyna, niczym Gregor, przeszła wewnętrzną przemianę, dzięki
czemu pragnęłam wielu scen wraz z nią. Imponował mi jej upór
w dążeniu do celu oraz chęć dotrzymania słowa myszom, które
niegdyś uratowały jej życie. Robiła wszystko, aby nie złamać
danej przysięgi, za co zasługuje na ogromny aplauz. Jedynie jedna
ze starych postaci prosiła się o szybkie pozbycie się jej, bo
strasznie mnie irytowała. Osoby mające tę książkę za sobą
zapewne wiedzą o jakie białe ustrojstwo może mi chodzić!
Po raz kolejny w swojej karierze jestem
zmuszona opowiedzieć co nieco o kunszcie pisarskim Suzanne Collins,
o którym już nie mam prawie co opowiadać, coby się nie
wiecznie nie powtarzać. Autorka doskonale zdaje sobie sprawę ze
swojego talentu, skrzętnie go wykorzystując. Czytając jej książki
nie tylko pochłaniamy strony niczym gąbka wodę to jeszcze mamy
wrażenie, jakbyśmy sami siedzieli w jej wnętrzu i stali się
częścią niej.
[Gregor i tajemne znaki] uświadamia nas,
że niekiedy musimy być gotowi przełknąć gorycz porażki i
pogodzić się z danym rozwojem spraw. Nie zawsze jesteśmy w stanie
dokonać cudu i iść przez życie z dumnie uniesioną głową.
Jednakże to nie jest powód, by się rozsypać niczym domek z
kart. Każde niepowodzenie powinno stać się naszą motywacją do
dalszej pracy. Lecz trzeba pamiętać o zdrowym rozsądku, bo łatwo
wpaść w obsesję. A wtedy jest ciężko się wyplątać.
Podsumowując:
[Gregor i tajemne znaki] są nie tylko
udaną kontynuacją losów nastoletniego Gregora. To także
kupon na dobrą zabawę mogącą cię porwać na wiele wspaniałych
godzin. Dlatego też porzuć wszelkie uprzedzenia i zachłyśnij się
wspaniałą przygodą pełną niespodziewanych zwrotów akcji i
poznaj nietuzinkowych bohaterów. To wszystko zapełni twój
umysł i nie pozwoli zbyt szybko o sobie zapomnieć. Jestem tego
przykładem.
Moja ocena:
Recenzja została zamieszczona na:
Książki należące do
pięcioksięgu Kroniki Podziemia:
• [Gregor i Niedokończona Przepowiednia] • [Gregor i Przepowiednia Zagłady] • [Gregor i klątwa Stałocieplnych] • [Gregor i Tajemne Znaki] • [Gregor i Kod Pazura]
Za egzemplarz książki serdecznie
dziękuję Wydawnictwu IUVI!
Raczej po to nie sięgnę :) A okładka zdecydowanie kojarzy mi się z jakąś tandetną bajką :P Zdecydowanie nie mój klimat :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Turkusowa Sowa
Już od pewnego czasu zasadzam się na serię i cały czas mi jakoś nie po drodze. I tylko jestem na siebie zła, bo mam wrażenie, że całkiem fajna zabawa mnie omija przez to. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, bardzo zachęcająca, ale coś czuję, że to książka zdecydowanie nie dla mnie. Dla mojego brata owszem, ale dla mnie nie. W ogóle mnie do siebie nie przyciąga.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jestem już trochę na nią za stara, ale kusi mnie przeczytanie całej serii ze względu na Collins, którą uwielbiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
To jedna z tych serii, których nie będę miała dość nigdy i na pewno będę podsuwać swoim dzieciom. Gregor to postać wykreowana z niebywałą dbałością o szczegóły - jeszcze nie mężczyzna, ale już nie dziecko. Dorastanie i walka o życie - dobra kombinacja. :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajna recenzja, jednak książka nie jest dla mnie. Niezbyt przepadam za taką tematyką.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-world-of-races.blogspot.com/
Swego czasu chciałam przeczytać tą serię, jednakże póki co przeszła mi ochota i odpuszczam sobie w ciągu najbliższego czasu :)
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Obawiam się, że ta seria nie jest dla mnie - chyba wyrosłam z takich historii. ;/ No i trochę przy dużo mi tych tomów, bo sporo serii już zaczęłam, a teraz nie ma kiedy ich kontynuować. ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Amanda Says
Wciąż nie poznałam historii Gregora, ale nazwisko na okładce, nazwisko autorki jednej z moich ulubionych dystopicznych serii, a także pomysł na historię naprawdę mnie intrygują i wprost każą zabrać się za pierwszy tom. To już niebawem, tak myślę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
gabRysiek recenzuje
To bardzo sympatyczna seria. Lubię takie połączenie dla młodszych i starszych czytelników ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą autorkę, a jeszcze nie zapoznałam się z tą serią. Muszę po nią kiedyś sięgnąć, ponieważ dużo dobrego o niej słychać! :)
OdpowiedzUsuń