Cześć,
Po
dość sporej nieobecności na blogu spowodowanej zawirowaniami
zdrowotnymi (na całe szczęście jest już lepiej, ale obawa przed
powrotem bólu jest okropnie męcząca), powracam do Was w całości.
Powracam, ponieważ z dniem 1 kwietnia tego roku Bluszczowe Recenzje
pożegnały ze swojego składu Patrycję. Powodu tej decyzji nie mogę
podać, ale nie obawiajcie się – od czasu do czasu ta panna
umieści jakąś recenzję na blogu, coby nadgonić pewne zaległości.
Aby
się nie rozkręcać z tamtym tematem może będzie najlepiej, jak
powrócę do tego właściwego, a mianowicie do...
Mamy
taką piękną pogodę za oknem, ale czy statystyki również
zachwycą czytelnicze oczy? Zaraz się o tym przekonamy. :)
W tym
miesiącu udało mi się przeczytać zaledwie dwie książki. To niezbyt
dobry wynik, ale jak już wcześniej wspominałam problemy zdrowotne
ostro dały mi się we znaki, przez co wiele rzeczy przy tym
ucierpiało, w tym samym blog i pochłanianie powieści. Jednakże
cieszę się, że cokolwiek pobudziło moją wyobraźnię. A co
takiego pozwoliło mi się oderwać chociaż na chwilę od szarej
rzeczywistości?
[Marsjanin] – Andy Weir (recenzja w przygotowaniu)
[Zatopić „Niezatapialną”] – Anna Hrycyszyn (książka przeczytana w ramach jednorazowej współpracy z Polacy nie gęsi i jej recenzja już wkrótce ukaże się na głównej stronie akcji)
Każda
z tych książek zrobiła na mnie wrażenie, ale to [Marsjanin]
wygrywa rundę zatytułowaną „Zdobycie serca”. Jednakże ten
szczegół nie pozwala mi nie powiedzieć, że wraz z [Zatopić
„Niezatapialną”] coraz bardziej wierzę w potencjał naszych
pisarzy!
Oczywiście
na blogu nie mogło zabraknąć recenzji książek, które zdołałam
przeczytać we wcześniejszych miesiącach. A oto i one:
Nie
obyło się również bez luźniejszych wpisów!
Jak
ten czas szybko mija... Aż sama z chęcią przyjrzę się temu, co
takiego działo się u nas w lutym, bo wiecie – skleroza nie boli.
;)
Oto
kolejna część autorskiego cyklu, gdzie tym razem wzięłam pod
lupę nietypowe zachowania recenzentów-amatorów. Wytykałam błędy,
podsuwałam pod nos pomysły, jak je powoli likwidować. Nawet ja
sama się czegoś przy tym nauczyłam!
Zabawy
zabawami, ale dzięki nim można co nieco poznać osobę, która co
jakiś czas katuje swoich czytelników wpisami. I tak też było tym
razem. Mogliście poznać moje typy kobiet, które – moim zdaniem –
nie zasługiwałyby na prezenty z okazji Dnia Kobiet. Poznacie ich
imiona, kiedy tylko, tak przypadkiem, klikniecie w link odsyłający
do tej publikacji. ;)
Jedyny
w tym miesiącu wpis Patrycji, gdzie pozwoliła sobie pooceniać
wygląd okładek książek i wybrać te najpiękniejsze, jak i też
najbrzydsze. Dowiecie się tam również, jaką barwę stron
preferuje, a jaka oprawa trafia w jej gusta.
A
teraz co nieco statystyk:
Ilość
wpisów: 7 (w tym 3 recenzje)
Ilość
obserwatorów: 266 (wcześniej 260)
Ilość
wyświetleń: 136065 (wcześniej 126 117)
Bardzo
się cieszę z każdego kolejnego obserwatora Bluszczowych Recenzji i
serdecznie dziękuję za to, że postanowiliście śledzić to, co
jest tutaj dodawane. Także moje serce pęka z dumy, kiedy widzę, że
pomimo drobnego zaniedbania odwiedzacie bloga z ogromną
przyjemnością. Świadomość, iż jednak czyta zamieszczane tutaj
wpisy dodaje skrzydeł bez wypicia Redbulla!
A na
sam koniec zostawiłam najlepszy smaczek, ponieważ w marcu
Bluszczowe Recenzje... objęły patronatem medialnym najnowszą
książkę Amy Ewing, wydaną przez wydawnictwo Jaguar! Nowelki
powiązane z pobocznymi, a równocześnie istotnymi, bohaterami
trylogii {Klejnot} to gratka dla fanów twórczości tej autorki, a
ja nie mogę się napatrzeć na logo zamieszczone na tylnej okładce
książki! Oczywiście lada moment spodziewajcie się recenzji, która
już ma swój „szkic” w pliku tekstowym, a tuż po świętach przygotuję dla Was niespodziankę. :)
A
teraz pochwalcie mi się swoimi wynikami! No i nie zapomnijcie mi
życzyć powodzenia. ;)
Oj tam, byłaś, nie byłaś, ważne że znowu jesteś :) mam nadzieję, że ze zdrówkiem już będzie ok, w każdym razie trzymaj się i nie daj choróbsku ;)
OdpowiedzUsuńMoje statystyki wyglądają nie lepiej, bo przez 1,5 tygodnia nie mogłam zmęczyć jednej książki, wlokła mi się niemiłosiernie :/
No i oczywiście muszę pogratulować patronatu <3 (choć przyznam się bez bicia że nie czytałam tej serii :D)
Pozdrawiam :)
Co tu dużo mówić... gratuluję zdobycia patronatu! ;)
OdpowiedzUsuńA tak dodając coś jeszcze to ja ostatnio nawet nie umiałam znaleźć czasu na przeczytanie nawet ogłoszeń w prasie, więc się nie martw. Jeszcze będziesz tyle czytać, że ludzie się będą obawiać, czy ty w ogóle żyjesz :D
Oczywiście życzę powodzenia ;3
Brawo, bardzo dobry wynik! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :)
OdpowiedzUsuńCóż, wiadomo, że nie zawsze jest czas na czytanie, ale oby ból już nie wrócił <3
"Marsjanina" kiedyś czytałam :). Całkiem przyjemny i jak dla mnie lepszy niż film. Ale co kto lubi. / Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńI tak to dobry wynik, bo nie jest zerem ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu, jestem z Ciebie dumna! <3
Będzie może jakiś BookTour? Jakby co, jestem chętna!
W marcu przeczytałam pięć książek, co na mnie naprawdę dużo, w kwietniu lecę z dwoma równocześnie.
Ściskam! :*
Marsjanin to cudowna książka :D Ekranizacja też niczego sobie - Matt Damon świetnie pasował do roli Marka :)
OdpowiedzUsuńZaczytanego kwietnia!
houseofreaders.blogspot.com
Gratuluję patronatu! :D
OdpowiedzUsuńGratulacje! Patronat, duża rzecz! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO książkach - okiem Optymistki
Wow, super sprawa z patronatem, gratuluję! I dużo zdrowia życzę! ;)
OdpowiedzUsuń