wtorek, 4 kwietnia 2017

BLUSZCZOWE PODSUMOWANIE MARCA

Cześć,

Po dość sporej nieobecności na blogu spowodowanej zawirowaniami zdrowotnymi (na całe szczęście jest już lepiej, ale obawa przed powrotem bólu jest okropnie męcząca), powracam do Was w całości. Powracam, ponieważ z dniem 1 kwietnia tego roku Bluszczowe Recenzje pożegnały ze swojego składu Patrycję. Powodu tej decyzji nie mogę podać, ale nie obawiajcie się – od czasu do czasu ta panna umieści jakąś recenzję na blogu, coby nadgonić pewne zaległości.
Aby się nie rozkręcać z tamtym tematem może będzie najlepiej, jak powrócę do tego właściwego, a mianowicie do...



Mamy taką piękną pogodę za oknem, ale czy statystyki również zachwycą czytelnicze oczy? Zaraz się o tym przekonamy. :)


W tym miesiącu udało mi się przeczytać zaledwie dwie książki. To niezbyt dobry wynik, ale jak już wcześniej wspominałam problemy zdrowotne ostro dały mi się we znaki, przez co wiele rzeczy przy tym ucierpiało, w tym samym blog i pochłanianie powieści. Jednakże cieszę się, że cokolwiek pobudziło moją wyobraźnię. A co takiego pozwoliło mi się oderwać chociaż na chwilę od szarej rzeczywistości?

[Marsjanin] – Andy Weir (recenzja w przygotowaniu)
[Zatopić „Niezatapialną”] – Anna Hrycyszyn (książka przeczytana w ramach jednorazowej współpracy z Polacy nie gęsi i jej recenzja już wkrótce ukaże się na głównej stronie akcji)

Każda z tych książek zrobiła na mnie wrażenie, ale to [Marsjanin] wygrywa rundę zatytułowaną „Zdobycie serca”. Jednakże ten szczegół nie pozwala mi nie powiedzieć, że wraz z [Zatopić „Niezatapialną”] coraz bardziej wierzę w potencjał naszych pisarzy!

Oczywiście na blogu nie mogło zabraknąć recenzji książek, które zdołałam przeczytać we wcześniejszych miesiącach. A oto i one:


Nie obyło się również bez luźniejszych wpisów!


Jak ten czas szybko mija... Aż sama z chęcią przyjrzę się temu, co takiego działo się u nas w lutym, bo wiecie – skleroza nie boli. ;)


Oto kolejna część autorskiego cyklu, gdzie tym razem wzięłam pod lupę nietypowe zachowania recenzentów-amatorów. Wytykałam błędy, podsuwałam pod nos pomysły, jak je powoli likwidować. Nawet ja sama się czegoś przy tym nauczyłam!


Zabawy zabawami, ale dzięki nim można co nieco poznać osobę, która co jakiś czas katuje swoich czytelników wpisami. I tak też było tym razem. Mogliście poznać moje typy kobiet, które – moim zdaniem – nie zasługiwałyby na prezenty z okazji Dnia Kobiet. Poznacie ich imiona, kiedy tylko, tak przypadkiem, klikniecie w link odsyłający do tej publikacji. ;)


Jedyny w tym miesiącu wpis Patrycji, gdzie pozwoliła sobie pooceniać wygląd okładek książek i wybrać te najpiękniejsze, jak i też najbrzydsze. Dowiecie się tam również, jaką barwę stron preferuje, a jaka oprawa trafia w jej gusta.

A teraz co nieco statystyk:
Ilość wpisów: 7 (w tym 3 recenzje)
Ilość obserwatorów: 266 (wcześniej 260)
Ilość wyświetleń: 136065 (wcześniej 126 117)

Bardzo się cieszę z każdego kolejnego obserwatora Bluszczowych Recenzji i serdecznie dziękuję za to, że postanowiliście śledzić to, co jest tutaj dodawane. Także moje serce pęka z dumy, kiedy widzę, że pomimo drobnego zaniedbania odwiedzacie bloga z ogromną przyjemnością. Świadomość, iż jednak czyta zamieszczane tutaj wpisy dodaje skrzydeł bez wypicia Redbulla!

A na sam koniec zostawiłam najlepszy smaczek, ponieważ w marcu Bluszczowe Recenzje... objęły patronatem medialnym najnowszą książkę Amy Ewing, wydaną przez wydawnictwo Jaguar! Nowelki powiązane z pobocznymi, a równocześnie istotnymi, bohaterami trylogii {Klejnot} to gratka dla fanów twórczości tej autorki, a ja nie mogę się napatrzeć na logo zamieszczone na tylnej okładce książki! Oczywiście lada moment spodziewajcie się recenzji, która już ma swój „szkic” w pliku tekstowym, a tuż po świętach przygotuję dla Was niespodziankę. :)



A teraz pochwalcie mi się swoimi wynikami! No i nie zapomnijcie mi życzyć powodzenia. ;)

10 komentarzy:

  1. Oj tam, byłaś, nie byłaś, ważne że znowu jesteś :) mam nadzieję, że ze zdrówkiem już będzie ok, w każdym razie trzymaj się i nie daj choróbsku ;)
    Moje statystyki wyglądają nie lepiej, bo przez 1,5 tygodnia nie mogłam zmęczyć jednej książki, wlokła mi się niemiłosiernie :/
    No i oczywiście muszę pogratulować patronatu <3 (choć przyznam się bez bicia że nie czytałam tej serii :D)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu dużo mówić... gratuluję zdobycia patronatu! ;)
    A tak dodając coś jeszcze to ja ostatnio nawet nie umiałam znaleźć czasu na przeczytanie nawet ogłoszeń w prasie, więc się nie martw. Jeszcze będziesz tyle czytać, że ludzie się będą obawiać, czy ty w ogóle żyjesz :D
    Oczywiście życzę powodzenia ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję patronatu :)
    Cóż, wiadomo, że nie zawsze jest czas na czytanie, ale oby ból już nie wrócił <3

    OdpowiedzUsuń
  4. "Marsjanina" kiedyś czytałam :). Całkiem przyjemny i jak dla mnie lepszy niż film. Ale co kto lubi. / Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak to dobry wynik, bo nie jest zerem ;)
    Gratuluję patronatu, jestem z Ciebie dumna! <3
    Będzie może jakiś BookTour? Jakby co, jestem chętna!
    W marcu przeczytałam pięć książek, co na mnie naprawdę dużo, w kwietniu lecę z dwoma równocześnie.
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Marsjanin to cudowna książka :D Ekranizacja też niczego sobie - Matt Damon świetnie pasował do roli Marka :)
    Zaczytanego kwietnia!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, super sprawa z patronatem, gratuluję! I dużo zdrowia życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za przybycie w moje skromne progi.
Mam nadzieję, że oferowana przeze mnie treść przypadła Państwu do gustu. Będę przeszczęśliwa, kiedy zostanę nagrodzona komentarzami. To tak niewiele, a potrafi sprawić radość!

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.